Need Fors Sped

EA w rękach Arabów to tragiczne przejęcie? Wręcz przeciwnie - spójrzcie na to z tej strony

Mateusz Wróbel | Dzisiaj, 09:00

W ostatnich latach branża gier przyzwyczaiła nas do gigantycznych przejęć. Coś, co kiedyś wydawało się abstrakcyjne, dziś jest standardem w strategii największych firm. Microsoft wykupił całą Bethesdę, a chwilę później łyknął Activision Blizzard - transakcję wartą dziesiątki miliardów dolarów. To zmieniło układ sił w gamingu na wiele lat.

Sony, nie chcąc zostać w tyle, zdecydowało się na przejęcie Bungie czy utworzeniu kilku własnych studiów. Nie było to aż tak głośne jak ruch Microsoftu, ale pokazuje, że również PlayStation stawia na akwizycje, a nie tylko rozwijanie wewnętrznych studiów. Do gry dołączyło też Take-Two, które zainwestowało miliardy w gigantów mobilnych, rozszerzając swoje portfolio obok GTA i Mafii.

Dalsza część tekstu pod wideo

W takim świecie coraz częściej mówiło się o tym, że kolejnym celem przejęcia może być Electronic Arts. Plotki krążyły od lat - EA i Ubisoft zawsze były na krótkiej liście kandydatów mogących wesprzeć portfolio branżowych gigantów, a więc Sony i Microsoftu.

Microsoft miał przewagę - gigantyczny budżet i doświadczenie w domykaniu takich transakcji. Sony z kolei nie mogło pozwolić sobie na zakup całego EA, ale w raportach finansowych wielokrotnie powtarzało, że rozważa mniejsze ruchy - kupowanie pojedynczych studiów.

EA pozostaje na rynku dwóch platform!

Battlefield 6 kampania
resize icon

Finalnie jednak dobrze, że do tego nie doszło. Wyobraźmy sobie scenariusz, w którym gry EA stają się czasowo ekskluzywne na jednej platformie, a potem przeżywają "drugą premierę" na konsoli konkurencji. Takie zagrywki są toksyczne dla graczy i sztucznie dzielą społeczność. Przejęcie przez Arabów pozwala tego uniknąć.

I tutaj zaczyna się właściwa dyskusja. Electronic Arts w ostatnich latach miało bardzo trudny okres. Po serii nieudanych premier (Anthem, BF2042, Dragon Age Straż Zasłony), bazowaniu na corocznych odsłonach popularnych serii i krytyki ze strony graczy firma powoli zaczęła się odbudowywać. W końcu powrócono do korzeni serii Battlefield, a szósta odsłona zapowiada się znakomicie. Wydano też niezwykle udane Split Fiction czy F1 25, które przywróciło wiarę w markę Codemasters. To wreszcie sygnał, że EA potrafi słuchać fanów.

Za kulisami powstaje też nowa część serii Star Wars Jedi. Marka, która zdobyła sympatię graczy, jest naturalnym kierunkiem dla rozwoju portfolio EA. Niestety, obok dobrych wiadomości pojawiły się też rozczarowania - anulowanie Titanfalla oraz masowe zwolnienia w Respawn Entertainment. Szkoda, bo to studio od lat dowodziło, że potrafi robić świetne gry.

Na dokładkę dostaliśmy premierę Dragon Age: The Veilguard. Produkcję, która crapem nie jest, ale przecież miała być wielkim powrotem BioWare, a zamiast tego stała się symbolem błędnych decyzji. Zamiast budować fabułę wokół świetnie napisanych postaci, scenarzyści skupili się na... wciskaniu ideologii. Niebinarnych NPC-ów, wątków płciowych czy politycznych było za dużo i nawet przyjemny gameplay tego nie przykrył (nie wspominając o stosunkowo niskiej jakości dialogach między postaciami).

Warto podkreślić, że w BioWare od zawsze istniały wątki homoseksualne - Mass Effect z Kaidanem (którego przemianę obserwujemy przez wszystkie 3 części trylogiI) czy Liara są tego najlepszym dowodem. Ale wtedy robiono to z wyczuciem. Tymczasem The Veilguard sprawiało wrażenie, że priorytetem było "odhaczenie" jak największej liczby politycznych tematów, a nie napisanie czegoś ciekawego.

Arabowie w grze

Hazelight
resize icon

I w tym miejscu dochodzimy do kluczowej kwestii - co oznacza przejęcie EA przez Arabów. Na pierwszy rzut oka to egzotyczny ruch. Ale wystarczy chwilę się zastanowić, by dostrzec, że to może być ogromna szansa dla Electronic Arts.

Po pierwsze - nie będzie brakować pieniędzy. Budżet nowych właścicieli jest praktycznie nieograniczony. Deweloperzy wreszcie mogą dostać środki i czas na tworzenie gier bez nieustannego cięcia kosztów i szukania oszczędności.

Po drugie - nowe kierownictwo może odciąć EA od ideologicznych wojenek. Kultura Wschodu rządzi się swoimi prawami i, niezależnie od tego, co o niej myślimy, w jednym aspekcie daje nadzieję: że skończy się nachalne wciskanie ideologii do każdej gry. Gracze oczekują jakości, a nie politycznych manifestów, z którymi muszą użerać się codziennie po wejściu w jakiekolwiek media społecznościowe.

I jasne, w wielu kwestiach podejście Arabów do świata może budzić kontrowersje. Ale akurat na polu gier komputerowych można liczyć na powrót do "normalności" - skupienia się na gameplayu, fabule i immersji, a nie na wpisywaniu się w ideologiczne checklisty.

Wskrzeszanie studiów, marek i pomoc poległym w boju

DA
resize icon

Kolejną zaletą jest potencjał do wskrzeszenia zapomnianych marek. Wyobraźmy sobie, że w nowym rozdaniu powraca Medal of Honor - tym razem na miarę współczesnej technologii. Burnout z efektami wizualnymi nowej generacji. Dead Space rozwijany z pełnym budżetem i odwagą artystyczną.

Nie można też zapominać o Need for Speedzie. Seria, która kiedyś była jedną z ikon EA, od lat balansuje między średniakami a nieudanymi eksperymentami. Przy nowym właścicielu, który zechce pokazać się jako ten dobry, marka może wreszcie wrócić na swoje dawne tory.

I oczywiście BioWare. Studio, które dało nam Mass Effecta, Baldur’s Gate i Dragon Age, wciąż ma ogromny potencjał. Potrzebuje tylko pieniędzy, czasu i wizji. A jeśli nowi właściciele faktycznie chcą zainwestować, to kolejny Mass Effect może stać się wydarzeniem na miarę trylogii Sheparda. Fanbase tej marki jest gigantyczny. Jeśli EA z Arabami na czele zdecydują się postawić na jakość, mogą odzyskać zaufanie milionów graczy. To właśnie takie marki budują reputację na lata.

Nie można też pominąć faktu, że Arabowie, inwestując w EA, będą chcieli pokazać światu swoją otwartość i siłę. To oznacza, że zamiast drastycznych cięć, możemy spodziewać się inwestycji i prób zyskania sympatii graczy - w dobie dzisiejszych zwolnień w niemalże każdej większej korporacji jest to niezwykle ważna informacja.

Czy jest ryzyko? Oczywiście. Każde przejęcie niesie ze sobą niepewność. Ale biorąc pod uwagę sytuację EA, obecna transakcja może być najlepszym możliwym scenariuszem. Bo jeśli alternatywą było wchłonięcie przez Microsoft lub Sony i zamienienie gier w ekskluzywy, to naprawdę wolę wersję, w której EA pozostaje niezależnym graczem, dostępnym na wszystkich platformach.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Battlefield 6.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper