Dystans społeczny (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Razem i osobno

Dystans społeczny (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Razem i osobno

Jędrzej Dudkiewicz | 18.10.2020, 20:00

Pandemia coraz bardziej się rozkręca, wracają obostrzenia, kolejne siedzenie w domach nie jest wcale wykluczone. W takim oto momencie w serwisie Netflix ląduje ośmioodcinkowy serial o ludziach na kwarantannie. Idealny moment, można by rzec! Oto recenzja serialu Dystans społeczny (2020).

Dystans społeczny to antologia składająca się z ośmiu, nie powiązanych ze sobą odcinków. W każdym z nich bohaterowie muszą mierzyć się z koniecznością spędzania czasu w domu, w pojedynkę, albo z kimś bliskim. Powoduje to sporo problemów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dystans społeczny (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Razem i osobno

Dystans społeczny (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Czasem sympatycznie, częściej nudno

To, co na pewno można powiedzieć o serialu Dystans społeczny, to że jeśli zdecydujecie się z nim zapoznać, nie zabierze to dużo czasu. Odcinków jest osiem, każdy trwa po dwadzieścia minut. Każdy epizod to zatem w zasadzie zlepek scen, w których nie za bardzo jest miejsce na to, by cokolwiek pogłębić. Nie ma też czasu, by jakoś mocniej rozbudować charakterystykę bohaterów, więc bardzo dużo zależy od aktorów.

Z tym akurat jest całkiem nieźle. Na przykład znany z głównej roli w Luke’u Cage’u Mike Colter czy Oscar Nunez, którego z kolei można kojarzyć jako Oscara z amerykańskiej wersji The Office są w stanie sprawić, że jakkolwiek można przejąć się tym, co przydarza się ich postaciom. Nie można jednak tego powiedzieć o wszystkich wykonawcach, większości historii na dobrą sprawę już w ogóle nie pamiętam.

To także wynik tego, że Dystans społeczny nie zapewnia w sumie żadnych głębszych myśli. No bo wszyscy przeżyliśmy lockdown, wiemy z czym to się wiąże. Zdajemy sobie sprawę, że z jednej strony trudno jest wytrzymać w pojedynkę, z drugiej spędzanie z kimś czasu dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu również stanowi spore wyzwanie. Nie jest też żadnym odkryciem, że pandemia to dobry moment na zastanowienie się nad różnymi sprawami, nad podejściem do życia, do pracy, może to być okazja do zwolnienia, odpuszczenia. Albo sprawdzenia, czy relacja, w której jesteśmy wciąż jest tak samo udana, jak była wcześniej i czego naprawdę chcemy. Wiadomo też, że różne rzeczy są ciężkie. Patrzenie na chorobę bliskiej osoby ze świadomością, że nie można zrobić nic, by jej pomóc. Zorganizowanie zdalnego pogrzebu.

Wszystko to są oczywistości, do tego zaprezentowane właśnie bez żadnej subtelności czy pogłębienia tematu, bo nie ma na to czasu. Owszem, co jakiś czas trafiają się sceny naprawdę sympatyczne, albo zabawne. Niemal w każdym odcinku można znaleźć jakiś udany moment. Tyle, że jednak o wiele więcej jest w tym wszystkim nudy. Może poza ostatnim odcinkiem, który w sumie nie do końca dotyczy samego dystansu społecznego, chyba że rozumianego w taki sposób, że można się dystansować do tego, co robią inni ludzie. To całkiem zaskakujący epizod, w którym dwójka bohaterów kłóci się o to, w jaki sposób najlepiej protestować (to w miarę popularny ostatnio wątek na Netflixie, bo poruszony jest też w znakomitym filmie Proces Siódemki z Chicago).

Podsumowując, Dystans społeczny można obejrzeć bez większego bólu, ale również bez większego zaangażowania i przyjemności. Bo w sumie co to za radość oglądać, w jaki sposób ludzie radzą sobie z siedzeniem w domu, skoro sami to przeżywaliśmy, a być może wkrótce znów będziemy musieli się z tym mierzyć. No chyba, że chodziło o to, by pokazać, że z każdej sytuacji jesteśmy w stanie wyjść, jeśli tylko myślimy w miarę pozytywnie i mamy wsparcie w innych. Ale to chyba wiadomo i bez pandemii.

Atuty

  • Kilka niezłych występów aktorskich;
  • Odcinki są krótkie;
  • Jest trochę momentów zabawnych lub sympatycznych

Wady

  • Bardzo dużo oczywistości;
  • Sporo też w tym wszystkim nudy

Dystans społeczny (2020) to średnio udany serial, który nie wywołuje większych emocji i o którym zapomina się zaraz po zakończeniu seansu.

5,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper