MCU - Faza 5

Marvel Studios powinno wyciągnąć wnioski z Czwartej Fazy. Kolejne muszą być lepsze…

Kajetan Węsierski | 11.03.2023, 13:00

Kinowe Uniwersum Marvela nieustannie się rozwija, choć nie ma cienia wątpliwości w tym, iż po wielkim wydarzeniu, jakim bez wątpienia było „Avengers: Koniec gry”, wszystko nieco wyhamowało. Hype na kolejne premiery dalej jest, ale nieco mniejszy, a zapowiedzi nie wzbudzają już tak dużych emocji, jak miało to miejsce wcześniej. Co więcej, można odnieść wrażenie, że oceny są stosunkowo niskie.

A biorąc pod uwagę, że wcześniej przez około dekadę logo Marvel Studios było swego rodzaju gwarantem jakości (choć nie obyło się bez potknięć i wpadek), jest to nieco dziwna i jednocześnie niecodzienna sytuacja. Dziś wiele osób nie postrzega tego wszystkiego jako wyjątkowe wydarzenia, na które trzeba iść do kina. Dla masy fanów to po prostu swego rodzaju odtwórcze opowiadanie w kółko tego samego. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Choć osobiście dobrze bawiłem się na większości produkcji, to siląc się na możliwie osiągalny obiektywizm, jestem w stanie zrozumieć, skąd rozgoryczenie tak wielu osób. Widzę, skąd biorą się zarzuty o monotonię, znużenie i przesyt. Faza Czwarta miała bardzo ważne zadanie - misję czegoś na wzór „restartu” uniwersum po wydarzeniach związanych z Thanosem. Nie mogę jednak napisać, aby dobrze wykonała swoje zadanie. 

Em Si Ju 4

Czwarta Faza Marvel Cinematic Universe rozpoczęła się oficjalnie w styczniu 2021 roku za sprawą premiery serialu „WandaVision”, Był to podwójny „start” - zarazem nowej fazy, jak i produkcji serialowych, które miały zasilić pełnometrażowe kinowe hity i współuczestniczyć w rozwijaniu całego wielkiego superbohaterskiego świata. Jej koniec przypadł natomiast na listopad 2022, gdy do kin zawitał sequel „Czarnej Pantery”. 

Jeśli chodzi o liczby, dostaliśmy w tym czasie siedem filmów oraz osiem seriali. Piętnaście nowych, pełnoprawnych (bo były jeszcze dwa „specjale”) produkcji z ulubionego uniwersum. Z jednej strony spełnienie snu wielu fanów, ale z drugiej… Cóż, w gruncie rzeczy wystarczy spojrzeć na oceny. Dla usystematyzowania całości, posłużę się ocenami widzów z popularnego serwisu Rotten Tomatoes. 

I tak, na 15 pozycji, 90% przekroczyło zaledwie sześć. Trzy z nich zeszły poniżej 80. Jedna, a konkretnie „She-Hulk: Attorney at Law” może się „pochwalić” wynikiem na poziomie 33% pozytywnych opinii. Kiedy byłoby to nie do pomyślenia. Pozostając w serialach, „The Falcon and the Winter Soldier” nie przekroczyło nawet 85%. Cóż, niby dobrze, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdyby było wydane przed pięcioma laty, byłoby bliżej 95. 

Skąd takie przypuszczenie? Cóż - monotonia. 15 nowości w przeciągu 24 miesięcy (a nawet 23) jasno pokazuje, że nie zdążyliśmy się nawet znudzić jedną pozycją, a tu zaraz pojawiała się druga. A potem trzeba. Nie było czasu na przemyślenia, wyciąganie wniosków i wspólne przewidywanie kolejnych kroków. Konkludując - nie było możliwości, aby fandomy mogły robić to, w czym czują się tak dobrze. To zawsze się odbije. 

Co dalej? 

Cóż, jednego odmówić nie można - było różnorodnie. Choć wymowny jest na pewno fakt, że zaledwie jedna produkcja o nowym bohaterze sprostała oczekiwaniom fanów. Shang-Chi przyjął się naprawdę fajnie. W kontekście pozostałych nie było już tak dobrze, a jeśli chodzi o powroty, to o ile trzeci Spider-Man został odebrany fenomenalnie, o tyle prequel o Czarnej Wdowie już zdecydowanie nie. 

I tu znów muszę wrócić do tego, o czym wspominałem wcześniej - monotonia i przesyt. Marvel Studios, na czele z Kevinem Feige, muszą wyciągnąć odpowiednie wnioski z potknięć, których w Czwartej Fazie było rekordowo wiele. Bez tego może być średnio, a już teraz przecież widzimy, że najnowsza opowieść o Ant-Manie wypada zdecydowanie poniżej oczekiwań. I aż nie chce się wierzyć, że może pojawić się kolejna... 

Nie wszystko jest jednak stracone - sam napomknięty chwilę temu Feige wspomniał w niedawnym wywiadzie, że zamierzają nieco „zluzować”. Wytwórnia będzie teraz wypuszczała mniej seriali, aby dać trochę oddechu fanom. Abyśmy mogli zatęsknić za tym światem i znów patrzyli na nowe premiery jak na coś ekscytującego, a nie kolejny element układanki, który trzeba zaliczyć, żeby nie wypaść z obiegu. 

Piąta Faza na pewno nie jest stracona, a wiele z produkcji, które mają w jej ramach zadebiutować (jak na przykład „Strażnicy Galaktyki 3”, „Thunderbolt” czy „Fantastyczną Czwórka”) wręcz emanują znakomitym potencjałem. Trzeba to jednak odpowiednio ograć i znaleźć idealny balans pomiędzy oferowaniem zupełnie nowych doznań, a próbą kroczenia po tych samych, wydeptanych ścieżkach. 

Będzie dobrze! 

Osobiście jestem dobrej myśli - trochę przez mój optymizm i zamiłowanie do filmów z Kinowego Uniwersum Marvela, a trochę przez… Zaufanie. Jakby bowiem nie spojrzeć, nawet w ciągu ostatnich dwóch lat wytwórnia pokazała, że jest w stanie sprostać temu zadaniu. Moim ulubionym przykładem jest serial „Loki”, gdzie wspomniany balans był wymierzony idealnie. A drugi sezon przecież tuż za rogiem! 

Szczerze wierzę, że będzie dobrze. Nie jestem tego pewien, a różowe okulary, przez które patrzę, zaparowały nieco oparami Czwartej Fazy, ale dalej nie było tragicznie. Jasne, wiem, że wiele osób się odbiło i pewnie nieprędko wróci, ale to dalej wysokobudżetowe kino rozrywkowe z najwyższej półki. I dopóki zapewnia frajdę i cieszy choćby przez te dwie godziny w skali kwartału, dopóty będzie czymś potrzebnym i obecnym w szerokiej popkulturze. Piąta Fazo - liczę na Ciebie! 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper