Final Fantasy - ranking najlepszych odsłon
Final Fantasy jest już z nami już od 1987 roku. To seria, która nie tylko uratowała ówczesną firmę Square, ale wpłynęła na branżę i okazała się jedną z najpopularniejszych i najbardziej dochodowych marek w historii. W przygotowaniu jest 16. odsłona cyklu, więc to dobry moment na stworzenie tego zestawienia. Przed Wami ranking najlepszych odsłon Final Fantasy.
Final Fantasy mogłoby nigdy nie zaistnieć. Hironobu Sakaguchi, który jest twórcą serii, od zawsze chciał stworzyć RPG, ale Square nie chciało dać mu pozwolenia w obawie przed niską sprzedażą. Sytuacja zmieniła się po premierze pierwszej odsłony cyklu Dragon Quest, która w Japonii zyskała sobie wielką popularność. Jeśli chodzi o nazwę gry, to mówi się, że po stworzeniu tego tytułu Sakaguchi miał odejść od tworzenia gier. Oprócz tego Square było w tamtym czasie pod ścianą - firmie groziło bankructwo i omawiana gra mogła okazać się ostatnią.
Do tego na szczęście nie doszło i jak się szybko okazało, Final Fantasy stało się jedną z najważniejszych gier i później serii wszech czasów. Do dzisiaj pojawiło się 16 głównych odsłon, ale oprócz niech jest też multum pobocznych - w tym również kontynuacji poniektórych. W tym zestawieniu skupiłem się na ułożeniu tych głównych w kolejności od najlepszej do najgorszej, ale jest to bardzo trudne zadanie. Każda odsłona jest przecież inna od poprzedniej, czy następnej i dobra na swój sposób. Jednocześnie zaznaczam, że to oczywiście mój osobisty ranking i w żadnym stopniu nie musi się on zgadzać z Waszymi przekonaniami. Tym samym zachęcam do dzielenia się swoimi zestawieniami w komentarzach.
Jeszcze słowem wstępu - gier jest tyle, że najłatwiej byłoby mi rozdzielić je na generacje, na których się pojawiały (tak zawsze robię prywatnie), ale nie jest to możliwe, bo ilość części na poszczególne generacje się różni, zwłaszcza w późniejszych. Nie przedłużając bardziej, przejdźmy do zestawienia. Z góry zaznaczam, że nie pojawią się w nim odsłona 11. i 14. - po pierwsze nie znam ich, a po drugie odbiegają swoim charakterem od typowych części.
Final Fantasy II - wydane pierwotnie na Nintendo Entertainment System w 1988 roku
Drugą odsłonę serii Final Fantasy ukończyłem wiele lat po premierze w wersji na pierwsze PlayStation. W tamtym czasie po zapoznaniu się z kilkoma odsłonami na pierwszą i drugą konsolę Sony, postanowiłem zapoznać się ze wszystkimi po kolei. Nigdy nie powiem, że Final Fantasy II jest grą nieudaną, ale odkąd tylko zapoznałem się ze wszystkimi, stwierdziłem że najmniej mi odpowiada. Moim głównym zarzutem jest to, jak rozwiązano system rozwijania postaci. Pierwotna wersja gry była doceniona znacznie bardziej niż jej późniejsze wersje, na co pewnie wpływ ma to, że po drodze pojawiło się wiele odsłon mających o wiele lepsze rozwiązania w tej materii. Jednak już nawet w tamtym czasie temu systemowi zarzucano chaotyczność, zwłaszcza że w pierwszej odsłonie podobnych bolączek nie było.
Final Fantasy XV - wydane pierwotnie na Xbox One i PlayStation 4 w 2016 roku
Już od pierwszej zapowiedzi ze świetnym zwiastunem wiązałem wielkie nadzieje z Final Fantasy XV. Lubię styl Nomury i system walki nastawiony na widowiskowość (tak dobrze znany z Kingdom Hearts II i późniejszych odsłon) i byłem wręcz zachwycony tym co zostało pokazane. Nie miałem problemu ze zmianą formuły, bo na tamtym etapie miało to być coś w rodzaju pobocznej odsłony. To było jednak wiele lat temu i wszyscy dobrze wiemy jak wiele zmian przeszła gra, stając się po drodze piętnastą odsłoną głównego nurtu. Efektowny system walki pozostał, ale niestety on jedynie fajnie wygląda. Ze świetnej stylistyki też sporo zostało i to jedna z rzeczy, za które lubię tę część. Świat wykreowany na potrzeby "piętnastki" wygląda fajnie, ale znów bardzo często bywa nudny, tak jakby twórcy nie mieli pomysłu na uczynienie go ciekawszym. To mój główny zarzut do tej gry - jest nudna, choć ma swojej momenty, zwłaszcza gdy fabuła się już rozkręci. To w sumie dobra gra, ale raczej takie sobie Final Fantasy.
Final Fantasy III - wydane pierwotnie na Nintendo Entertainment System w 1990 roku
Pierwotnie Final Fantasy III było wydane jedynie w Japonii. Tym samym grę poznałem w odnowionej wersji wydanej na Nintendo DS. Z klasycznych na pewno zdecydowanie bardziej podoba mi się od "dwójki", ale ogólnie mówiąc nie porwała jakoś szczególnie. To znów prosta opowieść o ratowaniu świata - coś co spadło na 4 młodych wybrańców. To standard znany z pierwszej trylogii i w porównaniu do późniejszych odsłon nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś. Nie zmienia to faktu, że przyjemnie się śledzi te opowieści. Zwłaszcza, że rozgrywka to samo dobro. W "trójce" jest to połączenie tego co było w pierwszych dwóch częściach, ale oczywiście nowości nie zabrakło. To tutaj po raz pierwszy mieliśmy okazję zmienić klasę postaci w trakcie zabawy, co w moim odczuciu znacznie usprawnia rozgrywkę.
Final Fantasy XIII - wydane pierwotnie na PlayStation 3 w 2009 roku
Final Fantasy XIII nie jest zbyt lubianą odsłoną - to pewnie wie każdy obcujący z serią dłużej. Osobiście grze nie mam zbyt wiele do zarzucenia. System walki stał się bardziej widowiskowy niż kiedykolwiek, ale wciąż łączył w sobie widowiskowość i coś w rodzaju tego co znamy z odsłon z turowym systemem walki. Z początku nie byłem przekonany, ale im dłużej grałem, tym bardziej podobało mi się to co opracowali deweloperzy ze Square Enix. Po odpowiednim ustawieniu umiejętności postaci można czynić cuda, a przy tym wszystkim dobrze się na to patrzy - i przy okazji słucha, bo ścieżka dźwiękowa jest naprawdę świetna. Fabuła nie jest może najlepszą pod słońcem, zwłaszcza z uwagi na niektóre postacie, ale z kolei stylistyka gry to prawdziwe mistrzostwo.
Final Fantasy IV - wydane pierwotnie na Super Nintendo Entertainment System w 1991 roku
Final Fantasy IV to pierwsza odsłona, w której fabuła została bardziej wyeksponowana. Całość nie była już tak prosta i jednoznaczna. Pojawiło się wiele wątków - również tych nieco bardziej dramatycznych. Czwórkę protagonistów zastąpiono jednym, któremu towarzyszyły inne postacie. Dzięki temu opowieść jest znacznie bardziej angażująca, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę późniejsze zwroty akcji. Jeśli chodzi o rozgrywkę, to tutaj zadebiutowała mechanika znana jako ATB - Active Time Battle. Dzięki niej, lub przez nią, również starcia stały się bardziej angażujące, bo nie mieliśmy nieograniczonego czasu na wykonanie kolejnego ruchu. Przyznam, że przy niejednej walce nieco się natrudziłem. Mimo iż podczas ogrywania wersji na PlayStation bawiłem się świetnie, nie potrafię tej gry postawić wyżej nad pozostałą dwójką z tej generacji. Głównie przez fabułę i jej końcówkę.
Final Fantasy - wydane pierwotnie na Nintendo Entertainment System w 1987 roku
Final Fantasy poznałem w wersji na PlayStation i pamiętam, że nieźle dała mi w kość podczas pierwszego przechodzenia - zwłaszcza niektóre z tak zwanych lochów, gdzie punktów z możliwością odpoczynku było niewiele, a przeciwników całe tłumy. Mimo prostoty w fabule, zdecydowanie najlepiej wspominam ją spośród trzech pierwszych części. Mimo iż w przypadku "trójki" napisałem, że możliwość zmiany klasy postaci w trakcie zabawy urozmaica rozgrywkę, zdecydowanie bardziej wolę kiedy dana postać specjalizuje się w pewnej dziedzinie i tym samym staje się niezastąpiona. Tym bardziej, że ciągle operujemy tą samą drużyną.
Final Fantasy X - wydane pierwotnie na PlayStation 2 w 2001 roku
Final Fantasy X to część, która wprowadziła nową jakość nie tylko w serii, ale również wśród gier ogólnie. W pełni trójwymiarowa grafika ze świetnym stylem artystycznym, postacie mające w końcu głosy i bardziej emocjonalna fabuła skupiająca się na postaciach i ich osobistych problemach. Dla mnie jest to pierwsze Final Fantasy, z którym miałem styczność, ale drugie w które osobiście zagrałem. Oczywiście kiedy zasiadłem do gry po raz pierwszy, wciągnąłem się bez reszty. Po latach jednak stwierdzam, że seria ma lepsze rzeczy do zaoferowania niż "dziesiątka". Głównie z uwagi na postacie, których kreacja nie do końca mi odpowiadała - tyczy się to przede wszystkim Riku, Tidusa i Yuny. Nie odmówię jednak tej produkcji wielu ikonicznych scen, świetnej ścieżki dźwiękowej i wielu ciekawych mechanik. Nigdy nie przekonałem się natomiast do Blitza - mimo, iż po kilkunastu godzinach nauczyłem się grać w "podwodną piłkę" uważam, że to jedna z najgorszych mini-gier w serii.
Final Fantasy VII - wydane pierwotnie na PlayStation w 1997 roku
Final Fantasy VII to gra legenda - to nie podlega żadnej dyskusji. Można jej przypisać spopularyzowanie gatunku jRPG szczególnie w Europie, gdzie podobne gry nie były zbyt popularne. Osobiście jednak nigdy nie byłem zachwycony "siódemką". Może to wina stylistyki, która mi po prostu nie odpowiada. Być może to wina fabuły, która jeśli się jej przyjrzeć jest absurdalna - w złym tego słowa znaczeniu. Postać Sephirotha jak najbardziej mi się z początku podobała, ale to co stało się z nią później uważam za lekką pomyłkę. Bardzo lubię natomiast resztę postaci i kilka wątków, które się przewijają w fabule. Od samej fabuły bardziej jednak doceniam rozgrywkę (system materii), wykreowany świat i ścieżkę dźwiękową, do której wciąż lubię wracać.
Final Fantasy VIII - wydane pierwotnie na PlayStation w 1999 roku
Final Fantasy VIII to moja druga ulubiona odsłona z trójcy wydanej na pierwsze PlayStation. Powiedzenie, że o wiele bardziej podoba mi się od "siódemki" byłoby przesadą, bo obie produkcje traktuję dość równo. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi stylistyka "ósemki" z uwagi na bardziej realistyczny wygląd postaci i ogólną stylistykę, która łączy w sobie realizm i fantasy. Znacznie bardziej podobał mi się scenariusz, choć nie jestem typem lubującym się w wątkach miłosnych, a ten odgrywa tutaj bardzo ważną rolę. Opowieść wciągnęła mnie jednak znacznie bardziej niż przygody Clouda i spółki. Może to dlatego, że rozwój charakterów postaci był bardziej sensowny - w odróżnieniu od głównego antagonisty Final Fantasy VII. Ósma odsłona cyklu jest też chyba najbardziej eksperymentalną jeśli chodzi o rozgrywkę. Z początku trudno było mi się odnaleźć w założeniach systemu, ale kiedy zrozumiałem bardziej zaawansowane zasady, spędziłem dziesiątki godzin w samym dostosowywaniu umiejętności i statystyk postaci. No i to tutaj po raz pierwszy mogliśmy zagrać w karciankę, z czym też wiąże się wiele ciekawych niuansów.
Final Fantasy V wydane pierwotnie na Super Nintendo Entertainment System w 1992 roku
Final Fantasy V to moja druga ulubiona odsłona z wydanych na Super Nintendo Entertainment System. "Piątkę" stawiam wyżej od czwórki głównie z uwagi na baśniowy klimat, który zawsze bardziej docenię niż to co reprezentowała sobą "czwórka" zwłaszcza w ostatnich chwilach scenariusza. Piąta odsłona ma też świetny system zarządzania klasami postaci, który pozwala na mieszanie umiejętności. Nie może zabraknąć wzmianki o prześwietnym Gilgameshu, który przy okazji ma jeden z najbardziej charakterystycznych motywów muzycznych w serii. To też jedna z postaci, która pojawiła się w wielu późniejszych odsłonach, co fajnie zgrywa się z jej tłem fabularnym.
Final Fantasy XII wydane pierwotnie na PlayStation 2 w 2006 roku
Final Fantasy XII to bez wątpienia moja ulubiona odsłona z PlayStation 2. Początkowo nie mogłem się co prawda odnaleźć w nowym systemie walki, ale kiedy zapoznałem się z jego zasadami, nie mogłem się oderwać. Pozwala na wiele możliwości - począwszy od kierowania kilkoma postaciami jednocześnie, a kończąc na tym, że sterować nimi w ogóle nie musimy. System walki to jedno - uwielbiam świat, który zwiedzamy w "dwunastce", a to dlatego, że odkąd zagrałem w Final Fantasy Tactics, Ivalice jest moim ulubionym uniwersum. Tym samym fabuła była na tyle angażująca, że ani przez chwilę nie poczułem znużenia. Vaan jako protagonista nie jest co prawda idealny, ale reszta postaci nadrabia to z nawiązką. Mimo, iż bardzo sobie cenię kompozycje pana Uematsu, ścieżkę dźwiękową z dwunastej "Ostatniej Fantazji" stawiam niemal na samym szczycie. Nie mogę też nie wspomnieć o zadaniach pobocznych, a przede wszystkim polowaniu na potwory, dzięki czemu czasami zapominałem o wątku głównym.
Final Fantasy VI wydane pierwotnie na Super Nintendo Entertainment System w 1994 roku
Final Fantasy VI to pierwsza część, w którą zagrałem. Jest to też gra, dzięki której zainteresowałem się gatunkiem jRPG. Zagrało tutaj wszystko - począwszy od systemu walki, rozwoju postaci i ich klas, a na świetnej fabule i postaciach kończąc. Pierwsze co przychodzi do głowy to oczywiście charakterystyczny Kefka, któremu w serii nie dorównał żaden antagonista. Jednak nie tylko on oczywiście zasługuje na uwagę. Każda z postaci ma świetnie napisane wątki i jest to jedna z tych części, w której skakanie pomiędzy postaciami ani trochę mi nie przeszkadza. Jeśli Square Enix zapowie pełnoprawny remake, zamówienie przedpremierowe składam z miejsca.
Final Fantasy IX wydane pierwotnie na PlayStation w 2000 roku
Final Fantasy IX wraz z szóstą odsłoną to najlepsze Final Fantasy jakie do tej pory powstało. Nie potrafię którejś z tych odsłon postawić wyżej, choćby dlatego, że pod względem jakości w swoich czasach są na absolutnym topie. Jeśli jednak miałbym wybierać, padłoby na "dziewiątkę" i to tylko dlatego, że bardziej lubię tę baśniową stylistykę, której w serii ogólnie trochę mi brakuje. Reszta elementów to takie małe mistrzostwo w swojej kategorii - fabuła jest idealnie wyważona pomiędzy osobistymi wątkami pojedynczych postaci, a konfliktami w jakie wdały się wielkie państwa. W temacie rozgrywki mamy wszystko - turowe walki, ciekawy system rozwijania umiejętności, wiele opcji w doborze ekwipunku, dodatkowe wątki i mini-grę z kartami, która jest lepiej skonstruowana niż w poprzedniku.
Przeczytaj również
Komentarze (82)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych