Assassin's Creed Shadows - Ubisoft nie wykaraskał się z kłopotów

Assassin's Creed Shadows - Ubisoft nie wykaraskał się z kłopotów

Krzysztof Grabarczyk | Dzisiaj, 10:00

Ubisoft przechodzi najtrudniejszy etap w swojej prawie czterdziestoletniej historii. Firmę założyła piątka braci Guillemot: Yves (aktualny CEO), Michel, Christian, Claude i Gerard. W chwili wejścia firmy na giełdę papierów wartościowych w 1996 roku, co pozwoliło na rozszerzenie oferty skierowanej do publiczności (z ang. IPO), udało się zrealizować ambitny plan rozwoju. Trzy dekady później ten wydawniczy kolos chwiele się w finansowych posadach. Z pozycji lidera Ubisoft został zepchnięty do desperackiej defensywy. Wycena przedsiębiorstwa drastycznie spadła i aktualnie jest równa tej sprzed dziesięciu lat, gdy na Guillemotów łypał medialny behemot, firma Vivendi. Dzisiaj kły ostrzy chiński Tencent. Według analityków to jedyna szansa na wyjście Ubisoftu z finansowej zapaści. Premiera gry Assassin's Creed Shadows nie mogła załatać wszystkich dziur.

Dane sprzedażowe Assassin's Creed Shadows są przytłaczające. Powołam się na informacje z maja mówiące o 2.4 milionach sprzedanych egzemplarzy. W kontekście czasu produkcji gry, nakładów finansowych niezbędnych do realizacji projektu i kilkukrotnej zmiany daty premiery - Ubisoft poniósł kolejną porażkę. Sytuacja jest o tyle smutna, że nie jest to gra zła. „Jest to więc kolejny, porządny Asasyn, który nie zostanie okrzyknięty GOTY 2025, ale za to będzie pozycją, w której wielu fanów serii (i nie tylko) spędzi wiele godzin” - napisał Mateusz w recenzji gry. Opowieść o życiu czarnoskórego Yasuke, jednego z pierwszych samurajów spoza Japonii różni znawców historii. Część z nich wątpi w jego istnienie, inni są przekonani o zupełnie odmiennym losie mężczyzny. Twórcy ze studia Ubisoft Quebec wybrali Yasuke jako jedną z dwojga głównych postaci, co wywołało ciekawe reakcje społeczności.

Dalsza część tekstu pod wideo

Obok czarnoskórego wojownika do boju na przeciwległym froncie stanęła Naoe, rdzenna Japonka będąca świadkiem zdarzeń już na zawsze odmieniających jej życie. Assassin’s Creed Shadows stanowi historię o poszukiwaniu sprawiedliwości i przeznaczenia. W każdej grze franczyzy Ubisoft uruchamia tę samą kliszę: o stracie, inicjacji i zemście. Przez cały okres istnienia firmy pojawiły się dwie gry zmieniające trajektorię trendów i samego Ubisoftu cementując silną pozycję wydawcy na rynku. Assassin’s Creed II (2009) i Far Cry 3 (2012) dla wielu uchodzą za jedne z najlepszych odsłon swoich serii. Spróbujmy zrozumieć początek problemów Ubisoft. W 2015 roku Vivendi kupiło część giełdowych akcji Ubisoftu. Francuskie prawo zakłada, że jeśli dana firma zyska 30% wszystkich udziałów, może złożyć propozycję wykupu. Yves Guillemot przypomniał sobie wtedy 2004 rok i firmę Electronic Arts, która wchłonęła aż 20% ówczesnych deweloperów działających na rynku. Nie chciał takiego scenariusza dla swojej firmy. „Będziemy walczyć o naszą niezależność” – powiedział w 2015 roku portalowi Games Industry. Gdy Vivendi, które wcześniej było chwilowo w posiadaniu Activision, dopóki Boby Kottick sam nie dokonał wykupu firmy przez prowadzone przez niego konsorcjum, sięgnęło po udziały Ubisoftu w zarządzie zapanowały mieszane nastroje. W jednej z wewnętrznych korespondencji utworzonej przez Yvesa Guillemota napisano o „Vivendi jako firmie o reputacji pożeracza branży rozrywkowej” – co odnosiło się do ekspansywnej polityki medialnego giganta. Guillemot negatywnie ocenił działanie Vivendi. Rozpoczęły się korporacyjne przepychanki. „Nie możemy pozwolić, aby takie sytuacje rzutowały na nasz cel, jakim jest dostarczenie jak najlepszych, interaktywnych doświadczeń” – pisał w liście otwartym Guillemot. Następne dwa lata okazały się dla zarządców Ubisoftu intensywne.

Cień kłopotów

undefined

Vivendi kupiło 6.6% udziałów Ubisoftu na giełdzie za kwotę ponad 140 milionów dolarów. Yves Guillemot określił tę operację jako "niemile widzianą przez zarząd". Był to dopiero początek. Guillemoci wiedzieli, że jeśli Vivendi uda się pozyskać trzydziestoprocentowy udział, to mogą wystartować z ofertą wykupu całej spółki. W lipcu 2017 roku Vivend posiadało już 27% udziałów w Ubisofcie, podczas gdy rodzina Guillemot miała ich o wiele mniej, bo „aż” 13.6%. Wiem, że macie już dość tych liczb, ale mają one znaczenie dla istnienia każdej spółki. Przyszedł sierpień i pisano już o porażce założycieli Ubisoftu w walce o niezależność. Sytuacja była kuriozalna z uwagi na rynkowe dokonania firmy. Francuzom można zarzucić wiele, lecz de facto to gry z logiem Ubisoftu uwarunkował np. konstrukcję rozgrywki wielu współczesnych produkcji korzystających z otwartych światów (serie Horizon, The Legend of Zelda).

Dzięki posiadaniu w katalogu silnych franczyz (Assassin’s Creed, Far Cry, Splinter Cell, Watch Dogs itd.) rosły zyski i wartość giełdowa. Spodziewano się przejęcia Ubisoftu przez Vivendi z uwagi na tempo, w jakim druga z firm wchłonęła Gameloft, potentata gier z rynku mobilnego. Aby nie dopuścić do złożenia oferty przez Vivendi, Guillemoci robili wszystko, aby zachować decyzyjność i wykorzystali wszelkie kruczki prawne służące do zwiększenia cen akcji, a tym samym wyceny. Ze współczesnej perspektywy był to zbędny i kosztowny wyścig. Założyciele firmy doprowadzili do potężnej inflacji związanej z wyceną, aby Vivendi odpuściło zakup kolejnych udziałów.

W marcu 2018 roku Vivendi sprzedało wszystkie posiadane akcje Ubisoftu. Głównym interesantem okazała się spółka Guillemot Brothers SE. Wystąpiła zatem identyczna sytuacja jak w przypadku próby przejęcia Activision. Jednak 8% akcji kupiły jeszcze dwie inne firmy: Ontario’s Teacher Pension Plan (3%) i Tencent (5%). Przyszłość Ubisoftu ponownie znalazła się w rękach założycieli spółki. „Ewolucja naszych udziałów w akcjach to świetna wiadomość dla firmy i stała się możliwa dzięki odpowiedniej strategii oraz dzięki graczom i udziałowcom” – napisał Yves Guillemot. Nie przewidział jednak czegoś, czego przewidzieć nie mógł – pandemii w 2020 roku. Ubisoft pozostał z zawyżoną ceną akcji wskutek korporacyjnej batalii o firmę. Guillemot nie przewidział trudnego czasu dla rynku gier, jaki właśnie nastał.

Ostatni Asasyn

undefined

Rob Fahey, dziennikarz piszący dla Games Industry opisał ciąg przyczynowo skutkowy prowadzący do zachwiania się Ubisoftu w posadach. W tekście z 13 września, 2024 roku napisał: „Ubisoft posiada wiele wydawnictw, całe mnóstwo gier, które nie radzą sobie z generowaniem zysków w skali zatrudnionych pracowników. To oznacza kłopoty na wyższych szczeblach przedsiębiorstwa – kłopoty edytorskie” (tłum. własne) – treść następnie odwołuje się do postaci samego Yvesa Guillemota jako osoby decyzyjnej wykorzystującej wszelkie zasoby, aby pozostać na pozycji lidera. „Jeśli problemy Ubisoftu są doprawdy edytorskie, to ich arbitrem zawsze pozostaje CEO, zwłaszcza taki, który zarządza firmą od ponad trzydziestu lat wraz z rodziną trzymającą władzę” – pisze dziennikarz.

W trakcie pandemii drastycznie wzrosło zainteresowanie domową rozrywką. Medium gier to bardzo skuteczne narzędzie do topienia problemów i czasu. Wówczas wycena akcji niejednego wydawcy skoczyła do góry, w tym również Ubisoftu. Peak nie potrwał długo. Notowania na giełdzie zaczęły spadać, co doprowadziło do kuriozalnej sytuacji, w której firma powróciła do wartości z lat 2015-2017 i niestety tkwi w nich obecnie. To pokłosie giełdowej batalii z Vivendi rzucające cień na całą firmę. Z ostatnich raportów wynika, że Ubisoft stracił 90% wyceny. Inwestorzy nie pałają entuzjazmem, a Guillemotów czeka rzeczywistość, której tak się przecież obawiali. Jeden z inwestorów jawnie zasugerował, aby stać się częścią Tencentu. Pytanie, czy istnieje jakikolwiek inny sposób, aby wyjść z finansowego dołka? Niespecjalnie. W 2025 roku echa dawnej rywalizacji z Vivendi wybrzmiewają dosadniej niż kiedykolwiek wcześniej.

Assassin’s Creed Shadows nie mogło uratować Ubisoftu. Nie przy tej sprzedaży i czynnikach składających się na kiepską kondycję firmy na giełdzie. W poczet złej passy wliczyć należy falstarty Skull & Bones i XDefiance, dwóch nowych franczyz z nikłym zainteresowaniem graczy. Drugim złym kierunkiem obranym przez dział marketingu jest omijanie faktycznej sprzedaży nowych gier. Powrócę do wyników AC Shadows opiewających na sumę 2.5 miliona sprzedanych egzemplarzy. Tymczasem wpisy na firmowym profilu w X kipią od pochwalnych treści w kierunku społeczności. Wydawca notuje ilość przebytych kilometrów i pogłaskanych zwierzątek przez graczy. Dotarliśmy do desperackiej i usilnej próby wygenerowania potężnych statystyk, aby tylko ująć rozmach produkcji, nawet w takiej skali jak przebyte dystanse. Swoją drogą, nawet twórcy gry o chodzeniu, Death Stranding, nie odważyli się na publikowanie tak śmiałych wyników. Jaka jest zatem przyszłość Ubisoftu? Wiemy, że powstała nowa spółka z Tencentem, której celem jest zabezpieczenie kluczowych franczyz. Spełnia się zatem czarny scenariusz dla Yvesa Guillemota, choć opcji pozostało przecież i tak niewiele. Zostaje prywatyzacja. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Assassin's Creed Shadows.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper