
Przy okazji premiery Switcha 2 sięgnąłem po ten tytuł i… Jestem zachwycony!
Zawsze jest ten jeden tytuł, który kusi najbardziej, gdy odpala się świeżutką konsolę po raz pierwszy. Nie musi być to od razu produkcja pokazująca pełnię mocy nowego sprzętu, ale raczej coś, co wiesz, że zapewni ci solidne kilka godzin czystej frajdy - najlepiej z domieszką magii, nostalgii albo po prostu świetnego pomysłu na siebie. W moim przypadku wybór był właściwie oczywisty, choć przez moment kusiło jeszcze kilka innych tytułów z biblioteki.
Sięgnąłem jednak po coś, co od początku budziło ciekawość - grę, która nie tyle kontynuuje kultową serię, co proponuje jej zupełnie świeże spojrzenie. Nowe zasady, nowa perspektywa, ale wciąż to samo uniwersum, które przez lata kształtowało wyobraźnię graczy. I choć nie chcę jeszcze zdradzać wszystkiego - bo o konkretach za moment - to powiem tylko tyle: już po kilku minutach wiedziałem, że to był strzał w dziesiątkę.
A mowa o…




The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom! To najnowsza odsłona jednej z najbardziej kultowych serii w historii gier wideo. Premiera tytułu miała miejsce we wrześniu 2024 roku, co od razu uplasowało grę wśród najważniejszych pozycji sezonu. Tym razem jednak to nie Link gra pierwsze skrzypce - twórcy postanowili oddać kontrolę w ręce księżniczki Zeldy i stworzyć przygodę, która zrywa z dotychczasową formułą cyklu, jednocześnie pozostając wierną jego duchowi.
W Echoes of Wisdom gracze trafiają do klasycznego Hyrule w oprawie inspirowanej stylizacją z remake’u Link’s Awakening, ale z zupełnie nowym podejściem do rozgrywki. Zamiast walki mieczem, Zelda korzysta z magicznego berła, dzięki któremu może tworzyć „echa” - kopie przedmiotów (i nie tylko), które wcześniej napotkała. Mechanika ta otwiera nowe możliwości w eksploracji i rozwiązywaniu zagadek, oferując świeże podejście do znanych schematów.
Od strony narracyjnej gra również prezentuje się nietypowo - Link znika na początku przygody, a jego miejsce zajmuje Zelda, która nie tylko musi ocalić świat, ale i przejść własną drogę od postaci wspierającej do pełnoprawnej bohaterki. Echoes of Wisdom zostało dobrze przyjęte zarówno przez krytyków, jak i przez graczy - chwalono je za innowacyjność, urok graficzny i przyjemnie wymagające zagadki środowiskowe.
Dla Nintendo to bez wątpienia mocna rzecz, a jednocześnie odważny krok w rozwoju jednej ze swoich najważniejszych marek. Pokazano, że Zelda nie musi być tylko nazwą na pudełku -może być siłą napędową całej przygody. I choć Echoes of Wisdom nie próbuje konkurować z rozmachem Breath of the Wild, to skutecznie przypomina, że magia serii tkwi nie tylko w otwartym świecie, ale też w pomysłowości, klimacie i nieustannym zaskakiwaniu gracza.
Zachwyt, zachwyt i jeszcze raz zachwyt
To, co wciągnęło mnie w Echoes of Wisdom już od pierwszych minut, to pomysłowość zagadek środowiskowych. Nintendo znów udowodniło, że zna się na projektowaniu poziomów jak mało kto. Każde kolejne pomieszczenie, każda nowa lokacja stawia przed graczem inne wyzwanie, które wymaga sprytu, obserwacji i eksperymentowania z mechaniką echa. Możliwość kopiowania przedmiotów i wykorzystywania ich w nieoczywisty sposób otwiera przestrzeń do naprawdę kreatywnych rozwiązań. A satysfakcja z każdego rozwiązania jest ogromna.
Równie mocno urzekła mnie warstwa wizualna gry. Styl artystyczny inspirowany plastelinową estetyką remake’u Link’s Awakening pasuje tu idealnie - jest kolorowo, bajkowo, a przy tym z ogromną dbałością o szczegóły. Animacje postaci, światło odbijające się od jezior, a nawet sposób, w jaki fale rozbijają się o brzeg - wszystko to sprawia, że trudno nie uśmiechać się do ekranu. Zelda jako główna bohaterka świetnie odnajduje się w tym cukierkowym, ale nie infantylnym świecie.
Kiedy do tego dołożymy cały wachlarz mechanik, które idealnie wpisują się w styl Nintendo - mamy przepis na jedną z najoryginalniejszych gier w serii. Echoes of Wisdom nie stara się kopiować sukcesów poprzedników, tylko idzie własną drogą. Eksperymentuje z rozgrywką, stawia na pomysł, a nie na rozmach. I to działa. Mechanika echa zaskakuje niemal do samego końca.
I w końcu - nie sposób nie docenić tego, jak dobrze gra działa na Switchu 2. Przesiadka ze starej konsoli to jak zdjęcie kajdan - wszystko wczytuje się szybciej, animacje są płynniejsze, a sama gra działa stabilnie nawet w bardziej wymagających momentach. Echoes of Wisdom to nie tylko świetna Zelda - to też jeden z pierwszych tytułów, który pokazuje, że ta nowa konsola naprawdę coś potrafi.
Podsumowując…
Echoes of Wisdom to nie tylko nowy rozdział w historii Zeldy, ale też jeden z tych tytułów, które pokazują, jak wiele świeżości wciąż drzemie w kultowych markach. Nintendo wzięło sprawdzoną formułę i wywróciło ją na swoją modłę - efekt? Gra, która zaskakuje na każdym kroku, nie tylko mechaniką, ale też sposobem prowadzenia przygody. To jeden z tych przypadków, kiedy zmiana głównego bohatera wyszła całej serii na dobre.
I choć mamy dopiero połowę roku, już teraz Echoes of Wisdom wydaje się mocnym kandydatem do zestawień najlepszych gier 2025. Dla mnie to tytuł, który wciągnął bez reszty - inteligentny, piękny i piekielnie grywalny. Jeśli każda kolejna gra na Switcha 2 będzie miała taki poziom dopracowania i pomysłu, to przed nową konsolą Nintendo rysuje się naprawdę kolorowa przyszłość.
Przeczytaj również






Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych