10 najlepszych filmów anime, które znajdziesz na Netfliksie

10 najlepszych filmów anime, które znajdziesz na Netfliksie

Dawid Ilnicki | 10.07.2021, 14:00

Japońskie animacje cieszą się na świecie niesłabnącym zainteresowaniem i oczywiście wcale nie ograniczają się do najpopularniejszych seriali dla młodszych widzów, takich jak choćby “Pokemon” czy też “Naruto”. Za sprawą ogromnej popularności dzieł studia Ghibli kojarzą się one przede wszystkim z produkcjami, które nadają się zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci.

Choć gdzieniegdzie pokutuje jeszcze stereotyp wedle którego filmy i seriale animowane są przeznaczone wyłącznie dla dzieci, na szczęście jest on coraz mniej popularny. Dzieje się tak zarówno ze względu na coraz szerszą ofertę animacji dla dorosłych, których sztandarowym przykładem są choćby “Bojack Horseman” czy też “Rick i Morty”, ale również z uwagi na to, że coraz więcej widzów zaznajamia się z prawdziwymi klasykami, wśród których specjalne miejsce zajmują produkcje z kraju kwitnącej wiśni.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dwoma najciekawszymi, wydawać by się mogło skrajnie różnymi, nurtami tej części kinematografii są z jednej strony najbardziej znane produkcje studia Ghibli, a z drugiej cyberpunkowe filmy, wykorzystujące wielką popularność “Ghost in the Shell”. Podczas gdy jedne odwołują się raczej do wspomnień z dzieciństwa, dzięki czemu nadają się idealnie na wspólny seans dla dzieci i dorosłych, drugie oferują głównie mroczne obrazy przyszłości. W obu przypadkach mamy jednak do czynienia z fantastyczną, autorską wizją, nieprzypadkowo tak mocno oddziałującą na widzów w różnych zakątkach świata.

Netflix daje możliwość zaznajomienia się głównie z klasycznymi pozycjami wspomnianego już studia Ghibli, wśród których najciekawiej z dzisiejszej perspektywy wypadają pozycje starsze. Wybraliśmy dziesięć najciekawszych japońskich animacji, dostępnych na stronie giganta streamingowego, które po prostu trzeba zobaczyć, jeśli nie mieliście jeszcze ku temu okazji. 

Spirited Away: W krainie Bogów

Listę najciekawszych japońskich filmów animowanych dałoby się zapewne ułożyć z samych produkcji Hayao Miyazakiego, czy też szerzej - studia Ghibli, które na szczęście są w większości dostępne na Netflixie. Na pierwszym miejscu wielu takich zestawień z pewnością znalazłby się film z 2001 roku, który jednocześnie był największym kasowym przebojem wspomnianego studia (niemal 400 milionów dolarów), a obecnie jest wymieniany również jako jeden z najlepszych filmów XXI wieku we wszystkich kategoriach. Fabuła zaczyna się całkowicie standardowo, od przyjazdu małżeństwa z dzieckiem do nowego miejsca zamieszkania, szybko jednak zaczyna skręcać w coraz dziwniejsze rejony, obok olśniewającej warstwy audiowizualnej przynosi również garść licznych nawiązań do japońskiej kultury, krytykę zachodniego konsumpcjonizmu, a także przesłanie sprowadzające się do potrzeby dbania o środowisko naturalne.

Księżniczka Mononoke

Większość filmów wytwórni Ghibli mogą oglądać z dorosłymi także małe dzieci, jednak dzieło Hayao Miyazakiego z 1997 roku przeznaczone zostało dla osób od 13 roku życia. Nie ma się zresztą czemu dziwić, bo o ile wspomniane wcześniej “Spirited Away” mogło przestraszyć maluchy, zwłaszcza za sprawą stylizacji niektórych postaci, o tyle w tym wypadku mamy już do czynienia z dość krwawą historią o walce pomiędzy kilkoma zwalczającymi się stronami. Opowiadająca o konflikcie pomiędzy światem cywilizacji i natury produkcja mocno zainspirowała samego Jamesa Camerona, przy tworzeniu fabuły do “Avatara”. 

Mój sąsiad Totoro

Film z 1988 roku, którego wielkim admiratorem był m.in. Akira Kurosawa, wymieniając go jako jedną ze swoich ulubionych produkcji. Jego głównymi bohaterkami są siostry Satsuki i Mei, które przybywają wraz z ojcem w nowe miejsce zamieszkania, gdzie zastają starą, zniszczoną chatkę. Tam też powoli zanurzają się w świat magicznych stworzeń zamieszkujących pobliski las, w tym tytułowego, wielkiego stwora - Totoro. Fabuła tego dzieła nie jest skomplikowana, ale bardziej niż ona liczy się przede wszystkim znakomite uchwycenie nastroju tego momentu w życiu każdego człowieka, gdy zwykły kontakt z naturą potrafił urosnąć do rangi najważniejszego wydarzenia. 

Blame!

Odchodząc trochę od specyficznego klimatu obrazów studia Ghibli, a kierując się raczej w stronę słynnych cyberpunkowych produkcji w stylu “Ghost in the Shell” czy też mniej znanego, a niemal równie udanego “Ergo Proxy” należy polecić film z 2017 roku. Głównym bohaterem jest samotnik Killy, szukający genu sieciowego. Razu pewnego natrafia na członków pewnej wioski, których ratuje z opresji. Po powrocie do niej decyduje się na udział w bardzo ryzykownej misji. Prawdą jest, że oparty na mandze film robi większe wrażenie pod względem estetycznym, dzięki CGI i świetnie budowanej atmosferze świata przedstawionego, niż fabularnie, ale i tak z całą pewnością warto go zobaczyć. 

Szopy w natarciu

Zdecydowanie nie szopy, ale raczej jenoty są bohaterami kolejnego filmu wytwórni Ghibli z 1994 roku, tym razem w reżyserii Isao Takahaty. Tak jak późniejsze filmy Miyazakiego także i ten opowiada o zderzeniu cywilizacji z naturą, w którym zwierzęta wydają się od początku stać na przegranej pozycji. Na szczęście pośród wielu różnych atutów mają również ten w postaci zamiany w dowolną postać ludzką. Obraz nie jest tak dobrze znany jak czołowe produkcje japońskiego giganta, tym bardziej jednak warto się nim zainteresować, dzięki obecności w bibliotece Netflixa.

Lupin III: Zamek Cagliostro

W ostatnim czasie wielką popularnością cieszy się serial z Omarem Sy, wykorzystujący legendę słynnego artysty-włamywacza Arsene’a Lupin. Do tej samej postaci nawiązuje również Hayao Miyazaki, w swym filmie z 1979 roku, opartym na mandze Kazuhiko Kato (szerzej znanego jako Monkey Punch), który rzecz jasna bazował na wizji Maurice’a Leblanca. Bohater filmu, wraz ze swym partnerem Daisuke Jigenem, postanawia obrabować zamek Cagliostro, w którym obaj odnajdują tajemniczą księżniczkę. W pełnometrażowym debiucie Miyazakiego niektórzy dopatrują się inspiracji włoskim spaghetti westernem, a z drugiej strony część obserwatorów uważa, że mocno wpłynął on na kształt serii o Indianie Jonesie. 

Rodzinka Yamadów

Kolejny film ze studia Ghibli, zrealizowany przez Isao Takahatę. Oparty on został na znanej mandze Hisaichi Ishi “Nono-chan” i należy do gatunku sympatycznych komedii, w gruncie rzeczy składa się bowiem z krótkich skeczy, w których biorą udział członkowie tytułowej rodziny. Widzowie przyzwyczajeni do niezwykle bogatych, od strony formalnej, animacji japońskiego studia, mogą się zdziwić, gdyż anime Takahaty stworzono zupełnie inaczej, a dość uboga kreska miała zbliżać samą produkcję do samej mangi. Nie jest to jeszcze poziom szlachetnego minimalizmu, twórców takich jak choćby znakomity Don Hertzfeldt, ale może być nieco zaskakująca dla użytkownika Netflixa.

Powrót do marzeń

Kolejna animacja Isao Takahaty, zrealizowana w 1991 roku. Odwołuje się ona przede wszystkim do niezwykle intensywnych wspomnień z dzieciństwa, bohaterką jest bowiem 27-letnia kobieta, pracująca w Tokio, która postanawia wrócić do miejsca, z którego się wywodzi. Jadąc w to miejsce przenosi się w czasie do 1966 roku. Podobieństwo do słynnego “Mojego sąsiada Totoro” nie jest przypadkowe, stworzeniem filmu na podstawie mangi interesował się bowiem sam Miyazaki, jednak doszedł do wniosku, że nie będzie w stanie jej dobrze zrealizować i niejako oddał temat swemu koledze. Takahacie zaś udało się wyprodukować jeden z piękniejszych filmów anime lat 90., który okazał się również sporym sukcesem w Japonii. 

Szkarłatny pilot

Kolejny film Hayao Miyazakiego na tej liście powinien w zasadzie nosić tytuł “Szkarłatna świnia”. W polskiej wersji językowej postawiono jednak na pilota, co nie jest dużym problemem, zwłaszcza że dzięki temu nakreślona została tematyka tego dzieła. Tym razem reżyser przenosi na ekran swoją własną, trzyczęściową mangę, której bohaterem został były pilot włoski, latający w trakcie I wojny światowej, będący kimś w rodzaju łowcy nagród. W wyniku nietypowego zbiegu okoliczności zostaje on przemieniony we wspomniane już wcześniej zwierzę, co tylko dodaje historii uroku. Z dzisiejszej perspektywy obraz - podobnie jak “Lupin III” - znajduje się daleko od typowych dla studia Ghibli tematów, być może właśnie dlatego sprawia wrażenie niezwykle świeżego i oryginalnego, również za sprawą świetnego humoru.  

Ruchomy zamek Hauru

Bodaj ostatni wielki film studia Ghibli, zrealizowany w 2004 roku i luźno oparty na powieści Diany Wynne Jones. Można w nim odnaleźć pewne podobieństwa do dużo wcześniejszego dzieła Miyazakiego: “Laputa - podniebny zamek”. Główną bohaterką jest tu młodziutka Sophie, która za sprawą działań pewnej czarownicy zostaje przemieniona w starszą kobietę, a następnie trafia do dziwacznego przybytku czarodzieja, zwanego Hauru, gdzie zawiera pakt z demonem Calciferem, mającym pomóc jej powrócić do poprzedniej formy. Do pomysłów zawartych zarówno tu, jak i w “Lapucie” nawiązywali później twórcy dużo gorszych filmów, takich jak choćby “Zabójcze maszyny”, a dzieło Ghibli ogląda się bardzo dobrze, nawet jeśli fabuła tym razem nie wciąga tak jak we wcześniejszych obrazach. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper