
Diablo 4 (8. sezon zawartości) – recenzja i opinia o nowościach. Trudne konsekwencje własnych decyzji
Blizzard mierzy się z konsekwencjami swoich decyzji. Diablo 4 w 2025 roku nie otrzyma dużego dodatku, ale według deweloperów sezonowa zawartość ma zapewnić odpowiednie wrażenia. Czy tak rzeczywiście jest?
Trudno jest realizować ambitne plany dotyczące gier-jako-usług. Największe studia nie radzą sobie z przygotowywaniem dużych dodatków, by jednocześnie dorzucać na rynek systematycznie sezonową zawartość. Blizzard szybko odpadł, bo już w drugim roku wsparcia nie możemy liczyć na pełnoprawne rozszerzenie, ale według deweloperów – systematyczne aktualizacje miały zapewnić atrakcje, które zadowolą szeroką publikę.
Patrzyłem na informacje dotyczące 8. sezonu z pewnym zaniepokojeniem, ale problemem w tym wypadku okazały się nie tylko przygotowane nowości, a przede wszystkim... sama rozgrywka. Blizzard ponownie zmierzył się z potencjalnie prostym problemem: Diablo 4 nie zapewnia świeżości.




Belial w Sanktuarium

Nie możemy liczyć na pełnoprawną historię, więc musimy cieszyć się z małych opowiastek. 8. sezon Diablo 4 skupia się na inwazji Beliala – ponownie mamy okazję wykonać kilka fabularyzowanych zadań, które są związane z nową aktywnością. Trudno jednak mówić, by wydarzenia związane z Sajeną i Jariusem były ciekawe lub zaskakujące – główny wątek sezonu kolejny raz opiera się na bieganiu od miejsca do miejsca, wykonywaniu prostych zadań, które w ostateczności skupiają się na powtarzaniu jednej czynności. Nie chcę wychodzić na przesadnego marudę, jednak miałem nadzieję, że tak hucznie zapowiadane nowości związane z sezonami i budowanie wydarzeń właśnie przez te aktualizacje (w końcu nie możemy liczyć na pełnoprawny dodatek) będą czymś więcej. Wiele jednak na to wskazuje, że najbliższe miesiące będą bardzo przewidywalne.
Najważniejszą nową aktywnością w 8. sezonie Diablo 4 jest walka z Widmami. Iluzoryczni piechurzy Beliala chcą przygotować świat na jego przyjście, więc systematycznie w Sanktuarium pojawiają się wydarzenia, podczas których wpadamy na wyznaczony teren i rozpoczyna się dzika akcja. Lokacja jest przeładowana potworami, eliminujemy kolejne stwory, by ostatecznie zmierzyć się z jednym z bossów.
Rywalizacja jest szalona, ale bardzo powtarzalna. Blizzard nie zawiódł i w zasadzie cały czas możemy mierzyć się z pomiotami Beliala, ponieważ specjalne wydarzenie odpala się niemal bezustannie – odpowiedni komunikat pojawia się na mapie – jednak wystarczyło kilka godzin, by taka zabawa mnie po prostu nużyła. Brakują tutaj większych zmiennych, pewnych dodatków, które mogłyby sprawić, że sama zabawa nabiera odpowiedniego charakteru i po prostu nie nuży. Już w poprzednich sezonach deweloperzy stawiali na podobne aktywności i… raz się udało przygotować coś ciekawego, kolejnym razem nie i niestety w przypadku 8. sezonu nie mogę mówić, by przygotowana zawartość mnie zachwyciła. Plusem jest na pewno intensywność (samej akcji oraz liczba aktywności), ale twórcy w przyszłości powinni zadbać o oczekiwane zmienne.

Nowa aktywność jest mocno powiązana z drugą największą nowością 8. sezonu – teraz gracze mają okazję zbierać moce bossów. 24 umiejętności z 48 kombinacjami nadrzędnych skill oraz modyfikatorów na papierze brzmi naprawdę dobrze, jednak odnoszę wrażenie, że Blizzard zaszalał. Z jednej strony moce w ciekawy sposób rozbudowują grę, jednak totalnie niszczą balans. Pierwsze zdobycie 60 poziomu zajęło mi mniej niż 8 godzin, a widziałem rekordzistów, którzy dobijali do tego „maxa” w zaledwie 3 godziny. Nie jest to oczywiście opcja dla każdego, bo trzeba doskonale wiedzieć, gdzie iść, kogo zabić i jak ustawić swoją postać, jednak deweloperzy nie przemyśleli swojego systemu.
I tutaj moim zdaniem pojawia się największy problem 8. sezonu Diablo 4, bo choć z jednej strony deweloperzy rozbudowali progresję o kolejny sezonowy system, jednak mając trochę wiedzy i doświadczenia może on całkowicie zmniejszyć poziom trudności. Gra staje się zdecydowanie za łatwa, przez co tracimy chęć do biegania po świecie. W tytule brakuje tej przyjemności z wbijania kolejnych poziomów czy też rozwijania postaci, bo tak naprawdę nie mamy większych problemów, by wskoczyć postacią w grupę wrogów – sytuacja trochę zmienia się podczas mind-end-game i end-game, ale... nie każdy dotrwa do tego czasu.
Moc jest w Tobie... i w Relikwiarzach?

Moce bossów w 8. sezonie Diablo 4 na papierze nie wyglądają źle, ponieważ faktycznie czujemy, że umiejętności wpływają na nasze możliwości. Twórcy przygotowali kilka ciekawych skilli pokroju Pośpiechu Orędownika Nienawiści, dzięki któremu po wykorzystaniu umiejętności Ognia lub Cienia zyskujemy prędkość ruchu. Oko Banitki Strzelczyni sprawia, że przeciwnicy znajdujący się dalej od naszego bohatera są spowolnieni, a Wiatr Nienawiści Lilit tworzy falę kolców, która atakuje demony podczas wykorzystania zdolności. Świetnie sprawdza się także Kaleczące Spojrzenie Beliala, ponieważ picie mikstur leczenia pozwala redukować następne obrażenia, zaś Podkręcone Bomby Urvivara wyzwala bomby przez korzystanie z Mocy Specjalnej.
I mógłbym tak wymieniać i wymieniać, ponieważ projektanci wpadli na sporo ciekawych koncepcji, ale ostatecznie... system jest bardzo podobny do tego, który już wcześniej pojawiał się w Diablo 4. W zasadzie podczas rozgrywki w 8. sezonie mocno brakowało mi świeżości – Blizzard kolejny raz korzysta z utartych schematów, więc w grze ponownie zdobywamy reputację, by odblokowywać kolejne nagrody... w zasadzie wygląda to niemal identycznie względem premiery.
Podobają mi się natomiast zmiany w leżach bossów, ponieważ Blizzard teraz nie tylko podzielił przeciwników na trzy kategorie, ale w końcu zdecydował się na ważne odświeżenie. Teraz gracze nie muszą używać materiałów, by przywołać przeciwnika, jednak nagrody są związane z wykorzystywanymi przez bohaterów kluczami – to za ich sprawą otwieramy kufer. Twórcy dodatkowo zwiększyli liczbę kluczy bossów w leżach, które otrzymujemy za różne aktywności. Szczerze mówiąc te zmiany mają sens.

Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego Blizzard postanowił zmienić Przepustkę Sezonową na Relikwiarze. Koncepcja tego systemu ma naprawdę sens, ponieważ teraz gracze wybierają, jakie przedmioty chcą otrzymać, a zebranie wszystkich nagród z poszczególnych relikwiarzy pozwala zgromadzić cały set, jednak tylko pierwszy (Relikwiarz Powrotu Beliala) jest zwykłym karnetem bojowym, do którego dostępu nie potrzebujemy platyny. Każdy z trzech następnych wymaga już rzucenia w Blizzard złotówkami, bo choć podstawka oferuje nam trochę waluty premium, to jednak jest jej za mało, by odblokować następny zestaw. Ostatecznie? Relikwiarze sprawiają, że gracze muszą wydać znacznie więcej pieniędzy, by cieszyć się wszystkimi nowościami.
Nie zrozumcie mnie źle, bo sama koncepcja relikwiarzy, dzięki którym możemy swobodnie wybierać nagrody jest naprawdę dobra, jednak bez wątpienia Blizzard musi rzucić więcej platyny do skrzynek, by najbardziej zaangażowani przedstawiciele społeczności nie byli zmuszeni do wydawania większej kwoty na cały set. Już nawet nie marzę o czasach, gdy po prostu za aktywność dało się zdobyć całą walutę premium na następną Przepustkę Sezonową.
I wspominając o wydatkach, trudno nie dodać kilku słów o pierwszym crossoverze w Diablo 4. Blizzard dumnie przywitał zawartość z uniwersum Berserk – deweloperzy zachęcali do nowości, które ostatecznie okazały się abstrakcyjnie drogie. Najwięksi fani wspomnianego IP musieliby wydać 675 zł, by zgarnąć całą zawartość... i niestety raczej nie możemy sądzić, że w przyszłości firma zaoferuje graczom tańsze nowości z innych światów. Jak wiadomo w tym wypadku nie tylko Blizzard musi zarobić, więc ceny są odpowiednio wygórowane.
Coś musi się zmienić?
Nie znamy jeszcze dokładnych planów Blizzarda na przyszły rok, ale jeśli ponownie firma zdecyduje się zaoferować dodatek dopiero w drugiej połowie roku, to Diablo 4 będzie rozwijane wyłącznie przez sezonową zawartość przez nawet kilkanaście miesięcy. To będzie bardzo trudny czas dla graczy i deweloperów.
8. sezon Diablo 4 jest pełen sprzeczności. Z jednej strony nowe moce zapewniają dużą przewagę i pozwalają znacząco przyspieszyć rozgrywkę, ale z drugiej kolejny raz deweloperzy korzystają z tego samego schematu, by ostatecznie nie zadbać o ciekawe aktywności w świecie gry. W samej produkcji pojawia się kilka dobrych zmian, jednak sam gameplay nie zawsze zapewnia oczekiwane wrażenia – w trakcie gry zdecydowanie za często brakowało mi pewnej świeżości.
Już teraz pojawiają się konkrety dotyczące nowego sezonu i... pewnie znowu wskoczę na przynajmniej 20-30 godzin, by sprawdzić, jaki Blizzard ma plan na Diablo 4. Obawiam się jednak, że na oczekiwane nowości, które faktycznie pozytywnie wpłyną na doświadczenie będziemy musieli zaczekać do przyszłego roku.
Przeczytaj również






Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych