Tanioszka: Sleeping Dogs (PS3)

Tanioszka: Sleeping Dogs (PS3)

Jaszczomb | 10.11.2013, 09:00

Jedna z największych premier tego roku za nami. GTA V przybyło, zarządziło, a teraz tonie w krytyce za dziurawe GTA Online. Premierowa cena zeżarła Wasze oszczędności, a Los Santos i okolice już się przejadły? A może wciąż czekacie aż stanieje? W obu przypadkach na ratunek przybywa tanioszka! Jeśli nie mieliście dotąd okazji to najwyższy czas zakosztować azjatyckich klimatów i kompletnie skołować umysł ruchem lewostronnym w historii podwójnego agenta pod tytułem Sleeping Dogs.

  • Tytuł gry: Sleeping Dogs
  • Data premiery: 14 sierpnia 2012
  • Średnia ocen wg Metacritic: 81/100
  • Średnia ocen wg Gameranking: 84/100
Dalsza część tekstu pod wideo

Duchowy spadkobierca serii True Crime to nie jedynie klon GTA. To wciągająca historia policyjna, w której nic nie jest czarno-białe. Agent Wei Shen to absolwent szkoły policyjnej w Ameryce, który z uwagi na swoje pochodzenie został wybrany do infiltracji i rozpracowania od środka potężnej triady Sun On Yee. Fabuła opiera się na motywach znanych i powszechnych w tego typu filmach, jednak w grze można przymknąć na te banały oko, gdyż nasze medium nieczęsto z tego korzysta. True Crime nauczyło nas nie dzielić z góry postaci na dobrych policjantów i złych gangsterów. Zanimizowana w tytule, ospała ufność i lojalność jest tu motywem przewodnim.

Zalety

Cała rozgrywka toczy się w Hong Kongu podzielonym na 4 rejony. Wielkość mapy nie poraża, jednak odwzorowano znane budowle i miejsca, mieszkańcy często mówią chińsku, a z radia, na które składa się 10 zróżnicowanych stacji, słychać azjatyckie piosenki. Na rynku napastują sprzedawcy „oryginalnych” amerykańskich filmów czy wreszcie ruch lewostronny (a wraz z nim naprawdę głupie czołówki na drodze) – powiew świeżości i odpoczynek od czysto amerykańskich miast w sandboxach. Samo prowadzenie auta jest mocno zręcznościowe i przewiduje takie bajery jak krótka „szarża” taranująca jadące blisko auta (z przodu i na boki) oraz znane z Just Cause przeskakiwanie z jadącego auta do innego (w końcu ten sam developer).

Głównych misji w grze jest 30, co zapewnia około 8 godzin gry. Za każdą misję jesteśmy nagradzani punktami doświadczenia triady i policji. Te pierwsze za efektowne ciosy, celne strzały czy wykorzystywanie otoczenia w walce. Drugich dostajemy pełną pulę na początku misji i tracimy za niszczenie mienia publicznego oraz atakowanie i zabijanie cywili. Wraz z punktami awansujemy na kolejne poziomy, które pozwalają na zabójcze finishery, większą odporność na ciosy (triada) czy też kradzież aut bez włączenia alarmu (policja).

Nie wyciągając broni palnej (którą między misjami dość ciężko znaleźć i łatwo stracić) z wrażymi jednostkami rozprawimy się z gracją i siłą Batmana, który pod maską skrywa Bruce’a Lee. System walki opiera się na atakach, kontrach i chwytach i przypomina zwinniejszą wersję starć znanych z Arkham. Również strzelania nie pozostawiono bez bajerów. To, czym tutejszy model zdobył moje serce to niecelność. Mamy celownik w kształcie okręgu i wiemy, że pocisk trafi gdzieś w jego obrębie. Nie ma tu takich sztuczek jak idealnie trafiony pocisk z 1000 metrów tylko dlatego, że nasza postać kucnęła.

Wady

Wewnątrzgrowe osiągnięcia na bieżąco porównywane z tymi zdobytymi przez znajomych nie wynagradzają braku multi. Do tego, singla potrafi zepsuć monotonia zadań pobocznych - zbyt proste wyścigi oraz zbyt żmudne szukanie i dostarczanie aut. Prócz tego, gubiący się GPS i kompletny brak humoru, nie tylko w porównaniu do Saints Row, a do gier w ogóle. Jest też wrzucone na siłę randkowanie, (ale jedna z pań jest dubbingowama przez Emmę Stone, więc wybaczam).

Model jazdy niektórych może odrzucić, gdyż do realizmu mu daleko, jak nam do Hongkongu. Kompletnie załamuje też końcówka - nie dość, że jest tylko jedno zakończenie (różne końcówki były wyznacznikiem serii True Crime), to jeszcze sam sposób zawiązania historii pozostawia wiele do życzenia.

Werdykt

True Crime obecnej generacji. Historia, mimo swej przewidywalności, opowiedziana jest naprawdę dobrze, walka wręcz, o której twórcy nie zapominają po kilku początkowych misjach, strzelaniny i pościgi to sam miód, a do tego kluby karaoke z nieśmiertelnymi hitami i triady „od kuchni”. Gra jest wciąż dość młoda, jednak przy obecnych cenach w okolicach 5-6 dyszek - grzech nie zagrać. [jmb]

Tym bardziej, jeśli zgramy to z maratonem klasyków Bruce’a Lee i mimowolnie podczas gry zaczniemy wyłapywać smaczki, jak choćby możliwe do odblokowania stroje stroje z ‘Gry Śmierci’, ‘Wejścia Smoka’, a nawet nasze polskie Kimono Franka z przypisem ‘W klubie disco możesz robić wszystko’ (w oryginale opis nawiązuje do filmu Kung Fu Hustle, nasz Franek nie jest aż tak popularny poza Polską).

Jaszczomb Strona autora
cropper