Sylvester Stallone w pogoni za groźnym terrorystą. Ten klasyk z VHS wciąż trzyma w napięciu!
Widząc, że na platformę SkyShowtime powraca kultowy "Nocny jastrząb" z 1981 roku, nie mogłem sobie w poprzedni weekend odmówić ponownego seansu filmu z Sylvestrem Stallone i Rutgerem Hauerem. Produkcja tego intrygującego widowiska sensacyjnego od samego początku była naznaczona licznymi problemami — istotnymi zmianami w scenariuszu, wymianą reżysera oraz kłopotami z ostateczną edycją obrazu.
Jednym z przełomowych filmów nakręconych w Stanach Zjednoczonych w latach 70. XX wieku był bez wątpienia „Francuski łącznik”. Znaczenie obrazu Williama Friedkina dla całego podgatunku policyjnych dramatów wykracza daleko poza pięć Oscarów, którymi nagrodzono go w 1972 roku. Była to bowiem jedna z pierwszych produkcji, która z niezwykłą surowością i naturalizmem ukazywała nowojorski półświatek przestępczy — świat, w którym w centrum wydarzeń znaleźli się wcale nie nieskazitelni stróże prawa, znani z wcześniejszych filmów, lecz cyniczni i brutalni policjanci, gotowi nagiąć przepisy do granic możliwości, byle tylko dorwać przestępcę.
Ogromny sukces „Francuskiego łącznika” niewątpliwie utorował drogę wielu późniejszym herosom kina akcji, w typie Harry’ego Callahana (który, nawiasem mówiąc, zadebiutował na dużym ekranie zaledwie dwa miesiące później). Co więcej, imponujący wynik kasowy filmu Friedkina przesądził o powstaniu jego kontynuacji z 1975 roku — realizowanej już jednak nie przez twórcę „Egzorcysty”, lecz przez równie uznanego reżysera Johna Frankenheimera. Choć sequel nie odniósł takiego sukcesu jak pierwowzór, wielu scenarzystów podejmowało później próby stworzenia zarysu trzeciej części przygód Popeye’a Doyle’a. Jednym z nich był na przełomie lat 70. i 80. David Shaber, który planował zestawić postać graną przez Gene’a Hackmana z dowcipnym partnerem policyjnym, mając w tej roli na myśli Richarda Pryora. Przedstawiciele 20th Century Fox byli początkowo mocno zainteresowani realizacją projektu, jednak wkrótce pojawił się poważny problem.
Po dwóch filmach w roli Popeye'a Doyle'a Gene Hackman — który, co ciekawe, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do filmu Friedkina nie był do niej przekonany — miał jej już serdecznie dość, przez co pierwotny plan musiał ulec zmianie. Scenariusz szybko sprzedano Universalowi, a sam David Shaber wprowadził w nim sporo poprawek, współpracując w tym czasie z Paulem Sylbertem. Artystą znanym dotąd głównie jako dyrektor produkcji i scenograf, od czasu do czasu próbującym sił także jako reżyser. Warto dodać, że największym sukcesem Sylberta był Oscar za scenografię do filmu „Niebiosa mogą poczekać” z 1979 roku, a scenariusz do „Nocnego jastrzębia” był jednym z zaledwie dwóch projektów, przy których pracował jako współautor. Ostatecznie tekst wyewoluował jednak w całkiem popularny film, mogący się pochwalić znakomitą obsadą.
Make War, Not Love
Kłopoty z właściwym sformatowaniem scenariusza do filmu nie był jedynym na jaki natrafili producenci “Nighthawks”, od początku myślący o zatrudnieniu na stanowisku reżysera Gary’ego Nelsona. Wprawdzie w portfolio tego twórcy nie było w tym czasie żadnego głośnego filmu akcji, bo wcześniej zrealizował on dla Disneya m.in. komedię fantasy “Zwariowany piątek” (która posłużyła później jako materiał do remake’u z Lindsay Lohan i Jamie Lee Curtis), a także widowisko science fiction “Czarna dziura”, to jednak posiadał on już spore doświadczenie z pracy na różnych planach. Bardzo szybko mu jednak podziękowano, kierując swoją uwagę w stronę zdecydowanie mniej doświadczonego Bruce’a Malamutha, którego zarekomendował sam aktor, wybrany wcześniej do głównej roli w filmie.
Na przełomie lat 70’ i 80’ po wielkim triumfie “Rocky’ego” Sylvester Stallone był uznawany za wschodzącą gwiazdę Hollywood, mogącą przebierać w nowych propozycjach. Oprócz sequela do opowieści o Rockym Balboi aktor zagrał już wtedy przewodniczącego związku zawodowego kierowców ciężarówek w “FIST”, a także jednego z trójki braci w wyreżyserowanym przez siebie “Paradise Valley”, w którym sposobem na wyjście przez nich z biedy miał być intensywny trening w zapasach. Nic więc dziwnego, że Sly szukał w tym czasie okazji do zerwania ze swym dotychczasowym wizerunkiem ringowego wojownika i propozycja obsadzenia go w roli nowojorskiego policjanta spadła mu jak z nieba. Zwłaszcza iż w filmie miał zagrać także Billy Dee Williams, z którym tworzyli zgrany duet, razem przez kilka tygodni przebywając wśród realnych oficerów nowojorskiej policji, by dobrze przygotować się do swej roli. Wspomnianego już wcześniej Malamutha polecił mu zaś John G. Avildsen, wspominając niezwykle udaną współpracę na planie “Fore Play” z 1975 roku.
Dużo ciekawszy okazał się wybór aktora do roli groźnego terrorysty Wulfgara Reinhardta, która ostatecznie przypadła w udziale Rutgerowi Hauerowi. Z dzisiejszej perspektywy angaż charyzmatycznego Holendra nie może dziwić, ale w tym czasie Hauer jeszcze nie zagrał w amerykańskiej produkcji. By ostatecznie znaleźć się na planie “Nocnego Jastrzębia” artysta zrezygnował z lukratywnej oferty roli w “Sfinksie” Franklina J. Schaffnera, za którą miał zgarnąć ponad dwa razy większą gażę. Znając jego wcześniejsze wcielenia w znakomitych filmach z holenderskiego okresu twórczości Paula Verhoevena można się tylko uśmiechnąć, oglądając pierwsze minuty “Nocnego Jastrzębia”, gdy wydaje się, że grany przez niego Wulfgar, podobnie jak Eric z “Tureckich owoców”, zacznie za chwilę flirtować ze wszystkimi napotkanymi kobietami. Tym razem zdaje się on jednak podążać za maksymą “Make War, not Love”, bo za chwilę w brutalnym zamachu bombowym wysadzi jeden z londyńskich sklepów, terroryzując opinię publiczną w Wielkiej Brytanii. Kreacja Holendra okazała się znakomita i głównie dzięki niej o filmie pamięta się do dziś, choć - jak się okazało - współpraca pomiędzy nim a Sylvestrem Stallone wcale nie należała do najłatwiejszych.
Problemy Hauera wynikały jednak nie tylko z trudnej relacji z partnerem z planu, lecz także z istotnych wydarzeń osobistych, niezwiązanych bezpośrednio z ich współpracą. Niedługo po otrzymaniu swojego pierwszego angażu w USA aktorem wstrząsnęła bowiem wiadomość o śmierci matki i bliskiego przyjaciela, co zmusiło go do powrotu do ojczyzny, by uczestniczyć w ich pogrzebach. Wkrótce jednak powrócił na plan, gdzie podczas kręcenia finałowej sceny doznał dwóch kontuzji. Najpierw oparzył się petardą mającą imitować wystrzał, która eksplodowała po niewłaściwej stronie, a następnie nadwyrężył plecy, gdy — na polecenie Stallone’a — zbyt gwałtownie pociągnięto linę, do której był przypięty, by zasymulować uderzenie pociskiem. To właśnie po tym drugim incydencie zaczęto mówić, że obaj aktorzy kompletnie się ze sobą nie dogadują, a nawet są skonfliktowani — co zresztą w kolejnych latach obaj wielokrotnie komentowali w wywiadach.
Sam Sly po latach przyznawał, że wielki sukces wspominanego już wcześniej “Rocky’ego” sprawił, że bywał on wyjątkowo nieznośny we współpracy z innymi aktorami i zdecydowanie nadużywał swojej władzy. Wspomnieć należy o tym, że podczas pierwszego dnia kręcenia zdjęć do filmu, gdy na planie nie mógł być jeszcze obecny Malamuth, sam Stallone zadecydował o przejęciu roli reżysera i nakręceniu sekwencji pogoni za przestępcą na stacji metra. Z jednej strony demonstrując swój ogromny talent w różnych aspektach prac nad produkcją filmową, ale z drugiej wchodząc w rolę swoistego władcy absolutnego, zarządzając każdym, nawet najdrobniejszym elementem składającym się na realizację filmu. Taką jak choćby ostateczna edycja samego filmu, jeszcze przed jego premierą, która okazała się również przedmiotem sporych kontrowersji.
Wytnij tego Hauera!
Prace nad zdjęciami do “Nighthawks” zakończyły się w kwietniu 1980, ale film wcale nie zadebiutował w końcówce tego roku, ale dopiero w następnym. Wcześniej bowiem za jego edycję wzięli się przedstawiciele Universal Pictures, którym trudno się dziwić, biorąc pod uwagę to, że pierwotna wersja nagranego filmu trwała aż dwie i pół godziny. By uniknąć wyższego ratingu wycięto wiele scen przemocy, edytując zarówno strzelaninę w klubie disco, jak również śmierć samego Wulfgara. Początkowo miał on zostać postrzelony sześć razy, także w głowę, a scenę tę zrealizowano za sprawą animatronicznej głowy, skonstruowanej przez znakomitego charakteryzatora Dicka Smitha. Sekwencja ta ostatecznie nie znalazła się jednak w filmie.
W procesie montażu uczestniczył również sam Sylvester Stallone, o czym pisał później w jego biografii “Stallone: A Rocky Life” Frank Sanello. Według jego ustaleń grupie widowni testowej pokazano ostatecznie dwie wersje “Nocnego jastrzębia”. Jedna z nich skupiała się na postaci Deke DaSilvy, a druga na postaci Wulfgara. Mimo zdecydowanie lepszego przyjęcia drugiej z nich Stallone polecił usunięcie wielu scen z Rutgerem Hauerem, które ostatecznie nie weszły do wersji kinowej. W jednym z wywiadów udzielonych w 2021 roku gwiazdor wyznał jednak, że w trójce produkcji z jego udziałem, które powinny się doczekać reedycji, obok “Rocky’ego V” i “Paradise Alley”, było właśnie “Nighthawks”. Być może dlatego jeszcze w 2019 roku pojawiła się informacja o tym, że jego firma, Balboa Productions rozwijała remake tego obrazu, który miał powrócić także jako serial platformy Peacock.
Film Bruce’a Malamutha miał zaś ostatecznie swoją premierę 10 kwietnia 1981 roku i okazał się umiarkowanym sukcesem kasowym — zarobił blisko dwadzieścia milionów dolarów przy budżecie wynoszącym pięć milionów. Co ciekawe, mimo względnego sukcesu finansowego, nikt tak naprawdę nie był w pełni zadowolony z ostatecznego efektu. Sam Stallone, z perspektywy czasu, uznał że film wyraźnie nie trafił w swój moment. Na początku lat 80. zamach terrorystyczny w samym sercu Nowego Jorku wydawał się bowiem całkowitą fikcją, przez co widzom trudno było utożsamić się z bohaterami “Nocnego jastrzębia”.
Widać w nim jednak zarówno wpływ wspominanego już na początku “Francuskiego łącznika”, ale również “Dnia Szakala” Freda Zimmermanna, a nawet “Serpico” Sydneya Lumeta, biorąc pod uwagę choćby charakterystyczną stylówkę samego Sylvestra Stallone. Gwiazdor wykorzystał popularność tego widowiska do umocnienia swojej pozycji w Hollywood, już rok później grając w “Rambo: Pierwsza krew” Teda Kotcheffa, po którym stał się jednym z najpopularniejszych aktorów swoich czasów. Rola Wulfgara bardzo pomogła również Rutgerowi Hauerowi, po latach mocno docenionego zresztą przez samego Sly’a, który w kolejnych latach zapisał się w historii kinematografii kreacjami w “Zaklętej w sokoła” Richarda Donnera, a przede wszystkim w “Blade Runnerze” Ridleya Scotta.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych