Czy Call of Duty: Black Ops 7 może zagrozić Battlefield 6? Graliśmy w betę

Czy Call of Duty: Black Ops 7 może zagrozić Battlefield 6? Graliśmy w betę

Wojciech Gruszczyk | Wczoraj, 22:00

Na niespełna 40 dni przed premierą Call of Duty: Black Ops 7 wystartowała kolejna faza testów beta. Activision i Treyarch znów walczą o uwagę graczy, ale tym razem stawka jest wyjątkowo wysoka – wydawca i deweloperzy muszą zmierzyć się z naprawdę potężnym wyzwaniem.

W świecie strzelanek szykuje się gorąca jesień, bo nadchodzi bezpośrednia konfrontacja dwóch legendarnych marek - Call of Duty: Black Ops 7 i Battlefield 6. I nie ma co ukrywać: to właśnie produkcja DICE jeszcze przed premierą zyskała przewagę. Po testach gracze i dziennikarze chwalą Battlefielda za realizm, dynamikę oraz widowiskowe zniszczenia środowiskowe, które mają przywrócić serii dawny blask.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tymczasem Call of Duty: Black Ops 7 już po samej zapowiedzi mierzył się z falą krytyki. Właśnie dlatego postanowiłem wskoczyć na serwery i sprawdzić, co Treyarch tak naprawdę ma do zaoferowania. I choć zawsze staram się patrzeć na tę serię z optymizmem, tym razem trudno mi w pełni przekonać się do wizji deweloperów.

Szybko, szybciej... za szybko?

Call of Duty: Black Ops 7 - beta - pierwsze wrażenia
resize icon

Zacznę od konkretnego zarzutu, bo muszę przyznać, że największym rozczarowaniem bety Call of Duty: Black Ops 7 okazał się dla mnie Time To Kill. Gra jest tak szybka, że często trudno mi dobrze zareagować - zanim rozpocznę akcję i nacisnę trigger, to dosłownie leżę na ziemi. Wystarczy ułamek sekundy nieuwagi, jeden krok w złą stronę i po wszystkim. Rozumiem, że Treyarch chciało podbić dynamikę i dać graczom poczucie natychmiastowej akcji, ale w praktyce zaserwowano nam festiwal chaosu niż satysfakcjonującą rywalizację.

Zamiast emocjonujących wymian ognia dostaję starcia, które kończą się, zanim tak naprawdę się rozpoczną. Nie ma miejsca na pomyłkę, nie ma szans na kontrę, unik czy zmianę pozycji - kto pierwszy strzeli, ten wygrywa. To odbiera mi sporą część frajdy, bo zawsze lubiłem te momenty napięcia, gdy gracze próbują się przechytrzyć, wykorzystać teren, czekać na okazję. Tutaj wszystko sprowadza się do jednej decyzji i jednego, błyskawicznego strzału.

Mam wrażenie, że Treyarch przesadziło z tempem rozgrywki. Zamiast uczucia płynnej, taktycznej rywalizacji czuję raczej nerwowe klikanie i bezsilność wobec absurdalnie krótkiego TTK. Oczywiście, znajdą się gracze, którym taki styl przypadnie do gustu, ale dla mnie najnowsze Call of Duty jest zbyt szybkie, zbyt nerwowe i pozbawione tego napięcia, które zawsze stanowiło o sile serii.

Call of Duty: Black Ops 7 - beta - bohaterowie
resize icon

Nie zrozumcie mnie źle - wiem, że TTK to odwieczny problem marki. Jedni chcą krótszego, by akcja była bardziej dynamiczna, inni wolą dłuższy, żeby dało się odetchnąć i wprowadzić więcej taktyki. Treyarch balansuje na cienkiej linie, ale w przypadku Black Ops 7 krótki czas zabicia łączy się z jeszcze jednym elementem, który dodatkowo potęguje chaos - powrotem wall jumpów.

Nowa mobilność sprawia, że akcja jest błyskawiczna, momentami wręcz absurdalnie intensywna. Żołnierze odbijają się od ścian, wykonują nienaturalne manewry, zmieniają kierunek w ułamku sekundy - wygląda to efektownie, ale kompletnie wybija mnie z klimatu. Zamiast konkretnej wymiany ognia, w której liczy się pozycja, celność i refleks, dostajemy widowiskowy parkour z bronią w ręku.

Nie wątpię, że wielu graczom to podejdzie - widowiskowe akcje, płynna mobilność, efektowne uniki. Ale ja wolę klasyczne strzelanie, w którym czuć ciężar broni, znaczenie pozycji i kontrolę nad polem walki. Call of Duty: Black Ops 7 sprawia, że zamiast żołnierzy widzę grupę akrobatów z karabinami. I wiem, że to celowy zabieg, ale po prostu do mnie to nie przemawia.

Są pozytywne zaskoczenia

Call of Duty: Black Ops 7 - beta - roboty
resize icon

Mimo wszystkich zastrzeżeń wobec rozgrywki, design i estetyka Call of Duty: Black Ops 7 naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyły. Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś zupełnie innego - myślałem, że dostaniemy kolejną futurystyczną strzelankę, w której królują lasery, połyskujące pancerze i plastikowe drony latające nad głową. Bałem się, że Treyarch pójdzie w stronę przesadnego sci-fi, które zabije klimat serii. A jednak... nie tym razem. Twórcy znaleźli balans między nowoczesnością a realizmem, dzięki czemu świat gry wygląda świeżo, ale nadal zachowuje pewną surowość, za którą fani pokochali Black Opsy.

Ten kierunek artystyczny naprawdę działa. Mapy są żywe, pełne światła i koloru, ale nie w ten męczący, „cukierkowy” sposób. To ma sens – nowoczesne kompleksy badawcze czy też centra technologiczne z industrialnymi detalami. Każda lokacja ma własny charakter i tożsamość, dzięki czemu po kilku meczach rozpoznaję konkretne punkty, kojarzę kluczowe przejścia, wiem, gdzie mogę się ustawić i jak kontrolować teren. Widać, że projektanci nie tylko zaprojektowali mapy, ale przemyśleli je pod kątem płynności i rytmu walki.

Call of Duty: Black Ops 7 - beta - żołnierze
resize icon

Ogromnym plusem jest czytelność przestrzeni - niby prosta rzecz, ale bardzo ważna w serii, która zawsze stawiała na tempo. Od pierwszych sekund wiem, gdzie jestem, którędy mogę się przemieścić, gdzie szukać osłony. Nie ma tu zbędnych efektów, ozdobników ani chaosu. Wszystko jest zaprojektowane tak, by rozgrywka była intuicyjna, a nie frustrująca. I to czuć.

Doceniam też sposób, w jaki Treyarch wykorzystało światło i kolorystykę. Gra wygląda po prostu... dobrze. Nie jak typowy „militarny realizm”, tylko nowoczesna, stylowa produkcja, która znalazła własny wizualny język. 

Call of Duty to Call of Duty

Narzekam na zbyt szybkie tempo, na chaos, który momentami wymyka się spod kontroli - ale muszę to jasno powiedzieć: Call of Duty: Black Ops 7 wciąż ma w sobie tę esencję, która od dwóch dekad definiuje serię. Strzelanie to czyste, niepodrabialne Call of Duty. To ten znajomy, natychmiast rozpoznawalny feeling broni – ciężar, odrzut, tempo przeładowania, dźwięk trafienia. To ta satysfakcja, gdy dobrze wymierzony strzał kończy walkę, a Ty czujesz, że wszystko zagrało idealnie. Niezależnie od zmian, eksperymentów i nowoczesnych gadżetów… ten fundament pozostał nienaruszony. I to właśnie on przykuwa do ekranu.

Najlepsze są te krótkie, czyste chwile, w których gra działa jak perfekcyjnie nastrojony instrument. Trzy szybkie eliminacje w ciasnym korytarzu, przeładowanie wykonane odruchowo, kolejny wróg na celowniku... i radar aktywuje się jak nagroda za instynkt i refleks. W tym momencie wszystko spina się w całość. Nagle rozumiesz, dlaczego ta seria od tylu lat ma tak wiernych fanów – bo daje coś, czego nie da się skopiować: poczucie totalnej kontroli nad polem bitwy, chwilę czystej dominacji, w której każdy ruch ma znaczenie.

Call of Duty Black Ops 7 Chimera
resize icon

I właśnie w tych sekundach, między serią z karabinu a szybkim unikiem, w tym całym szaleństwie biegania i skakania po ścianach, kryje się stary duch Call of Duty. Gdy tempo nagle zwalnia, gdy czujesz rytm, a palce same prowadzą celownik - Black Ops 7 oferuje oczekiwaną rozgrywkę. To wtedy czujesz ten znajomy dreszcz adrenaliny, to napięcie, które sprawia, że grasz jeszcze jeden mecz.

Dlatego, mimo wszystkich moich uwag, Call of Duty: Black Ops 7 wciąż potrafi dostarczyć to, co najważniejsze - czystą satysfakcję z dobrze oddanego strzału. Jasne, czasami chciałbym, żeby akcja dała choć sekundę wytchnienia, żeby gra pozwoliła pomyśleć, a nie tylko reagować. Ale gdy już wpadniesz w rytm, to po prostu grasz w Call of Duty.

Znowu to samo? Nie do końca…

Call of Duty: Black Ops 7 - żołnierz
resize icon

Wśród opinii o Call of Duty: Black Ops 7 często pada stwierdzenie: „znowu to samo”. Wielu graczy uważa, że każda kolejna odsłona serii powiela te same schematy: identyczne tryby, szeroko wykorzystywane bronie i znajome mapy. I przyznaję... jeśli ktoś oczekuje rewolucji, Black Ops 7 jej nie przynosi. Nadal mamy klasyczne feeling broni, znane playlisty i dobrze znaną strukturę rozgrywki. Ale mimo tych podobieństw widać, że Treyarch próbuje coś zmienić - balansować między DNA serii a świeżymi pomysłami, które choć subtelne, mogą odświeżyć formułę.

Najlepszym dowodem jest system Hybrid Combat Specialties, który pozwala mieszać perki z różnych kategorii, by tworzyć hybrydowe kombinacje bonusów. Teraz już nie trzeba kurczowo trzymać się jednej klasy - można połączyć np. mobilność z bonusem do regeneracji albo dodać efekt stealth po eliminacji. To naprawdę ciekawy eksperyment.

Call of Duty: Black Ops 7 -Helios Hive
resize icon

Drugą nowością, jaką wprowadza Black Ops 7, jest system Overclock, czyli możliwość „podkręcania” konkretnego wyposażenia - od granatów, przez ulepszenia polowe (Field Upgrades), aż po streaki. Można nadać im efekty dodatkowe, skrócić czasy ładowania albo zwiększyć skuteczność. Choć to na pozór drobny dodatek, w praktyce otwiera przed graczem nowe drogi, bo sprzęty, które dotąd pełniły rolę tła, mogą stać się aktywnym elementem ofensywy.

To oczywiście wciąż beta, więc trudno powiedzieć, czy te systemy przełożą się na ostateczne wrażenia. Już teraz widzę potencjał, ale też czuję obawy: w becie niektóre kombinacje perków wydają się zbyt mocne, a niektóre Overclocki oferują przewagę, która może frustrować nowych graczy. Dopiero po premierze i pełnej analizie dowiemy się, czy te dodatki zostaną dopracowane, czy rozbiją prostotę i równowagę klasycznego CoD-a. Mam jednak wrażenie, że Treyarch przynajmniej stara się coś zmienić. Black Ops 7 może nie wywraca serii do góry nogami, ale jasno pokazuje, że deweloperzy nie boją się wprowadzać zmian do skostniałej formuły.

Czy to może się udać?

To chyba najważniejsze pytanie po przejściu bety Call of Duty: Black Ops 7. Bo choć gra nadal oferuje ten charakterystyczny „feeling” strzelania, który od lat definiuje serię, to jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że Treyarch stoi dziś na rozdrożu. Z jednej strony deweloperzy trzymają się bezpiecznego, sprawdzonego schematu - klasyczne tempo, playlisty, struktura trybów. Z drugiej - próbują wprowadzać nowe mechaniki. Potencjał jest ogromny, ale ryzyko równie wielkie... jeśli balans zostanie zaniedbany, możemy dostać grę, która umrze jeszcze w 2025 roku.

Na ten moment trudno stwierdzić jednoznacznie, czy Black Ops 7 pójdzie w dobrą stronę. To wciąż beta i wszystko może się zmienić: od tempa gry, przez balans broni, aż po efektywność nowych mechanik. 

Nie jest jednak sekretem, że Black Ops 7 stoi przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Battlefield 6 zbiera fantastyczne opinie - chwalone są destrukcja środowiska, elastyczny system broni i powrót do klasycznego ducha dużych bitew. Treyarch prezentuje ciekawe koncepcje, ale wiele kwestii pozostaje nierozwiązanych. Mam wrażenie, że studio próbuje równocześnie uszczęśliwić fanów szybkiej akcji i tych stawiających na taktykę... i w efekcie nie trafia całkowicie do żadnej z tych grup. Jeśli Treyarch nie wyciągnie z tego wniosków, to możemy być świadkami bardzo ciekawej sytuacji - DICE powróci na fotel lidera?

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper