Temat tygodnia: Po co komu gry na wyłączność

Temat tygodnia: Po co komu gry na wyłączność

Paweł Musiolik | 22.12.2018, 14:00

Fallout 76 chwilowo usunął się w cień, podobnie jak Battlefield 5. Do tego doszły święta, wiec wydawać by się mogło, że nic w branży się nie dzieje. Jednak na portalu przez ostatnie kilka dni trwała dyskusja na temat gier na wyłączność.

Dyskusja na temat gier na wyłączność wraca jak bumerang, średnio co kilka tygodni. Aktualnie dyskusja odzwierciedla poniekąd każdy spór w internecie. Dwie niesamowicie spolaryzowane grupy ocierające się o skrajność, przerzucają się skrajnymi, argumentami, zbliżając się do absurdu. Mamy ślepych wyznawców teorii, że konsole kupuje się wyłącznie dla gier na wyłączność (co prawdą nie jest, nie w szerokim spojrzeniu), a z drugiej strony są ludzie, którzy twierdzą, że gra na wyłączność to relikt przeszłości i nic nie znaczy (to też jest bzdura). Ktoś powie, że to starcie fanbojów Sony z fanbojami Microsoftu i poniekąd, patrząc tylko na PPE, nie rozminie się za bardzo w tym twierdzeniu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Więcej w temacie:

Najpopularniejsze gry na PS4? Dominuje GTA V i seria FIFA

Mit gry na wyłączność, początki ma w nostalgicznym spojrzeniu na dawne czasy. Do ery PlayStation 2, tytuły dostępne wyłącznie na danej konsoli faktycznie miały wpływ na to, co wybierali gracze. Choć nawet wtedy nie był to decydujący czynnik, to jednak eksy za czasów PlayStation czy PlayStation 2 pozwalały deklasować konkurencję. Jednak wraz z rozwojem rynku i rosnącymi kosztami deweloperskimi, przestało się opłacać wydawcom 3rd party robić coś na wyłączność danej konsoli, bez znaczącego wsparcia producenta. Aktualnie więc, tytuły na wyłączność robią właśnie producenci konsol, dokładniej mówiąc - Sony i Nintendo, bo Microsoft obrał zupełnie inny kierunek rozwoju swojego biznesu, stawiając na stworzenie gigantycznego ekosystemu, wpuszczając swoje macki w każde miejsce, gdzie się to uda.

Sony i Nintendo mogą sobie pozwolić na stworzenie wysokobudżetowej gry na wyłączność. Po pierwsze - im odpada 30% prowizja, którą płacą wszyscy inni. Po drugie - z rozwoju technologii wewnątrz firmy korzystają inne studia, więc wydatki ponoszone na rozwój rozkładają się na całą firmę i inni deweloperzy mogą z nich skorzystać. Po trzecie - Sony i Nintendo robią to z powodów wizerunkowych. O ile największe serie jednocześnie sprzedadzą się dobrze (The Legend of Zelda, Mario, God of War, Spider-Man), tak przy mniejszych, często niszowych produkcjach chodzi po prostu o wizerunek i pokazanie bogactwa portfolio, na co zwraca uwagę maksymalnie 1/5 najbardziej zapalonych graczy.

Tak, osoby, które kupują daną konsolę wyłącznie z powodu gier na wyłączność to mniejsza część całości. Gry ekskluzywne są jakimś bodźcem, często przeważającym o zakupie, ale zdecydowana większość - i to wiem z niezliczonych rozmów - kupuje konsolę kierując się tym, jaki sprzęt posiadają ich znajomi, by mieli z kim grać w gry sieciowe. I jeśli decydują się na kupno przykładowo PS4, to kupują z uwagi na kolejną odsłonę serii FIFA, Call of Duty czy Battlefield. Wśród ludzi z którymi rozmawiałem, tylko 1 na 10 zdecydowała się na PS4 wyłącznie z powodu God of War czy Spider-Mana. Wiem, że to mała próba (raptem kilkadziesiąt osób), ale taki trend jest na całym świecie.

Ludzie kupują też konsolę po prostu dla lansu, albo z uwagi na kaprys, bo ktoś im o nich powiedział lub widzieli reklamę w kinie (tak, znam sporo takich ludzi, po kupnie konsola z reguły zbiera kurz przez większość czasu). I taki klient kupuje później to, co jest popularne. A siłą rzeczy, najpopularniejsze są po prostu multiplatformy, co potwierdzają ostatnie statystyki. Ponad 57 milionów ludzi zagrało na PS4 w GTA V i Black Opsa 3. Najlepszy wynik gry na wyłączność który znamy - The Last of Us Remastered - niecałe 16 milionów.

Nie oznacza to, że tytuły na wyłączność mogą zniknąć. Stała by się wielka szkoda, gdyby Sony i Nintendo przestali tworzyć swoje eksy. Ich specyficzna pozycja pozwala na podejmowanie ryzyka inwestycji w nowe marki, nawet jeśli te są kolejnym open worldem. Wydawcy 3rd party patrzą przede wszystkim na tabelki i wykresy finansowe. Twórców konsol interesuje ile sprzętu wypuszczą w eter, bo lwią część (przynajmniej Sony) swoich zarobków opierają na opłatach za PSN oraz prowizji od wydawców 3rd party.

Więc dla Sony (i z biegiem czasu dla Nintendo) sytuacja w których multiplatformy są dominujące na ich sprzęcie jest sytuacją idealną. A w takim układzie, eksy są swoistym języczkiem u wagi, przychylającym gust klientów w daną stronę. A gdzie w tym wszystkim Microsoft? W zupełnie innym miejscu, chociaż cel jest ten sam - zarabiać na abonamentach, opłatach i prowizjach od sprzedaży w swoim ekosystemie.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper