GeForce Experience w oczach konsolowca. Czy program skłoni graczy do nowej platformy?

GeForce Experience w oczach konsolowca. Czy program skłoni graczy do nowej platformy?

Wojciech Gruszczyk | 29.05.2018, 18:18

Ostatnie lata ogrywałem największe tytuły niemal wyłącznie na konsolach, jednak od tego czasu sporo się zmieniło w temacie rozgrywki na PC. Właśnie z tego powodu w ostatnich dniach zmierzyłem się z tematem „doświadczenia” płynącego od inżynierów z firmy NVIDIA, którzy za pomocą swojej platformy starają się skłonić graczy do zapoznania się z największymi opowieściami z wykorzystaniem potężnej „blachy”. Czy GeForce Experience może skłonić konsolowca do PC-ta?

Należę do grona graczy, którzy nie lubią korzystać z półśrodków. Dlatego od dobrych dwóch miesięcy biję się z myślami rozważając zainwestowanie większej gotówki w PC do zadań specjalnych, który sprostałby wszystkim moim oczekiwaniom. Teraz rozważam wszystkie plusy i minusy sprowadzenia do domu potwora, postanowiłem więc sprawdzić jedną z najciekawszych propozycji przygotowanych dla sympatyków „blachy”, a mianowicie GeForce Experience. O istnieniu tej aplikacji towarzyszącej wiem od dawna, kilku znajomych polecało, ale postanowiłem na własnej skórze się przekonać, czy faktycznie jest to „gamechanger”, który może wpłynąć na moją ostateczną decyzję.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeśli nigdy wcześniej nie słyszeliście nazwy GeForce Experience to biegnę z wyjaśnieniem – jest to aplikacja towarzysząca przygotowana przez inżynierów firmy NVIDIA. Propozycja współgra z kartami graficznymi GeForce GTX, więc nie każdy może z niej korzystać, jednak biorąc pod uwagę składanie sprzętu do gier, postanowiłem przekonać się, czy faktycznie „zwykły program” może zadecydować o moich planach zakupowych. Zainteresowałem się tą propozycją z prostego powodu – w ostatnich miesiącach często miałem okazję wspominać na portalu o korzyściach płynąć ze sterowników Game Ready, ale jak się okazało jest to tylko część atutów serwowanych przez tę propozycję.

Łatwo, szybko i bezboleśnie

NVIDIA oferuje ważący niespełna 90MB program, który wygląda niczym domowe centrum rozrywki wykrywające nasze gry. Pierwszym ruchem po zainstalowaniu aplikacji jest oczywiście pobranie sterownika Game Ready, które automatycznie wykryje produkcje do ulepszenia. Tak jak wspomniałem, ostatnio często mam okazję wspominać o tych „łatkach”, ponieważ inżynierowie współpracują z twórcami tytułów chcąc wyeliminować najmniejsze błędy, ale przede wszystkim zwiększając wydajność oraz znacząco poprawiając komfort rozgrywki. Zostałem w tym miejscu pozytywnie zaskoczony, bo wszystko przebiega bezboleśnie – wystarczy dosłownie jeden przycisk, by GeForce Experience rozpoczęło ściąganie 492,2MB danych. Po pobraniu plików, pojawia się opcja instalacji ekspresowej (gdzie wszystko przebiega bez większej integracji użytkownika) oraz niestandardowej (gdzie pojawia się opcja wybrania sterownika 3D Vision, sterownika graficznego, oprogramowania systemu PhysX i sterownika dźwięku HD).

Po kilku minutach mogłem już przystąpić do biegania po serwerach PUBG, ale jeszcze przed bieganiem za kurczakiem, program zaproponował mi dokładne dostosowanie rozgrywki do mojego sprzętu. Bez tracenia czasu i sprawdzania opcji, a jednocześnie wygodnie – jest to kapitalna opcja dla graczy, którzy nie zamierzają tracić życia na zabawę w suwaki lub nie mają w tym większego doświadczenia.

Sterowniki Game Ready oraz ekspresowa optymalizacja niosą ze sobą ogromne korzyści, ponieważ odnoszę wrażenie, że GeForce Experience rozprawia się z mitem problematycznej rozgrywki na PC, który jeszcze do niedawna siedział w mojej głowie. Męczące wspomnienia zniknęły szybciej niż sądziłem, więc mogłem sprawdzić jeszcze trzy propozycje serwowane przez inżynierów z firmy NVIDIA.

GeForce Experience 1

GeForce Experience 1

 

Transmituj, twórz, upiększaj

Kolejną ciekawostką oferowaną przez GeForce Experience jest NVIDIA ShadowPlay, czyli usługa do nagrywania i udostępniania materiałów wideo, screenów i transmisji na żywo. Propozycja jest mi bliska ze względu na konsole, gdzie często przygotowuję między innymi zrzuty ekranu czy też fragmenty rozgrywki. W tym wypadku po włączeniu tytułu można za pomocą kombinacji ALT+Z wywołać menu pozwalające ustawić wszystkie niezbędne ruchy – nie jesteśmy tutaj ograniczeni i bez problemu dostosowujemy materiał (jakość, rozdzielczość, częstotliwość klatek), w trakcie nadawania live-stream bez przeszkód ustawiamy HUD (pozycję kamery, wskaźnika stanu, licznika FPS, widzów, komentarzy), mamy dostęp do skrótów klawiszowych oraz dostosowujemy dźwięk (dźwięk systemu, mikrofon, a nawet rozdzielenie obu ścieżek), a nawet pojawia się opcja strzelania szybkich screenów i przeglądania materiałów. Dobrą robotę wykonuje również NVIDIA Highlights – jest to funkcja, która automatycznie rejestruje odpowiednie momenty i tym samym przykładowo pozwala zapisać trzy headshoty ustrzelone na przestrzeni kilku sekund w Fornite. Wszystkie przygotowane treści bez problemu wrzucimy na YouTube’a lub Facebooka – decydując się na tę drugą opcję, pojawia się również propozycja tworzenia gifów. Całość działa w tle i choć początkowo liczba opcji może przytłoczyć, to już po kilku minutach miałem pełną świadomość oferowanych funkcji. Zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony płynnością w przypadku nagrań, ponieważ ShadowPlay umożliwia dynamiczne przygotowanie filmików, którymi później można dzielić się ze znajomymi.

Podobnie zresztą działa NVIDIA Ansel – jest to profesjonalny program do tworzenia screenów.  Technologia przypomina znane z wielu produkcji Photo Mode, ale charakteryzuje się mnogością najróżniejszych opcji umożliwiających stworzenie idealnego zdjęcia. Gracz może zamrozić poszczególną scenę, wykorzystać swobodną kamerę, obrócić obraz, złapać odpowiedni kadr, wykorzystać jeden z wielu filtrów (przykładowo detale, głębia pola, kontrast, półton, tonacja, stary film fotograficzny) i następnie za pomocą suwaków, wskoczyć w buty kreatywnego twórcy. Możliwości jest mnóstwo, a pewną ciekawostką jest również możliwość kreowania zrzutów dla wirtualnej rzeczywistości lub projektów sferycznych do oglądania w 360 stopniach. Inżynierowie zadbali nawet o superrozdzielczość i wykorzystanie EXR – dzięki tej drugiej opcji możemy zadbać o obraz HDR bez jakichkolwiek ograniczeń w dostosowaniu kolorów. Jest to na pewno kapitalna opcja dla miłośników fotografii, którzy chcą wyciągnąć z gier coś więcej niż tylko kilka soczystych fragów, bo wszystkie te przyjemności można w kilka sekund uwiecznić dbając jednocześnie o odpowiednią prezentację. To wszystko ponownie nie wymaga specjalnych poradników – włączasz grę, klikasz ALT+F2 i rozpoczynasz zabawę w czasie rzeczywistym.  Nie należę akurat do graczy spędzających godziny na przygotowywaniu pięknych zdjęć z ulubionych tytułów, jednak nawet ja potrafię docenić prostotę wykorzystania oraz ogromne możliwości.

Ostatnią opcją wartą wspomnienia jest NVIDIA Freestyle, która choć wciąż znajduje się wyłącznie w wersji beta GeForce Experience, to już teraz potrafi pokazać pazur. Tym razem inżynierowie pozwalają graczom zmienić dosłownie całą grę – zainteresowany może podczas rozgrywki w przykładowo Mass Effect: Andromeda, Śródziemie: Cień Wojny czy w Wiedźminie 3: Dziki Gon, zadbać o filtr wpływający na obraz. Specjaliści pozwalają na cieplejsze kolory, wrzucenie na ekran mocniejszego kontrastu, wykorzystanie wizualizacji retro lub umożliwiają wykorzystanie filtra dla osób dotkniętych daltonizmem czy też trybu nocnego (redukujący wyświetlania niebieskiego świata i pozwala łatwiej zasnąć po nocnych walkach). NVIDIA Freestyle działa w pewien sposób jak NVIDIA Ansel, jednak w tym wypadku nie pojawia się opcja zamrażania sceny i wykorzystywania wyłącznie jednego kadru, bo możemy wpłynąć na cały gameplay, nagrywając rozgrywkę z wykorzystaniem odpowiednich, wizualnych dodatków. Jest to oczywiście bajer, ale jestem przekonany, że znajdą się gracze, którzy chętnie będą korzystać z takich ubarwień ulubionych historii. 

Pewną ciekawostką jest na pewno fakt, że GeForce Experience, a co za tym idzie sterowniki Game Ready, NVIDIA ShadowPlay, NVIDIA Ansel, NVIDIA Freestyle, czy też nawet kompletna pomoc w optymalizacji jest dostępna za darmo. Jest oczywiście w tym wypadku wspomniany „haczyk”, który sprawia, że gracze muszą zaopatrzyć się w stosowne karty graficzne, ale czy z drugiej strony nie jest to czynnik wpływający na podjęcie decyzji podczas budowania sprzętu do grania? Teraz w zasadzie każda duża produkcja AAA otrzymuje wsparcie łatek Game Ready, a lista tytułów wspierających ShadowPlay, Ansel oraz Freestyle również systematycznie rośnie. Z jednej strony klient otrzymuje lepszą jakość rozgrywki, a z drugiej może skorzystać z kilku ciekawych dodatków ubarwiających zmagania.

Warto brnąć w tę technologię?

Wiele zmieniło się na przestrzeni ostatniej dekady w temacie rozgrywki na PC. Moje ostatnie doświadczenia z tą platformą były dość bolesne, bo nigdy nie zapomnę sporych problemów z optymalizacją, szukaniem sterowników czy po prostu problemów po zainstalowaniu wyczekiwanego tytułu. Teraz jest znacznie łatwiej, ale czy to dobry czas na zainwestowanie w porządnego, gamingowego potwora? Ja wciąż walczę z podjęciem ostatecznej decyzji i w następnych dniach zamierzam jeszcze przyjrzeć się tematowi wirtualnej rzeczywistości na PC…

A Wy korzystacie z GeForce Experience i przykładowo Game Ready? Czekam na Wasze komentarze.

Źródło: własne
Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper