Final Fantasy VII Remake: Intergrade - odwiedźmy Midgar raz jeszcze

Final Fantasy VII Remake: Intergrade - odwiedźmy Midgar raz jeszcze

Krzysztof Grabarczyk | 04.06.2021, 23:00

Gdy ktoś spytałby mnie, w jakim digitalnym mieście zostawiam najwięcej wspomnień, nie wahałbym się nad szybką odpowiedzią - Midgar. Czy działa tutaj wyłącznie tryb nostalgii? Niekoniecznie. 

Chociaż wychowałem się na ulicach Raccoon City, w akcie desperackiej walki o przetrwanie co letnie popołudnie, nie zapominam steampunkowego folkloru. Architektoniczna symfonia otwierająca pierwsze minuty klasycznego Final Fantasy VII. Intro widziane wielokrotnie z poziomu niezapomnianej konsoli, niezliczoną ilość razy powtarzane w lepszej jakości dzięki YouTube. Powrót do rozszerzonej koncepcji miasta przez pryzmat renowacji wizji dawnego Squaresoftu stał się przedmiotem niepowstrzymanego hajpu, lecz również lekkich obaw. Tradycjonaliści przypieczętowali Square Enix metkę firmy zrywającej z dawnym wizerunkiem, króla jrpg.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pechową "trzynastkę" odciążyła jubileuszowa wyprawa po utracony tron - Final Fantasy XV. Nie dla wszystkich, ponieważ szukanie nowych rozwiązań, nawet jeśli skutecznie implementowanych w rdzeń gry, jeszcze nigdy nie pokryło każdej z obaw. Taka jest w końcu cena zmian. Final Fantasy VII Remake pojawił się 10 kwietnia, pamiętnego 2020 roku. Dla nas to bardzo wyjątkowa premiera, pomnik wobec pokoleniowego oczekiwania, kiedy gdzieś tam w tle, pojawiały się sugerowane przecieki dla rozpoczęcia projektu. Wraz z nadchodzącym, definitywnym wydaniem - Intergrade, spójrzmy dlaczego warto ponownie odwiedzić rozbudowany Midgar, miasto logicznego paradoksu, chaotycznie jednak strukturalnego jak nigdy wcześniej. 

Większy horyzont 

Final Fantasy VII Remake: Intergrade - odwiedźmy Midgar raz jeszcze

Midgar vs. Pac-Man. Zapewne teraz drapiecie się po głowie ze zdumienia. Zestawienie dwóch całkowicie sprzecznych względem siebie owoców japońskiej kreatywności. A jednak, istnieje tutaj pewien wspólny mianownik, nawet dwa. W obydwu legendarnych przypadkach, istotnym pierwiastkiem inspiracji stała się pizza. Pac-Man zrodził się w głowie Toru Iwataniego poprzez brakujący kawałek włoskiej potrawy, co naszkicowało zarys ikony dawnej popkultury. Z kolei Yuusuke Naora, odpowiedzialny za projekt oryginalnego Midgaru, podczas układania wizji miasta wpatrywał się w zdjęcie pizzy. Obie koncepcje błyskawicznie urosły do miana ikon - to drugie, niezmiernie ważne podobieństwo. Zarówno Pac-Man jak i Midgar stały się legendami. Ikona cyfrowych aglomeracji choć stanowiła jedynie część zjawiskowej historii Final Fantasy VII, do dzisiaj jest uznawana za jeden z cudów w świecie interaktywnej rozrywki. Czy kiedykolwiek potem zwiedziliście miasto, które tak bardzo zbliżało do siebie zupełnie odmienne sfery? Tam gdzie rdzewiejące, prowizoryczne metalowe fortyfikacje w Slumsach kontrastowały z rosnącym, korporacyjnym przepychem. Iluzja lepszego jutra kosztem stopniowego zabijania planety.

Karykaturalne przedstawienie wryło się w pamięć tak bardzo, że nawet dzisiaj, Final Fantasy VII od pierwszych minut staje się prawdziwie muzealnym doświadczeniem. Obserwując każdy, prerenderowany element pierwszych minut zwiedzania Midgaru, z ekranu nadal emanuje jakieś magiczne przeświadczenie, że gracz ma do czynienia z tytułem wybitnie ponadczasowym. Przed premierą Final Fantasy VII: Remake postanowiłem raz jeszcze wtopić się w pamiętający prerenderowaną technikę Midgar. Decyzja wydawcy dotycząca umiejscowienia przeszło 40 godzin nowej rozgrywki w otwierającym oryginał środowisku okazuje się bardzo słuszna. Docenią to jednak głównie osoby, które mają współczesną inkarnację przygody grupy Avalanche już za sobą. Twórcy wzięli się za dość ciekawą inicjatywę. Kreacja całego świata przedstawionego w oryginale kazałaby nam czekać prawdopodobnie jeszcze kilka dobrych lat. Może nawet dostalibyśmy seans na miarę Final Fantasy XV - dziesięć lat oczekiwań.

Dlatego zwiedzając już chyba po raz ostatni w życiu ten stary lecz niezapomniany mariaż architektoniczny, starałem się własnymi myślami rozszerzyć koncepcję Midgaru na miarę dzisiejszych osiągów cyfrowej narracji. Efekt uzyskany dzięki ogromnej pracy Square Enix, spełnił oczekiwania. Czy pokrył się z moimi wyobrażeniami? Częściowo tak, lecz to raczej wynika z wyobraźni biegnącej znacznie dalej niż obecnie to możliwe. Dlatego starałem się docenić rezultaty tak bardzo wierne materiałowi źródłowemu. Wbrew miejscami technicznym brakom (słabszej jakości tekstury czy uproszczone modele NPC na rzecz topowej jakości głównych bohaterów) obraz szerszej renowacji Midgaru nadaje totalnie nowy horyzont, tworząc niekiedy pocztówki steampunkowej rzeczywistości. Niezmienna kolumna jako filar miasta, z wystrzelonymi we wszystkie kierunki gigantycznymi, metalowymi płytami, stanowiącymi płaszczyznę codzienności w świecie Final Fantasy VII. 

Strukturalny chaos

Final Fantasy VII Remake: Intergrade - odwiedźmy Midgar raz jeszcze

W kreacji dzisiejszego Midgaru, Square Enix podjęło się znacznego rozszerzenia perspektywy. Zachowując ten sam szkielet rdzennej konstrukcji miasta, głównym zadaniem w tle zostało ujęcie steampunkowego krajobrazu w sposób oddający uczucie znajdowania się pod czymś ogromnym, masywnym i jednocześnie na swój sposób - godnym podziwu. Dla przypomnienia, Midgar nie miał stanowić obrazu miasta, które pozytywnie nastrajałoby do życia. Zieleni tutaj w zasadzie nie ma. Oprócz jedynego obszaru w grze. Wtajemniczeni doskonale pamiętają w jakich okolicznościach poznajemy Aerith, czyli w mojej skromnej opinii postać zaliczającą najbardziej pozytywną metamorfozę. To tak naprzeciw lekkiemu przesadyzmowi wobec fan-serwisu z udziałem białowłosego, niezapomnianego antybohatera - Sephirotha. Klasyczna perspektywa Midgaru stanowi coś w rodzaju makiety, jest statyczna. Dlatego podczas tworzenia miasta ponownie, reżyseria wzięła pod uwagę bardziej realistyczne aspekty.

Obliczono w jakim stopniu gigantyczne płyty byłyby w stanie utrzymywać się na każdym z kilku filarów, wokół tego środkowego. Ponadto kwestia rozbudowy znanych miejscówek nie ograniczała się wyłącznie do koniecznej ewolucji terenu działań dla gracza. Każda lokacja została opracowana w sposób jakby symulujący jej użyteczność w codziennym życiu. Legendarny 7th Heaven, czyli baza wypadowa Avalanche nadal stanowi tutaj centralny ośrodek społeczności, lecz wokół niej brylują mniejsze biznesy, każdy z dedykowaną rolą w łańcuchu slumsowej ekonomii. Względem oryginału znacznie bardziej nakreślono lokalną, szarą rzeczywistość. Próżno szukać cybernetycznej ikonizacji w tej części miasta stanowiącego źródło korporacyjnej machiny wpływów. Zupełnie jakby dany obszar Midgaru starał się zachować swoją autonomiczność, nawet wbrew prawdzie. Może dlatego najbardziej zapamiętałem ten fragment zarówno z klasyka jak i obecnej iteracji? 

Midgar to monumentalne zderzenie odmiennych rzeczywistości. Pozornie jednolite Slumsy w sektorze 7 wybornie kontrastują z wszechobecnym kolorytem Wall Marketu. Natomiast jedyną oazą urbanizacji jest tutaj rodzinne domostwo Aerith. Wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? Zespół artystów koncepcyjnych ani trochę nie odszedł od zakorzenionej pokoleniowo konstrukcji lokacji. Jedyne czego dokonano, to dodanie większej ilości szczegółów. Zupełnie jakby prerenderowana makieta ożyła dzięki możliwościom Unreal Engine 4. Prezentując się na PlayStation 4/Pro widać miejscami nierówność oprawy. Dzięki Intergrade, Midgar stanie się jakościowo równy jak 24 lata temu, nowogeneracyjna opieka pozwoli na doszlifowanie pikselowej niedoskonałości. Uzupełnieniem miasta zostaje na samym końcu jego największe przekleństwo, główna siedziba Shinry. Wystrzelona w górę, opiewająca na centralnej kolumnie i wyjęta prosto z rewelacyjnego Blade Runnera. Monumentalny pokaz autorytarnej, trawiącej od środka planetę władzy.

Przemierzając kolejne ulice czy nawet wagony metra w Final Fantasy VII: Remake, dostrzegłem kilka jeszcze ciekawszych sprzeczności, tworzących retrofuturystyczną otoczkę. Kiedy korporacyjni przedstawiciele lawirują między nowinkami technicznymi w zderzeniu z uwypuklonymi kineskopami użytkowanymi przez mniej zamożnych mieszkańców Midgaru. Społeczne dysproporcje zamknięte w metalowej aglomeracji, uprzemysłowionej i coraz bardziej zurbanizowanej. Dawny Midgar jedynie miał pobudzać wyobraźnię odbiorcy w kontekście statycznego przekazu. Twórcy nowej wersji tej historii starają się opowiedzieć jak zawsze miało prezentować się miasto. I to się udało. Dlatego uważam, że osadzenie Midgaru w roli głównego miejsca akcji okazało się sukcesem. Nawet jeśli kiedyś gry były lepsze, bardziej stawiając wyobraźnię w roli narratora. Dzisiaj mamy kilka perełek w tej kategorii. Ale niech pozostanie to jako merytoryczny zapas dla innego wpisu. Już niedługo otrzymamy kolejny bilet w ramach upiększonej wycieczki do pięknego, industrialnego i chaotycznego Midgaru. Skorzystacie? 

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper