Graliśmy w ARC Raiders, w zamkniętą betę. Jak wypada ten shooter chwilę przed premierą? Znakomicie!
Miałem okazję spędzić kilka godzin w zamkniętej becie ARC Raiders, testując ją zarówno solo, jak i w zespole z dwójką innych dziennikarzy na czterech całkowicie różnych mapach. Spojrzenie na świat gry z perspektywy samotnego raidera oraz z kooperacją pozwoliło mi wyczuć, jak bardzo tytuł potrafi wciągnąć i jak skutecznie zmusza do myślenia, analizowania własnych decyzji i ryzyka, które podejmujemy w każdym rajdzie.
ARC Raiders to nadchodzący shooter typu extraction, opracowywany przez szwedzkie studio Embark Studios, znane z dynamicznego sieciowego hitu The Finals. Zespół tworzący grę powstał z byłych weteranów DICE - ludzi, którzy wcześniej odpowiadali za serię Battlefield, a więc za jedne z najbardziej widowiskowych i technicznie zaawansowanych gier akcji ostatnich dwóch dekad. Pierwsza zapowiedź ARC Raiders miała miejsce jeszcze w grudniu 2021 roku podczas gali The Game Awards, gdzie tytuł przedstawiono jako kooperacyjny shooter science-fiction z naciskiem na walkę z maszynami w oprawie pełnej błysków, dymu i melancholijnego synthwave’u. Z czasem koncepcja gry znacząco ewoluowała - z liniowego PvE nastawionego na współpracę w trójkach, w kierunku pełnoprawnego PvPvE extraction shootera, w którym każdy rajd jest tak samo walką z przeciwnikami, jak i z innymi graczami.
Po kilku zamkniętych fazach testowych, Embark Studios ogłosiło, że ARC Raiders zadebiutuje 30 października 2025 roku (a więc już jutro!) na PC (Steam, Epic Games Store), PlayStation 5 i Xbox Series X|S. Tuż przed premierą zaplanowano jeszcze tzw. Server Slam, czyli otwarty test serwerów, który odbył się w dniach 17–19 października i miał na celu sprawdzenie stabilności infrastruktury przed pełnym uruchomieniem gry. Twórcy zapewniają, że nie zamierzają tworzyć tytułu w modelu free-to-play, koncentrując się wyłącznie na dopracowaniu mechaniki, balansu i satysfakcji z rozgrywki. ARC Raiders ma być dla Embark punktem zwrotnym. Taką grą, która łączy widowiskowość i styl z systemowym, taktycznym podejściem do walki i eksploracji.
Jak się w to grało? Znakomicie!
Jakie miałem pierwsze wrażenie po uruchomieniu ARC Raiders? Jakby Destiny spotkało Tarkova po końcu świata, a więc w miejscu, gdzie z ruiny i technologicznego złomu rodzi się coś dziwnie pięknego. To świat po katastrofie, gdzie stal zardzewiała po deszczu, a niebo świeci zimnym blaskiem obcych maszyn. Na horyzoncie widać kolosalne wraki dawnych systemów obronnych ARC - sztuczne byty, które niegdyś miały chronić ludzkość, a dziś polują na jej resztki.
Wcielamy się w raidera, czyli zbieracza, ryzykanta, takiego człowieka, który z uporem wraca na powierzchnię, by wydrzeć światu ostatnie pozostałości dawnej chwały. Nie jesteśmy bohaterami, tylko jednymi z wielu, którzy stąpają po cienkiej granicy między chciwością, a przetrwaniem. Każdy wypad to gra o wszystko - każdy hałas, każdy ruch może ściągnąć na nas nie tylko roboty ARC, ale też innych łowców, którzy marzą o naszym ekwipunku. Właśnie w tym kryje się sedno ARC Raiders. To nie jest gra o zabijaniu. To gra o przetrwaniu w chaosie, o intuicji i balansie pomiędzy ryzykiem, a rozsądkiem. Każde wyjście na powierzchnię to pewnego rodzaju hazard - możesz wrócić z plecakiem pełnym łupów albo skończyć z kulą w plecach tuż przed punktem ekstrakcji.
ARC Riders graficznie robi wielkie wrażenie, a gra jest bardzo dobrze zoptymalizowana
Świat ARC Raiders pulsuje chłodem retrofuturystycznej melancholii. Jakby połączyć wizualną poetykę Blade Runnera z surową brutalnością Escape from Tarkov. Nad powierzchnią unosi się stalowy pył, promienie słońca rozcinają zardzewiałe ruiny, a w tle rozbrzmiewają ciężkie, pulsujące syntezatory. To nie zwykła ścieżka dźwiękowa, lecz muzyczne tętno świata, w którym technologia dawno wymknęła się spod kontroli, zostawiając po sobie jedynie echo utraconego człowieczeństwa. Natychmiast rzuca się w oczy, że każdy szczegół, od stukotu metalowych elementów po złowieszczy szum wiatru przypomina, że jesteśmy świadkami końca cywilizacji, która próbowała uczynić z maszyn swoich wybawców.
Nie jest to jednak typowa wizja postapokalipsy. Embark Studios świadomie odrzuca dokumentalny realizm na rzecz emocjonalnej immersji. To świat zaprojektowany tak, by oddziaływać na zmysły - nie przez statystykę i systemy, lecz przez rytm, kolor, światło i dźwięk. Gracze nie tylko obserwują zrujnowaną przyszłość ale wręcz mogą ją poczuć. Sceneria nie opowiada historii wprost, ale ją oddycha, tworząc wrażenie, że przebywamy w miejscu jednocześnie obcym i znajomym - jakby w śnie o świecie, który sam siebie nie potrafił ocalić. ARC Raiders to gra, która lubi stawiać gracza w sytuacjach granicznych. Świat nie jest tu przyjacielem, bo wszystko może zdradzić naszą pozycję. A jednak właśnie w tym tkwi magnetyzm tej produkcji. W tej ciszy, chłodzie i poczuciu zagrożenia rodzi się coś rzadkiego - autentyczne napięcie i ciekawość. ARC Raiders przypomina, dlaczego w ogóle kochamy gry. Pozwalają nam odkrywać, ryzykować i przetrwać choć jeden dzień dłużej w świecie, który już dawno przestał nas potrzebować.
Balans między PvP, a PvE, czyli sztuka kontrolowanego chaosu
Podczas zabawy w ARC Riders udało mi się znaleźć w samym sercu tego, co stanowi o sile gry - w idealnym balansie między chaosem PvP, a nieprzewidywalnością PvE. Każdy rajd to nie tylko starcie z innymi graczami, ale również z samym światem, który reaguje, żyje i karze za najmniejsze błędy. Stajemy naprzeciw maszyn ARC, sterowanych przez zaawansowane AI. To nie są bierni przeciwnicy - patrolują ruiny, nasłuchując wszelkich strzałów i dźwięków. Błyskawicznie reagują na ruch. Zdarza się, że spokojna eksploracja kończy się pełnowymiarową bitwą o przetrwanie. Co ważne, walka z nimi potrafi być bardziej intensywna i dramatyczna niż starcia z prawdziwymi graczami - to przeciwnicy, którzy nie wybaczają i działają w sposób niepokojąco ludzki. Do tego mają wiele punktów podatnych na obrażenia. Możemy strzelić w śmigło i je uszkodzić, ograniczając zdolności mobilne takiego drona, ale go nie wyeliminujemy. Kompletnie inaczej zadziałają strzały w korpus. Z kolei z maszynami chodzonymi, z robotami, walczy się totalnie inaczej i do nich potrzebujemy już ciężkiej amunicji.
Ale prawdziwa magia zaczyna się w momencie, gdy dwa światy - PvE i PvP - zderzają się w jednym punkcie. Wtedy gra przechodzi w tryb czystego chaosu kontrolowanego przez design, który w żaden sposób nie jest przypadkowy. Jeden głośniejszy strzał potrafi zwabić patrol ARC prosto na grupę przeciwników, co w ułamku sekundy zmienia role z myśliwych w ofiary. To nie jest typowe battle royale, gdzie świat to tylko arena. Tutaj teren, hałas i decyzje mają wielkie znaczenie. Nawet to, czy zdołamy się schować przed przeciwnikiem w odpowiednim momencie. Maszyny można w umyślny sposób kontrolować, nasyłając je na "żywych" wrogów. A tacy często są uciążliwi, jeżeli ekipa naprzeciw której staniemy, jest zgrana i skomunikowana. Właśnie to poczucie nieustannego napięcia sprawia, że każda wyprawa staje się historią samą w sobie.
Jedno z takich starć zapamiętam długo. Wspólnie z dwójką dziennikarskich kolegów przeczesywaliśmy ruiny orbitalnej stacji, gdy wpadliśmy na dobrze uzbrojoną drużynę graczy. Wymiana ognia była intensywna, dźwięk pocisków odbijał się od metalowych konstrukcji, a atmosfera gęstniała z każdą sekundą. I wtedy niebo przecięła błyskawica – z orbity zleciał ARC-class Crawler, potężny, wielonożny kolos z czerwonymi czujnikami. Nagle walka przerodziła się w trzystronną wojnę - robot w środku, dwie drużyny wokół, każdy próbował przeżyć i zgarnąć jak najwięcej surowców i dóbr, bo te są tutaj na wagę złota. Wtedy musimy dokonać wyboru, czy walczyć ze sztuczną inteligencją, czy żywym przeciwnikiem. Czasem też warto się wycofać, bo przetrwanie jest na wagę złota. Jeżeli zdołamy uciec, zabierając ze sobą jak najwięcej, kolejne potyczki będą łatwiejsze. Do dyspozycji gracza oddano sklepiki z częściami, broniami czy elementami wyposażenia, a sama gotówka jest w tej grze mocno ograniczona. Zasoby są niewielkie, musimy więc uważać na każdy kolejny krok.
Mechanika, progresja i flow, czyli między parkourem, a ekwipunkiem
Mechanika ARC Raiders to perfekcyjny przykład tego, jak projekt ruchu i walki potrafi nadać grze własną tożsamość. Ruch jest tu nie tylko środkiem transportu, ale formą ekspresji. Płynną, dynamiczną i nieustannie zachęcającą do ryzyka. Raiderzy nie chowają się za osłonami jak w klasycznych shooterach, lecz wykorzystują momentum, a więc ślizgi, skoki, grappling hooki i parkourowe akrobacje po dachach. System mobilności pozwala czuć każdy gram ciężaru postaci – to nie arcade’owy sprint, lecz taniec z fizyką. Broń również ma duże znaczenie. SMG szarpią odrzutem jak dzikie bestie, karabiny szturmowe dają wrażenie mocy i kontroli, a snajperki uderzają z impetem przypominającym małą eksplozję. Co istotne, głośność wystrzału ma tu ogromne konsekwencje. Zbyt długie serie ognia ściągają patrolujące niebo drony ARC, przez co każda decyzja taktyczna nabiera znaczenia. To gra, która nieustannie nagradza czujność i inicjatywę, ucząc, że przetrwanie zależy od rytmu i umiejętności improwizacji.
Po każdej misji wracamy do podziemnej bazy - miejsca, które jest sercem progresji. To tutaj przerabia się zdobyte łupy, ulepsza broń, rozwija umiejętności i planuje kolejne wyprawy. Hub przypomina połączenie warsztatu z Destiny z bunkrem z Fallouta – miejsce surowe, ale pełne życia, z każdym stołem roboczym niosącym obietnicę postępu. Rozbudowane drzewko umiejętności pozwala specjalizować postać. Do wyboru mamy cztery klasy: zwiadowca, technik, snajper czy ciężkozbrojny najemnik. Każda rola ma sens i realny wpływ na styl rozgrywki. Jak wyżej wspominałem, Embark Studios zrezygnowało z modelu free-to-play, skupiając się na uczciwej, zamkniętej ekonomii bez mikrotransakcji. Postęp jest tu naturalny, a nie wymuszony przez grind, lecz napędzany satysfakcją z kolejnych udanych rajdów. System Match Journey dodatkowo zamienia każdą sesję w kronikę. Dostajemy mapę naszych kroków, porażek i sukcesów, która przypomina dziennik ekspedycji. To pomysł genialny w swojej prostocie, bo nawet przegrana staje się częścią opowieści.
Pod względem oprawy wizualnej ARC Raiders to absolutny pokaz możliwości Unreal Engine 5. Embark Studios wykorzystało pełnię technologii Lumen i Nanite, tworząc realistyczny, a przy tym przekonujący świat. Każdy promień słońca przecinający mgłę, każda refleksja na mokrej blaszanej powierzchni, każdy snop iskier po wybuchu wygląda jak wyrwany z renderu filmowego. Zróżnicowanie biotopów robi ogromne wrażenie. Od ośnieżonych kotlin po zalane pustkowia z ruinami anten orbitalnych i gigantycznymi, zardzewiałymi maszynami. Gra zachowuje idealną równowagę między fotorealizmem, a artystyczną stylizacją retrofuturyzmu.
Co jednak imponuje równie mocno, to optymalizacja. Grając na karcie NVIDIA GeForce RTX 5080 w natywnym 4K z DLSS 4 w trybie jakości i wyłączonym generatorem klatek, przy maksymalnych detalach osiągałem stabilne 100-120 kl./s, zależnie od intensywności akcji. Nawet w scenach z kilkoma eksplozjami, efektami cząsteczkowymi i odbiciami, płynność pozostawała wzorowa, a frame pacing niemal idealny. ARC Raiders imponuje więc nie tylko wizualnie, ale także technicznie. Embark udowadnia, że wysokiej klasy shooter sieciowy może wyglądać jak film science fiction z Hollywood, a przy tym działać tak, jakby miał o połowę mniejsze wymagania. Pod tym względem trudno grze cokolwiek zarzucić.
Czy warto kupić ARC Riders? Tak, ale mam kilka zastrzeżeń
Choć ARC Raiders prezentuje się imponująco, nie jest wolne od potencjalnych zagrożeń, które mogą wpłynąć na jego długowieczność. Pierwszym z nich jest trudna krzywa uczenia się. Gra wymaga skupienia, refleksu i znajomości mechanik, a niektóre typy przeciwników potrafią błyskawicznie ukarać za najmniejszy błąd. Wrogowie, zwłaszcza ciężkie jednostki ARC jak Rocketeer czy Crawler, potrafią przytłoczyć nawet dobrze zorganizowane drużyny, co może prowadzić do frustracji mniej doświadczonych graczy. Drugim problemem jest delikatny balans między PvP, a PvE. Formuła łącząca oba światy w jednym środowisku to ekscytujący pomysł, ale też miecz obosieczny. Nowi gracze nie mają praktycznie żadnych szans w starciu z doświadczonymi raiderami, przez co mogą szybko zrezygnować. Na co też warto zwrócić uwagę - przy wyborze każdej mapy widzimy poziom trudności, który z kolei ma odniesienie wobec patrolujących teren dronów i robotów. Im wyższy poziom, tym bardziej istotne znaczenie ma ekwipunek czy przedmioty zdobyte wcześniej. Obawiam się, że czasem do gry wkradnie się monotonia, gdy będziemy grindować sprzęt, by lepiej sobie radzić na kolejnych poziomach.
Wreszcie dochodzi kwestia sprzętowych wymagań i początkowej koncepcji. Gra była pierwotnie planowana jako czysto kooperacyjne PvE, ale została przekształcona w PvPvE, co może rozczarować część graczy nastawionych na współpracę zamiast rywalizacji. Wysoki próg wejścia i intensywna akcja sprawiają, że ARC Raiders wymaga czasu i cierpliwości, by w pełni docenić jego rytm i system nagród. Jeśli Embark Studios nie zadba o wyważony onboarding i wsparcie nowych graczy, istnieje ryzyko, że część społeczności szybko odpadnie.
Mimo wszystkich wyzwań, ARC Raiders pozostaje jedną z najciekawszych i najbardziej stylowych propozycji tego roku. To gra dla tych, którzy lubią, gdy każda decyzja ma znaczenie, a zwycięstwo smakuje tym lepiej, im większe było ryzyko. Fani extraction shooterów znajdą tu wszystko, co najlepsze w tym gatunku. Intensywną akcję, elementy taktyki, emocje związane z utratą łupu i satysfakcję z przetrwania.
Oprawa audiowizualna czy zaimplementowane mechaniki są na najwyższym poziomie, a Embark Studios zbudowało świat, który hipnotyzuje od pierwszej minuty. Jeśli twórcom uda się dopracować balans pomiędzy starciami PvE i PvP, usunąć niedociągnięcia z testów oraz zapewnić graczom atrakcyjny rozwój postaci, ARC Raiders ma szansę stać się jednym z najbardziej rozpoznawalnych tytułów 2025 roku. To produkcja, w którą naprawdę warto zagrać, bo nie tylko dostarcza adrenaliny, ale też przypomina, że gry sieciowe potrafią wciągać nie przez system nagród, lecz przez emocje, jakie wywołują. A tych w ARC Raiders z pewnością nie zabraknie.
Przeczytaj również
Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych