
Nadchodzą lepsze czasy dla filmowego Resident Evil? Słynną serię przejmuje znany reżyser
Filmowa seria “Resident Evil” właściwie nigdy nie miała szczęścia do odpowiedniego reżysera, który nie tylko zaakcentowałby wszystkie najważniejsze atuty rozgrywki, ale również potrafiłby skutecznie postraszyć widza. To może się jednak w najbliższym czasie zmienić. W tym roku bowiem ogłoszono, że nowym, zapowiadanym na 2026 rok obrazem ma się zająć bardzo dobry i mający świetną passę reżyser.
Nie ma wielkiej przesady w stwierdzeniu, że seria gier Capcomu mocno wpłynęła na renesans zainteresowania zombie w popkulturze. Wystarczy przypomnieć, że jej wielkim fanem był choćby Alex Garland, który dzięki dziesiątkom godzin spędzonych przy cyfrowej rozgrywce zdołał powrócić do czasu dzieciństwa, w trakcie którego fascynował się legendarną filmową serią George’a Romero. Gry pokazały mu, że nieumarli mogą być szybsi, a obecna w nich groza zasadza się przede wszystkim na tym, że przeciwników jest dużo, a bohater nie dysponuje odpowiednią ilością broni, by sobie z nimi poradzić. Bezpośrednią inspiracją dla filmowych agresorów z obrazu Danny'ego Boyle’a były z kolei obecne w rozgrywce szybkie zombie-psy, robiące w niej największe wrażenie.
Mając na uwadze ogromną popularność serii gier tylko kwestią czasu było więc zainteresowanie nią producentów filmowych. Jako pierwsza, już w 1997 roku, prawa do tytułu zakupiła mało znana niemiecka firma Constantin Films, która bardzo szybko zabrała się za realizowanie produkcji. Scenariusz do pierwszego widowiska miał napisać Alan B. McElroy, w tym czasie już mocno zajęty przekładaniem growych rozgrywek na język filmowy. Amerykanin tworzył już bowiem fabułę filmu “Doom”, który jednak ostatecznie nie doszedł do skutku, co z dzisiejszej perspektywy należy uznać za początek niepowodzeń tego autora. Jego skrypt do “Resident Evil” ostatecznie bowiem trafił do przestrzeni publicznej w 1998 roku, za sprawą “PlayStation Magazine” i w zasadzie nikomu nie przypadł wtedy do gustu. Być może dlatego, że zbyt mocno przypominał to co gracze widzieli już w grze, nie wnosząc do rozgrywki nic oryginalnego. Nie powinno zatem dziwić, że został szybko odrzucony.




W międzyczasie wspomniany już wcześniej George Romero wyreżyserował film reklamowy, promujący grę “Resident Evil 2”, który został pokazany tylko w Japonii. Reżyser gry, Shinji Mikami nigdy nie ukrywał, że był ogromnym fanem jego najważniejszych dzieł, które znacząco wpłynęły na kształt samej rozgrywki. Pojawiła się zatem możliwość zatrudnienia do filmowej adaptacji ojca horroru zombie, a sam twórca miał wiele przemyśleń na temat tego jak mogłaby wyglądać fabuła takiego widowiska. Romero zdążył już nawet zatrudnić artystę, Bernie Wrightsona, który zajął się opracowywaniem wizerunku nieumarłych, mających się pojawić w filmie. Kilka lat później, bo w 2002 roku, w wywiadzie dla Fangorii Romero wyznał, że przygotował kilka różnych draftów scenariusza pierwszego obrazu, ale wszystkie zostały odrzucone przez przedstawicieli Constantin Films. Obawiali się oni przede wszystkim spodziewanego ratingu NC-17, mogącego oznaczać kiepski wynik w box office. Szybko więc podziękowali legendarnemu twórcy (o losach nieudanej produkcji Romero traktuje dokument “George A. Romero's Resident Evil” z tego roku) i skierowali się w stronę zupełnie innego artysty.
Era Paula Andersona

W połowie lat 90’ XX wieku dość popularna obecnie żartobliwa fraza “nie pomyl Paulów Andersonów”, wywodząca się zresztą z całkiem realnego problemu wpisu obu twórców do amerykańskiej Gildii Reżyserów, byłaby jeszcze zupełnie niezrozumiała. Przyszły pupil krytyki, Paul Thomas Anderson był bowiem dopiero przed przełomowymi w swojej karierze filmami “Boogie Nights”, a także “Magnolią”. Z kolei Brytyjczyk Paul W.S. Anderson, który przejdzie do historii jako reżyser kilku adaptacji kilku gier komputerowych, a także całkiem udanego horroru science fiction “Event Horizon”, zdołał już zwrócić na siebie uwagę za sprawą stosunkowo taniego, nieco kiczowatego, ale i całkiem atrakcyjnego “Mortal Kombat”, które okazało się sporym sukcesem w box office. Nic więc dziwnego, że bardzo szybko pomyślano o nim jako o człowieku, który może z powodzeniem zrealizować kolejny film będący adaptacją zupełnie innej rozgrywki.
Brytyjczyk błyskawicznie znalazł wspólny język z przedstawicielami Constantin Films, szybko przygotował pierwszy draft scenariusza, który przypadł im do gustu na tyle, by już w 2000 roku ogłosić go jako reżysera i scenarzystę pierwszego obrazu z serii. Celem Andersona było zrealizowanie filmu, który nie będzie bezpośrednio powiązany z grami, stanowiąc raczej idealną prezentację rozgrywki na dużym ekranie. Podobnie jak w przypadku swego wcześniejszego obrazu reżyser dysponował średnim budżetem, zwłaszcza jak na tak kosztowną produkcję, który jednak wystarczył, by zrealizować dynamiczne widowisko akcji, które spodobało się widzom. W momencie debiutu “Resident Evil” mógł się pochwalić najlepszym otwarciem w box office w Stanach Zjednoczonych, pośród wszystkich filmów mających europejskie finansowanie. Ostatecznie zarobił w kinach ponad 100 milionów dolarów, co dało zielone światło późniejszym kontynuacjom.
O ile jednak film przypadł do gustu większości widowni, także sporej części fanów samej growej rozgrywki, o tyle zawodowi krytycy nie szczędzili mu gorzkich słów. Anderson początkowo twierdził, że wcale się tym nie przejmuje, mniej-więcej od czasu premiery swego pierwszego, kontrowersyjnego filmu “Shopping” miał bowiem nie czytać recenzji. W późniejszym czasie sugerował jednak, że większość malkontentów rekrutuje się spośród tych, którzy nigdy w życiu nie grali w żadną grę komputerową lub zwyczajnie nie lubią horrorów, więc być może nie powinni oni ich w ogóle recenzować. Ogromny sukces komercyjny tej produkcji sprawił, że Anderson stał się mocno rozchwytywanym specem od B-klasowych produkcji, realizując wtedy m.in. niesławne “Obcy kontra Predator”, na planach kolejnych dwóch filmów z serii “Resident Evil” występując w rolach scenarzysty i producenta.
Do reżyserowania filmów z serii Anderson powrócił w 2010, rok po swym ślubie z grającą w nich główną rolę modelką i aktorką Millą Jovovich, z którą wciąż jest związany, także artystycznie. Przygotowywany przez niego wtedy “Resident Evil: Afterlife” okazał się rekordowy jeśli chodzi o wpływy z box office, a zapowiadana od początku jako ostatni film z serii odsłona szósta z 2017 roku jeszcze poprawiła ten wynik, głównie za sprawą znakomitych statystyk sprzedaży biletów w Chinach. Anderson mógł zatem żegnać się z serią w poczuciu dobrze wykonanej roboty, gdyż wszystkie sześć tytułów, przy których pracował, zarobiły w sumie ponad 1.2 miliarda dolarów, okazując się jedną z najbardziej kasowych serii w swoim gatunku. Producenci stanęli zaś przed trudnym zadaniem kompletnego rebootu cyklu, mając z nim od początku duże problemy.
Pierwotnie bowiem scenariusz do “Resident Evil: Witajcie w Raccoon City” miał napisać Greg Russo, ale na przeszkodzie stanął po raz kolejny opór ze strony przedstawicieli Constantin Films. Ostatecznie skrypt przygotował zatem sam reżyser Johannes Roberts, ale efekt jego pracy został uznany za mizerny, o czym świadczą nie tyle nawet tradycyjne głosy krytyków, co przede wszystkim marne statystyki sprzedaży biletów, które ledwie zwróciły, znów stosunkowo niewielką, kwotę budżetu. Co gorsza cykl kojarzy się dziś źle także za sprawą netflixowego serialu “Resident Evil: Remedium”. Ocenianego przez widzów jeszcze gorzej niż obraz Robertsa. Szczęśliwie na ratunek mocno podupadłej w ostatnim czasie franczyzie przychodzi twórca mający znakomitą passę.
Na ratunek Zach Cregger!

Już na początku 2025 roku ogłoszono bowiem, że nowy film z serii ma zrealizować Zach Cregger. 44-letni amerykański reżyser, który do tej pory zasłynął przede wszystkim z niebanalnego horroru “Barbarian”, o którym jednak ostatnio było głośno za sprawą jego drugiego obrazu “Zniknięcia”, który niedawno pojawił się w polskich kinach. Już kilka miesięcy temu zaczęły o nim krążyć przeróżne plotki. Jordan Peele miał zwolnić swego asystenta, po tym jak przegrał negocjacje w sprawie przejęcia tytułu, który pierwotnie miał się pojawić w kinach dopiero w końcówce tego roku, ale wytwórnia miała zadecydować o przyspieszeniu premiery, po niezwykle entuzjastycznych pokazach testowych. Tuż po premierze tego filmu można już powiedzieć, że niewątpliwie mamy do czynienia z kolejnym wielkim talentem w kinie grozy, potrafiącym znakomicie opowiadać historie, nie bojąc się etykiety horroru czysto rozrywkowego.
Nic więc dziwnego, że rywalizujące o pełne prawa do filmowej serii Sony walczyło także o to, by to właśnie Cregger był reżyserem najnowszego obrazu. Jego współproducentem ma być znów Constantin Films, a dystrybutorem Columbia Pictures. Według obecnych prognoz ma się on pojawić w kinach w drugiej połowie września 2026 roku, a jednym z aktorów, który w nim zagra będzie - dobrze znany już z najnowszego filmu, jak i z “Walking Dead” czy “Euforii” - Austin Abrams. Fakt zgłoszenia chęci realizowania filmu w Czechach sugeruje, że będzie on kręcony głównie w Pradze i okolicach, choć nie zostało to jeszcze potwierdzone. Podobnie miało być bowiem w przypadku nowego “Silent Hill” Christopha Gansa, ostatecznie realizowanego w Niemczech. Czesi w ostatnim czasie usprawnili jednak system zachęt producentów filmowych, zwiększając kwoty refinansowania kosztów produkcji, co sprawia, że znów są atrakcyjnym miejscem realizacji kolejnych filmów.
Zach Cregger mówił o swej nowej produkcji podczas niedawnego CinemaCon w Las Vegas, na którym gościł. Stwierdził tam, że jego wersja “Resident Evil” będzie zupełnie inna od jakiegokolwiek wcześniejszego filmu należącego do tej serii, stwierdzając że będzie to prawdziwa dzika przejażdżka. Reżyser wyjawił, że również jest wielkim fanem gier Capcomu, dobrze rozumie na czym polega jej innowacyjność i będzie chciał ją pokazać również w swojej produkcji. Jego adaptacja ma być wierna duchowi gier, nie tylko przeprowadzając bohaterów z jednego punktu do drugiego, ale również schodząc w coraz głębsze piekielne czeluście. W odróżnieniu od produkcji Andersona obraz Creggera ma się skupiać nie tyle na kolejnych atakach zombie co na przeżyciach bohaterów, będąc w ten sposób bliższym podgatunkowi survival horror niż grom akcji. Pozostaje tylko czekać i trzymać kciuki za powodzenie tego przedsięwzięcia.
Przeczytaj również






Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych