Talk to me

Dziesięć najciekawszych horrorów z 2023 roku

Dawid Ilnicki | 20.01, 13:00

Ostatnie podsumowanie tego co działo się w kinie gatunkowym w 2023 roku jak zwykle kończymy horrorami. Na wiele pozycji kina grozy można było w minionych dwunastu miesiącach narzekać, ale ostatecznie lista dziesięciu najciekawszych pozycji prezentuje się całkiem nieźle.

Jak co roku mocno kuszące jest stwierdzenie, że centrum straszenia zaczyna się powoli przesuwać z Hollywood w inne rejony świata: do Europy, a być może nawet Australii, ale jednocześnie także w USA powstało w zeszłym roku kilka ciekawych produkcji, łącznie z bodaj najlepszą głównonurtową pozycją, rozpoczynającą kolejną horrorową franczyzę. Wspólnym mianownikiem kilku nowych propozycji może być właśnie potrzeba nowego otwarcia, bo wiele znanych filmowych cykli złapało zadyszkę, a innym nie udało się zaliczyć udanych rebootów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Takim, trochę jednak spodziewanym, przypadkiem był bez wątpienia “Egzorcysta: Wyznawca” w reżyserii Davida Gordona Greena, który pokazał, że im lepszy materiał wyjściowy, tym trudniej na jego bazie zrealizować udaną kontynuację. Osobiście mocno znudziła mnie również kolejna odsłona “Krzyku”, zdająca się ledwie początkiem problemów tego cyklu, któremu powoli kończy się autotematyczne paliwo. Lepiej wypadła dziesiąta “Piła”, która wysokie noty fanów zawdzięcza zdecydowanie powrotowi do korzeni. Coraz gorzej ogląda się za to kolejne obrazy należące do uniwersum “Obecności”, bo “Zakonnica 2” to zupełnie nietypowy przypadek horroru nasennego.

Na osobny wątek z całą pewnością zasługują dwa niskobudżetowe obrazy, które najbardziej spolaryzowały widownię w zeszłym roku. Mowa tu przede wszystkim o “Skinamarink” Kyle’a Edwarda Balla, ale również “Odludziu”. W obu przypadkach twórcy postawili bardziej na formę niż na treść, a VHS-owa poświata, spowijająca obraz Balla, znalazła wielu amatorów. Szkoda jednak, że reżyser nie zdołał do niej dobudować wciągającej opowieści; jeśli jednak w przyszłości uda mu się to zrobić o jego nowej produkcji z pewnością  będzie głośno! W kategorii komedio-horroru leciutki plus należy postawić przy “Zatrzymać morderstwo”. Być może zbyt czytelnym, ale w sumie sprawnym połączeniu slashera z klasykami młodzieżowego science fiction lat 80’. Interesującymi tytułami, mającymi swą premierę na festiwalach, które być może wrócą w przyszłorocznym zestawieniu, są z pewnością “Vourdalak”, “Robactwo” i “Nefarious”.

Talk to me

Skromna, wyprodukowana przy udziale zaledwie 4.5 miliona dolarów i obsadzona głównie młodymi, mało znanymi (oprócz Mirandy Otto), a tu świetnymi aktorami, australijska produkcja była bez wątpienia największą rewelacją minionych kilkunastu miesięcy. Bracia Philippou, znani wcześniej przede wszystkim z youtube’owego kanału z komedio-horrorami, stworzyli niezwykle wciągający film grozy, którego bazą jest wiele współczesnych tematów, takich jak choćby uzależnienie od narkotyków czy nawet telefonów komórkowych. Chwytanych w dłoń, która jak wiadomo jest w tym obrazie kluczową częścią ciała. “Mów do mnie” można oczywiście zarzucać pójście w horrorową sztampę, zwłaszcza w drugiej części produkcji, ale nie ma wątpliwości, że była to jedna z najciekawszych pozycji gatunku w 2023 roku.

Noc Dziękczynienia

Mainstreamowym horrorem roku było dla mnie bez wątpienia nowe dzieło Eliego Rotha, dzięki któremu Amerykanin w końcu doczekał się własnej filmowej serii. Już teraz bowiem wiadomo, że morderca z Plymouth powróci w jeszcze co najmniej jednej części, co niestety widać już było po klasycznej końcówce obrazu z 2023 roku, mimo wszystko nieco psującej, ogólnie jednak bardzo dobry seans. “Noc Dziękczynienia” to bowiem przede wszystkim zacny komedio-horror, taki jednak w którym proporcje straszenia do śmieszenia to mniej-więcej 75-25%. Roth znakomicie czuje gatunek, udało mu się tu również idealnie obsadzić zarówno młodych aktorów, jak i weteranów, a całość ma również ciekawą, społeczną podbudowę.

Dobry piesek!

Zacny film norweski, dystrybuowany w tym roku przez firmę Velvet Spoon to z jednej strony nieco oryginalniejsza wersja wielu horrorów w typie zeszłorocznego “Fresh”, a z drugiej film ledwie niestety igrający z ciekawym, zwłaszcza dla kultury zachodniej, tematem za bardzo - zdaniem wielu - posuniętego permisywizmu moralnego, pokazywanego tu na przykładzie relacji dwójki ludzi, na którą w teorii godzą się obie strony. Obraz jest dużo bardziej interesujący w pierwszej części, kiedy jeszcze nie wydaje się standardowym straszakiem, a raczej nietypowym połączeniem dramatu z czarną komedią, za to końcówka z całą pewnością zadowoli fanów gatunku.

Martwe Zło: Przebudzenie

Wiele mieliśmy w tym roku nieudanych filmów, będących kontynuacją lub tylko nawiązujących do wielkich serii sprzed lat. Najbardziej udanym rozwinięciem wcześniej znanych wątków był moim zdaniem właśnie film Lee Cronina, który z jednej strony okazał się niezwykle krwawym widowiskiem, a z drugiej przepełnione wyjątkowo czarnym humorem dialogi potrafiły wskrzesić ducha najlepszych momentów trylogii Sama Raimiego. Obraz stanowi również, w moim przekonaniu, dość dobre otwarcie nowej serii i jeśli tylko jej twórcy zadbają o odpowiedni rozwój postaci Beth, a być może nawet połączą jej siły z mocno steranym życiem Ashem Williamsem, to w kolejnych odsłonach otrzymamy jeszcze coś interesującego.

Siostra śmierć

W kategorii filmów z ostatnich lat, których akcja toczyła się w klasztorze, z “Ostatnią Wieczerzą” Bartosza Kowalskiego zdecydowanie wygrał nowy obraz, powracającego po latach nieobecności na rynku Paco Plazy, współtwórcy pamiętnego “Rec”. “Siostra śmierć” nie jest w żadnym wypadku filmem, który będziemy pamiętali latami, ale mimo wszystko umiejętność kreowania atmosfery zagrożenia i całkiem zgrabna historia - niestety uciekająca w banał w samym finale - sprawiają, że był to jeden z tych filmów, które w tym dość przeciętnym dla gatunku roku oglądało się całkiem przyjemnie.

Światłonoc

Nie jestem specjalnym miłośnikiem podgatunku folk-horroru, często grupujące filmy, które nie potrafią ani opowiadać ciekawej historii ani też specjalnie straszyć, ale seans czesko-słowackiej produkcji, pokazywanej w tym roku na festiwalu Octopus był jednym z przyjemniejszych na zeszłorocznej edycji. Fabuła koncentruje się na postaci młodej kobiety, która powraca do swego rodzinnego miasteczka, gdzie konfrontuje się z najtrudniejszymi momentami jej wyjątkowo skomplikowanego dzieciństwa. Znakomita oprawa audio-wizualna i piękne zdjęcia słowackich gór to głównie atuty tej niezwykle klimatycznej produkcji.

Sztuka zabijania

Film, który wygląda jak litewska odpowiedź na “W lesie dziś nie zaśnie nikt”, być może nie straszy tak jak powinien, ale za to przynosi kilka niezwykle interesujących zwrotów gatunkowych. Ci, którzy są przyzwyczajeni do rozwiązania w stylu “Final Girl”, z bohaterką pozytywną przeżywającą atak zwyrodniałego mordercy, mogą się uśmiechnąć w końcówce seansu obrazu w reżyserii Jonasa Traukanasa. Punkt należy się również za kreację bohatera, zwanego tutaj Żygi, jak się okazuje również wyjątkowo trudnego do zabicia. Zabawna wariacja na temat typowego slashera, która pokazuje, że w tym podgatunku nadal tkwi spory potencjał, widoczny głównie w produkcjach tych zdecydowanie mniej znanych kinematografii.

When Evil Lurks

Rozgrywający się w społeczności małej argentyńskiej wioski film Damiena Rugnii najlepiej potraktować jako oryginalne podejście do produkcji opowiadających o działalności tajemniczego demona, w którym bohaterowie bardzo poważnie traktują lokalne legendy. Trudno się zresztą temu dziwić, zwłaszcza po tym, gdy zobaczy się pierwszego, opętanego człowieka, który został tu bardzo dobrze ucharakteryzowany. Obraz dostępny niestety tylko na Shudderze wyróżnia się świetnym aktorstwem i gęstą atmosferą.

M3GAN

Zgrabnie łączący science fiction i horror film Gerarda Johnstone’a miał swoją światową premierę na przełomie lat, a w naszych kinach pojawił się w styczniu. Obraz w oczywisty sposób nawiązuje do serii “Laleczka Chucky”, w sposób nieco staroświecki przywołując również podgatunek techno-thrillera. W tym wypadku głównie po to, by stworzyć wciągające widowisko, w którym główną antagonistką staje się coraz potężniejsza lalka, co oczywiście jednak odwołuje także do współczesnych lęków przed rosnącym potencjałem sztucznej inteligencji, która w końcu może zwrócić się przeciwko jej twórcom.

Sick

Obraz Johna Hyamsa, syna pamiętanego za sprawą kilku VHS-owych klasyków Petera, to przede wszystkim fachowo zrealizowany horror covidowy, któremu udało się całkiem dobrze nakreślić motywacje grupy antagonistów. Oczywiście nie sposób im kibicować, ale można ich do pewnego stopnia zrozumieć, w czym zasługa sprawnego scenariusza, którego współtwórcą był znany przede wszystkim dzięki serii “Krzyk” Kevin Williamson. Mix klasycznego slashera w kinem w typie “home invasion” udał się tu wyjątkowo dobrze.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper