Disney Dreamlight Valley

Disney Dreamlight Valley - hit od Disneya, który rzuci rękawicę Animal Crossing?

Kajetan Węsierski | 16.04.2023, 15:00

Kto mnie zna, ten doskonale wie, że mam słabość to gier w klimatach „cozy”. Wszystkich tych, które po prostu pozwalają nam nieco odetchnąć po długim dniu pracy w zgiełku. Takich, gdzie wchodzimy, zanurzamy się w sielankowym świecie i pięknej, relaksującej muzyce, a następnie wykonujemy najprostsze czynności, stresując się dosłownie raz na kwartał - i to zazwyczaj tym, czy sadzonki wyrosną nam przed zmianą pogody. 

A mam niewątpliwe szczęście żyć w czasach, gdzie tego typu tytułów jest pod dostatkiem. Od największych hitów segmentu AAA (jak serie Animal Crossing czy Harvest Moon), aż po te wydawane przez pojedynczych twórców, lub niezwykle małe niezależne zespoły (Stardew Valley czy Coral Island). Wszystkie mają jednak coś do zaoferowania i potrafią przykuwać uwagę największych fanów gatunku. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Co więcej, coraz więcej dużych ekip decyduje się zainwestować w tego typu przygody, a jakiś czas temu zrobił to także Disney przy okazji udzielenia praw do swojego świata utalentowanej ekipie ze studia Gameloft. Współpraca ta zaowocuje przynajmniej dwoma projektami - Disney Speedstorm (bardzo wyczekiwanymi wyścigami w formule free to play), a także Disney Drealight Valley, któremu chciałbym poświęcić niniejszy tekst

Disney Drealight Valley

Zacznijmy jednak od początku, albowiem przy takim tytule po prostu trzeba nieco rozjaśnić. Otóż, przede wszystkim, produkcja nie zdążyła jeszcze oficjalnie zadebiutować. Już od jakiegoś czasu możemy cieszyć się natomiast dostępem do niej w wersji Wczesnego Dostępu (praktycznie na wszystkich sprzętach, a nawet w ramach abonamentu Xbox Game Pass). I zdecydowanie już na tym etapie jest tam co robić. 

W teorii mamy do czynienia z połączeniem trzecioosobowej gry przygodowej z typowym symulatorem prowadzenia własnego „gospodarstwa”. Z jednej strony chodzimy po naprawdę sporym (serio, jest duży) świecie i wykonujemy przeróżne misje głównej osi fabularnej oraz dziesiątki pobocznych dla postaci doskonale znany z ekranów kin. Z drugiej natomiast opiekujemy się całą krainą, sadząc przeróżne rośliny, budując struktury i upiększając okolicę oraz siebie. 

Tak, to tyle z teorii. Jeśli natomiast spojrzymy na to od strony praktyczniej, to zobaczymy, iż jest to w gruncie rzeczy połączenie Animal Crossing, Stardew Valley i typowej gry przygodowej dla najmłodszych. Czy taki miks ma sens? Powiem szczerze - tak. Nie dość, że w kontekście bycia sandboksowym symulatorem robi swoją robotę dobrze, to jeszcze rozwija to o naprawdę pokaźną liczbę zadań do zrealizowania. 

A wiele z nich nie kończy się na „złapaniu dwóch różnych ryb”, jak ma to miejsce w wielu innych przedstawicielach gatunku. Wciąż nie są to oczywiście questy rodem z produkcji RPG, ale nawet starsi gracze - jeśli dadzą radę wciągnąć się w ten świat - nie powinni czuć znużenia prostotą i powtarzalnością tego, co robimy. Bardzo chroni przed tym różnorodność otoczenia, którą widzimy dosłownie w każdym momencie. No i właśnie… 

Świat robi różnicę 

Disney umie tworzyć filmy i chyba nikt nie zarzuci im, że jest inaczej. Słyną przecież ze znakomitych opowieści, fantastycznych postaci, kapitalnie napisanych charakterów oraz… Magicznych światów, do których chcieliśmy się przenosić za dzieciaka - tych samych, do których dzieciaki chcą się przenosić w obecnych czasach. A Dreamlight Valley w pewnym sensie pozwala te marzenia spełnić. 

Tym bowiem, co w produkcji jest wyjątkowe, jest otoczenie. Mamy masę różnych światów, które wzorowane są na tych najbardziej popularnych z gry. Możemy uciec do zaśnieżonej krainy Elsy z „Krainy Lodu”, na nagrzaną plażę Moany, czy zajrzeć do kuchni znanej z „Ratatuj”. I już samo to wystarczy, aby przyciągać miliony fanów z całego świata. Wszak niewiele jest rzeczy, które dają nam większy komfort mentalny, niż ukochane animacje. 

A ponadto to po prostu dobry symulator sielskiego życia. Wykopujemy złoża z kamienia, zbieramy i siejemy nasiona, czyścimy okolicę, powiększamy i modernizujemy nasz dom, przyciągamy do okolicy kolejnych bohaterów Disneya i sprawiamy, że wszystko wokół zaczyna tętnić życiem i wyglądać dokładnie tak, jakbyśmy tego chcieli. Gwarantuję, że to wszystko naprawdę może odprężyć po ciężkim dniu. 

I warto odnotować, że to wciąż „zaledwie” Wczesny Dostęp. Twórcy dalej mają nam wiele do zaoferowania, a dość powiedzieć, że ostatnia aktualizacja, która debiutowała kilkanaście dni temu, przyniosła masę nowości praktycznie na każdym polu (łącznie z zupełnie nowym światem). Do premiery zapewne zostało jeszcze trochę czasu, więc jestem przekonany, że zawartości będzie tylko więcej i więcej… 

Konkurencja dla hegemonów? 

Z jednej strony chciałoby się napisać na koniec, że wreszcie mamy gracza na rynku, który może zachwiać obecną strukturą produkcji z gatunku u podstaw, ale… Wydaje mi się, że tu wciąż jest jeszcze sporo miejsca dla nowych. Nie sądzę, aby trzeba było bić się o konsumentów - miejsca i czasu powinno wystarczyć dla każdego, a im bardziej przyspiesza nasze życie, tym większe zapotrzebowanie na tego typu dzieła się kształtuje. 

Mimo wszystko wydaje mi się, że Gameloft ma obecnie wszystko, aby rzucić rękawicę serii Animal Crossing. Silna marka? Jest. Pomysł? Zdecydowanie jest. Wykonanie? Na ten moment trudno się przyczepić - nawet pomimo okazjonalnie występujących bugów (wszak są nieodłącznym elementem Early Access). Ja zacząłem bawić się nieco z przypadku, ale przepadłem i wiem, że wiele osób miałoby podobnie. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper