Graliśmy w Sonic Racing: CrossWorlds na specjalnym, zamkniętym pokazie w UK. Dobra zabawa, ale nie bez wpadek

Graliśmy w Sonic Racing: CrossWorlds na specjalnym, zamkniętym pokazie w UK. Dobra zabawa, ale nie bez wpadek

Maciej Zabłocki | Dzisiaj, 15:00

Na Gamescomie testowałem wiele gier i chociaż Sonic Racing: CrossWorlds również tam był, to ja miałem okazję go sprawdzić w wyjątkowych okolicznościach. Nie na hali targowej, ale w siedzibie McLarena w Woking w UK. SEGA weszła w partnerstwo z zespołem Formuły 1, dzięki czemu mogłem polecieć do fabryki tych kapitalnych samochodów, co było dla mnie świetnych doświadczeniem. No i widziałem na żywo McLarena F1, dla mnie najlepszy samochód w historii motoryzacji. Do dziś pamiętam, jak śmigałem nim w NFS 2 czy Hot Pursuit, albo jak wzdychałem do niego, mając po całym pokoju rozwieszone plakaty-ksero z encyklopedii samochodów. No ale, wróćmy do Sonica!

Fundament CrossWorlds bazuje na dobrze znanych korzeniach gatunku kart-racerów, ale Sega stara się, by nowa odsłona wyróżniała się czymś więcej niż tylko kolorowym chaosem na torze. Już na starcie gracze dostaną do dyspozycji 23 bohaterów z uniwersum Sonica – od klasyków pokroju samego Sonica, Tailsa czy Knucklesa, po mniej oczywiste postacie jak Jet. To jednak dopiero początek. Twórcy potwierdzili, że ostatecznie roster ma przekroczyć 50 postaci, a liczba ta zostanie osiągnięta dzięki darmowym aktualizacjom, crossoverowym dodatkom (Minecraft, Persona, Nickelodeon), a także specjalnym bonusom z preorderów i edycji deluxe.

Dalsza część tekstu pod wideo

Trasy i sama mechanika wyścigów to kolejny element, w którym CrossWorlds chce podkręcić formułę. Gra zaoferuje 24 główne tory, ale każda runda ulega dynamicznej zmianie dzięki systemowi Travel Ring. Lider peletonu po pierwszym okrążeniu wskakuje w portal i wybiera, do którego z 15 CrossWorlds przeniesie całą stawkę. Te światy to unikalne mini-areny – pełne dinozaurów, piratów czy lawy – które sprawiają, że kolejne okrążenia są nieprzewidywalne i różnią się od siebie. Po drugim okrążeniu powrót na główny tor wiąże się ze zmianami w jego układzie, np. nowymi skrótami czy przeszkodami. Całość dodatkowo urozmaicają losowe „modyfikatory", które potrafią całkowicie zmienić tempo rozgrywki, jak chociażby pojawiające się nagle ruchome punkty przyspieszenia. Dzięki temu praktycznie każdy wyścig jest inny i nie daje się w pełni zamknąć w słoiku z napisem monotonia. 

Wieloświaty są tutaj elementem rozgrywki, bo podczas wyścigów skaczemy między różnymi lokacjami

Sonic Racing_1
resize icon

Sam podtytuł – „CrossWorlds” – nie jest przypadkowy. Oznacza nie tylko fizyczne podróże przez kolejne światy podczas wyścigu, ale i metaforyczne spotkanie bohaterów z różnych uniwersów. Obok klasycznej obsady Sonica pojawiają się więc postacie gościnne z innych marek, co nadaje grze charakter crossoverowego wydarzenia. Dzięki temu CrossWorlds to nie tylko kolejny kart-racer, ale swoista platforma, która scala różne światy w jednej, dynamicznej rywalizacji.

Na torach dużą rolę odgrywają power-upy. Wracają dobrze znane z serii Sonic wispy, ale pojawiają się też zupełnie nowe gadżety, które mają realny wpływ na wynik wyścigu. Czerwone i zielone rakiety działają jak klasyczne pociski, odpowiedniki pocisków z Mario Kart, magnesy ściągają rywali wprost pod nasze koła, a najbardziej szalony bonus – przemiana w monster trucka – potrafi zupełnie odwrócić losy rywalizacji. W tej formie możemy taranować przeciwników, rozjeżdżać przeszkody i ignorować ograniczenia nawierzchni. To nie są kosmetyczne fajerwerki, ale mechaniki, które naprawdę zmieniają rozgrywkę, zwłaszcza w końcówkach wyścigów, gdzie jeden dobrze użyty przedmiot może zadecydować o zwycięstwie. Są też oczywiście przeróżne bomby wpływające na wszystkie pojazdy na trasie, ale też samonaprowadzane rakiety, osłony, tarcze. Do wyboru, do koloru. 

Dużym atutem jest też personalizacja pojazdów. Samochody podzielono na pięć klas: szybkość, przyspieszenie, sterowność, moc i boost. Każda z nich ma inne mocne strony, a dodatkowo każdy kierowca dysponuje własnym zestawem statystyk. Różnicę między np. Sonicem i Shadowem czuć od pierwszych zakrętów – jeden stawia na czystą prędkość, drugi na agresję i moc taranowania. Do tego dochodzi możliwość przebudowy kartów, korzystając z ponad 100 dostępnych części i 70 gadżetów. Możemy wymieniać koła, karoserię, a nawet modyfikować materiały i kolory. To nie tylko kwestia wyglądu – zmiana części faktycznie wpływa na osiągi. Przykładowo, lekkie koła poprawią sterowność kosztem prędkości maksymalnej, a cięższe elementy karoserii dadzą przewagę w bezpośrednich starciach, ale sprawią, że trudniej będzie utrzymać stabilność w ciasnych zakrętach.

Na szczególną uwagę zasługuje system perków. Na początku kariery dysponujemy jedynie podstawowym zestawem zdolności, ale z czasem – przechodząc kolejne wyzwania i tryb fabularny – odblokowujemy dodatkowe sloty i coraz ciekawsze ulepszenia. Przykładowo, można wybrać umiejętność automatycznego zdobywania pierścieni po każdym udanym driftcie albo pasywny bonus, który daje dodatkowe turbo po kolizji z rywalem. Kluczem jest dobór kombinacji – jeden zestaw wspiera styl agresywny, oparty na taranowaniu i wykorzystywaniu chaosu na torze, inny premiuje czyste linie, precyzyjne drifty i utrzymywanie wysokiej prędkości. To element taktyczny, którego często brakuje w prostszych kart-racerach, a tutaj realnie wpływa na sposób jazdy.

Niestety, model jazdy to wciąż największa bolączka CrossWorlds. Samochody prowadzą się nieco „gumowo”, a fizyka bywa zbyt uproszczona. Drift działa poprawnie, ale brakuje mu tej satysfakcji, którą daje Mario Kart World - zamiast uczucia pełnej kontroli dostajemy raczej efekt poślizgu, który wygląda efektownie, ale nie daje poczucia precyzji. Do tego dochodzi spory chaos na trasie – przy takiej liczbie rakiet, magnesów i pułapek często nie ma jak uniknąć ataku, a wypadnięcie z toru bywa kwestią jednej sekundy. Czasem frustruje to bardziej niż bawi, bo zamiast rywalizacji o ułamki sekund dostajemy loterię, w której sporo zależy od szczęścia i odpowiedniego przedmiotu użytego w odpowiednim momencie. Jedni określą to cechą charakterystyczną dla tego typu gry, ale dla mnie jednak za dużo tu przypadkowości. 

Warto też podkreślić, że w CrossWorlds nie ścigamy się wyłącznie na czterech kołach. Trasy zmuszają nas do zmiany środka transportu – kart w jednej chwili zamienia się w łódź, by chwilę później wzbić się w powietrze jako samolot. Każda forma ma własną specyfikę: łodzie mogą wykonywać skoki nad wodą, samoloty otwierają dodatkowe ścieżki w powietrzu, a samochody nadrabiają na klasycznych zakrętach. Monety i power-upy są porozrzucane wszędzie – na ziemi, w powietrzu i na wodzie – więc trzeba być czujnym i elastycznie reagować na zmieniające się warunki. To sprawia, że każdy wyścig jest widowiskowy, ale jednocześnie pogłębia uczucie nieprzewidywalnego chaosu.

CrossWorlds potrafi więc dostarczyć sporo frajdy, zwłaszcza młodszym graczom i w trybie kanapowego multiplayera (do 4 graczy), ale dla fanów precyzyjnych arcade’owych racerów będzie to tytuł raczej kolorowej zabawy niż poważnej rywalizacji. To gra przeznaczona w mojej ocenie głównie dla dzieciaków. Niemniej przyznaje, że bezpośrednio na wydarzeniu zorganizowano turniej dla dziennikarzy. Chociaż nie wygrałem, to bawiłem się przednio i widzę tutaj wielki potencjał. Jeżeli nie masz Switcha 2, to Sonic Racing: CrossWorlds będzie doskonałą alternatywą dla Mario Kart (czyli w mojej ocenie niedoścignionego wzoru). Mimo, że gier tego typu wychodzi dzisiaj co raz więcej, to uważam, że żadna Sonicowi nie dorównuje - jeśli nie porównujemy go do tytułów od Nintendo. Premiera już 25 września tego roku na wszystkich konsolach i PC. Wyjątkiem jest edycja przeznaczona na Switcha 2, która wskoczy na rynek w grudniu tego roku, a wydanie pudełkowe dopiero na początku 2026. 

Źródło: Opracowanie własne
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper