Uncharted: Legacy of Thieves Collection - niska cena, ale na pewno niska?

Uncharted: Legacy of Thieves Collection - niska cena, ale na pewno niska?

Krzysztof Grabarczyk | 31.12.2021, 19:00

Ubiegłoroczne narodziny dziewiątego pokolenia konsol dały pewną nadzieję. Z oczywistych powodów nie mam na myśli naturalnie lepiej prezentujących się gier szykowanych pod mocniejsze peryferia. Microsoft jeszcze przed czterema laty wykorzystał lukę w zaniedbaniach konkurencji oferując lepsze czasy dla wstecznej zgodności. 

Sony mocno zaniedbało inicjatywę już za życia PlayStation 3, której jedynie pierwsze modele wyposażono w emulację z poziomu napędu - rzec dotyczyła PlayStation 2, ponieważ tytuły z PSX uruchamiały się z płyty nawet na nowszych modelach. Xbox pokazał jak należy kultywować systemową tradycję. Nastaje listopad 2020 roku, PS5 wchodzi na rynek z problemem dostępności trwającym po dziś dzień.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jedną z atrakcji jest możliwość uruchomienia gier z poprzedniej generacji w lepszej jakości. Dla niejednego obserwatora ten ruch wydawał się powolnym kresem wobec rewydawniczej machiny popularnych hitów. Sony rozpoczęło proceder remasterów na szeroką skalę począwszy od kosmetycznego kolektywu samego Fumito Uedy. Ten jednak nie ustaje, wbrew wszelkim prognozom. Koncern chwali się niższą ceną niż za obecne nowości wydawnicze. Problem w tym, że Dziedzictwo Złodziei ma już swoje rynkowe lata. 

Kolekcja klasyki 

Uncharted: Legacy of Thieves Collection - niska cena, ale na pewno niska?

Ciekawych czasów dożyliśmy. Jeśli należycie do graczy z kilkunastoletnim stażem, nieobcy jest Wam śródtytuł akapitu. Reklamowana głosem Piotra Fronczewskiego, kolekcja największych hitów na PC oferowała niezłe przebicie cenowe. Zupełnie niczym dawniej Platynowa kolekcja z myślą o posiadaczach jasnoszarego PSXa. Za 50% ceny kupić mogliśmy ówczesne hity sprzedaży. Szkoda, że obecnie wygrywa pazerność i odsprzedawanie znanych produkcji w rewydawniczym obiegu. Sony od lat wiedzie prym  w tej dziedzinie. Dywizja PlayStation w zasadzie wyprzedziła już dawno temu Capcom, który rozpoczął trend superprodukcji o wielu edycjach. Ilość wydań legendarnego Street Fightera II zakrawa chyba na rekord Guinessa, to samo dotyczy czwartej części pokoleniowej serii bijatyk. Sądziłem, że uruchamianie starszych gier w lepszej jakości oraz nowogeneracyjne aktualizacje w prezencie od deweloperów zastopują dopisek "Remastered" przy niejednej dostępnej od kilku lat grze. 

Najpierw wymyślono nurt "wersji reżyserskich", na którym skorzystały Ghost of Tsushima oraz Death Stranding. W przypadku dzieła Kojima Productions, cena zatrzymała się na akceptowalnie zachowawczym poziomie, lecz nic ponad to. Co do malowniczej interpretacji dawnej Japonii wspartej narracją filmoteki Akiry Kurosawy, Sony nie przebierało w środkach. Premierowa cena oscylowała w granicach 319 złotych. A wciąż mówimy o produkcji wydanej półtora roku temu łabędzim śpiewem PlayStation 4. Tym samym, Sony znalazło odpowiedni sposób na kontynuowanie cyklu remasterów. Podobnie jak płatnej aktualizacji, choć nie pozostaje jedynym takim przypadkiem. Z okazji premiery Control: Ultimate Edition, Remedy zastosowało podobną taktykę next-genowego upgrade, odpłatnie rzecz jasna. Niezależnie od posiadanej konsoli nowej generacji, wyjątkiem stała się subskrypcja PlayStation Plus. Wówczas ostateczną edycję pobieraliśmy w ramach styczniowej oferty. Kilka tygodni wstecz ogłoszono premierę kolekcji obu części Uncharted, Kres Złodzieja w parze z Zaginionym Dziedzictwem. 

Pierwszy dostępny od kwietnia, 2016 roku. Reżyserski debiut Neila Druckmanna skutkował nieco dojrzalszym tonem emocjonalnym całości historii opierającej się na faktycznym pochodzeniu braci Drake'ów. Kapiszonowe strzelanie, czyli najczęściej wypominany błąd przeszłości studia, został teraz naprawiony i zyskał odpowiedni "ciężar". Zaginione Dziedzictwo choć poboczne charakterem opowieści wprowadziło o wiele ciekawsze nowinki do katalogu eksploracji. Żeńska wyprawa do Indii to oddanie w ręce gracza jedynie mapy oraz czasu na wyostrzenie orientacji w terenie. Przy całym topowym wykonaniu świata przedstawionego, zapamiętywaliśmy szlaki co by się nie błąkać, odhaczając zwiedzone atrakcje turystyczne. Z tej samej recepty skorzystano w trakcie projektowania postpandemicznego Seattle w The Last of Us: Part II. 

Rekolekcja pazerności

Uncharted: Legacy of Thieves Collection - niska cena, ale na pewno niska?

Ale to już było. Uncharted 4: Kres Złodzieja trafił nawet do pakietu powitalnego PlayStation Plus: Collection, lecz gra nie doczekała się stosownej kosmetyki. Days Gone czy God of War już owszem. Prawdopodobnie to wtedy planowano zrealizować port obu przygód z myślą o najbardziej pożądanej konsoli na rynku. I stało się. Choć dostępne materiały nie powodują opadu szczęki, hajp zdaje się udzielać bardziej z racji debiutu kolejnych hitów Sony na PC. Uncharted: The Legacy of Thieves Collection jako pierwsza gra w historii Sony trafi jednocześnie na PC oraz konsolę stacjonarną z rodziny PlayStation. 

Czy cena za produkt oferujący jedynie odświeżone kampanie fabularne sprzed kilku lat, pozbawione trybu multiplayer w wysokości 229 zł jest prezentem od Jima Ryana? Niestety, problemem Sony jest zbytnie korzystanie z wypracowanego latami przywileju jakości. Pozycje wewnętrznych studiów od lat trzymają absolutnie topowy poziom techniczny oraz koncepcyjny. Konkurencja jeszcze nie dotarła na ten level, choć wydaje się już bardzo niedaleko. Być może dlatego wschodnia korporacja na poważnie rozważa implementację usługi działającej na zasadzie Xbox Game Pass. Zatem widzimy kolejną adaptację do rozwiązań Microsoftu. Płatna aktualizacja dla obu gier to alternatywa dla osób posiadających przygodę Nathana oraz seksownej Chloe Frazer. Prawda leży gdzieś pośrodku. Uncharted 4 winno zostać kosmetycznie upiększone już przy okazji potwierdzenia obecności gry w PS Plus Collection, tak samo jak Zaginione Dziedzictwo. 

Tymczasem Sony proponuje nowe wydanie za cenę nowości wydawniczych od zewnętrznych firm. Ktoś wierzy, że reklamowany film z Tomem Hollandem w roli lekkodusznego Drake'a wpłynie na wysoką sprzedaż? Steam latami przyzwyczaił klientów do licznych promocji, więc niewielu chętnie wyłoży pełną cenę. Kolejnym argumentem jest brak wyraźnego postępu między wersjami bazowymi a remasterowanymi. Kosmetyka na miarę standardowej aktualizacji pod osiągi PS5 zamknięta w pudełeczku z okładką za 229 złotych. Sami się zastanówcie czy aby na pewno warto. Zwłaszcza, że luty obfituje w premiery Elden Ring, Dying Light 2 czy Horizon: Forbidden West. Kwestia wyboru i dobrego smaku.  

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper