Felieton: Wydawco, jeśli możesz - przesuń premierę swojej gry

Felieton: Wydawco, jeśli możesz - przesuń premierę swojej gry

Paweł Musiolik | 17.03.2014, 14:28

Ostatnie kilka dni to wałkowanie dwóch gier – oraz . Obie produkcje przesunięto z premiery PS4 na bliżej nieokreśloną przyszłość (Driveclub) lub na końcówkę maja (Watch_Dogs). Jak zawsze w tych momentach podniosły się głosy pełne szyderczych komentarzy, krytyka i dziwna fala nienawiści w kierunku deweloperów. Ci z kolei, z każdego dnia pracy, w którym mogą spokojnie pracować nad grą, cieszą się jak mało kto. Która strona ma więc rację? Odpowiedź jest prosta - ta, która grę przesuwa.

Zanim jednak zacznę się rozwodzić nad tematem felietonu, warto rozgraniczyć obsuwy premier. Są takie, na które wpływ ma marketing, uznając, że dany okres nie jest odpowiedni dla wybranej produkcji, często stosując przy tym absurdalne i nieprzystające do rynku, gatunku i ewentualnej niszy argumenty. W większości jednak obsuwy biorą się z winy wydawcy, którego nie interesuje faktyczny postęp, a to, by się zmieścić w danym okienku premier, niezależnie od tego jakiej jakości jest produkcja.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dlatego przesunięcie premiery traktuję jako ciche przyznanie się do winy. Niestety, ale aktualnie branża jest chorym wyścigiem szczurów – byle prędzej, byle więcej i byle jak. Idealnym przykładem jest Electronic Arts, które nie chce być znowu wybraną najgorszą firmą roku w USA, ale i tak robi wszystko po staremu. Pierwszy, konkretny zgrzyt pojawił się wraz z premierą , z którym chciano zdążyć za wszelką cenę przed Call of Duty. Efekt? Wypuszczono produkt niegrywalny, pełny błędów, które łatano premierową poprawką. Ta jednak nic nie dała i produkcja Danger Close okazała się średniakiem z ambicjami, które zarżnięto wyścigiem z Activision. Kolejny przykład – ciągle świeży – . Kolejny raz, by wyrobić z narzuconymi sobie terminami i nie zważając na jakość gry, wypuszczono produkt, który od ponad 3 miesięcy nadal jest dziurawy jak sito i kolejne łatki częściej psują, niż naprawiają poważne błędy. W obu przypadkach EA nie zreflektowało się w jakikolwiek sposób, bezczelnie twierdząc przy , że problemy z grą ma mała grupka graczy i firma nie widzi tutaj żadnych problemów. Problemy za to widzieli udziałowcy, którym nie spodobała się niższa sprzedaż, niż zakładano. Czasami negatywne głosy działają. Szkoda, że tak rzadko płyną z wielkich redakcji, które są w stanie zrecenzować grę nastawioną na tryb multiplayer w trakcie zamkniętego pokazu dla prasy, gdzie gra maksymalnie kilkudziesięciu redaktorów w środowisku kontrolowanym przez EA.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/20/79/26/2079263351.png

Na drugim biegunie są przesuwane premiery. Te znowuż krytykowane są przez społeczność graczy co najmniej jakby im ktoś porwał pupila (pieska, kotka, chomika). „Przesunęli grę, więc musiała być słaba!”. Otóż to – przesunęli, bo przeliczyli się terminami. To, co było zrobione, nie nadawało się, by pokazać wszystkim i ryzykować klapy sprzedażowej. Wszystko wraca do studia, które dostaje miesiąc, dwa, pięć, czasami nawet rok i pracuje w spokoju, przebudowując całość i mając więcej czasu na szlify. Opóźniano wiele gier i naprawdę na palcach jednej ręki można policzyć te, którym to nie pomogło. Produkcji, które zaś na tym skorzystały jest niesamowicie dużo. Niewielu ludzi o tym wie, ale opóźniono o kilka tygodni, by dopracować niektóre elementy gry. zaliczyło gigantyczny poślizg, gdyż terminy narzucone przez SE zdewastowały zespół, doprowadziły do odejścia Yasumiego Matsuno, więc całość musiała być kończona przez team pod innym przywództwem. Można wymieniać dalej – Half-Life 2, Team Fortress 2, Mafia II, Red Dead Redemption czy niesławne Gran Turismo 5, które staje się memem, jeśli chodzi o przesuwanie premier. Oczywiście można wyjąć z drugiej strony , ale tutaj zmieniało się wszystko – studio, silnik, deweloper, szefostwo, platformy docelowe. W przypadku większości gier zmienia się niewiele.

Rozumiem, gdy chcemy zagrać w jakiś tytuł i przez palce ucieka nam ta przyjemność. Ale uwierzcie – lepiej czekać, niż grać w coś, co jest w jakiś sposób niedorobione. Premierę Driveclub przesunięto dlatego, że cały system społecznościowy nie był tak dobry, jak tego oczekiwano. Nieoficjalnie gra ma być sztandarem hełmu VR od Sony. Ja akurat informację o obsuwie przywitałem z ulgą – grałem w ten tytuł na targach Gamescom i widać było, że Evolution jest mocno gonione i grze potrzeba ogromu dodatkowych prac. Również w tym przypadku Sony poszło po rozum do głowy. Oczywiście zasługą jest tutaj hype na PS4, dzięki któremu nie trzeba od razu bombardować nas grami, bo i tak konsolę kupimy. Ale Japończycy nie są idealni. Naughty Dog przyznało, że nie było do końca takie, jakiego chcieli. Problemem były terminy i brak jakiegoś miesiąca na szlify ostateczne. Znowuż – przy tego błędu nie popełniono, premierę przesunięto, a my dostaliśmy najlepszą grę na PS3.

The Last of Us™ #33

Mogę jedynie apelować o trochę szersze spojrzenie na przesuwanie premier. Wydawcy, mimo że chciwi do cna, to jednak wolą, gdy o ich grach mówi się dobrze. A do tego potrzeba produkcji, która błędów ma tak mało, że nikt ich nie znajdzie. Jeśli więc macie krytykować jakość materiałów, róbcie to, ale nie rzucajcie się tylko dlatego, że coś nie pojawi się wtedy, kiedy wy chcecie. Bo gdyby wypuszczono FF Versus XIII i The Last Guardian na PS3 to zagralibyśmy w największe porażki minionej generacji. A tego nikt by nie chciał.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper