
Wróciłem do pierwszej Mafii i… Muszę się tym podzielić
Niektóre miasta przyciągają turystów zabytkami, inne - klimatem nocnych uliczek. Lost Heaven przyciągało mnie niedokończoną sprawą, która od lat siedziała gdzieś w tyle głowy. To było jak nierozwiązana sprawa gangsterska - wiesz, że musisz do niej wrócić, ale czekasz na właściwy moment, żeby znów przekroczyć granicę prawa i zanurzyć się w świecie mafijnych układów. Tym momentem okazała się moja decyzja, by ponownie odpalić Mafia: Definitive Edition i dokończyć historię, którą kiedyś zostawiłem.
Nie był to jednak powrót w stare, zakurzone kąty - to było raczej wejście do elegancko odnowionej rezydencji, w której nadal czuć ducha dawnych czasów. Miasto wyglądało znajomo, ale każdy brukowany chodnik, każda ulica i każdy zakręt miały nowy blask. A jednocześnie, pod tą warstwą świeżej farby, kryła się ta sama opowieść o lojalności, zdradzie i cienkiej granicy między przetrwaniem a upadkiem - opowieść, którą wreszcie miałem przeżyć od początku do końca.
Lost Heaven wzywa…




Kiedy w 2002 roku Illusion Softworks wypuściło pierwszą Mafię, mało kto spodziewał się, że stanie się ona jedną z najbardziej kultowych gier gangsterskich w historii. Akcja przenosiła graczy do fikcyjnego Lost Heaven - miasta inspirowanego Chicago lat 30. - gdzie Tommy Angelo, skromny taksówkarz, zostaje wciągnięty w tryby mafijnej machiny. Historia rozpisana była jak rasowy film noir, z mocnymi dialogami, wyrazistymi postaciami i wyraźnym podziałem między lojalnością a moralnością.
Fabuła wyróżniała się na tle ówczesnych tytułów swoją dojrzałością i filmowym sznytem. Każda misja stanowiła kolejny rozdział w życiu Tommy’ego - od pierwszego spotkania z rodziną Salierich, przez brutalne porachunki, aż po nieuniknione konsekwencje wyborów. Nie było tu miejsca na przesadzone hollywoodzkie fajerwerki - zamiast tego dostaliśmy narrację, która prowadziła nas w głąb mafijnego świata, pokazując zarówno jego blask, jak i mroczne cienie.
Odbiór wśród graczy i krytyków był niemal jednogłośnie pozytywny. Chwalono świetną oprawę graficzną (jak na swoje czasy), szczegółowe odwzorowanie realiów epoki oraz imponującą ścieżkę dźwiękową, która idealnie podkreślała klimat lat 30. Gra stała się punktem odniesienia w dyskusjach o tym, jak opowiadać historie w medium gier wideo, a dla wielu - pierwszym spotkaniem z gangsterskim klimatem w tak wiarygodnym wydaniu.
Lata później, w 2020 roku, doczekaliśmy się Mafia: Definitive Edition - pełnego odświeżenia, które nie tylko unowocześniło grafikę, ale i nadało fabule nową głębię dzięki dodatkowym scenom i poprawionej narracji. To właśnie do tej wersji wróciłem po latach, by dokończyć swoją historię w Lost Heaven. I choć wszystko wygląda dziś o wiele piękniej, w sercu wciąż bije to samo gangsterskie serce, które biło ponad dwie dekady temu.
Coś pięknego…
Wspomniałem, że nigdy nie skończyłem pierwszej Mafii - cóż, prawdopodobnie byłem na to za młody. Gdy więc wróciłem po latach, musiałem naprawić błąd z dzieciństwa. I tak zrobiłem. To, co od pierwszych chwil uderza w Mafii, to jej filmowy klimat - i to nie taki udawany, a autentyczny, jakby wyjęty z klasyków kina gangsterskiego.
Każda scena jest dopieszczona kadrowo, dialogi mają w sobie ciężar i rytm, a muzyka idealnie wplata się w tło wydarzeń, budując napięcie tam, gdzie trzeba, i dając chwilę oddechu, gdy kurz po strzelaninie dopiero opada.
Misje - i te fabularne, i drobniejsze zlecenia - wciągają od początku do końca. Każda ma swój własny charakter: raz ścigamy się z czasem, raz skradając się, staramy się nie wzbudzić podejrzeń, a innym razem wszystko kończy się chaotyczną wymianą ognia w ciasnych uliczkach Lost Heaven. W tej różnorodności jest coś uzależniającego - nie ma tu poczucia powtarzalności, bo każdy kolejny rozdział to inna odsłona mafijnego życia.
Sporą frajdę sprawia też prowadzenie aut. Choć modele jazdy są zdecydowanie inne od tego, do czego przyzwyczaiły nas współczesne gry, tu pasują jak ulał. Czuć ciężar pojazdu, jego opór przy skrętach, a dźwięk silnika niesie się po bruku w sposób, który sprawia, że nawet zwykły przejazd z punktu A do punktu B jest przyjemnością. Każdy poślizg czy nagłe hamowanie to mała lekcja panowania nad maszyną - w realiach, w których prędkość70 km/h potrafiła już solidnie podnieść ciśnienie.
No i samo Lost Heaven… To miasto jest jak pocztówka z pierwszej połowy XX wieku - pełne detali, które nadają mu duszę. Kamienice, stare reklamy, tramwaje, brukowane drogi - wszystko to nie tylko wygląda pięknie, ale też działa na wyobraźnię. Spacer po takich ulicach (oczywiście w grze) to jak podróż w czasie, w której historia i klimat epoki biją od każdego zaułka. Nawet stanie w małym korku przy skrzyżowaniu leci jakoś szybciej.
Porachunki wyrównane
Powrót do Mafii okazał się czymś znacznie więcej niż tylko odhaczaniem zaległości w liście gier - to była podróż, która wciągnęła mnie bez reszty. Od pierwszych scen po finałowe kadry czułem, że obcuję z historią opowiedzianą z pasją i dbałością o najmniejsze szczegóły. To nie jest tytuł, który gra na tanich emocjach - on buduje je powoli, konsekwentnie, aż w pewnym momencie łapiemy się na tym, że żyjemy losem bohaterów jak własnym.
Mafia udowadnia, że nawet po latach można wrócić do gry i poczuć ten sam dreszcz, co przy pierwszym spotkaniu. Filmowy klimat, angażujące misje, świetne prowadzenie samochodów i miasto, które aż tętni historią, sprawiają, że to doświadczenie, które zostaje z człowiekiem na długo.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Mafia: Edycja Ostateczna.
Przeczytaj również






Komentarze (12)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych