Jeśli chcesz komuś przedstawić złą wiadomość, to ładnie ją zapakuj, czyli o przyszłości PS+

Jeśli chcesz komuś przedstawić złą wiadomość, to ładnie ją zapakuj, czyli o przyszłości PS+

misiek_86 | 14.06.2013, 09:00

Już niedługo usłudze PlayStation Plus stukną trzy lata. Z przygotowaniem tego tekstu czekałem na konferencję Sony na E3, ponieważ spodziewałem się, że zostaną tam ujawnione szczegóły dotyczące przyszłości programu, w szczególności tego czy w ogóle będzie dostępny na PS4, a jeśli tak, to w jakiej formie. No i miałem rację.

Zanim jednak zajmę się tym, jak PS+ będzie wyglądał po premierze najnowszej stacjonarki od Sony, odrobina historii. Usługa PS+ zadebiutowała w lecie 2010 roku i na początku nie porywała ofertą – większość udostępnianych w niej gier to były niewielkie tytuły PSNowe, często nie prezentujące najwyższej jakości. Oczywiście, trafiały się perełki w rodzaju Castle Crashers czy Stacking, ale generalnie abonenci zadowoleni specjalnie nie byli. Dodatkowo zaniedbano prawie całkowicie temat DLC do gier pudełkowych. Z ciekawszych propozycji w tej kategorii przypomnieć sobie jestem w stanie jedynie pakiet rozszerzeń do trzeciego Fallouta, które musieliśmy sobie my Polacy dodatkowo wywalczyć, bo najpierw się na naszym terytorium nie pojawiły. Do tego doszła masa minisów, niegrywalnych już dziś niestety w większości (chyba że na małym ekranie PSP) klasyków z PS One czy tapet, dynamicznych motywów czy innych „bajerów”, które hardkorowego gracza średnio interesują. Sony chyba musiało być mocno niezadowolone ze sprzedaży subskrypcji oraz ciągłych narzekań użytkowników na wszystkich kanałach komunikacji (Facebooku, Twitterze, oficjalnym forum itd.), ponieważ rok temu zdecydowało się całkowicie odmienić PlayStation Plus. Swój debiut zaliczyła Instant Game Collection, w ramach której mieliśmy dostęp najpierw do co najmniej 10 gier na PS3, w przeważającej części dużych, pudełkowych pozycji AAA, a później do 14, ponieważ doszły cztery tytuły przeznaczone dla PlayStation Vita. Jeszcze lepsze jest to, że kilka z gier jest co miesiąc rotowanych, a ich miejsce zastępują nowe pozycje, dzięki czemu płacąc poniżej 200 złotych za 12 miesięcy subskrypcji możemy ograć kilkadziesiąt tytułów.

Dalsza część tekstu pod wideo

ps plus

Jak wskazują wszystkie prowadzone w ostatnich miesiącach badania satysfakcji plusowiczów podskoczyła ona ogromnie, a większość abonentów jest zdecydowana, aby przedłużać korzystanie z PS+. Trudno się im dziwić chociażby dlatego, że trudno jest w trakcie trwania subskrypcji ograć wszystkie godne uwagi, które są nam „za darmo” udostępniane. W moim przypadku jest bardzo podobnie – mam na dysku przynajmniej z 10 gier pochodzących z abonamentu gier, do których powrót obiecuję sobie od pewnego czasu. A z każdym miesiącem jest to trudniejsze, bo pojawiają się kolejne łakome kąski (no i nowości!). Swoją drogą to genialna metoda na zachęcenie konsumentów do wykupowania kolejnych rocznych czy trzymiesięcznych subskrypcji - zarzucić użytkownika takim bogactwem contentu, aby nie zdążył go nawet całego ograć. To chyba najmilszy rodzaj „oszustwa”, jakie gracz może sobie wyobrazić. Nie będę już nawet wspominał o tym, że bardzo szybko wzięto sobie do serca wyniki ankiety z oficjalnego bloga PlayStation, w którym gracze zagłosowali na to, aby w ofercie pojawiało się więcej RPG. Być może właśnie dzięki temu aktualnie mamy w ofercie tak jakościowe pozycje z tego gatunku, jak Demon’s Souls oraz Kingdoms of Amalur: Reckoning. Warto też wspomnieć o tym, że PS Plus to nie tylko gry. Wraz z abonamentem otrzymuje się dostęp do szeregu usług dodatkowych.

 

Na początek możliwość trzymania zapisanych stanów gry w chmurze. Ja sam akurat z tego nie korzystam, ale jestem w stanie wyobrazić sobie odgłos ulgi wydobywający się z trzewi plusowicza, który tę opcję wykorzystywał, a jego konsola nagle zaliczyła zgon czy została zalana kawą. Poza tym PS+ przyczynia się do wyeliminowania jednej z najbardziej (w porównaniu z konkurencją) wkurzającej cechy architektury sieciowej Sony – niesamowicie długich aktualizacji oprogramowania systemowego. Dzięki abonamentowi wszystko to odbywa się samoczynnie i dzięki temu ogranicza sytuacje, w których wkładamy do napędu płytkę z nową grą, a konsola odmawia posłuszeństwa na pół godziny, bo trzeba najpierw dokonać update’u. Warto zaznaczyć, że płacimy tutaj niejako za coś, co Xbox 360 oferuje w standardzie (tam aktualizacje są naprawdę niesamowicie małe i szybkie w większości przypadków), ale dobrze, że ta opcja istnieje. Ponadto PS+ oferuje abonentom zniżki, często konkretne na gry. Najfajniejsze są chyba rabaty na nowości, zwykle rabaty niedostępne na żadnej innej platformie. Patrząc tylko na ostatnie tygodnie, to takiego CoJ: Gunslinger czy Far Cry 3: Blood Dragon nie dało się nigdzie nabyć taniej niż w plusie właśnie. Co ciekawe, PlayStation Plus w dotychczasowym kształcie zdaje się także odpowiadać wydawcom i deweloperom. Oddajmy na chwilę głos Christoferowi Sundbergowi, jednemu z najważniejszych ludzi w Avalanche Studios, firmie, która jest odpowiedzialna za serię Just Cause. Ich ostatni tytuł Just Cause 2 był obecny w PS Plusie w zeszłym roku.

Mimo tego, że nie zarobiliśmy na tym ani centa (warunki umowy negocjował wydawca, Square Enix, i to on podzielił się zyskami z Sony), to jesteśmy zadowoleni z obecności naszej gry w programie. Nie mamy z tym jednak problemu, bo od początku wiedzieliśmy, że tak będzie skonstruowane porozumienie. To, że JC 2 było w PS+ oznacza, że gra otrzymała darmowy marketing i szansę dotarcia do świadomości znacznie szerszej grupy odbiorców. Z PRowego punktu widzenia była to więc gra warta świeczki.

Dodał też, że „nie wie nawet ile Square Enix zarobiło na umieszczeniu Just Cause w programie, ale z jego perspektywy sukcesem jest zwiększenie satysfakcji konsumentów oraz zbudowanie większej bazy graczy potencjalnie zainteresowanych kontynuacją.” Jego zdaniem „Sony dzięki PS+ i zawartym w programie darmowym grom, wcześniejszemu dostępowi do wersji demo oraz betatestów, buduje coraz większą społeczność wiernych klientów.” Chris Sundberg uważa też, że PS+ może stać się ważnym argumentem w zbliżającej się wielkimi krokami wojnie next-genów, ponieważ „większość graczy nie będzie miała pieniędzy, aby kupić zarówno PS4, jak i Xboxa Ona oraz jednocześnie zmodyfikować PCta, także przywiązanie ich do subskrypcji zwiększy szansę, że wybiorą właśnie platformę Sony”.

jc

Avalanche to jednak duża firma, znajdująca się niejako pod bezpiecznymi skrzydłami wielkiego wydawcy. Jak zapatrują się na Plusa przedstawiciele małych, niezależnych studiów deweloperskich? Otóż też mają raczej pozytywne zdanie. Żadna z firm uczestniczących w programie nie może niestety podać oficjalnie żadnych danych, ale wypowiedzi ich przedstawicieli brzmią optymistycznie. Tyler Glaiel, właściciel oraz główny programista w Eyebrow Interactive, którego gra Closure pojawiła się w IGC w amerykańskim PS Plus w następujący sposób wypowiedział się o dochodach z uczestnictwa w programie:

Tak, dochód osiągnięty w trakcie obecności w PlayStation Plus był wart zachodu. Ten model dystrybucji (udostępnianie gry „za darmo” w ramach okresowego abonamentu – przyp. red.) nie jest co prawda w stanie obecnie całkowicie zastąpić tradycyjnej dystrybucji, podobnie jak nie zrobią tego Humble Indie Bundle, ale to doskonały pomysł Sony. Na podstawie naszego zdobytego niedawno doświadczenia ze współpracy z tę firmą możemy powiedzieć, że nie wyszliśmy na tym źle.

Dopytywany przez dziennikarzy o poziom osiągniętych dochodów dodał, że „było to bardzo miła dodatkowa pozycja po stronie wpływów do budżetu firmy”. Samemu Sony też ta zabawa musi się opłacać, bo inaczej dałoby sobie spokój po 3 latach inwestowania w rozwój usługi i jej ogólnoświatowy marketing. Teraz, wraz ze zbliżającym się startem PlayStation 4 koncern musiał też wybrać jaką drogą pójdzie usługa PS+. W mojej opinii wybrano rozwiązanie nie najgorsze, ale nie ma też powodów do hurraoptymizmu. Co jest najbardziej niemiłą niespodzianką? Oczywiście to, że granie na PS4 online w tytuły nie-f2p będzie wymagało opłaconego abonamentu. Niestety, era darmowych pojedynków po sieci w FIFĘ czy Battlefielda właśnie zmierza ku końcowi. Sony postanowiło dostosować się w tym zakresie do standardu wytyczonego już na aktualnej generacji przez Microsoft. Oby w takim razie dostosowało się do konkurencji także jakością infrastruktury sieciowej. Japońskiemu koncernowi udało się jednak przemycić fakt zrezygnowania z jednej ze swoich większych przewag konkurencyjnych (w oczach przeciętnego, chcącego oszczędzać kasę, konsumenta) pod płaszczykiem tworzenia wartości dodanej dla osób, które zdecydują się na zakup next-gena. No i trzeba przyznać, że nie jest to byle szmata uszyta przez czternastoletnich szwaczy z Bangladeszu, ale co najmniej porządna kurtka zaprojektowana i wykrojona z materiału na zachodzie.

 

Otóż od samego początku abonament będzie oferował nam gratisowe gry! Czegoś takiego jeszcze nie było, nawet w przypadku Vity musieliśmy na debiut programu PlayStation plus czekać ponad pół roku od europejskiej premiery. Teraz natomiast za 200 zł otrzymamy nie tylko możliwość ogrywania przez 12 miesięcy ponad 40 tytułów na PS3 i PSVita, ale JEDNOCZEŚNIE DriveClub w dniu premiery konsol oraz co najmniej jedną grę (zapewne będą to głównie indyki, ale mimo wszystko), co 30 dni. Jak to podsumował jeden znajomy dziennikarz na Facebooku - „Wybór dla osób kupujących PS3 będzie prosty. Albo wezmą pudełkowego DriveCluba za 250 zł albo cyfrowego za 200 wraz z masą innych atrakcji oraz możliwością grania online”. Zresztą, nie podejrzewam, aby wiele osób skusiło się na tę akurat grę nie mając w planach szarpania po sieci, bo ona została zaprojektowana głównie do zabawy wieloosobowej, dzięki innowacyjnemu w wyścigach systemowi klanów itd. Wydaje mi się, że lepiej się nie dało złagodzić bólu związanego z wprowadzeniem opłat za granie po sieci.

ps plus vita

Co więcej, Sony ma też na podorędziu bardzo mocne argumenty dla dotychczasowych klientów Microsoftu. Oni to, po zapoznaniu się z ofertą giganta z Redmond - twarde DRMy, konieczność logowania się do sieci co 24h, bo inaczej konsola zamienia się w odtwarzacz filmów, wyższa cena etc. - mogą rozważać zmianę obozu. A przecież są to ludzie przyzwyczajeni do płacenia, często już od wielu lat, za granie online. Jeśli więc jakość serwerów Sony nie będzie znacząco odbiegać od tego, co oferował im wcześniej Microsoft, to będą zadowoleni. A gdy spojrzą, że dodatkowo otrzymują regularnie, co miesiąc, nowe gry bez żadnych dodatkowych opłat, to nie dość, że będą usatysfakcjonowani, to jeszcze być może rozważą zakup PS3 lub PS Vity (szczególnie tej drugiej platformy, jako że ma ona ściśle współpracować z PS4), aby te gratisowe tytuły się „nie marnowały”. Jest to realne zagrożenie dla obozu Xboxa, dlatego Microsoft zdecydował się wreszcie przedstawić swoją długo oczekiwaną odpowiedź na Plusa. Od 1 lipca posiadacze abonamentu Xbox Live Gold będą mogli co miesiąc ściągnąć 2 gry, które będą już na stałe, a nie tylko, jak w przypadku PS+, do czasu zakończenia subskrypcji, przypisane do ich konta. Co prawda na początek są to starocia w postaci Halo 3 oraz Assassin’s Creed II, ale jak to mówią lepszy rydz niż nic, a przecież ta oferta została sprezentowana właścicielom Xboxa bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów. To na pewno ruch w dobrym dla graczy kierunku i zarazem kolejny dowód, że model zaprezentowany przez Sony przy okazji PS+ ma na rynku rację bytu.

 

Abonament PlayStation Plus będzie stanowił tylko jeden z wielu składników „wojny konsolowej” (strasznie wyświechtane określenie, tak swoją drogą), która na nowo rozgorzeje już przed gwiazdką, ale może to być składnik istotny. Dla dotychczasowych posiadaczy PS3 i/lub PS Vita wybór next gena będzie, dzięki zaistnieniu wspólnego ekosystemu Playstation i podążających wraz z nim bonusach, zdecydowanie ułatwiony. Poza tym dla wielu hardkorowców, opłacających już teraz Plusa, przesiadka na nowy sprzęt nie będzie się wiązała z innym dodatkowym kosztem niż te około 1.700 pln za samą konsolę oraz 200+ za gry. To też ważny czynnik, bo nasze budżety są już teraz ograniczone, a kryzys jakoś złośliwie nie chce się na dobre zakończyć. Życząc więc wszystkim graczom możliwości korzystania z tak przemyślanych usług, jak PlayStation Plus, kończę swój wywód i wracam do ogrywania Catherine, na którą przez dłuższy czas było mi szkoda własnej „stówki”, a którą niedawno Sony umieściło, ku mojej ogromnej radości, w Instant Game Collection. [Mikołaj]

Źródło: własne
misiek_86 Strona autora
cropper