
Może to profanacja, ale chciałbym wreszcie tę grę na Switchu!
Niektóre marzenia graczy wydają się tak niszowe, że aż trudno głośno się do nich przyznać. Każdy z nas ma w głowie tę jedną produkcję, której kontynuacji chciałby bardziej niż czegokolwiek innego - mimo że świat prawdopodobnie zapomniał o jej istnieniu. I choć na Switchu mieliśmy już wiele zaskakujących powrotów, od klasyków z dawnych konsol po odświeżone hity, to akurat moja wymarzona kontynuacja pewnie nie znalazłaby się na żadnej liście „najbardziej oczekiwanych gier”.
Właśnie dlatego chcę o niej opowiedzieć - bo wbrew pozorom czasem to te mniej lubiane tytuły potrafią dawać największą radość i mają w sobie potencjał, którego mainstreamowe marki dawno już nie oferują. To będzie więc tekst trochę osobisty, trochę marzycielski, ale przede wszystkim taki, w którym spróbuję pokazać, że moja „niepopularna opinia” może mieć sens.
Let’s Go…?




Kiedy w 2018 roku na Nintendo Switch zadebiutowały Pokémon: Let’s Go, Pikachu! i Pokémon: Let’s Go, Eevee!, były swego rodzaju eksperymentem - próbą połączenia klasycznego schematu RPG-owej przygody z uproszczoną mechaniką łapania stworków inspirowaną Pokémon GO. Choć wielu fanów serii podchodziło do tego projektu z rezerwą, nie da się ukryć, że gra sprzedała się znakomicie, a dla milionów osób stała się pierwszym kontaktem z marką na Switchu.
Potencjalna kontynuacja mogłaby więc iść dalej tą ścieżką - wziąć na warsztat kolejne regiony, na przykład Johto, i podać je w przystępnej, lekkiej formie. W końcu złapanie Lugii czy Ho-Oh w uproszczonym systemie mogłoby być magnesem zarówno dla młodszych odbiorców, jak i nostalgicznych fanów Pokémon Gold i Silver. A przy tym, mimo prostoty, takie podejście dawałoby szansę na odświeżenie starszych map, muzyki i opowieści w zupełnie nowym stylu.
Do tego warto pamiętać, że Let's Go oferowało coś unikalnego - możliwość grania wspólnie na jednym ekranie, co było rzadkością w serii. Dla rodzin i osób, które po prostu chcą spędzić wieczór ze znajomymi przy grze, to była prawdziwa perełka. Kontynuacja mogłaby ten aspekt rozwinąć jeszcze bardziej, dodając nowe tryby współpracy albo mini-gry, które pozwoliłyby wczuć się w świat Pokémonów bez presji rywalizacji.
Ostatecznie więc, druga część Let's Go mogłaby być idealnym pomostem - prostszą alternatywą dla tych, którzy nie potrzebują dziesiątek systemów i skomplikowanych statystyk, a jednocześnie szansą na przypomnienie sobie regionów, które dawno nie gościły na konsolach Nintendo w pełnym blasku. To gra, która nie zastąpi głównej serii, ale mogłaby stać się jej uroczym i wartościowym uzupełnieniem.
Mam nadzieję, że dalej są szanse
Nie mam złudzeń - dla części społeczności Pokémonów Let's Go to herezja. Zbyt uproszczone mechaniki, brak prawdziwych walk z dzikimi stworkami, system łapania niemal żywcem przeniesiony z mobilnej aplikacji… To wszystko sprawiło, że dla wielu ta odsłona była „tylko dla dzieci” i niegodna miana pełnoprawnej części serii. Gdyby Nintendo zapowiedziało kontynuację, fala krytyki pojawiłaby się pewnie szybciej niż pierwszy zwiastun.
Ale właśnie w tym tkwi siła tego pomysłu - bo nie każda gra musi być skrojona pod weteranów znających na pamięć breeding, EV-trening i turniejowe strategie. Let's Go miało inną rolę i w tej roli spisało się świetnie: dawało czystą frajdę, było kolorowe, intuicyjne i idealne na krótkie sesje. I to sprawia, że chcę wrócić do tej formuły.
Nie ukrywam też, że mam ogromny sentyment do prostszych odsłon Pokémonów - tych, które stawiały na odkrywanie świata i cieszenie się kolejnymi spotkaniami, a nie analizę statystyk w arkuszach kalkulacyjnych. Let's Go, mimo uproszczeń, potrafiło przywrócić mi to uczucie, które miałem grając po raz pierwszy w Pokémon Red. I właśnie dlatego kontynuacja byłaby dla mnie tak kusząca.
Czy to profanacja? Może dla niektórych tak. Ale ja wolę spojrzeć na to z innej strony - jako na okazję, by świat Pokémonów wciąż był różnorodny i dostępny dla różnych typów graczy. A skoro można mieć i wymagające główne odsłony, i bardziej przystępne Let's Go, to czemu nie? W mojej opinii to nie konkurencja, ale uzupełnienie, które daje marce jeszcze więcej życia.
Podsumowując…
Kontynuacja Let's Go Pikachu/Eevee to pewnie marzenie mniejszości, ale właśnie dlatego tak kuszące. Dla jednych byłby to krok wstecz, dla innych - powrót do prostoty i radości, które stały u podstaw serii. Nie każdy musi lubić tę formułę, ale trudno odmówić jej uroku i tego, że otworzyła drzwi do Pokémonów zupełnie nowym graczom.
Dlatego zamiast spierać się o to, czy Let's Go zasługuje na powrót, może warto zadać inne pytanie - czy w świecie gier nie powinno być miejsca na różnorodność doświadczeń? Ja mam swoją odpowiedź, ale jestem ciekaw Waszej: czy i Wy również chcielibyście, aby Nintendo wróciło jeszcze do tej formuły?
Przeczytaj również






Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych