Rocket League Season 7

Rocket League ma już siedem lat! Prosty pomysł zrodził ogromny fenomen

Kajetan Węsierski | 10.07.2022, 14:00

Kilka dni temu mogliśmy obchodzić siódme urodziny gry Rocket League. Tytułu, który już w momencie pełnoprawnego debiutu zebrał wokół siebie całe tabuny ludzi. Serio, w okresie premierowym było o nim naprawdę głośne i trudno znaleźć mi osobę z mojego kręgu, która przynajmniej przez moment nie bawiłaby się w pozornie prostej pozycji, która okazała się czymś niewiarygodnie rozbudowanym.

Błyskawicznie udało się zebrać sporą liczbę graczy i wjechać na salony sportu elektronicznego, gdzie obecnie można obserwować nawet Mistrzostwa Świata w tę grę. A to zawsze ogromne wyróżnienie i potwierdzenie tego, że projekt okazał się najzwyczajniej w świecie cholernie udanym. Zresztą - samo to, że tak głośno było o siódmych urodzinach (a nie pierwszych), najlepiej określa status Rocket League. 

Dalsza część tekstu pod wideo

I jako osoba, która ma za sobą trzycyfrową liczbę godzin w tym tytule, grając z doskoku praktycznie od samej pełnoprawnej premiery, chciałbym podzielić się z Wami przemyśleniami na temat tego projektu. Nie będzie to żadnym stopniu recenzja, czy też moja opinia o samym tytule. Chciałbym bowiem poddać analizie Rocket League i dojść do tego, jak udało się osiągnąć tak kolosalny sukces w taki krótkim czasie. Zacznijmy jednak od początku…

Czym jest Rocket League?

Właśnie - czym jest Rocket League? Otóż jest to gra sportowa na sterydach. Główny tryb (albowiem pojawiało się ich mnóstwo i do teraz funkcjonuje całkiem niemało) opiera się na zasadach piłki nożnej, gdzie w odpowiednio dużych drużynach (od 1v1 do 4v4) mierzymy się z przeciwnikami. Ale zamiast piłkarzy są samochody. Mecze trwają po pięć minut, a my w tym czasie musimy strzelić więcej goli, niż opozycyjne auta. Proste? Proste! 

Projekt zadebiutował w 2015 roku na PlayStation 4 oraz PC, a na początku 2016 wylądował także na Xboksach One (rok później dodatkowo Switch, a 2020 to oczywiście nowa generacja). Za jego stworzeniem, co bardzo ważne, stoi studio Psyonix, które przed wydaniem tego tytułu zdecydowanie nie było jednym z najbardziej znanych w branży. Kojarzyli je jedynie fani ich poprzedniego tytułu, który…

Ma tu ogromne znaczenie. Niewielu fanów Rocket League wie, ale twórcy w 2008 roku wydali na konsole PlayStation 3 produkcję pod wiele mówiącym tytułem Supersonic: Acrobatic Rocket-Powered Battle-Cars. Projekt stanowił oczywiście bezpośrednią poprzedniczkę RL - właściwie to drugie jest następcą tego pierwszego, czerpiąc z niego wszystkie najważniejsze elementy i rozwijając się w cudowny sposób. 

Choć gra z 2008 roku była dobra, to można odnieść wrażenie, że wyszła zdecydowanie za wcześnie - nazbyt przed największym bumem na sport elektroniczny. Co więcej, pomimo kapitalnego pomysłu połączenia samochodów i futbolu, mechaniki i grafika sprawiały wrażenie mocno drewnianych. Wręcz przestarzałych. Wnioski wyciągnięto, wszystko odpicowano i tak powstało Rocket League. 

Nie wymyślili koła…

Mimo wszystko Psyonix nie są bynajmniej odkrywcami takiej formuły. Pomimo tego, że samą grę zaprezentowali światu w 2008 roku, a więc stosunkowo dawno, sam pamiętam całą masę pozycji bazujących na podobnych założeniach, które podbijały serca dzieciaków znacznie wcześniej. Dość powiedzieć, że już w 2006/2007 roku graliśmy z kumplami na zajęciach z informatyki w takie gry we flashu. 

Ale czy jest w tym coś dziwnego? Absolutnie nie. Sam zamysł meczów piłkarskich rozgrywanych w samochodach nie jest przecież niczym nowym - tego typu zabawy organizowano już lata temu w realnym świecie i choć nie były nigdy tak widowiskowe jak Rocket League, to sprawdzały się naprawdę dobrze. Czemu? Z jednego prostego względu - tego samego, dzięki któremu (między innymi) najnowszy tytuł Psyonix osiągnął taki fenomen.

Piłka + samochody = sukces? 

Kluczowym pomysłem, który pozwolił odnieść sukces, jaki mamy obecnie, było oczywiście połączenie dwóch fenomenalnych aspektów, które po prostu ludzie lubią. Po pierwsze - piłka nożna. Po drugie - samochody. Proste? Proste! Wybrano formułę, która pozwalała zacząć wszystko z konkretnego poziomu i już na starcie zainteresować naprawdę spore tabuny graczy. W końcu takie połączenie musiało zadziałać. 

Nie jest to murowany sukces, co pokazywał poprzednik Rocket League od tych samych twórców. Cóż, prawdą jest, że nigdy nie możemy mówić o stuprocentowej szansie na sukces, albowiem w innym wypadku wystarczyłoby powielać to, co działa i wszyscy moglibyśmy dziś mieć na koncie jakikolwiek hit w jakiejkolwiek dziedzinie. Wszystko to trzeba było ubrać w odpowiednie szaty, nakręcić marketing i zapewnić jak najwięcej możliwości. 

Gdy udało się połączyć piłkę z samochodami, a następnie podrasować mechanikę o odpowiednie elementy (jak dopalacze, podwójne skakanie, jeżdżenie po ścianach i tak dalej), a także zaserwować jakość i płynność, jaka jest wymagana na najwyższym poziomie zmagań kompetytywnych, mieliśmy wybuch fenomenu. Taki, który wyrósł z konkretnych fundamentów i dał na sobie budować. 

Nieśmiertelny fenomen

Jak wspomniałem we wstępie, od premiery minęło już siedem lat. Całkiem długi okres, który w praktyce powinien oznaczać, że gra jest już jedną nogą w grobie. Tu się tak nie dzieje. Bynajmniej! Jakiś czas temu zaimplementowano sezony i odpowiednio dostosowano model rozgrywki, aby mogło bawić się jak najwięcej osób. W taki sposób, jakoś w połowie istnienia, produkcja dostała drugie życie. Można powiedzieć, że strzelili gola w doliczonym czasie gry. 

Co jednak w tym wszystkim najlepsze, nie jest to zamknięta księga. Nie jest to tekst, który można zakończyć słowami, jak dobrze wspominam czas spędzony przy Rocket League i jak mocno wyczekuję podobnej gry w przyszłości. Produkcja dalej żyje, ma się dobrze i przyciąga miliony ludzi przed ekrany swoich komputerów, konsole i telewizory. Wciąż zapewnia kapitalną zabawę. I mimo pewnych minusów, w dalszym ciągu się nie nudzi. 

To jedna z tych gier, do których można wrócić po czasie i bez problemu się w niej odnaleźć, a jednocześnie taka, która umożliwia pykanie z doskoku praktycznie co dwa-trzy dni. Mecze są szybkie, braki satysfakcjonujące, a gdy gra się z kimś znajomym, wszystko dostaje kilka dodatkowych punktów do oceny. Rocket League to wciąż otwarty rozdział i wierzę, że choć w świecie gier jest już staruszkiem, to wciąż mam nam wiele do zaoferowania. 

Źródło: Własne
Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper