mortal kombat

Mortal Kombat czy Tekken? - odwieczny dylemat

Krzysztof Grabarczyk | 11.03.2023, 18:00

Takie pytania często pozostają bez jednoznacznej odpowiedzi. Wzdłuż dekady zrodziły się przecież rozmaite gatunki gier. W każdej kategorii istnieje więcej niż jeden lider, stąd trudno wyłowić prawdziwego króla. Dzisiaj jednak mówimy o interesującym starciu, ponieważ zderzają się dwa światy, Japonia oraz Stany Zjednoczone. Twórcy serii, w obu przypadkach, nigdy nie zrezygnowali z dalszego tworzenia swoich flagowych gier. Nadal są z nami, nadal piszą kolejne rozdziały, nawet jeśli zarówno Tekken, jak Mortal Kombat liczą sobie po kilkanaście odsłon.

Zarówno Katsuhiro Harada (Tekken) oraz Ed Boon (Mortal Kombat) dostarczają co kilka lat następne iteracje swoich dzieł. Oczywiście, bez wsparcia odpowiedniego zespołu, jedno nazwisko zdziała raczej niewiele. Swego czasu, panowie bawili się we wzajemny trolling za pośrednictwem Twittera, nim nie przejął go potężny Elon Musk. Wydaje się, że Ed Boon miał jednak troszkę pod górkę, za sprawą medialnej batalii naprzeciw przemocy w grach. Cóż, w 1992 roku widok Scorpiona wyrywającego głowę z kręgosłupem był pożywką dla kampanii wymierzonej w branżę gier. Zabawne, że w już w 1987 roku, gdy klasyczny Predator polował na ludzkie czaski, nikomu to nie przeszkadzało. Gry to jednak wciąż młode medium. Chociaż ikony filmu trafiłu do Smoczego Turnieju, po wielu latach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dwa wymiary

undefined

Tekken przyszedł na świat w 1994 roku, czyli w decydującym okresie w całej historii gier. Sony po klęsce poniesionej w wyniku zerwania współpracy z Nintendo, wkroczyło na rynek z PlayStation. Choć przez rok tytuł dostępny był w wersji arcade, by w 1995 roku trafić do katalogu Sony, i jako pierwsza gra zeszła tutaj w liczbie jednego miliona sprzedanych egzemplarzy. Zanim w ogóle miałem jakiekolwiek pojęcie o branży jako takiej, byłem przekonany, że Tekken pojawił się jako pierwszy na konsolach. W świecie bijatyk taki układ nie funkcjonuje. I choć Mortal Kombat pojawił się już dwa lata wcześniej, jego środowiskiem naturalnym była grafika 2D. I nigdy nie posiadałem automatowej wersji, lecz tę z NESa, gdzie doszło do drastycznej cenzury. Polityka Nintendo w tym okresie nie akceptowała widoku choćby kropelki krwi. Dzisiaj to już przeszłość, choć Tekken nigdy nie promował brutalności w stopniu równym Mortal Kombat. Pomimo tego stał się grą bardziej zaawansowaną.

Gdy Tekken 3 ustanawiał kolejne rekordy popularności, Mortal Kombat zaliczał raczej tendencję spadkową, choć sam namiętnie katowałem PSX-owy port Mortal Kombat Trilogy. W rzadko której bijatyce mieliśmy tak obszerny wachlarz zawodników do wyboru. Midway w 1997 roku postanowiło, że Mortal Kombat wejdzie w trzeci wymiar. Cóż, wyszło jak wyszło. Mortal Kombat 4, choć sam wspominam raczej ciepło, nie zawojował rynku jak Tekken 3, który pojawił się rok później. To dopiero była premiera. Tytuł, który zainicjował wielu graczy do udziału w turniejowych rozgrywkach. Pamiętam przez mgłę, gdy w mojej rodzinnej miejscowości zorganizowano turniej Tekken 3, z licznymi nagrodami. Pofatygowano się nawet o plakaty reklamujące wydarzenie.

Skoro już wkroczyliśmy na arenę turniejową, w tym aspekcie rządzi Tekken. Do tej pory na EVO odbywają się zmagania w Tekken 7, czyli tytuł liczący sobie już niemal sześć lat. Dla równowagi, Mortal Kombat 11 wystąpiło jedynie na dwóch imprezach, a jest młodsze o cztery lata. Społeczność skupiona wokół serii Namco Bandai tworzy znacznie lepsze warunki do współzawodnictwa. I jeśli kiedykolwiek planujecie rozwój zawodowej kariery gracza na polu bijatyk, wybierzcie Turniej Żelaznej Pięści. Chociaż rozgrywki online w tym przypadku są bardziej stabilne w grach NetherRealm Studios. Rozgrywając mecze w Tekken 6/7, lagi zdarzały się dość często, w Mortal Kombat X/11 praktycznie nigdy. Zatem to nie kwestia przepustowości mojego łącza internetowego.

Zawartość dla każdego

undefined

Nie każdy jednak preferuje rozgrywki online by stać się mistrzem świata. Lubię od czasu do czasu zerknąć na finałowe rozgrywki w EVO, ponieważ czołowi gracze w Tekken wyczyniają prawdziwe cuda. Do takiego poziomu trzeba lat ciągłej, nieprzerwanej praktyki. Mortal Kombat stawia na szybkość, reakcję i kto pierwszy trafi. Tekken wymaga tego samego, lecz gracz otrzymuje szersze pole manewru, a opanowanie każdej postaci z osobna wymaga czasu. Gameplay to wypadkowa osobistych preferencji. Dla jednych królują bijatyki 2D, reszta woli trzeci wymiar. Są jeszcze tacy, którzy cenią sobie historię. W tym miejscu punkt należy się Mortal Kombat, gdzie opowieść wydaje się ciekawsza, a trend na solidny tryb Story zainicjowano w Mortal Kombat 9. Gra Harady oferuje własną kampanię wraz z siódmą odsłoną. W mojej opinii, zespół Boona spisuje się pod tym kątem znacznie lepiej.

Kolejny pokłon należy się Mortal Kombat w dziedzinie DLC. Gdy potwierdzono obecność Predatora w MKX, a niebawem dołączył Xenomorph czy Jason, grałem jak opętany. Choć Namco Bandai pokusiło się o obecność Negana z serialowego The Walking Dead czy Noctisa wyjętego ze świata Eos, w Final Fantasy XV, to po prostu nie było to. Środowisko naturalne MK sprzyja wszelakim superzabójcom. Marzyliście by kiedykolwiek wziąć udział w najbardziej legendarnym starciu pt. "Robocop vs. Terminator"? Sięgnijcie po dodatkowy content w MK11. W Tekkenie takich atrakcji nie uświadczymy.

Mortal Kombat stara się rozwijać. W dziesiątej odsłonie postawiono na trzy style dla każdej postaci z osobna. Tekken sprzyja konserwatystom. Zmiany nie dotykają wachlarzy ciosów dla danej postaci w jakimś namacalnym stopniu. Jeśli pamiętacie "na blachę" kombinacje Kazuyi w Tekken 5, w ostatniej części te również zadziałają, z identycznym skutkiem. To jednak miecz obusieczny. W bijatykach można przecież rozwijać bardzo wiele aspektów walki w procesie produkcji, oraz po nim, w ramach aktualizacji. Tekken nie zawsze dbał o dobry balans. Po części wynika to również z faktu, że jest serią bardziej zaawansowaną, gdzie trudniej jest to wszystko scalić. Tekken 7 dzisiaj chodzi kompletnie inaczej niż w okresie premierowym. Co w końcu wybrać? Nie da się ukryć, że Mortal Kombat smakuje miodnie, zwłaszcza w obliczu podziwiania coraz bardziej wykręconych Fatality. Czy jednak jakakolwiek część przykuła do ekranu na dłużej niż jakikolwiek Tekken? W bijatyce Namco Bandai zawsze spędzałem więcej czasu, było więcej nauki, więcej rywalizacji. Jak było u Was?

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper