Kruk

Kruk - tragedia na planie. O angażu, roli i śmierci syna Bruce'a Lee

Krzysztof Grabarczyk | 23.03, 18:00

Po śmierci ludzką duszę niesie ze sobą kruk. Zdarzają się wyjątki. Dusza powraca. Nie może zaznać spokoju. Zmarły przybywa, aby naprawić złe czyny. Zmartwychwstanie nie jest w Kruku dziełem zemsty, ani sprawiedliwości. W tej zilustrowanej, a następniej sfilmowanej opowieści to miłość jest głównym narratorem. Eric Draven pośmiertnie wyładowuje swój gniew. Nie chwyta jeńców, bo przybył tylko po winnych śmierci jego narzeczonej, Shelley Webster. Tragedia jest wpisana w kulturowy rodowód Kruka. Śmierć odtwórcy głównej roli w legendarnym filmie Alexa Proyasa sprzed 30 lat, Brandona Lee to nie koniec złej passy marki, która zdołała się wzbić na komercyjne wyżyny. Ogłoszono reboot z Billem Skarsgardem ("To"), gdzie zwiastun wydaje się zdradzać nam cały film. Oby chociaż spróbował dotrzymać kroku klasyce.

Brandon Lee zakończył życie w trakcie zdjęć do "Kruka" (1994). Wszyscy już znamy tę historię. Kiedy jednak spojrzymy na jej kontekst, oraz życiowe okoliczności Brandona, oraz fikcyjnego bohatera, Erica - dostrzeżemy pojedyncze spoiwo tej tragedii. Aktor ginie w trakcie próby odtworzenia sceny śmierci odgrywanej przez siebie postaci. Większość fragmentów z udziałem syna Bruce'a Lee udało się zrealizować wcześniej. Na trzy dni przed zakończeniem zdjęć zginął główny aktor, w dodatku potomek legendarnej postaci ze świata kina i sztuk walki, nieżyjącej od 1973 roku. Zaczęto mówić o klątwie rodziny Lee. Podobnie jak o samym Kruku. Brandon miał zaraz wziąć ślub, podobnie jak fikcyjny Draven.

Dalsza część tekstu pod wideo

Film stanowił wierną adaptację. Wszystko rozpoczyna się w pogrążonym w smutku oraz żałobie umyśle James'a O'Barra. Na początku lat 80. rozpoczął on prace nad komiksem "Kruk", ale miał problem ze znalezieniem wydawcy. "Kruk był czymś bardzo osobisym. Zrobiłem to dla siebie - nie dbałem o to, czy zostanie kiedykolwiek wydany" - przyznał w wywiadzie z 2000 roku. Osobista tragedia autora natchnęła mnie, abym przedstawił Wam historię jego, Brandona i ludzi zaangażowanych w pierwszą i najlepszą ekranizację pośmiertnych losów Erica Dravena. Jeśli ktoś mi jutro napisze w komentarzu, że obejrzał dzisiaj ten kultowy film, to znak, że mi się udało.

Dzieło gniewu

undefined

"Zły dzień to bycia tym złym co, Skunk?" - to pytanie pada ze strony Dravena chwilę po rozwałce w klubie, Devil's Night. Oryginalny Kruk świetnie wyważył akcję z grą aktorską. Brandon Lee nalegał, aby kurczowo trzymać się oryginalnej wizji O'Barra. Zapomniałem dodać, że zaraz po tym Eric wyrzuca nieszczęśnika przez duże okno. Tę scenę podobnie jak grę na gitarze, by całe miasto usłyszało nutę Erica, dobrze pamiętam i do dzisiaj ogląda się cały film z zaciekawieniem. Zanim padło pierwsze "Cięcie!" na planie filmowym, James O'Barr musiał zmierzyć się z osobistą tragedią. "Kiedy miałem 18 lat, moja narzeczona zginęła w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę. Czułem się zraniony, przepełniony żalem i wściekły. Przelewałem tę nienawiść i smutek na papier, aby się wyładować. W rzeczywistości jedynie potęgowałem tamte odczucia. Kiedy zasiadałem do pracy historia coraz bardziej ociekała mrokiem" - opisuje swoje odczucia O'Barr. Pierwszy komiks pojawił się w 1989 roku. W 1992 roku wydano jeden gruby numer scalający wszyskie zeszyty.

"Odkryliśmy artystyczny talent James'a, gdy przeczytaliśmy pierwszy zeszyt Kruka. Od razu pomyśleliśmy, że będzie to świetny materiał na film" - wspominał producent filmu, Jeff Most. Mroczny styl wpasował się w ówczesne ekranizacje komiksowych bohaterów. Spójrzmy na Batmana (1989) Tima Burtona. Most celował w podobne rejony, i gdy nawet dzisiaj patrzy się na Kruka, można dostrzeć pewną zbieżność. Miasto w filmie jest gęste od mroku i gotyckiej archiektury wraz z mściwym antybohaterem, Dravenem. O'Barr preferował oszczędność w ukazywaniu scen przemocy (z wyjątkiem tej kluczowej, gdy ginie Eric). "Ludzie mówili, że moje komiksy za bardzo celują w przemoc. Zawsze im odpowiadam, że kiedy ktoś dostaje kulą między oczy, to ukazane jest to w formie cienia padającego na ścianę" - autor sugeruje, aby przeczytać całość i wtedy zadać mu to pytanie. W 1993 roku wspomniany Jeff Most i Ed Pressman stali się właścicielami prawd do komiksu i natychmiast zaczęli poszukiwać odpowiedniego kandydata.

Pojawił się Brandon. Na początku lat 90. jego gwiazda mocno rozbłysła i dzisiaj jedynie możemy domyśleć się jak świetnym byłby aktorem, jak bardzo rozwinęłaby się jego kariera na srebrnym ekranie. Podobnie jak jego ojciec, Brandon Lee odszedł u szczytu sławy. Do głównej roli w Kruku rozważano angaż Johny'ego Deppa lub Christiana Slater'a, lecz nigdy nie padły oficjalne propozycje. Castingiem zajmował się legendarny agent, Billy Hopkins. "Kiedy otrzymujesz telefon od Hopkinsa, to wiesz, że czekają Cię konkrety" - wspominał Tony Todd, grający w Kruku rolę Grunge'a, jednego ze złoczyńców. "Brandon był jedyną osobą, której zaoferowano tę rolę" - przyznaje Moss. Młody Lee bardzo się zaangażował w samą produkcję. Most i Brandon zaczęli wspólnie działać już rok przed rozpoczęciem zdjęć. Brandon wywarł silny wpływ na scenariusz do filmu. Zaprzyjaźnili się z O'Barrem. Autor komiksu widział w nim idealnego kandydata do roli Erica Dravena. Brzmiał niczym jego komiksowy odpowiednik.

Dziedzictwo Brandona

undefined

"Brandon nie chciał, aby Kruk był typowym filmem o sztukach walki. Koniecznie pragnął wyjść z cienia swojego ojca" - wspomina Ernie Hudson, filmowy komisarz Albrecht, który przyjaźnił się z Dravenem. Nastała tragiczna noc, 31 marca 1994 roku, pół godziny po północy. Aktor Michael Massee wystrzelił z rewolweru w stronę Brandona Lee. Brandon padł na ziemię i początkowo wszyscy myśleli, że Lee improwizuje. Po chwili okazało się, że aktor został postrzelony. Okoliczności nabicia rewolweru wciąż są owiane tajemnicą. Nie wiadomo, czy ślepy napój wystrzelił wskutek prochu, czy osoba odpowiedzialna za nabicie broni nie wypełniła należycie swoich obowiązków. Masse nie został podciągnięty do odpowiedzialności karnej. Sam jednak popadł w traumę i na kilka lat wycofał się z aktorstwa. Na planie Kruka działo się wiele dziwnych rzeczy, a śmierć Brandona jest kulminacją tych przykrości. Brandon zmarł 31 marca, 1994 roku. Film pomimo licznych wątpliwości ukończono. Reżyser, Alex Proyas wraz z ekipą od efektów specjalnych, Dream Quest zrobili wszystko, aby za pomocą CGI przenieść twarz Brandona do odpowiednich scen.

"Kiedy zmarł Brandon dopadło mnie poczucie winy i odpowiedzialności. Podobieństwa śmierci jego i Erica są tak doraźne, że możnaby mówić o nadludzkiej interpretacji. Ludzie uważają, że to przeznaczenie" - z bólem wspominał James O'Barr. Sam obejrzał Kruka jakieś 17 razy i jego bliska znajomość z Brandonem za każdym razem odzywa się, gdy James odwiedza grób swojego przyjaciela na cmentarzu LakeView w Seattle. Podobnie jak dziesiątki tysięcy fanów każdego roku. Zupełnie inaczej niż Alex Proyas, który nie chciał oglądać tego filmu. Sprzeciwił się również próbie remake'u. W 2017 roku stwierdził, że taki projekt godziłby w dziedzictwo filmu i Brandona, który stał się symbolem marki już na zawsze. "Był to przypadek jeden na milion, który nie powinien się wydarzyć nigdy więcej" - spuentował O'Barr zapytany o śmierć Brandona Lee. Niestety, do przykrego incydentu doszło 21 października, 2021 roku, na planie westernu Rust. Alec Baldwin nieumyślnie zastrzelił operatorkę ukrańskiego pochodzenia, Halynę Hutchins.

Kruk to jeden z najlepszych filmów jakie kiedykolwiek widziałem. Gra aktorska Brandona Lee, który stworzył niepowtarzalną kreację, gotycki klimat filmu i scenariusz nieustannie budzą podziw. Szkoda, że nigdy potem nie udało się stworzyć równie interesującego filmu. Kwestię Kruk 2 przemilczę, natomiast trzecia część filmu była "tylko" poprawna. Nie udało się również w świecie gier wideo. Crow: The City of Angels okazało się grą na licencji, dosłownie. Na osłodę pozostaje serial z lat 90., w roli głównej z Markiem Dacascosem (Mani z Braterstwa Wilków). W świetle nadchodzącego rebootu mam również mieszane odczucia. Nowa wersja nie wydaje się powracać do klimatu oryginału. Cenię sobię aktorski talent Billa Skarsgarda, lecz on sam może zwyczajnie nie wystarczyć. A może się pozytywnie rozczaruję. Jak to powiedział w jednej ze scen Brandon Lee: "nie może przecież ciągle padać".

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper