"Mają rozmach...". Tak wyglądała polska premiera piątego sezonu Stranger Things
W samym sercu Warszawy, przy ul. Brackiej 25, Dom Braci Jabłonowskich, znany z eleganckich butików, a lata temu jako wielka księgarnia Traffic, zamienił się w portal do innego wymiaru. Na kolejne piętra budynku Netflix przeniósł jedno z najbardziej znanych miasteczek serialowych - Hawkins ze "Stranger Things".
Event promujący ostatni, piąty sezon serialu nazwano „Ostatnia Przygoda Razem”. Przyciągnął on fanów serialu i wszystkich ciekawskich, którzy chcieli choć na chwilę poczuć się jak bohaterowie kultowego już w niektórych kręgach horroru sci-fi. O ile w piątek dostęp do atrakcji mieli głównie dziennikarze i influencerzy, w weekend Hawkins stało otworem dla osób, które wygrały wejściówki w konkursach lub stanęły w kolejce.
Już przy wejściu oświetlony na czerwono budynek, przyozdobiony na witrynach w potwory znane z serialu, zdradzał, że będzie to wydarzenie zorganizowane z ogromnym rozmachem. Dress code? Mile widziana była moda z ejtisów i właśnie w takich kreacjach pojawiała się większość zwiedzających.
Na recepcji rozdawano też mapkę, która pokazywała, jakie miejsca do zwiedzania znalazły się na kolejnych piętrach. Ale zanim w ogóle możliwe było zwiedzanie, gości przywitał multimedialny pokaz świateł i syntezatorów na ogromnych ścianach i oknach budynku.
Na dole można było także znaleźć klimatyczne ekspozycje z magnetofonami, telewizorami i sprzętami pamiętającymi lata 80., na których wyświetlane były między innymi urywki z serialu. Najciekawsze instalacje znalazły się jednak na kolejnych piętrach. Każda atrakcja pozwalała zdobyć jedną z ośmiu kart postaci i potworów, które - jak można się domyślać - już kilka godzin po evencie pojawiły się w sprzedaży na portalach aukcyjnych za naprawdę duże kwoty.
Ba, Netflix pozwolił też za pomocą specjalnej aplikacji zrobić sobie zdjęcie i stworzyć kartę z własnym wizerunkiem, którą można było odebrać na najwyższym piętrze, w stylizowanej na tę serialową wypożyczalnię kaset wideo. Ale o niej za chwilę.
Korytarz prowadzący do pierwszej strefy wyglądał jak wejście do laboratorium, w którym w serialu przeprowadzano eksperymenty na Jedenastce. Do czekających w kolejce wychodził przebrany za doktora statysta oraz osoby w kombinezonach, wręczający specjalne formularze. Dalej zwiedzający brali udział w różnych eksperymentach, w których mogli gnieść puszki "siłą woli" po założeniu na głowę specjalnej siatki z diodami, przesuwać przedmioty na stole i zbadać swoje paranormalne moce. Oczywiście wszystko odpowiednio wystylizowane i zorganizowane tak, by stworzyć iluzję, że goście faktycznie posiadają takie moce.
W strefie z rowerami można było wziąć udział w swoistym wyścigu. Zabawa była kooperacyjna, bo czwórka „graczy” musiała zasuwać na specjalnie przygotowanych BMX-ach, aby zamknąć piekielne wrota w Hawkins, wyświetlające się na ogromnym ekranie. O ile w początkowej fazie pedałowanie nie sprawiało trudności, to w końcowej poziom trudności był już wyższy i trzeba było włożyć sporo siły, by wykonać zadanie.
Nieopodal znajdował się również słynny pokój z lampkami na ścianie, gdzie autentycznie można było się wystraszyć, gdy ze ściany nagle zaczęły wychodzić ręce.
Bardzo ciekawym doświadczeniem był las. Ekipa przygotowująca tę atrakcję musiała się sporo natrudzić nie tylko z roślinnością, ale i stosowną glebą, bo chodząc po ekspozycji czuliśmy, jakby pod nogami faktycznie była nierówna ziemia porośnięta mchem. W tej atrakcji strażnicy parku wręczali nam latarki, a celem było odnalezienie Willa, którego rower stał przed wejściem do lasu. Był to swoisty escape room, bo świecąc latarką na ekrany można było dostrzec różne wskazówki, jak i czyhające potwory, a końcówka to ucieczka z lasu w towarzystwie eskortujących gości strażników, gdzie w ostatnim pomieszczeniu można było natknąć się na replikę grobu znanego z serialu Billy’ego.
Bardzo fajną ekspozycją był też szkolny korytarz rodem z amerykańskiej szkoły z lat 80. Część szafek była otwarta i wypełniona gadżetami oraz zdjęciami nawiązującymi bezpośrednio do szafek, z których korzystali bohaterowie serialu. Co więcej, po korytarzu przechadzali się również statyści w baseballowych bluzkach z logo Hawkins.
Z kolei czerwony korytarz z pnączami prowadził do pomieszczenia, w którym znajdował się słynny zegar oraz gra ruchowa. Coś jak EyeToy z PS2, tyle że tutaj, razem z kolegą lub koleżanką, należało machać rękoma, by pozbyć się napierających macek. Uzyskaliśmy z kolegą z Anywebu najlepszy wynik tego dnia, a finalnie, aby zdobyć kartę, musieliśmy jeszcze rozwiązać zagadkę i odnaleźć imię siostry jednego z bohaterów, które ukryte było na jednym ze zdjęć w kolejnej lokacji stylizowanej na tę z serialu.
Największa atrakcja, przynajmniej dla mnie, czekała na najwyższym piętrze Domu Braci Jabłonowskich. To właśnie tutaj ukryto znany ze "Stranger Things" salon gier. Tutaj oprócz pinballi można było zagrać choćby w klasycznego Donkey Konga, Pac-Mana, Dragon’s Lair czy Zaxxona.
Na tym samym piętrze znajdował się również market z w pełni funkcjonalną i działającą pizzerią Surfer Boy, kawiarnia i wypożyczalnia kaset wideo Family Video (to tutaj można było odebrać swoje karty). Możliwość zobaczenia jeszcze raz okładek z klasycznych "Gwiezdnych wojen", "Terminatora" czy "Goonies" to była nie lada atrakcja dla fanów tamtej dekady. Zwłaszcza że w tle cały czas leciały hity muzyczne znane z tamtych lat, między innymi przebój towarzyszący premierze filmu "Ghostbusters". Był też stojak z samym Knight Riderem, czyli Davidem Hasselhoffem.
To już kolejna - po "1670" i "Squid Game" - impreza Netfliksa zorganizowana z tak dużym rozmachem. Widać, że nasz rynek jest dla streamingowego giganta bardzo ważny i że podobnych atrakcji polscy widzowie mogą spodziewać się przy okazji przyszłorocznych premier.
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych