Co z tym Ubisoftem? Teraz to być albo nie być

Co z tym Ubisoftem? Teraz to być albo nie być

Mateusz Wróbel | Dzisiaj, 09:00

Ubisoft od lat pozostaje jednym z największych graczy na rynku elektronicznej rozrywki. To korporacja, która zbudowała swoją reputację na produkcjach rozpoznawalnych na całym świecie i seriach, które ukształtowały gust całych pokoleń graczy - wystarczy spojrzeć na przeogromny fanbase Assassin's Creed.

Kiedyś francuskie studio kojarzyło się z innowacją, odwagą w eksperymentowaniu i umiejętnością dostarczania tytułów z rozmachem. Dziś jednak coraz częściej mówi się o nim w kontekście kryzysu i utraconej tożsamości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przez lata Ubisoft umiejętnie lawirował między gatunkami. Raz dawał graczom skradankowe emocje Splinter Cella, innym razem porywał ich do kolorowego świata Raymana. Ale fundamentem sukcesu były zawsze duże marki - Far Cry, Assassin’s Creed, The Division. To one budowały wizerunek firmy jako producenta gier z ogromnym światem i długowiecznym wsparciem. Jednak z czasem ta formuła zaczęła się zużywać.

Co nie wyszło Ubisoftowi?

Skull and Bones
resize icon

Najpierw gracze narzekali na powtarzalność. Potem zaczęły się mówić głośniej o problemach wewnętrznych - rotacji kadr, wypaleniu pracowników, a nawet o braku spójnej wizji przyszłości. Do tego dołożyły się kłopoty finansowe, które boleśnie uwidoczniły, że wielkość Ubisoftu nie chroni go przed rynkowymi turbulencjami.

Symbolem tego upadku marzeń stało się Skull and Bones. Gra, która miała być duchowym spadkobiercą morskich bitew z Assassin’s Creed IV: Black Flag, utknęła w produkcyjnym piekle na długie lata. Kiedy w końcu ujrzała światło dzienne, gracze zobaczyli projekt archaiczny, nieprzystający do współczesnych standardów. To, co miało być hitem, stało się obiektem kpin i memów.

Skull and Bones nie tylko nie sprzedało się dobrze, ale przede wszystkim nadwyrężyło reputację Ubisoftu. Pokazało światu, że firma potrafi poświęcić lata i ogromne pieniądze na coś, co finalnie nie ma szans konkurować z rynkowymi liderami. Wielu komentatorów mówiło wręcz o gwoździu do trumny, a gracze zaczęli pytać: czy Ubisoft wciąż potrafi robić wielkie gry?

Niestety, na liście wpadek znalazły się też anulowane projekty. Najbardziej bolało skasowanie The Division Heartland - darmowego spin-offu, który miał być świeżym oddechem dla serii. Zapowiadało się ciekawie, testy dawały nadzieję, a mimo to projekt został zamknięty. Dla fanów to kolejny sygnał, że wewnętrzny chaos w Ubisoft sięga głębiej, niż chcielibyśmy przypuszczać.

Nowy Assassin's Creed uratował Ubisoft?

Assassins Creed Shadows
resize icon

W takim klimacie trudno o optymizm. Ubisoft, kiedyś postrzegany jako maszynka do dostarczania rok w rok hitów, zaczął jawić się jako firma, która traci panowanie nad własnym kierunkiem. A jednak, mimo wszystkich niepowodzeń, w zeszłym roku pojawiło się światełko w tunelu. Mowa o Assassin’s Creed Shadows. Gracze od lat błagali o odsłonę osadzoną w Japonii i w końcu się doczekali. Ubisoft nie mógł sobie pozwolić na porażkę - i choć nie wszystko wyszło perfekcyjnie, efekt końcowy został przyjęty z ulgą. Wręcz można powiedzieć, że ten AC Shadows pozwolił firmie dalej funkcjonować bez jej "rozbierania" przez innych wielkich wydawców.

Shadows zebrał całkiem przyzwoite recenzje, a sprzedaż, choć nie rekordowa, wciąż utrzymuje się na solidnym poziomie. To był oddech świeżego powietrza - nie tylko dlatego, że zmiana realiów urozmaiciła serię, ale też dlatego, że firma wreszcie pokazała, iż potrafi jeszcze słuchać swojej społeczności. Oczywiście, Shadows nie rozwiązał wszystkich problemów. Gra nie uczyniła z Ubisoftu ponownie ulubieńca branży, ale na pewien czas wyciszyła krytyczne głosy. Wielu fanów stwierdziło: "ok, może nie jest idealnie, ale jeszcze coś tam potraficie". Ja sam bawiłem się w przygodzie Naoe i Yasuke bardzo dobrze.

Co dalej?

Splinter Cell
resize icon

Problem polega na tym, że Assassin’s Creed nie może być jedyną deską ratunku. Ubisoft, jeśli chce odzyskać dawny blask, musi pokazać coś więcej niż kolejną wariację na temat zabójców w kapturach. Według przecieków, najbliższe miesiące będą dla firmy okresem ciszy. Ubisoft nie planuje wielkich premier aż do końca roku fiskalnego, czyli do marca 2026. To strategiczne wycofanie się z wyścigu na spektakularne zapowiedzi.

Gracze dostaną zaledwie dwa tytuły. Pierwszym będzie rozszerzenie fabularne do Shadows zatytułowane Claws of Awaji. To klasyczne DLC, które pozwoli ponownie zanurzyć się w feudalnej Japonii i poznać nowe wątki, jednocześnie zamykając te rozpoczęte w podstawowej historii Naoe i Yasuke. Drugim projektem jest Anno 117: Pax Romana, czyli kolejna część kultowej serii strategii ekonomicznych. Tym razem Ubisoft przeniesie graczy w czasy starożytnego Rzymu. Fanów gatunku to ucieszy, ale trudno liczyć, by taka premiera przyciągnęła tłumy.

I na tym lista się kończy. Ubisoft wyraźnie potrzebuje czasu, by uporządkować swoje wewnętrzne struktury i odbudować portfolio. Dopiero druga połowa 2026 roku ma być prawdziwym sprawdzianem. To wtedy wrócić ma Prince of Persia: Piaski Czasu Remake - projekt, który wielokrotnie przesuwano i przerabiano. Nostalgia graczy jest ogromna, ale i wymagania wzrosły.

Na stole leży też remake Splinter Cella. Fani od lat błagają o powrót Sama Fishera, a Ubisoft nie może pozwolić sobie na kolejną wpadkę. Jeśli skradanka wróci z klasą, może to być symboliczny sygnał, że firma znów znalazła swój kierunek. Największym asem w rękawie wydaje się jednak Assassin’s Creed Hexe. Tym razem Ubisoft stawia na klimat polowań na czarownice w Europie Środkowej. To ciemniejsza, bardziej mroczna odsłona, potencjalnie najoryginalniejsza od czasów Origins.

Fani oczekują czegoś zupełnie nowego - i to właśnie Hexe może być dla serii takim punktem zwrotnym. Pytanie tylko, czy Ubisoft zaryzykuje i odejdzie od wyświechtanych schematów, czy też dostaniemy kolejną gigantyczną mapę pełną znaczników.

8 lat temu...

The Division 2
resize icon

Na dalszym horyzoncie pojawiają się też inne tytuły. Nowe The Division wciąż figuruje w planach, podobnie jak Beyond Good and Evil 2. To ostatnie zdążyło już urosnąć do rangi branżowego żartu - zapowiedziane ponad osiem lat temu, wciąż czeka na premierę. Co z Far Cry? Jeszcze dwa lata słyszeliśmy o nowej odsłonie, która miałaby odejść od typowego schematu i zapewnić nowy rodzaj rozgrywki.

Niejasna pozostaje też sytuacja Massive Entertainment - szwedzkiego studia Ubisoftu. Z jednej strony udało im się dostarczyć Avatar: Frontiers of Pandora, a z drugiej Star Wars Outlaws nie spełniło oczekiwań i zebrało mieszane opinie. Massive musi teraz znaleźć dla siebie nowy kierunek. Presja jest ogromna, a inwestorzy patrzą bacznie na każdy krok. Problem w tym, że ambitne projekty wymagają czasu, a Ubisoft nie może sobie pozwolić na kolejne lata ciszy.

W efekcie francuski gigant znalazł się w punkcie zwrotnym. Z jednej strony wciąż dysponuje potężnymi markami, rozpoznawalnymi na całym świecie. Z drugiej - jego pozycja na rynku nie jest już tak stabilna, jak jeszcze dekadę temu.

Przyszłość francuskiego giganta to wciąż niewiadoma. Jedno jest pewne - kolejne wpadki mogą być jeszcze większymi gwoździami do trumny niż przywołane na początku Skull and Bones, a kolejne sukcesy (przynajmniej takie na poziomie AC Shadows) mogą otworzyć zupełnie nowy rozdział w historii firmy. I właśnie dlatego każdy następny ruch Ubisoftu będzie obserwowany z zapartym tchem.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper