Ostrze, kamera, akcja. Czy moda na gry akcji 2D powróci do nas na stałe?

Ostrze, kamera, akcja. Czy moda na gry akcji 2D powróci do nas na stałe?

Igor Chrzanowski | Dzisiaj, 15:00

Nasza branża zmienia się tak dynamicznie, że czasami aż ciężko za nią nadążyć. Dziś jeden trend wypycha kolejny, a ten zostaje wyprzedzany przez jeszcze następny w przeciągu zaledwie kilkunastu miesięcy. Czy jednak ostatni skok popularności platformówek akcji 2D to chwilowa moda?

Deweloperzy z całej naszej branży szukają przeróżnych sposobów na to, aby tworzyć gry coraz sprytniej, coraz ciekawiej i coraz taniej. Mało kto rzuca się już z motyką na słońce i nie robi się zbyt wielu gier AAA mając budżet dopinany na słowo honoru, albowiem wszystko może się po drodze tak wykrzaczyć, że nic z tym nie zrobimy, a dana gra finalnie zostanie skasowana.

Dalsza część tekstu pod wideo

To zaś sprawiło, że wiele producentów skłania się ku retro klimatom i powstaje coraz więcej gier inspirowanych czasami NES-a, SNES-a, czy pierwszego PlayStation, gdzie bardzo dużą popularność miały gry 2D oraz 2.5D, które aż ociekały grywalnością, nawet jeśli posiadały niekiedy pewne braki pod kątem artystycznym. To dzięki temu, że deweloperzy niezależni obrali taki kierunek i osiągnęli w nim niemałe sukcesy, możemy cieszyć się z tego, że powraca moda na platformówki akcji!

Jaki mamy rok? Rok Ninja!

Na przestrzeni ostatnich 10 lat dostaliśmy kilka naprawdę bardzo fajnych Metroidvanii i platformówek akcji 2D, które wyznaczyły nowy poziom jakości oraz oczekiwań w przypadku tego typu produkcji. Hollow Knight, Dead Cells, Blasphemous, Ori and the Blind Forest, czy Cuphead to tytuły jakie jednym tchem można wymieniać jako jedne z najlepszych, najbardziej grywalnych hiciorów 2D lub 2,5D. Sam gdy prowadzę zajęcia na uczelni i pytam się studenciaków o wymienienie jakichś ciekawych niezależnych gier akcji, praktycznie zawsze padają pierwsze 2-3 produkcje. Ale sami chyba przyznacie, że jak na powiedzmy dekadę rozwoju branży, trochę tego mało, nieprawdaż?

SNES czy NES dostały w swoim złotym czasie tego tyle, że nie idzie wszystkiego spamiętać czy nawet nadrobić w jakimś krótkim czasie, albowiem w tamtym okresie dosłownie co 2-3 miesiące dostawaliśmy jakiś naprawdę bardzo udany tytuł z omawianego sektora. W ostatnim czasie mieliśmy jednak, i to bardzo niespodziewanie, prawdziwą powtórkę z rozrywki, dzięki czemu mogliśmy poczuć się jak w złotych czasach 2D. Na przestrzeni praktycznie 1 miesiąca dostaliśmy aż 4 szalenie dobre platrofmówki akcji 2D, które to można ogrywać z niebywałą radością. 

31 lipca zadebiutowało Ninja Gaiden: Ragebound, 20 sierpnia otrzymaliśmy shadow-drop pełnej wersji The Rogue Prince of Persia od autorów Dead Cells, 29 sierpnia na rynek wskoczyło także Shinobi: Art of Vengeance, a 4 września zadebiutowało wielce wyczekiwane Hollow Knight: Silksong. Oznacza to, że powiedzmy w pewnym uproszczeniu, co tydzień debiutował kolejny świetny tytuł, który jest wręcz pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika side-scrollerów i Metroidvanii, które co jak co, ale są miejscami bardzo pokrewnymi gatunkami. 

Gatunek tylko dla najlepszych

Takie zatrzęsienie naprawdę dobrych tytułów nasuwa zatem bardzo ważne pytanie. Czy jesteśmy w jakimś punkcie zwrotnym dla tegoż gatunku, w którym będziemy dostawać takie wspaniałe prezenty co kilka miesięcy? Wszakże stworzenie takich dzieł nie kosztuje wydawców jakichś chorych ilości pieniędzy ani nie wymaga sprzedaży milionów kopii, aby móc wyjść na przysłowiowe "zero". Pomijając anomalię od normy, jaką jest Silksong, spójrzmy sobie na to bardziej realistycznie. 

Według serwisu Gamalytic, nowe Ninja Gaiden sprzedało się już w nakładzie 50,8 tysięcy kopii i zarobiło 1 milion dolarów, dalej mamy The Rogue Prince of Persia także z wynikiem 50,8 tysiąca kopii i zarobkiem 856 tysięcy dolarów - gra miała strasznie słaby start we Wczesnym dostępie. No i na koniec Shinobi: Art of Vengeance, które przez tydzień zakupiło 41,5 tysiąca graczy, generując aż 970 tysięcy dolarów przychodu. Czy to oznacza, że można niskim kosztem stworzyć maszynkę do zarabiania pieniędzy i być pewnym sukcesu? Absolutnie nie. Dlaczego?

Mało kto jest tego tak naprawdę świadomy, ale to nie wygląda wcale tak różowo. Tak, rzeczywiście Ninja Gaiden i Shinobi zarobiły razem tyle co Cronos: The New Dawn od Bloober Team (mamy 2mln vs 1.8 mln), a koszt ich produkcji na pewno był mniejszy niż te 35 milionów złotych Cronosa. Ale w całym tym teatrzyku zachwytów należy zdać sobie sprawę z tego, że stworzenie naprawdę dobrej i przyzwoicie sprzedającej się gry 2D to jest po prostu sztuka. Na każdego Hollow Knighta czy Blasphemous, przypada po kilkaset tytułów jakim nie udało się zarobić praktycznie nic - i to często nie ze względu na brak chęci, a na brak potrzebnych umiejętności. 

Nie sztuką jest wypluć jakąś tam platformówkę akcji 2D - takich na Steam znajdziecie tysiące. Zrobić grę dobrą, ładną, intuicyjną, ciekawą, responsywną, dobrze zbalansowaną i przemyślaną - w tym tkwi problem, którego rozwiązanie znajdą tylko ci najlepsi z najlepszych. Ale to właśnie dlatego Ninja Gaiden zrobiło The Game Kitchen (Blasphemous), powrót marki Shinobi zapewnili nam ludzie z Lizard Cube (Streets of Rage 4, Wonder Boy), a The Rogue Prince of Persia przygotowało Evil Empire (Dead Cells). Bo to są właśnie ci najlepsi z najlepszych. Nie ma na rynku innych studiów, które udźwignęłyby ciężar pracy na dużym IP i misji przywrócenia mu dawnego blasku.

Dlatego niestety taki kalendarz premier jak teraz, już się nie powtórzy, a przynajmniej nie w najbliższej przyszłości, bo jak pokazuje przykład Shadow Labyrinth, czyli tej mrocznej platformówki akcji z Pac-Manem, nawet wielkie pieniądze i armia deweloperów nie pomoże, jak nie czujesz tego gatunku. Tak po prostu. Gra Bandai Namco wyszła 17 lipca i do dziś zgarnęła średnią 55%, rozchodząc się w nakładzie 5,8 tysiąca kopii, zarabiając tylko 158 tysięcy dolarów.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper