Steam

Steam, czyli walka ilości z jakością. Dziś gry może robić każdy

Kajetan Węsierski | 17.01, 21:30

Ah ten Steam… Prawdopodobnie każdy, kto w ostatnich latach grał za pośrednictwem PC, miał styczność z rzeczoną platformą. Trudno mi sobie wyobrazić, aby znalazł się ktoś, kto przynajmniej raz z niej nie korzystał. Mówimy wszak o miejscu z prawdopodobnie jedną z największych baz gier na świecie. I jednocześnie miejscu, które oferuje nam naprawdę ogrom przeróżnych produkcji. 

Nawet jeśli jednak znajdzie się ktoś, kto z platformy od Valve nigdy nie korzystał (w co dalej bardzo trudno mi uwierzyć), to niemal na pewno nie ma na całym globie gracza, który nigdy o tym miejscu nie słyszał. Gabe Newell stworzył maszynę do zarabiania pieniędzy i coś, co jest dziś dla nowych gier tym, czym Facebook dla młodego pokolenia kilka lat wstecz - jeśli Cię tam nie ma, to pewnie nie istniejesz. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Faktem jest natomiast, że nie ma rzeczy perfekcyjnych. Nie ma idealnych sytuacji, wzorcowych przykładów i nieskazitelnych osób. Toteż nie trzeba być Sherlockiem, żeby domyślać się, iż sam Steam również daleki jest od pozbawionego wad. Tych jest tam kilka, ale jedna z nich szczególnie wysuwa się na prowadzenie. Jest dla tej platformy jednocześnie drukarnią pieniędzy, jak i trucizną. 

Ilość czy jakość? 

Jeśli mieliście okazję czytać mój tekst o tym “czy ktoś może zagrozić Valve i ich Steamowi…”, to możecie traktować niniejszy jako kontynuację. Swego rodzaju rozliczenie z tym, co tam napisałem i niejako obdarcie Steama z tej niemal nieskazitelnej powłoki, jaka mogła przychodzić na myśl przy okazji tamtego artykułu. Nie chodzi tu jednak o sprostowania czy wyjaśnienie kłamstw, nic podobnego - chciałbym zwyczajnie rozwinąć temat. 

Steam Valve

Wspomnieć o tym jednym mankamencie, który poruszyłem we wstępie. A mowa tu oczywiście o jakości wypuszczanych tam gier i sitku produkcyjnym, które zdaje się raz działać, a innym razem kompletnie nie. Pozwolę sobie bowiem przypomnieć, że rok 2023 był pod względem nowości na platformie Steam rekordowy, albowiem pojawiło się w trakcie tych dwunastu miesięcy aż 14 535 nowości! 

To stanowiło wzrost o dwa tysiące względem roku wcześniejszego, a także wzrost o czternaście tysięcy względem 2013. Kosmiczne liczby, które rosną w tempie nie do opanowania. Pod wspomnianym przeze mnie wyżej tekstem pojawiły się natomiast bardzo trafne komentarze, które wprost mówiły o tym, że wśród tych niemal 15 tysięcy gier, wysoki poziom trzyma może 5%. 

I niezależnie od tego, czy jest to mocno naciągnięta uwaga, czy może nawet niedoszacowanie liczby szrotów, na pewno kryje się tam sporo prawdy. Umówmy się, wystarczy przejrzeć zestawienie nadchodzących premier (niekoniecznie tych najpopularniejszych), aby przekonać się, że większość tytułów reprezentuje sobą niewiele. Niektóre są kopiami znanych hitów, a inne parodiami. 

Steam Awards

A co z przyszłością? 

Jaki jednak kryje się za tym powód? Cóż, względnie oczywisty - dziś każdy może robić gry wideo. Jasne, trzeba posiadać względnie działający sprzęt, podstawowe oprogramowanie i przynajmniej kanał na YouTube, by nauczyć się podstaw. A marzenia o zostaniu wielkim deweloperem są czymś, co od dzieciaka kiełkuje w większości fanów tej konkretnej gałęzi rozrywki. 

Niektórzy podchodzą do tematu bardzo poważnie, ale bez planu. Inni robią sobie z tego żarty i liczą, że uda im się cokolwiek wyciągnąć od fanów. A jeszcze pozostali działają na zakrojoną skalę, tworząc niemal scamowe gry (choć tu Steam jest całkiem nieźle wyczulony). Wydaje mi się natomiast, że nie trzeba być Nostradamusem, aby przewidzieć, co czeka nas w przyszłości… 

Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że sytuacja będzie się jeszcze bardziej rozwijać. Coraz łatwiejszy dostęp do wiedzy, coraz tańsze alternatywy programów i coraz bardziej ułatwiające nam podstawowe procesy przeróżne boty Sztucznej Inteligencji… Wszystko to sprawia, że z roku na rok gier będzie więcej. Co jednak ważne - więcej będzie tych mniejszych. 

Steam Deck

Osobiście nie widzę w tym jednak większego zagrożenia. Jasne, Steam przypomina czasem śmietnik. Taką bardziej hardcorową wersję eShopu od Nintendo. I przeglądając premiery, nie ma mowy o takim sitku pod względem jakości, jak na konsolach od Sony czy Microsoftu. To jak porównywać Sklep Play oraz App Store. Jedno jest otwarte niemal dla wszystkich, drugie bardzo restrykcyjne. 

Podsumowując…

W tym szaleństwie jest jakaś metoda, w całym tym bałaganie można niewątpliwie odkryć swój własny porządek. Co więcej, dziś zewnętrzne narzędzia bardzo mocno pomagają nam w selekcjonowaniu gier i sprawiają, że nie musimy całymi dniami przebijać się przez generyczne, nudne i sztampowe pozycje, aby wyciągać perełki. Z tego względu, nie powinno to chyba nikomu przeszkadzać.

Przecież wciąż możemy kupować tam nasze ulubione gry, a przy tym sprawdzać te pozornie nieciekawe. Sami decydujemy, co kupujemy i ile czasu spędzimy na taplaniu się w tym bagnie (co może być niekiedy niezłą formą spędzenia wolnego czasu). Faktem jest, że Steam często stawia ilość, ponad jakość, ale jednocześnie w żaden sposób nie wpływa na to drugie, więc… Im więcej niepozornych gier, tym więcej ukrytych hitów. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper