
Code Vein II - wrażenia z pokazu. 3 miliony fanów nie mogą się mylić.
Być może graczom niespecjalnie interesującym się gatunkiem RPG marka Code Vein może wydawać się niszowa, ale produkcja Shift i Bandai Namco sprzedała się już grubo w ponad 3 milionach egzemplarzy. Można więc powiedzieć, że sequel był kwestią czasu.
Mieliśmy okazję uczestniczyć w prezentacji, na której twórcy Code Vein II opowiedzieli o świecie gry oraz pokazali ekskluzywny gameplay. Przypomnijmy, że Code Vein to RPG akcji, w którym przemycono elementy rodem z soulslike’ów i postawiono mocno na narrację w stylu anime. Dwójka to bezpośredni sequel pierwowzoru, rozgrywający się w przyszłości, gdzie ludzie i Revenanty muszą koegzystować w świecie chylącym się ku upadkowi. Czyli niewiele się zmieniło, ale jest nowe zagrożenie.
Dobra, a kim są Revenanty, z polskiego zwane Zjawami? To wampiryczne istoty, które kiedyś były ludźmi, ale wszczepiono im pasożyta pozwalającego na wskrzeszenie i życie do czasu gdy ktoś lub coś nie zniszczy ich serca. Oczywiście jak już wspomniałem świat boryka się z nowym zagrożeniem - to potężny typ wroga, który przewyższa nawet Revenantów. A wszystko przez pojawienie się tajemniczego Luna Rapacis, które przekształca wampiryczne istoty w bezmyślne potwory zwane Horrorami. Aby temu zapobiec, trzeba będzie cofnąć się do „kolebki”. Tym samym gracz jako łowca Revenatnów podróżuje w przeszłość z tajemniczą dziewczyną o imieniu Lou, która posiada moc manipulowania czasem. Wszystko do tej pory w miarę jasne?




Dwa światy, jeden wybraniec

I właśnie to podróżowanie między światami, trochę jak w Soul Reaverze, ma być jednym z kluczowych elementów rozgrywki. Gracz będzie mógł przemierzać ten sam świat, ale w dwóch różnych epokach, co zresztą zaprezentowano na gameplayu. Najpierw mieliśmy okazję zobaczyć zrujnowane miasto przypominające Paryż (migocząca w tle uszkodzona wieża Eiffla), a następnie zobaczyć ten sam teren, ale wiele lat później. W obu przypadkach świat wyglądał jak po porządnej apokalipsie, ale ten w przyszłości był zdecydowanie bardziej zdegradowany i skażony przez Luna Rapacis.
Widać, że tym razem tereny do eksploracji będą nieco większe. Zwiedzając miasto można było natknąć się na miejsca, w których bohaterowie brodzili po kolana w wodzie przedzierając się przez ruiny kamienic, ale i takie, gdzie w nocy trafiali do ciemnego dungeonu (bohater odpala wówczas latarkę, co skojarzyło mi się z horrorami), na końcu którego czekał boss (podobnie jak w Soulsach, pole walki z nim ograniczone jest przez mgłę). W świecie gry takich opcjonalnych miejscówek będzie więcej, a poza klasycznymi „jaskiniami” będą też mini-dungeony z ciekawymi nagrodami.
Aby bohaterowie zbytnio się nie męczyli podczas wędrówek będzie można skorzystać ze specjalnego motocykla, który pozwoli też omijać widocznych na ekranie wrogów. Tytuł prezentuje się nieco lepiej niż jedynka, zwłaszcza podczas zwiedzania miejscówek na otwartych przestrzeniach, ale z pewnością nie będzie to produkt, który wyciska z konsol ostanie soki. Tutaj bardziej chodzi o ciekawą stylistykę, która podobnie jak w oryginale, przypomina żywe anime.
Co dwa ostrza to nie jedno

Walki odbywają się na podobnej zasadzie jak w jedynce, choć system rozbudowano. W dalszym ciągu trzeba się sporo turlać, by unikać ataków silniejszych wrogów, ale świetnie prezentowało się połączenie walki w zwarciu z dystansową. Bohater zadawał ciosy mieczem, by chwilę później już w dystansie oddawać z tego miecza strzały. Przypominam, że gunblade’y modne były już w Final Fantasy VIII. Dobrze prezentował się też łuk i inne bronie zagłady, które materializowały się w rękach bohatera podczas ataków czy obrony, bo te obronne również znajdą się w asortymencie.
Lou, jak już wspomniałem, partneruje naszemu bohaterowi, ale nie tylko fabularnie, ale również podczas walk. W trakcie jednego ze starć dziewczyna użyła ataku, który obszarowo spowolnił wszystkich wrogów, podczas gdy gracz mógł w tym czasie kroić bezradnych przeciwników jak mortadelę. Partnerów podczas przygody będzie zresztą więcej, również tych opcjonalnych, których umiejętności będzie można wzmacniać. Co więcej każdy Partner to też powiązania narracyjne, które kształtują naszą historię.
Z kolei przenosząc się do przeszłości gracz będzie mógł zmienić losy kluczowych Revenentów, w zaprezentowanym demie był to niejaki Valentine. Co więcej poznamy też nowe wątki związane z powstaniem świata czy samych Revenentów, a ta wiedza ma nam się przydać w kreowaniu przyszłości. Czy faktycznie decyzje, które podejmiemy, aż tak bardzo wpłyną na postacie i wydarzenia? Tego dowiemy się pewnie dopiero po premierze, ale brzmi to na papierze bardzo dobrze.
Więcej wszystkiego

Code Vein II to również lepszy edytor postaci, który wprowadzi nowe ubiory, nowe palety barw i ponad 20 różnych typów głosów. To również większa swoboda w budowaniu buildów postaci, a system Blood Codes pozwoli na zwiększanie konkretnych statystyk, co wpłynie też pośrednio na „klasę" jaką gramy. Będzie można oczywiście swobodnie dostosowywać broń do własnego stylu walki wykorzystując krew wysysaną z wrogów, aby odblokować szereg potężnych umiejętności.
Code Vein II wygląda jak bezpieczny sequel, którego motorem napędowym mają być dwa światy, narracja skupiona na odkrywaniu prawd z przeszłości, system decyzji wpływających bezpośrednio na historię i ulepszony system walki, który ułatwi zwiedzanie obszerniejszego, postapokaliptycznego świata. Czy to wystarczy, by znów przyciągnąć miliony fanów? Przekonamy się w 2026 roku.
Przeczytaj również






Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych