Elden Ring logo

Elden Ring - playtest. Wybraliśmy się do The Lands Between

Maciej Zabłocki | 10.02.2022, 16:00

Już niebawem zadebiutuje kolejna z wielkich gier od From Software. Elden Ring pojawi się na półkach sklepowych 25 lutego, czyli za dokładnie dwa tygodnie, a My mieliśmy już okazję zagrać w niego w 6-godzinnej sesji. Piękny, mroczny i wypełniony brutalnością świat dosłownie hipnotyzuje, nie pozwalając na odejście od ekranu choćby na chwilę. Zapraszamy do zapoznania się z naszymi wrażeniami. 

Każdy miłośnik gier od japońskiego producenta z pewnością wie już, czego się spodziewać. From Software to studio, które zapoczątkowało "modę" na produkcje potocznie nazywane "Soulsborne", oznaczające w dużym skrócie gry z serii Demon's Souls, trylogię Dark Souls czy Bloodborne. Teraz na wokandę wskakuje Elden Ring, niezwiązany kompletnie z poprzednikami. Nie jest to ani prequel, ani sequel jakiejkolwiek gry ze stajni From Software, a kompletnie odrębna produkcja z własnym światem i historią. Chociaż, rzecz jasna, znajdziecie tu wiele podobnych rozwiązań i mechanik. Muszę przyznać, że dawno już nie musiałem tak dużo kombinować, co właśnie podczas 6-godzinnego playtestu. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Elden Ring zabiera nas do mrocznego świata The Lands Between

Po angielsku brzmi to jeszcze sensownie, ale polskie tłumaczenie nie przypadło mi do gustu. The Lands Between podzielono na sześć królestw, a każdym z nich rządzi jeden z półbogów. Musimy ich pokonać, by pozyskać fragment tytułowego Elden Ring, czyli pierścienia będącego drogą do wolności. Najciekawsze w tej grze jest to, że sami budujemy jej fabułę i to my określamy, w jaki sposób doświadczymy całej historii. Tutaj nie ma dobrych czy złych wyborów. Twórcy oddają nam do dyspozycji przepiękny, otwarty świat wypełniony po brzegi różnymi aktywnościami i właśnie pod tym względem Elden Ring potrafi przyprawić o zawroty głowy. Nasz bohater, jeden z tzw. Tarnished (w wolnym tłumaczeniu - zmatowiały) powrócił do "Ziemi Pomiędzy" właśnie dlatego, że pierścień został rozbity na mniejsze fragmenty. Wcześniej został wygnany przez utratę łaski drzewa mocy Erdtree, które widoczne jest z każdego zakątka krainy, oświetlając ją przepięknym, złotym blaskiem. 

Elden Ring_Gameplay

Początek zabawy wygląda dość klasycznie. Tworzymy własną postać, nadajemy jej imię, wybieramy atuty i wskakujemy do zabawy. Po chwili lądujemy w głebokiej piwnicy, z której musimy się wygrzebać, odkrywając powoli wszystkie mechaniki. Niedługo później, korzystając z windy, przenosimy się na zewnątrz, gdzie lądujemy przy mrocznym jegomościu, zdradzającym nam sekrety najbliższego otoczenia i zawiłości historyczne. Wcześniej jednak możemy aktywować tzw. łaskę, czyli miejsce spoczynku, które pozwala na odzyskanie sił, crafting czy przygotowanie się do kolejnej bitwy. W momencie odblokowania tego elementu, światło łaski często podpowiada, w którą stronę powinniśmy się udać, chociaż jest to jedynie wskazówka, w dodatku mało precyzyjna. Taki kompas. Elden Ring, poza oczywistymi podobieństwami do serii Dark Souls czy Bloodborne skojarzyło mi się także z ostatnią częścią Zeldy. Tutaj, podobnie jak w produkcji Nintendo, dużo większy nacisk położono na swobodną eksplorację. W końcu to debiut From Software w grze z otwartym światem. 

Elden Ring można właśnie w ten sposób sklasyfikować. Znacznie większą rolę odgrywa tu crafting i umiejętność skradania się, kombinowania podczas eksploracji czy szukania docelowej drogi do osiągnięcia celu. Zadania, które napotkamy na swojej drodze, mają nas finalnie doprowadzić do konfrontacji z jednym z półbogów, ale to, co wydarzy się do tego momentu, jest nieokreślone. Pod tym względem miłośnicy otwartych światów będą zachwyceni. Co szczególnie istotne, The Lands Between jest bardzo interesujące. Zachwyciło mnie szczególnie wspomniane wcześniej, olbrzymie złote drzewo, ale monumentalne mury w oddali, wieże strażnicze i strome wzgórza sprawiają wrażenie niedostępnych, chociaż możemy do nich dotrzeć. Początkowo całość wydaje się kompletnie mroczna, brutalna i niezbadana. Nasza obecność w tej krainie podważana jest na każdym kroku. W sekwencji startowej, tuż po kilkuset metrach, możemy wpaść na rycerza w lśniącej zbroi, który porusza się konno. Pokonanie go graniczy z cudem, więc najlepiej zrobimy, gdy tej walki po prostu unikniemy. Niedaleko są też nieumarli paladyni, jaskinia pełna wilków i pomniejsi bossowie. W zasadzie co kawałek napotykamy na bestię, której pokonanie wymaga zwinności, skupienia i refleksu. 

Mechanika walki dalej wygląda tak samo, jest ciężko, dynamicznie i bardzo efektownie

Mam wrażenie, że From Software jeszcze bardziej zdołało podrasować mechanikę walki względem poprzednich produkcji. Jakiekolwiek starcia od zawsze były ciężkie, ale tutaj wymagają jeszcze większego skupienia. Przeciwnicy często analizują nasze ruchy i zachowania, dostosowując taktykę w trakcie walki. Gdy odnalazłem jaskinie pełną wilków, nie było takiej możliwości, żebym walczył więcej niż z dwoma, choć osoba bardziej zaprawiona w bojach ode mnie być może dałaby radę pokonać trzy. Jakimś cudem. Zwierzęta wielokrotnie mnie zaskakiwały, wykorzystując ułożenie terenu do flankowania czy ugryzienia od tyłu. Ponieważ za pierwszym razem niechlubnie zginąłem (odradzamy się przy łasce, ważne jest, by aktywować każdą, którą napotkamy), kolejna próba wyglądała nieco inaczej. Jeden z wilków, gdy odebrałem mu blisko 3/4 życia i walczyłem z kolejnym, nagle przeraźliwie zawył. To był wielki błąd. Kilka chwil później przybiegła matka, ogromna wilczyca. Wiedziałem, że to mój koniec, ale nie poddawałem się. W Elden Ring zdecydowanie warto grać na padzie, nawet jeśli kupicie grę w edycji na PC. 

Elden Ring_4

Mam poczucie, że każde starcie zyskało na efektywności. Ciosy są potężne i bardzo krwiste. Gdy miałem nieprzyjemność wpaść na gigantycznego trolla, ten wielokrotnie próbował mnie zdeptać. Gdy w końcu mu się to udało, to po tym jak już nie żyłem, deptał mnie dalej z taką zajadłą wściekłością. Dosłownie chwilę po rozpoczęciu zabawy możemy trafić na wroga, którego nie sposób jest zranić, dlatego początkowa eksploracja będzie się wiązała z omijaniem głównych szlaków. Chociaż nawet tutaj możemy sprawić sobie przykrą niespodziankę. Gdy przemierzałem kolejne fragmenty świata, trafiłem na przepiękny, różowy kwiat, który widoczny był z daleka. Podszedłem do niego, gubiąc czujność - chciałem się tylko lepiej przyjrzeć. Nagle roślina, jak gdyby nigdy nic, powstała i jednym sprawnym ruchem wywołała z ziemi ostre jak brzytwa szpikulce, dokładając truciznę, które zabiły mnie w moment. Nigdy nie przepadałem za kwiatami, ale teraz to już w ogóle. 

Elden Ring na każdym kroku namawia nas do wykonania jeszcze jednego kroku. Chcemy zobaczyć, co skrywają porzucone mury starego zamku. Pragniemy odkryć jeszcze jedną fortecę za pobliskim wzgórzem czy dotrzeć do przepięknego, świecącego drzewa, po drodze eliminując tabuny wilków czy nieumarłych. Potyczki z nimi są jeszcze stosunkowo proste, musimy jedynie sprawnie wykonywać uniki, koncentrować się na przeciwniku i posyłać mordercze ciosy we właściwym momencie. Niby nic trudnego, ale to właśnie seria Souls sprawi, że dużo lepiej będziecie władać padem. Imponujące jest tym bardziej to, że The Lands Between w Elden Ring zdaje się dużo większe, niż możemy początkowo przypuszczać. Twórcy ukryli tu mnóstwo smaczków i wrogów, którzy tylko czekają, aż na nich wpadniemy. Ogromna liczba jaskiń, mrocznych przejść i ukrytych strzępów wskazówek pozwala przypuszczać, że rozgrywka zajmie nam długie setki godzin. Warto dosiąść wierzchowca i wykorzystać jego atuty. Świat jest na tyle rozległy, że bez tego ani rusz. 

Elden Ring zachwyca przede wszystkim designem i stylem artystycznym

Chociaż graficznie niewiele można zarzucić najnowszej grze From Software, to jednak zachwyca przede wszystkim kierunek artystyczny. Oprawa jest surowa, bardzo czytelna i przede wszystkim szczegółowa. Modele wrogów i postaci potrafią oczarować, są bardzo przekonujące i często przerażające. The Lands Between z kolei, poza wspomnianym już złotym drzewem, zaskakuje swoją różnorodnością geometryczną, potrafi też dostarczyć mnóstwo radości, gdy wdrapiemy się na wyżej położony punkt. Spowite w gęstych chmurach, potężne fragmenty budynków czy nieokreślone, bezkresne przepaści mieszają się z bujną zielenią i poczuciem ogromu tej krainy. Tu i ówdzie znajdziemy wodospady, jeziora czy ogniska. Są także skupiska porzuconych wojowników, są też zagubione zombie uderzające w skały czy żyjąca swoim życiem flora i fauna. 

Elden Ring_screen z gry

Zachwycające są wszelkie efekty magiczne czy animacje, chociaż te akurat nie różnią się przesadnie od poprzednich gier From Software. Każde uderzenie ma niemal wyczuwalną siłę, każde z nich ma też właściwą moc czy szybkość, a zablokowanie jakiegoś ciosu wiąże się z wielkim hukiem i delikatnym drganiem ekranu. Obok grafiki, duże wrażenie robi także ścieżka dźwiękowa i wszelkie odgłosy walki czy otaczającego świata. Muzyka zmienia się w zależności od naszych poczynań. Potwory warczą, wyją i gadają tak, że na słuchawkach przechodzi gęsia skórka przez całe ciało. Możemy momentalnie wychwycić, kto ma wobec nas złowrogie zamiary. Oprawa audiowizualna to w mojej ocenie olbrzymia zaleta Elden Ring, znacznie potęgująca wrażenia. Świat jest tajemniczy, mistyczny i mroczny, a to wszystko zasługa świetnego art-style'u. 

Elden Ring to kompletnie inna gra od współczesnych, otwartych światów. Tutaj nie ma absolutnie żadnych znaczników na mapie, dopóki ich nie odkryjemy. Ale nawet wtedy nie ma możliwości, by interfejs zaśmiecony był nieokreśloną liczbą ikon czy wskazówek. Tutaj w zasadzie nic takiego nie znajdziecie. Ilość informacji jest ograniczona i sami musimy do nich dotrzeć. To gra stworzona w starym, dobrym stylu, pozbawiona jakichkolwiek ułatwień. Jeżeli sobie nie radzimy, to albo kombinujemy, albo wracamy później, gdy nasza postać stanie się silniejsza lub zdobędzie lepszy ekwipunek (ten możemy znaleźć i zdobyć lub stworzyć). Intrygujące jest także to, że dalej niewiele wiadomo. Historia jest zagadkowa, podobnie jak sposób jej odkrywania. Dla wielu graczy Elden Ring będzie grą roku. To jeden z tych tytułów, który bardzo wyróżnia się na rynku i mam wrażenie, że From Software przekracza kolejne granice. Nie pozostaje nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość. Kolejne dwa tygodnie będą się bardzo dłużyć. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Elden Ring.

Źródło: Opracowanie własne
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper