Twarz – recenzja filmu. A to Polska właśnie

Twarz – recenzja filmu. A to Polska właśnie

Jędrzej Dudkiewicz | 06.04.2018, 21:00

Małgorzata Szumowska to bez wątpienia jedna z najciekawszych polskich reżyserek, dopiero co po raz drugi już nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu filmowym w Berlinie. Tym razem dostała go za Twarz, w której przygląda się naszej rodzimej prowincji.

Całość została zainspirowana prawdziwą historią związaną z pierwszym udanym przeszczepem twarzy w Europie. Pracujący na budowie pomnika Chrystusa (jeszcze większego niż ten w Rio de Janeiro) Jacek ulega wypadkowi. Po skomplikowanej operacji wraca do rodzinnej wsi, gdzie zmienia się podejście do niego zarówno mieszkańców, jak i narzeczonej oraz własnej rodziny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Twarz film recenzja

Twarz film recenzja

Zmiana niby nie jest tak naprawdę duża, ale jednak ma ogromne konsekwencje. Czemu nieduża? Ano, Jacek już wcześniej był trochę obcym ciałem tam, gdzie mieszkał. Z długimi włosami, słuchający heavy metalu, chcący wyjechać do Londynu spotykał się z różnym odbiorem, a to przez księdza, a to rodzinę, która podczas Bożego Narodzenia potrafiła składać mu życzenia związane głównie z tym, żeby się ogarnął i zaczął wyglądać, jak człowiek (no i oczywiście zdrowia!). Mimo wszystko było to jednak dość życzliwe, często z przymrużeniem oka, jak wtedy, gdy lokalni pijaczkowie wołali za nim „Jezus”. Po operacji się to zmienia, jedyną osobą stającą murem za Jackiem i do upadłego walczącą o jego dobry byt jest siostra (świetna Agnieszka Podsiadlik). W ten sposób, poprzez mechanizm tworzenia z drugiego człowieka „obcego”, Szumowska wyśmiewa liczne przywary rodaków. Pokpiwa z demonstrowanej na każdym kroku wiary, która jednak nie przekłada się na działania w życiu codziennym, z zacofania i przesądów, z dziwnej dumy, która każe nam co chwila podkreślać, jak wielkim i wspaniałym narodem jesteśmy, z tego, ile jesteśmy w stanie zrobić, by mieć chociaż odrobinę lepszą sytuację życiową. A że opowiedziane jest to wszystko z podkreśleniem otaczających bohaterów wspaniałych widoków natury (bardzo dobre zdjęcia Michała Englerta) sparafrazować można by znaną wypowiedź, że kraj zaiste przepiękny, tylko ludzie do bani.

Mam z tym, co proponuje Szumowska dwa problemy. Po pierwsze, jej podśmiewanie się jest bardzo jednostronne. Jasne, na polskiej wsi wciąż zdarzają się tego typu rodziny, podobne sytuacje (chociaż niekoniecznie związane z przeszczepem twarzy), bywamy przaśni i żałośni. Ale nie jest to tak naprawdę domena wsi (ani nawet niekoniecznie Polski), mieszkańcy wielkich miast też nie są kryształowi i mają wiele za uszami. Bez problemu dałoby się i z nich powyśmiewać. A tak niektórzy widzowie, zwłaszcza należący do tak zwanej „Warszafki”, mogą tylko utwierdzić się w poczuciu wyższości względem rodaków. Oddać trzeba jednak reżyserce, że trudno było jej zarzucić nienawiść do Polaków: owszem, wyśmiewa się z nich, wskazuje przywary (zwykle celnie), ale robi to jednak nie z mściwością, tylko – mimo wszystko – sympatią. Zresztą każdy powinien samemu zobaczyć Twarz i przefiltrować ją przez swoje doświadczenia i emocje. To akurat spora zaleta, że różny odbiorcy mogą odebrać film w zupełnie inny sposób. Wracając jednak do mankamentów. Drugim jest fakt, że chociaż historia została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, to mocno je przeinacza. Chodzi o to, że w rzeczywistości po operacji przeszczepu twarzy, jej bohater spotkał się nie, jak w filmie, złym przyjęciem w rodzinnej wsi, ale bardzo dużą sympatią i pomocą ze strony innych mieszkańców. Może więc lepiej byłoby nie reklamować Twarzy właśnie w ten sposób, bo tak duża zmiana zalatuje trochę robieniem czegoś pod tezę. A że prawda jest inna? Tym gorzej dla prawdy.

Twarz film recenzja

Tym niemniej Twarz Szumowskiej zdecydowanie warto zobaczyć. Przez większość czasu bowiem jest to świetną tragikomedia, z dużą dawką delikatnego humoru (czasem trzeba tylko umieć śmiać się z samego siebie). Jest tu wiele znakomitych scen, jak chociażby potańcówka na lokalnej dyskotece, którą swoim luzem i seksapilem dominuje narzeczona Jacka, Dagmara (bardzo naturalna Małgorzata Gorol). Dodać należy, że aktorstwo w ogóle stoi na wysokim poziomie. Mateusz Kościukiewicz jest znakomity jako Jacek, zresztą wszyscy, nawet na dalszym drugim planie są wyraziści i wiarygodni. Czasem tylko powoduje to, że główny bohater zostaje nieco przytłoczony przez otoczenie, w którym przebywa i jego historia oraz przeżycia i emocje trochę się gdzieś gubią. Wszystko to razem składa się na kolejny udaną produkcję Małgorzaty Szumowskiej, z którą z czystym sumieniem polecam się zapoznać.

Źródło: własne

Atuty

  • Aktorstwo;
  • Delikatny humor;
  • Sporo znakomitych scen;
  • Każdy ten film odczyta trochę inaczej;
  • Ciekawy portret polskiej prowincji…

Wady

  • …ale jednostronny i momentami przesadzony;
  • Historia zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, mocno jednak je zmieniająca

Małgorzata Szumowska znów przygląda się Polakom i nie ma zbyt wiele dobrego do powiedzenia o nich. Z drugiej strony trudno byłoby jej zarzucić nienawiść do rodaków. Twarz każdy musi zatem ocenić samodzielnie.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper