Nightmare Creatures

Nightmare Creatures - protoplasta Bloodborne

Krzysztof Grabarczyk | 01.01, 11:00

Do Bloodborne lubimy wracać bardzo często. Wielu pragnie, aby From Software kiedykolwiek zdecydowało się na dalszy rozwój marki. Póki co, niewiele na to wskazuje. Tymczasem w odległej, bogatej przeszłości PlayStation utkwiła seria, którą można uznać za pewne źródło inspiracji dla Dark Souls czy krwawej przygody w mieście Yharnam. Może nie w sensie dosłownym, lecz ta wydana w 1997 roku przez firmę Kalisto Entertainment produkcja należała do wymagających. Była również na swój sposób technicznym osiągnięciem, choć nie ustrzegła się błędów. Przenieśmy się na londyńskie ulice, do 1834 roku. 

Nightmare Creatures opracował zespół złożony z piętnastu członków. Wydawca dopiero przy pracach nad sequelem, Nightmare Creatures II podwoił tę liczbę. "Nightmare Creatures nie było grą, na której polegało Kalisto" - przyznaje programista, Eric Thommerot. "Zespół był dla firmy czymś w rodzaju czarnej owcy w stadzie, więc nie był tak cenny jak ekipy odpowiedzialne za Dark Forces, czy The Fifth Element" - dodaje. Sytuacja diametralnie zmieniła się, gdy wydaniem nowej gry zainteresowały się Sony oraz Activision. Producent PlayStation zajął się dystrybucją gry na terenie Europy, natomiast świeżo kupiona przez Bobby'ego Kotticka Mediagenic, wróciła do pierwotnej nazwy (Activision) i zadeklarowała chęć wydania gry w Stanach Zjednoczonych. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Teraz widzimy, że Nightmare Creatures nie traktowano poważnie. Dla macierzystej firmy, francuskiego Kalisto Entertainment, był to raczej projekt awaryjny. Wiele zmieniło się już na starcie 1997 roku, a debiut produkcji zaplanowano na początek jesieni. Thommerot trafił do zespołu po pracy dla Colekto, firmy wykupionej w 1994 roku przez kultową Sierrę On-Line. "Mój wkład nie był może największy na tle całego zespołu, lecz wniósł kilka wartościowych elementów" - dziełem Thommerota są m.in. paski ekranów ładowania, sterowanie d-padem, oraz ostatnia z ukrytych map w grze. 

Londyn w ogniu 

undefined

Nightmare Creatures opowiada historię, która zaczyna się nieprzypadkową datą, bo 1666 rokiem. Bractwo Hekate, oddające cześć rzymskiej boginii ciemności rozpoczyna tajemnicze obrzędy przy użyciu eliksiru zamieniającego ludzi w poczwarne abominacje. Samuel Pepys krzyżując plany Bractwa, pali jego główną siedzibę. W ten sposób powstaje wielki pożar w Londynie. Twórcy gry użyli prawdziwej historii, aby zbudować interesującą fabułę skoncentrowaną na Bractwie Hekaty oraz Adamie Crowley'u, który w 1834 roku kontynuuje chorą idee sekty. Na miejskich ulicach znów czają się nocne kreatury, a gracz wcielał się w jedną z dwóch postaci: Ignatiusa lub Nadię. Postacie różniły się wyposażeniem, choć gdy po latach uruchomiłem grę, odniosłem wrażenie, że dziewczyną grało się trochę łatwiej. Trochę jak w klasycznym Resident Evil, gdy porównamy rozgrywkę Jill a Chris'em. 

Twórcom gry należą się brawa za odwagę. W 1997 roku większość autorów gier częściej wycofywała się z gatunku beat'em up. Na rynek dopiero co wkroczyło Fighting Force czy Gauntlet. Nightmare Creatures podjęło brawurowe wyzwanie. Skonstruowano rozgrywkę w stylu chodzonego slashera i wpleciono w naturę survival-horroru. Gra należała do trudnych i nie wystarczyło proste mashowanie przycisków. Potwory atakowały metodycznie, odskakiwały, a starcie z kilkoma nierzadko kończyło się porażką. Postać oprócz broni białej dysponowała również ołowiem, co po latach widzimy w świetnym Bloodborne. Nightmare Creatures zrodziło się na bazie gotyckiego horroru. Cieszy więc, że jedna z pierwszych gier akcji ulokowanych w pełnym trójwymiarze sięgnęła po tę tematykę. 

Krwawy sukces

undefined

Nightmare Creatures sprzedano w zadowalającym nakładzie 350 tys. kopii w samym USA. Niemal drugą połowę dołożyła Europa, co zamknęło bilans sprzedaży na poziomie ponad 600 tys. Oczywiście, media średnio doceniły warstwę techniczną gry, lecz musimy wziąć poprawkę na fakt, że w branży panowały jeszcze nieco tradycyjne przekonania co do kwestii grafiki. Eric Thommerot zaznaczył, że nadal wielu programistów częściej zastanawiało się jak połączyć trójwymiar z grafiką 2D, niż skupić się na pełnym 3D. Nightmare Creatures było jedną z pierwszych gier, która tak właśnie zrobiła. "Podczas gdy gra była osadzona w XVII-wiecznym Londynie z szerokimi lokacjami, tak rozgrywka była powtarzalna a my nie mieliśmy zbyt wielu zróżnicowanych typów potworów" - uczciwie przyznaje Thommerot. Gra cierpiała również na spadki wydajności, a długi czas ładowania nie pomagał. Myślę, że jak na 1997 rok, autorom z Kalisto Entertainment udało się zrobić wiele. 

Sequel powstawał w jeszcze większym chaosie. Activision wykupiło licencję do gry, lecz wydanie i tak zajęło się...Konami. Według Thommerota błędem okazała się produkcja wersji na Dreamcasta. Część druga było mimo wszystko grą lepszą, choć zdecydowanie uderzała w psychodeliczne nurty. Niemniej, Nightmare Creatures jest pewnym przodkiem Bloodborne. Utrzymana w gotyckim horrorze, również trudna i oparta na grozie, zupełnie jak gra From Software wsparła się twórczością H.P. Lovecrafta. Moje zainteresowanie serią wyszło zupełnie przypadkiem. Gdy odebrałem pudełko z PlayStation w środku, z tyłu znajdowała się reklama tej gry. Szkoda, że nikt już nie zadba, aby stało się tak ponownie. Dzisiaj Nightmare Creatues widziałbym w stylu Bloodborne - z taką samą rozgrywką i podobną oprawą. Graliście w ten klasyk?

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper