Ranker: Wstydliwe wyznania, czyli małe grzeszki gracza

Ranker: Wstydliwe wyznania, czyli małe grzeszki gracza

Mateusz Greloch | 05.08.2014, 18:08

Dzisiaj czeka Was mocno subiektywny ranker, w którym przyznam się do popełnionych w trakcie ogrywania gier grzeszków. Czasami po to, by wygrać, czasami po to, by sprawić przyjemność innym, innym razem, by sprawdzić czy tak się da, a czasami będą to osobiste wyznania, które przeczytacie po raz pierwszy.

Oszukiwanie na Split-Screenie

Dalsza część tekstu pod wideo

Teraz jest to zjawisko nieco zapomniane, ale bywały czasy, kiedy jako posiadacz jednej z paru konsol na całym osiedlu, co jakiś czas organizowałem w domu turnieje w Pro Evolution Soccer lub Tekkena, ale zdarzały się też gry ze splitcreenem. Kiedy graliśmy w jakieś FPS’y, ciężko było grać na podzielonym ekranie nie zerkając na połowę przeciwnika, by zobaczyć w którym miejscu mapy się znajduje. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że moi przeciwnicy robili dokładnie to samo i wcale nie czuli się z tym źle. Kiedy zauważyłem, że wykorzystują „zerkanie”, zacząłem robić to samo i mecz był w miarę wyrównany. Frajda pryskała, ale wtedy liczyło się kto miał większego cela i kto potrafił się lepiej maskować przed przeciwnikiem - stanie z bronią w ścianie lub patrząc sobie pod nogi w celu zmylenia wroga included!

Dręczenie NPC

Moją ulubioną rozrywką podczas wszelkiej maści imprez LAN-owych w lokalnej kafejce internetowych było dręczenie bohaterów sterowanych przez komputer. Mogli to być zakładnicy w Counter-Strike, których próbowałem zamknąć w połowie przejścia przez drzwi lub tak zblokować, by gra totalnie zgłupiała i nie wiedziała co robić. Drugim przykładem niech będzie któraś odsłona Tomb Raidera, gdzie za Larą biegał jej lokaj. Pamiętam, że pewnego dnia postanowiłem zamknąć go w ogromnej chłodni, z której nie mógłby wyjść. Po parunastu minutach prób udało mi się dopiąć swego, ale dręczony wyrzutami sumienia otworzyłem drzwi i pozwoliłem mu zaczerpnąć ciepłego wnętrza posiadłości. Niczego nie żałuję, ale czasami potrafię być skurczybykiem.

 

Dawanie wygrywać kobiecie/dziecku

Może jestem głupi, ale kiedy gram z dzieckiem, to mimowolnie pozwalam mu wygrać. Dziecko się cieszy, ja robię dobry uczynek i Wszechświat się cieszy. Inaczej ma się sprawa, kiedy gram z kobietą – jeśli wiem, że gra i dobrze ogarnia dany gatunek gier to staram się grać jak równy z równym. Kiedy wygrywam parę razy z rzędu, powoli spuszczam z tonu próbując wybadać, w którym momencie moja współgrająca zorientuje się co się dzieje. W pewnym momencie naprawdę olewałem granie i skakałem sobie postacią po arenie, czekając aż zbłąkane ciosy sięgną celu. Z moją obecną lubą nawet nie próbuję tego typu zagrywek, bo już dawno ustaliliśmy, że mam nie dawać jej forów, ale przyznaję bez bicia – przedtem dawałem wygrywać niewiastom [i nie, wcale nie liczyłem na bonus].

Uśmiercanie Simów

Niech pierwszy rzuci kamień, kto nigdy nie dręczył lub nie próbował uśmiercić postaci w grze firmy Maxis? Swego czasu wymyślałem co głupsze sposoby na pozbawienie życia moich wirtualnych awatarów. Zaczęło się od standardowego zamurowania, usunięciu drabinki z basenu lub powstrzymywaniu od opróżniania pęcherza. Później zaczęła się zabawa – zginięcie od gradobicia, światła słonecznego [grałem wampirem], bycie pożartym przez muchy, śmierć z przerażenia, pożarcie przez roślinkę w ogrodzie, przygniecenie satelitą spadającą z orbity – myślę, że sprawdziłem całkiem sporo wariacji. Uprzedzając pytania – Lubię Simsy i się tego nie wstydzę!

 

Granie jako kobieta

W każdej grze MMO lub takiej z pogranicza RPG w której ma się kontakt z innymi graczami i gdzie można tworzyć swoją postać – zawsze gram kobietą. Gdyby nie mój całkiem oczywisty, męski nick do podejrzenia w dowolnej chwili, wychodziłoby mi to dosyć dobrze. Dlaczego gram żeńskimi awatarami? Z jednego prostego powodu – chcąc nie chcąc kobiety są traktowane w specyficzny sposób. Spotkałem się z wieloma wariacjami tej tezy – niektórzy dosłownie zarzucali mnie dobrymi przedmiotami, eskortowali przez tereny, które normalnie byłyby nie do przejścia, leczyli i rzucali różnego rodzaju zaklęcia wspierające. Innym razem spotykałem się z ciemną stroną internetu – prywatne wiadomości o wiadomej treści, propozycje bliższego zapoznania, dziwne taneczne ruchy postaci wokół mnie i uczucie zaszczucia przez facetów. Okropne.

Spoglądanie pod spódniczki

Tak jak przedtem narzekałem na szowinistyczne zachowania zboczonych samców nagabujących żeńską wersję mnie, tak w grach dla pojedynczego gracza często ustawiam kamerę tak, by zobaczyć czy programiści pomyśleli o czymś tak ważnym jak bielizna. Próbowałem tego w Metal Gear Solid, próbowałem tego w Lollipop Chainsaw [nawet trofik wpadł] i jeszcze w paru innych grach, których ogrywania raczej sobie teraz nie wspomnę. Cóż, zaskarżcie mnie – jestem facetem i czasami kusi mnie podejrzeć więcej niż powinienem. Nie zamieram się z tego tłumaczyć, tak działa natura, której niewolnikiem jestem. Przynajmniej wiem, że po zabawach w kobiece awatary, nadal mam męskie odruchy.

Krzyki przerażenia

Jestem strachliwym człowiekiem, dlatego najchętniej nie sięgałbym bo straszne gry. Niestety z racji pracy i dystansu jakim sam siebie darzę, często odpalam tego typu tytuły, nie tyle by się bać, co by zobaczyć po ilu minutach rzucę nią w kąt. Swego czasu zdarzało mi się też odpalać streamy z chociażby Outlast, gdzie nie było zmiłuj – nie mogłem wyłączyć transmisji i z płaczem rzucić się w poduszkę – widzowi czerpali nieopisaną radość z patrzenia jak się męczę. Koniec końców muszę im podziękować, bo po tej krótkiej przeprawie z tym tytułem, moja tolerancja na strach, przerażenie i wyskakiwanie potworów z szaf wzrosła. Później poszło już lawinowo – Residenty, kolejne odsłony SIlent Hill i inne tego typu produkcje. Nadal kwiczę jak mała dziewczynka kiedy widzę potwora lub jeszcze gorzej – kiedy go nie widzę, ale słyszę niepokojące dźwięki i dziwne odgłosy otoczenia. Wspominałem już, że jestem strachliwy i dostaję zawału na strasznych grach i filmach?

Mateusz Greloch Strona autora
cropper