Kino Popcorn

Ta produkcja uratowała mnie, gdy znudziłem się superbohaterami

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 14:00

Znacie to? Kolejne filmy i seriale o herosach przelatujące przez ekrany jak przez taśmę produkcyjną - wszystko na jedno kopyto, wszystko z podobnym morałem i obowiązkową sceną po napisach. Przez chwilę można uwierzyć, że wypalanie przyszło na dobre, że ten świat kolorowych peleryn i ratowania świata przestał obchodzić. Próba wracania do starych ulubieńców, próba dawania szans nowym… A rozwiązanie jest czasem proste.

Jest serial, który szybko burzy tę obojętność. Serial, który podszedł do tematu z zupełnie innej strony, obnażając absurdy i brudy superbohaterskiego biznesu. Produkcję, która nie próbowała nikogo zbawić - za to z chęcią wsadziła palec w każdą możliwą ranę tego gatunku. Nie od razu wiedziałem, że to będzie dokładnie to, czego potrzebuję. Ale po kilku odcinkach było jasne, że znów poczułem coś do historii o ludziach w kostiumach. I tym razem było to… Obrzydzenie. 

Dalsza część tekstu pod wideo

The Boys

„The Boys” - bo oczywiście o tym serialu mowa - nie bierze jeńców i od samego początku jasno stawia sprawę: zapomnijcie o szlachetnych herosach, którzy bezinteresownie ratują świat. Tu superbohaterowie są produktami korporacyjnej maszyny, a ich moce to narzędzie marketingu, manipulacji i brutalnej dominacji. Serial, oparty na komiksach Gartha Ennisa i Daricka Robertsona, od pierwszego sezonu zaskakiwał nie tylko swoją bezkompromisowością, ale i celnym komentarzem społecznym.

Produkcja zadebiutowała w 2019 roku na Prime Video i szybko zdobyła lojalną widownię, która doceniła jej świeżość w morzu konwencjonalnych opowieści o superbohaterach. Każdy kolejny sezon podnosił poprzeczkę . zarówno pod względem skali, jak i narracyjnej odwagi. Postacie takie jak Butcher, Hughie czy Homelander stały się natychmiastowymi ikonami, a rola Antony’ego Starra jako psychopatycznego lidera jest do dziś wymieniana jako jedna z najlepszych.

Serial nie bał się sięgać po kontrowersyjne tematy - od polityki, przez religię, po media i społeczną polaryzację. Twórcy z chirurgiczną precyzją punktowali realia współczesnego świata, często balansując na granicy dobrego smaku, ale niemal zawsze trafiając w sedno. „The Boys” potrafił być równie zabawny, co przerażający, równie groteskowy, co boleśnie realistyczny.

W tle bezustannie rozgrywa się dramat ludzki - pełen traumy, zemsty i trudnych wyborów. I choć eksplozje, krew i ironia to jego znaki rozpoznawcze, „The Boys” nigdy nie zapominał o tym, że prawdziwa siła tej historii leży w emocjach. Nic dziwnego, że serial doczekał się spin-offów, kolejnych sezonów i rzeszy fanów - bo w świecie pełnym cukierkowych blockbusterów, ta produkcja zaoferowała coś znacznie bardziej surowego, szczerego i wciągającego.

Można się zachwycać 

Trzeba przyznać jedno - mało który serial tak dobrze rozumie materiał źródłowy, jak “The Boys”. Oczywiście nie wszystko zostało przeniesione z komiksu w skali jeden do jednego, ale kierunek, ton i sedno tej historii zachowano z chirurgiczną precyzją. Twórcy świetnie wiedzą, kiedy skorygować oryginał, żeby lepiej działał w medium serialowym, i kiedy pozwolić sobie na własne pomysły, które uzupełniają świat, zamiast go wypaczać. 

Jednym z największych atutów “The Boys” jest to, jak dosadnie pokazuje odwróconą stronę medalu superbohaterskich opowieści. W tej wizji to nie Lex Luthorowie są najgroźniejsi, tylko ci, których świat czci jak bogów - ubrani w peleryny, promowani przez agencje PR, traktowani jak celebryci. Homelander to jeden z najlepszych złoczyńców współczesnej popkultury właśnie dlatego, że nie jest nim na pierwszy rzut oka.

Nie bez znaczenia jest również brutalność tej opowieści. Nie chodzi tu wyłącznie o hektolitry krwi czy rozczłonkowania - choć i tego nie brakuje - ale o to, jak bardzo projekt nie boi się szokować, by coś powiedzieć. Każda krwawa scena ma tu swój cel, każdy wybuch przemocy coś znaczy. To nie efektowny chaos, tylko precyzyjnie skonstruowany komentarz do rzeczywistości. I przez to całość ogląda się z napięciem, ale też z dziwnym rodzajem satysfakcji.

No i to, co najważniejsze, serial nie tylko potrafi rozbierać na części pierwsze znane tropy, ale też zbudować własny, cholernie mocny świat. Pełen moralnych dylematów, niejednoznacznych postaci i relacji, które ewoluują z każdym sezonem. To serial, który potrafi rozbawić albo obrzydzić - to serial, który zostaje z tobą na dłużej, bo trafia prosto w te miejsca, w które zwykle nikt nie celuje.

Podsumowując…

Trudno się dziwić, że “The Boys” okazało się dla wielu powiewem świeżego powietrza w zatłoczonym świecie superbohaterskich produkcji. Serial nie sili się na poprawność, nie owija w bawełnę i nie próbuje przypodobać się każdemu - zamiast tego trafia tam, gdzie boli najbardziej, a przy tym cały czas dostarcza emocji i kapitalnej rozrywki. Gdy inne tytuły wciąż powtarzają znane formuły, on rzuca rękawicę całemu gatunkowi.

Dla mnie to właśnie sprawiło, że znów chciało mi się wsiąknąć w świat superbohaterów - tylko tym razem takich, których naprawdę da się brać na serio. Czekam na kolejny sezon z niecierpliwością, ale jednocześnie z przekonaniem, że serial już zrobił wystarczająco dużo, by zasłużyć na miano kultowego.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper