Lśniące dziewczyny (2022) – recenzja i opinia o 3 odcinkach serialu [Apple TV+]. Nieuchwytny łowca

Lśniące dziewczyny (2022) – recenzja i opinia o 3 odcinkach serialu [Apple TV+]. Nieuchwytny łowca

Iza Łęcka | 02.05.2022, 21:00

Czy chwytliwa opowieść zaczerpnięta z bestsellerowej książki, głośne nazwiska i ekipa producencka, która ma możliwości, by przygotować solidną produkcję są gwarantami sukcesu? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że właśnie tak. Jeżeli dodatkowo do obsady wybierzemy aktorkę, która powoli staje się zdecydowaną reprezentantką kobiet, śmiałym głosem bohaterek na poszczególnych etapach historii, otrzymamy serial posiadający wiele atutów. Zapraszam do recenzji pierwszych odcinków „Lśniących dziewczyn”.

Kirby Mazrachi próbuje ze wszystkich sił poradzić sobie z traumą. Przed laty padła ofiarą brutalnego napadu, który cudem przeżyła, a napastnik trwale ją okaleczył. Zdarzenie odcisnęło na niej tak mocne piętno, że systematycznie dochodzi u niej do zmiany postrzegania rzeczywistości – czasami modyfikacje dotyczą takich błahostek jak długość włosów czy posiadanie psa lub kota, innym razem to jej życie osobiste wygląda zupełnie inaczej. Wszystko posiada jednak wspólny element: pozostaje ona archiwistką w gazecie „Chicago Sun Times”. Pamiętając tylko kilka momentów oraz charakterystyczny głos, kobieta postanawia odnaleźć zbrodniarza. Kiedy w ściekach miejskich odnalezione zostaje ciało młodej dziewczyny, której rany bezpośrednio wskazują na tego samego napastnika, bohaterka czuje, że ofiar było znacznie więcej. W dziennikarskim śledztwie pomaga jej Dan Velazquez, swego czasu obiecujący reporter śledczy, który ma za sobą trudną przeszłość naznaczoną nałogiem. Czy duetowi uda się rozwiązać tę niepokojącą zagadkę? Zadanie wydaje się niezwykle trudne...

Dalsza część tekstu pod wideo

Lśniące dziewczyny (2022) – recenzja 3 odcinków serialu [Apple TV+]. Nic nie jest takie, jak się wydaje

Lśniące dziewczyny (2022) – recenzja i opinia o 3 odcinkach serialu [Apple TV+]. Główni bohaterowie

Kompletna fabuła serialu bazuje na intrygującym motywie przewodnim. Tym razem widz jest o krok przed wspólnie działającymi bohaterami. Śledząc poczynania Kirby i Dana, równolegle obserwujemy mordercę, który niezwykle odważnie sobie radzi. Ten jest coraz bardziej zuchwały w wyszukiwaniu ofiar i wcześniejszym nawiązywaniu z nimi kontaktu, szybko przechodząc z pozycji przyjaciela do roli niebezpiecznego drapieżnika, czyhającego na jeden niepewny ruch. Poczucie pewności i bezkarności zapewnia mu specyficzna umiejętność, która sprawia, że może on dogłębnie poznawać młode kobiety, stając się świadkiem ich codzienności. Wydawałoby się, że ta przewaga będzie źródłem sukcesu, lecz raz popełnił on błąd – jedna ofiara przeżyła atak.

Elisabeth Moss już wielokrotnie udowadniała swoje aktorskie umiejętności – niezależnie, gdy wspomnimy o „Mad Men” czy produkcji, która na trwałe wpisała się w jej karierze, czyli „Opowieści Podręcznej”. W recenzowanych „Lśniących dziewczynach” aktorka bryluje i wywiązuje się z powierzonego jej zadania bardzo dobrze – rola Kirby pasuje do niej idealnie. To nieco wycofana, mierząca się z okropnymi doświadczeniami kobieta, która ze wszystkich sił chce dopaść psychopatę i poznać prawdę. Rzeczywistość jednak często nie jest stała, jej postrzeganie świata zmienia się w większym bądź mniejszym stopniu, co pasuje do przytłaczającej atmosfery serialu. Tutaj nie wiemy, czy coś istnieje naprawdę, czy jednak jest pewnego rodzaju złudzeniem wykreowanym przez jej skrzywdzoną psychikę.

Między aktorami odtwarzającymi główne role – Moss oraz Wagnerem Mourą – jest mocna nić porozumienia, co rzutuje na chemię między bohaterami. Przy Danie Velazquezie Kirby wydaje się nabierać jeszcze więcej sił, niemal wiatru w żagle, by przezwyciężyć wszystkie lęki, trudności i dopaść zwyrodnialca. Choć w trakcie 3 recenzowanych odcinków poznajemy kilka szczegółów z życia młodej kobiety, jedno wydaje się pewne – dziennikarskie śledztwo po raz pierwszy nadaje jej sprawczość, porzuca ona okowy ofiary, a reporter, choć nie do końca może jej zawierzyć, wydaje się jako jeden z wielu po prostu jej słuchać i podążać jej tropem. Oprócz tej pary obserwujemy również poczynania mordercy. Jamie Bell („Bez skrupułów Toma Clancy'ego”, „Billy Elliot”) jako z pozoru sympatyczny, ale jednocześnie śmiertelnie niepokojący typ już od pierwszego kontaktu wzbudza strach. Jego kreacja jest kolejnym powodem, dla którego warto sprawdzić debiutującą niedawno propozycję.

Lśniące dziewczyny (2022) – recenzja 3 odcinków serialu [Apple TV+]. Bardzo dobra realizacja, solidne aktorstwo, intrygujący scenariusz

Lśniące dziewczyny (2022) – recenzja i opinia o 3 odcinkach serialu [Apple TV+]. Morderca

Filmy i seriale poświęcone psychopatycznym mordercom można lubić bardziej lub mniej – w ostatnich latach ten motyw zyskał szczególną popularność. Dodatkowa cecha „Lśniących dziewczyn”, bezpośrednie odwołania do przyszłości, przeszłości i teraźniejszości, sprawiają, że widzowie muszą z uwagą śledzić wydarzenia na ekranie, starając się wyłapać nawet drobne szczegóły – a nuż okażą się one istotne. Choć fabuła osadzona została na początku lat 90. XX wieku realia nie wydają się mieć tutaj większego znaczenia. Klimat produkcji i bez tego jest ciężki oraz przytłaczający, co idzie w parze z bardzo zagmatwanym śledztwem. W trakcie seansu na myśl nasuwał mi się inny miniserial, który w 2021 roku skradł moje serce: mowa o „Mare z Easttown” z Kate Winslet w roli głównej – pod wieloma względami produkcja Apple ma wiele wspólnego z propozycją HBO i może okazać serialowym czarnym koniem pierwszej połowy trwającego roku.

Scenarzyści odpowiedzialni za nową serię mieli znakomity materiał źródłowy, choć wprowadzili w nim wiele zmian, luźno traktując bazową historię i dostosowując ją do współczesnych realiów. Wśród entuzjastów gatunku powieść Lauren Beukes jest niejednokrotnie porównywana do najlepszych książek Stephena Kinga – chociażby ze względu na duszny klimat i elementy science fiction – nikogo więc nie powinno dziwić, że firma producencka stworzona przez Leonardo DiCaprio podjęła się tak obiecującego projektu, a Elisabeth Moss nie tylko wcieliła się w czołową bohaterkę, ale również jest jego producentką. Podstawy są naprawdę przekonujące, czekam więc na dalszy rozwój akcji, licząc dni do premiery kolejnych odcinków.

Jesteśmy dopiero na początku tej pogmatwanej historii, lecz w wielu aspektach ma ona predyspozycje, by stać się kolejnym solidnym serialem dostępnym na platformie Apple. Wstępnie oceniam „Lśniące dziewczyny” na 8 i czekam na więcej. Jeżeli daleko Wam do określenia się mianem fana thrillerów kryminalnych koncentrujących się wokół seryjnego mordercy, fabuła może Was nie przyciągnąć – w innym wypadku jak najbardziej warto spróbować. Wiosenna ofensywa korporacji spod znaku jabłuszka ma się naprawdę dobrze.

Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper