Redfall

2023 rokiem zawodów? Sporo gier nie sprostało oczekiwaniom

Kajetan Węsierski | 10.05.2023, 21:30

Rok 2023 śmiga jak szalony. Dość powiedzieć, że dopiero co mogliśmy obchodzić Nowy Rok, a tu już za chwilę lipiec i odbębniona połowa z dwunastu miesięcy. Co znamienne, choć tempo rzeczywiście zdaje się zabójcze, to przez dotychczasowy okres wydarzyło się już całkiem sporo - również w branży gier wideo, gdzie właściwie dostaliśmy prawdziwe zatrzęsienie premier i debiutów, na które od dawna czekaliśmy. 

Właściwie w każdym miesiącu pojawiło się przynajmniej kilka wysokobudżetowych i mocnych (pod kątem samej marki lub studiów odpowiadających za przygotowanie) produkcji, w kontekście których zainteresowanie było kosmiczne jeszcze na długi czas przed premierą. Mieliśmy do czynienia z tym typem gier, które wcześniej śledzi się, bada, obserwuje i nieustannie dyskusje w gronie najbliższych oraz na forach tematycznych. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Niemniej, jak to zwykle bywa, są sytuacje lepsze i gorsze. Nawet przy statystycznym podejściu do tematu, musi być tak, że po prostu czasem się coś nie udaje. Nigdy nie jest tak, że dziesięć na dziesięć gier spełni całkowite oczekiwania odbiorców i okaże się tymi przysłowiowymi „10/10”. Nope - to byłoby zbyt piękne (i pewnie za bardzo pochłaniałoby nam czas). Problem jest jednak taki, że w tym roku… Cóż, w tym roku jest jakoś gorzej. 

Co z tym 2023? 

Zacznę nieco enigmatycznie, ale… Na początku, gdy robiłem sobie w głowie małe podsumowanie minionych miesięcy bieżącego roku, pomyślałem, że może coś ze mną jest nie tak. Zacząłem sądzić, że tylko mi się wydaje i właściwie to złudzenie pomieszane z psychologią tłumu. W głowie nieustannie orbitowały mi myśli, że jakby przeanalizować gry w 2023 to… Najlepsze okazywały się te, w które już dawniej graliśmy. 

Postanowiłem zajrzeć na kilka agregatorów ocen i okazało się, że nie byłem daleki od prawdy. Bynajmniej! Gdzie by nie wejść i na jaki ranking tego roku nie zajrzeć, większość czołowych miejsc okupowana jest przez takie tytuły jak Metroid Prime Remastered, Resident Evil 4 Remake, Personą 4 Golden czy Dead Space Remake. Czyż to nie wymowne, Drodzy Czytelnicy? Czasy lecą, nowe marki powstają, a najlepsze są dalej te starsze. 

I nie chodzi tu nawet o fakt, że tych nowych nie ma. Często przewija się na przykład Hi-Fi Rush, Octopath Traveler II albo Hogwarts Legacy. Niemniej, zazwyczaj na nieco dalszych miejscach i przeważnie w nieco bardziej zawężonym gronie reprezentantów. Tymczasem na podium taki odświeżony Resident Evil 4 czy całkowicie odnowiony Dead Space są niemal pewniakami. Bardzo wymowne, nieprawdaż? 

Tylko, kurczaki, z czego się to bierze? Odpowiedź wydaje się, niestety, stosunkowo prosta. Wiele nowych gier, które powstają całkowicie od zera, cierpi na premierę na nieciekawe przypadłości. Zresztą, przy produkcjach przenoszonych ze sprzętu na sprzęt jest podobnie - także w tym z największymi budżetami i największym oczekiwaniem. Właściwie przy okazji każdej nowej gry jest bardzo głośno o kontrowersjach. 

Problemy, problemy, problemy… 

Właściwie ciągnie się to już od samego początku. Jedną z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku było Forspoken. Tak, ta gra, o której dziś już mało kto pamięta. Miała nam pokazywać siłę PlayStation 5, a koniec końców okazała się wydmuszką z kilkoma ciekawymi momentami. To jednak za mało, żeby zaspokoić oczekiwania odbiorców, które budowane były przez taki długi czas. Niewypał, niestety - a nie wspominam nawet o optymalizacji. 

Chwilę później dostaliśmy przecież także Wild Hearts czy Wo Long: Fallen Dynasty. Dwa mocne tytuły, dwa oferujące podobne doznania, ale niestety dwa dość „zabugowane” już na starcie. Właściwie w obu, choć tłuczenie potężnych i krwiożerczych bestii było bardzo przyjemne, można było odnieść wrażenie, że wszystko powinno zadebiutować nieco później. Tak przynajmniej o kilka tygodni, aby działało na premierę. Słaby stan odbił się oczywiście na zainteresowaniu. 

Niedługo potem chyba najgłośniejsza sprawa z całego roku, albowiem dotycząca jednej z największych marek w branży. A mowa oczywiście o niesławnym debiucie „The Last of Us: Part 1” na PC. Ależ to było złe. Sama gra jest oczywiście znakomita, ale bardzo współczuję tym, którzy wiedzeni sympatią do serialu, sięgnęli po tytuł właśnie w tej sposób po raz pierwszy. A potem widzieli te znikające ściany, powykrzywiane postacie i wiele, wiele więcej. 

Kolejne dwa tytuły to najświeższe z tematów - Star Wars Jedi: Survivor oraz Redfall. W przypadku pierwszego, jak wspomniałem w osobnym tekście, nie miałem większych problemów na PS5. Późniejszy patch, który pojawił się kilka dni po premierze, właściwie zredukował je niemal do zera. Przy drugiej z gier sytuacja była nieco gorsza, albowiem nawet w momencie pisania tego tekstu jest dość średnio. Kamyczek do ogórka Microsoftu, niestety. 

Co dalej? 

I choć oczywiście w każdym z tych przypadków prędzej czy później błędy zostały (tudzież dopiero zostaną) naprawione, to niesmak pozostaje. Jak mówi znane przysłowie, pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. A niestety w tym przypadku jest ono bardzo niedobre. Co więcej, rzutuje na tym, w jakiej perspektywie postrzegam rok 2023. Wielki pośpiech, chęć domknięcia kwartałów finansowych i niedoróbki. 

Czy położymy temu kres? Pozostaje mi mieć nadzieję, że tak. Liczę, że druga połowa roku będzie lepsza, a nawet, że nadchodzący debiut The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom położy kres tej niechlubnej serii. Już teraz obawiam się między innymi o Starfielda i kilka innych dzieł. Czy one również będą wypchnięte naprędce? Czy także będziemy czekać kilka tygodni, lub miesięcy? By cieszyć się pełnią gry? Oby nie. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper