Złe baśnie (2020) - recenzja filmu [HBO]. I to na więcej niż jeden sposób

Złe baśnie (2020) - recenzja filmu [HBO]. I to na więcej niż jeden sposób

Piotrek Kamiński | 14.12.2021, 21:00

Historia kilku rodzin, mieszkających w pewnej małej miejscowości we Włoszech. Trochę o dorastaniu, trochę o stanie dzisiejszego społeczeństwa i jakie wzorce czerpie z niego młodzież. Trochę o niczym.

Bracia D'Innocenzo szturmem wdarli się na rynek włoskiej kinematografii swoim "Boys cry" z 2018 roku. Samouki, ale pełni pasji, nakręcili film noir, który w pojedynkę ożywił podupadające włoskie kino, a ludzie zaczęli czekać co bracia pokażą dalej. Ich drugie podejście to kino w zupełnie innym klimacie, ale biorące się za bary z paroma podobnymi motywami, co zdaje się sugerować jakim tematem chcą - przynajmniej na ty etapie kariery - zajmować się bracia. Zarówno w debiucie, jak i dzisiejszych "Złych baśniach" istotne są więzi rodzinne, a dokładniej ich wypaczenie i związana z nim agresja. Ciężki to temat, ale tak jak "Boys cry" był ponad to po prostu porządnym (choć skąd te zachwyty nie do końca rozumiem) filmem kryminalnym, gdzie wspomniany motyw był motorem napędowym całej historii, tak w przypadku dzisiejszego filmu ciężko mówić o jakiejkolwiek historii. Tak. To jeden z tych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Złe baśnie (2020) - recenzja filmu [HBO]. Idealne rodziny z wierzchu, ale pustka w środku

Złe baśnie (2020) - recenzja filmu [HBO]. I to na więcej niż jeden sposób

Pewien mężczyzna znalazł pamiętnik dziecka, ale zapisany tylko do pewnego momentu. Nie jest pewien, czy dziecku znudziło się już pisanie w nim, czy coś mu się stało, a może po prostu dostało nowy, ładniejszy pamiętnik, więc ten wyrzuciło. Znalazcę zafascynowała historia zawarta w książeczce, postanowił więc kontynuować go samemu, opowiadając nam przy okazji jakie informacje znalazł w nim do tej pory. Zaznacza jednak, że nie są one do końca prawdziwe i raczej smutne.

Akcja filmu rozgrywa się gdzieś na włoskich przedmieściach. Mieszkające w okolicy rodziny żyją całkiem dostatnio. Rodzice koncentrują się na karierach i bardzo zero-jedynkowo rozumianym sukcesie, którego częścią jest posiadanie doskonałego domu, w którym żyją doskonałe dzieci. Już jedna z pierwszych scen przedstawia towarzyską kolację, podczas której dzieci zostają niejako zaprezentowane reszcie towarzystwa i stojąc na baczność muszą przeczytać z jakimi ocenami zakończyli niedawno rok szkolny. Są to oczywiście same szóstki. To znaczy prawie same, ponieważ dziewczynka z zachowania ma tylko piątkę i choć nikt nic nie mówi, to czuć, że piątka ta wybija się przed resztę, odbija echem i zwyczajnie nie pasuje do w innym razie idealnego obrazka namalowanego przez rodziców. Następnie dzieci mogą odmaszerować, ponieważ nikt tutaj się nimi nie interesuje, są jedynie trofeami do pochwalenia się, przerzucenia nań własnych niespełnionych ambicji.

W filmie przyjdzie nam obejrzeć perypetie przede wszystkim trzech rodzin i otaczającego ich świata. Każda historia zasadza się na z grubsza tej samej koncepcji - rodziców kompletnie nie rozumiejących swoich dzieci i konsekwencji tego braku zrozumienia. Niektóre dzieci próbują naśladować niezbyt chwalebne zachowania swoich rodzicieli, jeden chłopiec boi się tego, że mógłby wyrosnąć na osobę przypominającą swojego ojca. Są to tematy jak najbardziej życiowe i tak samo aktualne we Włoszech, jak i w innych miejscach na świecie, również w Polsce, lecz ponad nie, "Złe baśnie" nie mają widzowi zbyt wiele do zaoferowania, a sam temat to zdecydowanie za mało, potrzebna jest jeszcze jakaś fabuła. Tymczasem duża część scen w filmie mogłaby pozamieniać się miejscami z pozostałymi, a widz pewnie by nawet nie zauważył. To bardziej manifest, niż film fabularny.

Złe baśnie (2020) - recenzja filmu [HBO]. Włoskie lato w kolorach zgniłej żółci 

Złe baśnie (2020) - recenzja filmu [HBO]. I to na więcej niż jeden sposób

Tym co sprawia, że film braci D'Innocenzo jakoś się broni jest jego prezentacja. Nie wszystkie ujęcia powalają jakoś specjalnie oryginalnością, ale znajdzie się kilka, które zdecydowanie zostaną z widzem na dłużej. Doskonałym przykładem może tu być boleśnie długa scena, w której grany przez Elio Germano ojciec rodzony, Bruno, zastaje w nocy obraz niewymawialnej tragedii, po czym chowa się z powrotem do łóżka, aby - jak dziecko, z którym dawno zatracił kontakt - sprawić, że zło zniknie, rozpłynie się jak sen. Lecz sen nie przychodzi. Z czasem pojawia się za to potwierdzenie i wybuchająca wraz z nim rozpacz. To zdecydowanie najmocniejsza scena w całym filmie, doskonale pomyślana, bez cięcia i ruchu utrzymana na twarzy aktora, bazująca jedynie na jego niemych reakcjach.

Nie rozumiem natomiast kto upiera się aby lato w krajach takich jak Włochy, Hiszpania, czy Meksyk kręcić z tym obrzydliwym żółtym filtrem, który sprawia, że czujemy się jakbyśmy oglądali stare, kiepsko wywołane i już dawno wyblakłe zdjęcia. Rozumiał bym jeszcze gdyby miało to symbolizować właśnie jakąś nostalgiczną przeszłość, ale trzymanie w takich barwach całego filmu i to dziejącego się mniej więcej teraz, nie robi zbyt pozytywnego wrażenia. Chyba że taki właśnie był zamysł. 

Jeśli do tej pory nie było to oczywiste, to spieszę donieść, że "Złe baśnie" nie są przyjemnym filmem. Nie ma w nim miejsca na sielankę, fabuła nie istnieje, a postacie i to co robią, jest cholernie nieprzyjemne. To film, który może wręcz sprawić, że będziesz zły, że go obejrzałeś, że straciłeś na niego czas. Ale im więcej czasu mija od seansu, tym bardziej mam wrażenie, że to tylko taka pierwsza reakcja obronna mózgu przed mrocznymi prawdami tu przedstawionymi. To nie jest dobry film - w dowolnym tego wyrażenia znaczeniu - ale może okazać się, że mimo wszystko dosyć istotny. Nie jest to typowa, magiczna baśń, jak te które znamy od dziecka, ale zawiera podobną do tamtych mądrość, przestrogę. Tylko przydałoby się trochę lepiej te lekcje podać. Klasyczne baśnie przepisywane były setki razy przez tyle samo autorów. Może więc i ta doczeka się kiedyś usprawnionej wersji. Do tego czasu zalecam podchodzić z ostrożnością.

Atuty

  • Potężne przesłanie;
  • Kilka bardzo dobrze pomyślanych, mocnych scen;
  • Dobre aktorstwo, nawet wśród dzieci.

Wady

  • Trochę bez fabuły;
  • Słabe tempo;
  • Na dłuższą metę nieprzyjemna paleta barw, choć pewnie takie właśnie wrażenie miała sprawiać.

"Złe baśnie" to ciężkie, nieprzyjemne kino. Broni się ze względu na walory artystyczne, lecz szczątkowa fabuła dosyć mocno ciągnie je w dół. To jeden z tych filmów który zdecydowanie nie jest słaby, a i tak ciężko go komukolwiek polecić. Sugeruję siadać do niego w dobrym nastroju.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper