Felieton: Czy wirtualna rzeczywistość to coś ponad symulatory chodzenia?

Felieton: Czy wirtualna rzeczywistość to coś ponad symulatory chodzenia?

Jaszczomb | 06.12.2015, 11:00

W pierwszej połowie 2016 roku dostaniemy PlayStation VR i Sony robi wszystko, by przekonać nas do zakupu. Tyle że to „wszystko” to na razie przeważnie symulatory chodzenia lub podobne „niesamowite doznania” bycia w grze. I to ma mnie kupić?

Lubię nowinki technologiczne na konsolach. Wszelkie kontrolery ruchowe, kamerki, plastikowe instrumenty, czujniki ruchu czy inny dziwaczny sprzęt, którego życie skończy się miesiąc po premierze powiązanej z nim gry (już nawet się nie łudzę, że dam jeszcze jedną szansę „deskorolce” od Tony Hawk’s SHRED…) – zwyczajnie to lubię. I wiem, że niepotrzebnie dopłacam do czegoś, co po paru dniach trafi do szafy i pewnie nigdy z niej nie wyjdzie. Ale po to zostałem graczem, żeby próbować nowego, a tutaj pole manewrów jest największe.

Dalsza część tekstu pod wideo

Służy to też wzmocnieniu immersji całego doświadczenia „grania w grę”. Pistolety od Pegasusa, bongosy od GameCube’a, maty z jakichś gier tanecznych – wciągałem to wszystko bez popitki i wciągam do dzisiaj. Premierowa para kontrolerów PlayStation Move bawiła jakiś czas tenisem stołowym ze Sports Championship, nawet do dziś sobie wmawiam, że dam drugą szansę The Fight, ale wiem, że już do tego nie wrócę. To była zabawa na chwilę. Całkiem droga zabawa, swoją drogą. W sumie jedynym, do czego wracam, to gitary i perkusja od Guitar Hero, ale i to częściej służy mi za stojak na ciuchy albo kurzy się gdzieś z boku. Pogodziłem się dawno z faktem, że to wszystko gadżety dające zabawę na chwilę.

O ile jednak jestem w stanie wydać te 150 zł na ciekawostkę w postaci PS Move, o tyle cały sprzęt rzeczywistości wirtualnej PlayStation VR to wydatek, który może dobić nawet dziesięciokrotności tej sumy. Premiera w pierwszej połowie przyszłego roku i wciąż nie znamy ceny, ale myślę, że ta znajdzie się w przedziale 1200-1600 zł, pewnie od razu w zestawie z dwoma PS Move’ami. To nie kwota do wydania w ciemno. Ba, nawet najlepsza prezentacja w sklepie i możliwość samodzielnego wypróbowania tych gogli nie ma znaczenia, gdy mówimy o równowartości nowej konsoli. Nic dziwnego, że Sony poświęca temu tyle uwagi. I nie będzie jak tego porzucić, jeśli okaże się klapą, bo za drogie. Chociaż doświadczenie w olewaniu drogiego sprzętu mają. Biedna Vita…

Wróćmy jednak do pozytywnego nastawienia. Nie miałem jeszcze okazji bawić się w rzeczywistości wirtualnej i chociaż jestem jej ciekaw, nie chce mi się latać na większe imprezy w tym celu – czyli, jak się domyślam, prezentuję podstawę większości graczy. Ciekawy, lecz nic poza tym. Czym próbują mnie przekonać? Pierwsze z brzegu - Eagle Flight, czyli przelot nad Paryżem od Ubisoftu. Przelot! Co to ma wspólnego z grami? Może easter-egga z Asasyna wrzucą. Poza tym – symulator chodzenia (no, uogólniając, bo latamy, ale rozumiecie…).

W grach stale szukam czegoś nowego, czegoś oryginalnego. Nie mam nic przeciwko tym symulatorom chodzenia, interaktywnym filmom czy eksperymentalnym „człon-wie-czym”, chętnie spróbuję wszystkiego. Jakim jednak cudem kolejne dema technologiczne w tym stylu mają pomóc w decyzji nad kupnem teog nietaniego sprzętu? Dodatkowe opcje w dużych grach, spin-offy topowych serii – oto przepis na sukces. Oculust Rift zabiera graczy do świata Skyrima czy GTA V. Jeśli już znajdą się gry na PS VR, to na zmianę albo horrory, albo spokojna eksploracja obcych planet.

PlayStation Experience 2015 przyniosło specjalny panel „PlayStation VR i przyszłość grania”, na którym gośćmi specjalnymi byli ludzie z Media Molecule i zapewne opowiadali o nieskończonych możliwościach kreowania własnych scenek-snów w Dreams. Tak przyszłość grania. Nawet zapowiedziane wczoraj wsparcie PS VR dla Ace Combat 7 to zbyt niszowa sprawa. PlayStatation VR nie ma robi niczego, by przyciągnąć szersze grono odbiorców, a bez tego duzi wydawcy pozostaną obojętni. Bo po co zajmować się tworzeniem gier na sprzęt, którego nikt nie ma?

Z jednej strony sama idea wirtualnej rzeczywistości postrzegana jest jako przyszłość grania, z drugiej – cały szum wokół sprzętu wygląda porównywalnie do wszystkich innych gadżetów „na chwilę”. Gdzie te rewolucyjne gry z Kinectem? Gdzie wykorzystanie telewizorów 3D czy kontrolerów ruchowych? No, te ostatnie teraz powrócą, ale wciąż same w sobie nie dostarczyły zabawy na długo. Z poważnych planów co do PS VR dostrzegam tylko Project CARS (i testy z Driveclubem), może jeszcze ten Ace Combat 7. Ale Tekken 7? Po co, dlaczego? Jak zrezygnowali z ruszenia jakiejkolwiek dużej serii, tak tutaj upchnęli to wsparcie wyjątkowo na siłę.

To świetnie, Sony, że ponad dwustu deweloperów pracuje nad tytułami dla PlayStation VR. Pytanie tylko, czy wyjdziecie ze stadium dem technologicznych, zanim projekt zginie śmiercią naturalną?

Jaszczomb Strona autora
cropper