(Nie)długo i szczęśliwie (2021) - recenzja filmu [Best film]. Cztery historie o trudnej miłości

(Nie)długo i szczęśliwie (2021) - recenzja filmu [Best film]. Cztery historie o trudnej miłości

Piotrek Kamiński | 02.12.2021, 21:00

Okazuje się, że jeden ksiądz w pewnym włoskim mieście... Wcale nie jest księdzem. Tak więc wszystkie małżeństwa, których udzielił są nieważne. Pary, które poślubił muszą przez to raz jeszcze stanąć na ślubnym kobiercu. Tylko czy na pewno chcą?

Reżyser i scenarzysta, Paolo Costella, musi mieć za sobą barwną przeszłość. Barwną w sensie ilości wydarzeń, a nie ich ogólnego charakteru. Jego "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" był bardzo słodko gorzkim filmem, opowiadającym o ludziach nieszczęśliwych, nieszczerych, noszących maski. Trzymał przy tym uwagę widza, więc niezależnie od tego, czy lubi się takie tematy, czy nie, oglądało się z zaciekawieniem. Duża w tym zasługa intrygujących relacji między postaciami - wiesz, kto z kim i dlaczego. Jego kolejny film raz jeszcze bierze się za ten sam temat, tym razem z nieco innej strony, chociaż finalnie efekt jest raczej podobny.

Dalsza część tekstu pod wideo

(Nie)długo i szczęśliwie (2021) - recenzja filmu [Best film]. Miłość wierność i uczciwość aż do śmierci? 

(Nie)długo i szczęśliwie (2021) - recenzja filmu [Best film]. Cztery historie o trudnej miłości

Głównymi bohaterami filmu są cztery pary, choć tylko dwie z nich w jakikolwiek sposób znają się nawzajem. Pierwsza z nich prowadzi całkiem zwyczajne, dostatnie życie on jest radiowcem, ona businesswoman, uwielbiają swoje towarzystwo. Para, zdawać by się mogło, doskonała. Ale tylko z pozoru, bo nagłe uświadomienie sobie, że od ślubu minęło już sześć lat sprawia, że zaczynają zdawać sobie coraz mocniej sprawę z pewnych rzeczy, które do tej pory siedziały uśpione z tyłu głowy. Druga para jest o tyle unikalna, że sami zdążyli się rozstać i to na długo przed tym jak okazało się, że ich ślub i tak jest nieważny. Czy ta nowa rewelacja zmieni ich w jakikolwiek sposób, skoro i tak w zasadzie już ich nie do dotyczy? Ostatnie dwie pary są najbardziej wyraźnymi echami wspomnianego we wstępie, poprzedniego filmu Costelli. Dwa szczęśliwe, zaprzyjaźnione małżeństwa, spędzające ze sobą niemalże cały wolny czas. Niemalże rodzina. Przynajmniej dopóki na powierzchnię nie zaczną wypływać ich kolejne sekrety. 

Wszystkie ich historie są bardzo zajmujące i skłaniają do myślenia, jak samemu by się zachowało w podobnej sytuacji. Trochę szkoda więc, że nie łączą się w żadnym momencie w jakąś większą, misterną całość. Nie mam nic przeciwko dobrej antologii, "22 short films about Springfield" to jeden z moich ulubionych odcinków "Simpsonów" na świecie, a tam też kolejne wątki non stop się ze sobą przeplatają, ale nigdy nie spotykają. W dzisiejszym filmie również co jakiś czas obserwując jedną postać, widzimy gdzieś w tle którąś inną, ale ani nie wchodzą ze sobą w interakcje, ani nie wpływają choćby pośrednio na swoje historie. A skoro już wspomniałem o "Simpsonach", to był kiedyś taki zabawny odcinek "South Park", w którym jedna z postaci próbowała zrobić coś oryginalnego, ale nie dało się, ponieważ "Simpsonowie już to zrobili". I wiesz co? O unieważnionym małżeństwie Homera i Marge, którzy muszą ponownie stanąć obok siebie w kościele i przyrzekać sobie miłość też było! 

(Nie)długo i szczęśliwie (2021) - recenzja filmu [Best film]. Zrobili sobie z małżeństwa spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością 

(Nie)długo i szczęśliwie (2021) - recenzja filmu [Best film]. Cztery historie o trudnej miłości

Aktorzy wypadają w swoich rolach bardzo dobrze, ale nie potrafiłem sympatyzować z większością z nich, ponieważ absolutnie gardziłem ich wszystkimi decyzjami. Z wszystkich ośmiu osób dosłownie jedna była od początku do końca w porządku. Reszta to zwyczajnie źli ludzie, a już wisienką na torcie zepsucia byli ci, którzy zaliczyli skok w bok dosłownie w dniu ślubu. Rozumiem, że tak wygląda dzisiaj życie, ale sam jestem pod tym względem raczej tradycjonalistą i dla mnie jest to po prostu obrzydliwe, a robienie o tym filmu to w zasadzie normalizowanie kompletnie patologicznych zachowań, bo mimo takiego, a nie innego zakończenia, które tu przemilczę, reżyser prosi widza żeby empatyzował z jego postaciami.

Ale nawet jeśli pominąć jakieś tam własne przekonania i oglądać rzecz tylko dla spektaklu, można czuć pewien niedosyt. Historie tu zawarte są wciągające, jasne, ale ostatecznie to tylko takie tam, krótkie fragmenty z życia kolejnych bohaterów. Poznajemy ich w jednym momencie, zostawiamy w drugim. Brakuje porządnego zakończenia, jakiegoś catharsis, czegokolwiek aby usprawiedliwić brnięcie z bohaterami przez bagno ich życia. Zamiast tego obraz po prostu kończy się, pozostawiając metaforyczne ostatnie zdanie do dopowiedzenia sobie samemu widzowi. W efekcie, kiedy film się skończył, a światła zapaliły, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że obejrzałem po prostu przydługi odcinek jakiejś telenoweli.

"(Nie)długo i szczęśliwie" to sprawnie nakręcony i solidnie zagrany film, który ostatecznie nie ma jednak zbyt wiele do powiedzenia. Twórcy biorą na warsztat tematy rozwodu, zdrady i posiadania dzieci i bawią się nimi, ale ostatecznie nie oferują żadnych ciekawych wniosków. Warto dać mu szansę choćby tylko po to żeby zobaczyć jak rozwiną się poszczególne wątki, ale trzeba być świadomym, że idzie się bardziej na pełnometrażową wersję "M jak miłość", a nie nowego Almodovara.
 

Atuty

  • Nakręcony, zagrany i ogólnie zrobiony bardzo poprawnie.

Wady

  • To po prostu cztery niepowiązane ze sobą historyjki rodem z telenoweli.

"(Nie)długo i szczęśliwie" to antologia opowiadająca o zepsutej, nieszczerej miłości. Potrafi zainteresować, ale brakuje jej pazura. W moje gusta nie trafiła, ale myślę, że wieku osobom może się spodobać.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper