dd

Blade Runner 2099 – co dziś wiadomo o serialowej kontynuacji klasyka science fiction

Dawid Ilnicki | 13.01, 13:00

Jednym z najbardziej wyczekiwanych seriali, nawiązującym do uwielbianego cyklu filmowego, ma być zapowiadany już od 2021 roku “Blade Runner 2099”, pomyślany jako bezpośredni kontynuator widowiska Denisa Villeneuve’a z 2017 roku. Filmu, który okazał się dużym sukcesem artystycznym, nie mającym jednak właściwie żadnego przełożenia na finanse.

Gdyby zrobić ankietę, skoncentrowaną wokół kwestii tego, który z ostatnich filmowych powrotów do wielkich klasyków sprzed lat, okazał się najlepszy, w czołówce z pewnością znalazłby się “Blade Runner 2049” Denisa Villeneuve’a. Widowisko, które zachwyciło sporą część widowni, w udany sposób łącząc stare z nowym i znacząco rozszerzając świat przedstawiony, w uznanym już w zasadzie za klasyczny, filmie Ridleya Scotta. Jeśli dodać do tego zapadające w pamięć role drugoplanowe Any de Armas i Dave’a Bautisty, a także znakomitą oprawę audiowizualną to nie może dziwić, że kinomani często wychodzili z seansu wręcz oczarowani, co znalazło swoje odzwierciedlenie w bardzo wysokich ocenach na wszystkich serwisach filmowych. Przy tym jednak zupełnie nie widać tego było w statystykach z box office.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wystawne widowisko Denisa Villeneuve’a z oczywistych względów było filmem niezwykle drogim w produkcji, kosztującym blisko 185 milionów dolarów i to oczywiście jeszcze przed doliczeniem kwoty wydanej na marketing. Już przed premierą obrazu w 2017 roku szacowano, że wpływy z box office musiałyby wynieść około 400 milionów, by “Blade Runner 2049” wyszedł na zero. Tymczasem w kinach na całym świecie zarobił on mniej niż 270 milionów. W ostateczności, po doliczeniu wpływów z rynku Blu-Ray, miał on zatem przynieść studiu około 80 milionów dolarów straty, stając się przykładem jednej z wielu produkcji w ostatnich latach, chwalonych zarówno przez krytyków jak i widzów, które mimo tego nie zdołały na siebie zarobić.

Nie wszyscy jednak przyłączyli się do zgodnego chóru piewców najnowszej odsłony “Blade Runnera” i nie chodzi tu tylko o pojedynczych widzów, którzy mogli się nią zwyczajnie rozczarować. Jednym z najostrzejszych krytyków widowiska okazał się bowiem sam Ridley Scott, który jeszcze w 2011 roku miał go wyreżyserować, ale później ustąpił ze stanowiska, by zająć się rozwijaniem filmu “Obcy: Przymierze”. “Ten film jest bardzo wolny i długi. Zdecydowanie zbyt długi. Sam wyciąłbym z niego pół godziny” - powiedział Brytyjczyk już po premierze produkcji Villeneuve’a, co przypomniało o tym, że nawet wersja reżyserska klasycznego dzieła z 1982 roku liczyła sobie 117 minut. Jednocześnie Scott wyraził gotowość do zrealizowania kolejnych części franczyzy, jeśli tylko będzie taka wola, a choć finansowa porażka obrazu Villeneuve’a sprawiła, że nikt publicznie nie podnosił kwestii kolejnej filmowej kontynuacji, nie oznacza to jednak , że temat zupełnie ucichł.

Triumfalny powrót Ridleya Scotta

blade runner

Wielki komercyjny sukces “Marsjanina” mającego swą premierę dwa lata przed widowiskiem Denisa Villeneuve’a, ponownie skierował światła jupiterów na Brytyjczyka, który do dziś pozostaje aktywnym i niezwykle płodnym twórcą, jednocześnie wbrew pozorom wcale nie skupiającym się wyłącznie na powrotach do swych wcześniejszych, wielkich dzieł. Już w 2015 roku Scott zadeklarował jednak, że jest zainteresowany tworzeniem kolejnych filmów w uniwersum Blade Runnera. Autor scenariuszy do obydwu dotychczasowych obrazów z serii, Hampton Fancher opowiedział o jednym z pomysłów na skrypt, krążącym od jakiegoś czasu, a mającym się skupiać wokół idei wyjazdu Ricka Deckarda do innego kraju. Z kolei Scott jeszcze w 2018 roku utrzymywał, że ma już w głowie pomysł na kolejny film z serii, uznając za pewnik, że takowy z całą pewnością powstanie.

Warto na chwilę zatrzymać się przy postaci Ridleya Scotta, który posiada jedną z istotnych i z całą pewnością unikalnych, zwłaszcza wśród reżyserów filmowych, cech pozwalających mu na owocną współpracę z producentami i włodarzami studiów realizujących jego dzieła. Nieprzypadkowo o wielkich dziełach filmowych mówi się, że stanowią kompromis pomiędzy artystyczną wizją a twardą rzeczywistością finansową i o dziwo sam Brytyjczyk zdaje się stać po stronie ludzi finansujących dane przedsięwzięcie, za priorytet uznając to, że muszą oni otrzymać zwrot ze swej inwestycji. Scott nie upiera się zatem przy swojej wizji, nie wykłóca z producentami, właściwie dając im przyzwolenie na cięcie filmu - tak jak to było choćby w przypadku “Napoleona” - jednocześnie mając świadomość tego, że jego pozycja pozwoli mu na wypuszczenie wersji reżyserskiej. Tak jak to było choćby w przypadku „Królestwa Niebieskiego”, krytykowanego po pierwszych pokazach kinowych, a chwalonego już po tym, gdy do dystrybucji trafiła pełna wersja.

To podejście wydaje się kluczem do niezwykłej wręcz żywotności Brytyjczyka w tej branży. Choć bowiem w ostatnich latach zdarzały mu się mniejsze lub większe komercyjne wpadki, takie jak “Ostatni Pojedynek” czy nawet “Obcy: Przymierze”, to jednak nie wydaje się on mieć problemów z finansowaniem swych kolejnych obrazów. Scott w ostatnich latach chętnie współpracuje również z telewizją, dla której współtworzył - wraz z Aaronem Guzikowskim - chwalony, zwłaszcza za pierwszy sezon, serial “Wychowane przez Wilki”, reżyserując nawet dwa pierwsze odcinki, a wcześniej był również producentem pierwszego sezonu “The Terror” i amazonowskiego “Człowieka z Wysokiego Zamku”. Nic więc dziwnego, że już kilka lat po komercyjnej porażce filmu Villeneuve’a pojawił się pomysł stworzenia serii, której fabuła zostałaby umiejscowiona w świecie Blade Runnera.

Opóźniony projekt

;lllk

Pierwsze pogłoski o chęci realizowania serialu “Blade Runnera 2099”, jak wskazuje tytuł rozgrywającego się pół wieku po tym co wydarzyło się w filmie Villeneuve’a, pojawiły się w listopadzie 2021 roku i ogłosił je sam Ridley Scott. Reżyser wyjawił wtedy, że napisano scenariusz do pilota dziesięcioodcinkowej serii, a produkcja została już także gruntownie przemyślana. Kilka miesięcy później ogłoszono, że projekt będzie realizowany przy współpracy Alcon Entertainment, Sony Pictures Television i Amazon Studios. Sam Brytyjczyk, podobnie jak w przypadku “Wychowanych przez Wilki”, ma na planie pełnić rolę nie tylko producenta wykonawczego, ale także wyreżyserować kilka odcinków, do spółki m. in. z serialowym specjalistą, Jeremym Podeswą. Shonwrunnerką serii ma być, znana za sprawą pracy nad “Lśniącymi dziewczynami" Silka Luisa

Choć jednak jeszcze w kwietniu 2023 roku pojawiły się informacje na temat daty startu prac na planie filmowym, w końcówce roku gruchnęła wiadomość, że zostały one zawieszone. Zdjęcia do serialu miały być kręcone w Irlandii Północnej jednak z niewyjaśnionych dokładnie przyczyn je odwołano. Jest to tym bardziej zaskakujące, że Northern Ireland Screen przeznaczyło 4.1 miliona funtów na dofinansowanie produkcji i te pieniądze zostały zwrócone. Od tej pory w mediach nie pojawiły się żadne konkrety dotyczące tego serialu, a choć data jego premiery wciąż jest szacowana na 2024, to pewnie nikogo nie zdziwi, jeśli zostanie ona przesunięta na kolejny rok. (poniżej fanowski trailer) 

Trudno jednak, by było inaczej, skoro do tej pory nie znamy żadnych szczegółów na temat obsady serii, a wszelkie doniesienia na temat szczątków fabularnych to również czyste spekulacje. Sam Ridley Scott w jednym z wywiadów porównał ton nowej produkcji do klasycznej powieści Aldousa Huxleya “Nowy wspaniały świat”, także ostatnio serialowo ekranizowanej. Może to sugerować, że seria zajmie się mocniej eksplorowaniem świata przedstawionego w mniejszym stopniu skupiając się na fabule. Niemal pewne jest to, że nie pojawi się w niej Harrison Ford, mimo iż ma się w niej znaleźć wiele nawiązań do pierwszego filmu, a sugeruje się nawet, że będzie to pierwsza część serii, która jasno potwierdzi to, że Rick Deckard był rzeczywiście replikantem, co wcześniej było tylko sugerowane. Choć więc na razie o serialu wiadomo naprawdę niewiele to można być pewnym, że będzie on jedną z najczęściej wspominanych, w wiadomościach na portalach filmowych, nową produkcją, która - miejmy nadzieję - doczeka się swej premiery w końcówce tego roku. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper