Comix Zone – Superman: Red Son

Comix Zone – Superman: Red Son

Tomek Grodecki | 14.09.2014, 16:53

Na piersi, zamiast symbolu „S”, sierp i młot. Silniejszy niż katiusze, szybszy od kałasznikowa – broń ostateczna narodu sowieckiego... Człowiek ze Stali, mąż ZSRR, a zarazem zwolennik systemu totalitarnego oraz socjalizmu. Skosztujcie ze mną rosyjskiego trunku i przeczytajcie o przygodach radzieckiego Supermana!

„Ofiarowałem im utopię, a oni walczyli o prawo do życia w piekle.”
Dalsza część tekstu pod wideo
 
W świecie DC Comics wielokrotnie byliśmy świadkami alternatywnych historii z ukochanymi trykociarzami w rolach głównych. Wydawca posuwał się do różnych praktyk – wykorzystywał światy wykreowane w cyklu „Flashpoint”, poszerzał i rozbudowywał tzw. „multiwersum”, a także tłumaczył zdarzenia jako sny bohaterów. W tym celu, oficyna w 1989 roku stworzyła kolekcję „Elseworlds” – jak sama nazwa wskazuje, serię ukazującą wydarzenia rozgrywające się w nieznanej nam rzeczywistości, tytułowych „innych światach”. Bruce Wayne zamordowany przez biednego gangstera? Matka chłopca jako Joker? Ojciec Batmanem? O tym mogliśmy przeczytać na łamach „Knight of Vengeance” Briana Azzarello. Wyjątkowo ciekawa pozycja, jednak mam dla Was dobre wieści – komiks, który chcę Wam przedstawić, jest jeszcze lepszy!
 
„Red Son”, dzieło zrodzone w umyśle pioniera narracji graficznej Marka Millara, to prawdopodobnie najważniejszy projekt sygnowany ośmioramienną gwiazdą chaosu na okładce. Historia ta krótko po wydaniu została ochrzczona mianem opus magnum szkockiego pisarza, a zarazem odważną i przełomową interpretacją Człowieka ze Stali. Scenarzysta tytułu prostym pomysłem zdołał zrewolucjonizować wizerunek wielkiego ojca herosów. Zadał, wydawałoby się, banalne pytanie: „Kim byłby Superman, gdyby jego statek kosmiczny nie wylądował w amerykańskim stanie Kansas, a w opanowanej przez Związek Radziecki Europie Wschodniej?”.

 
Tym sposobem otrzymaliśmy Kal-Ela, jakiego światek komiksowy jeszcze nie widział. Zadufanego w sobie komunistę, który z ukraińskiego chłopa przeistoczył się w prawą rękę Józefa Stalina. Żądnego władzy uzurpatora, zdolnego do poświęcenia najbliższych mu osób, by tylko zaprowadzić zrodzony w swym umyśle ład i porządek. Jest to jednak znacznie bardziej skomplikowany bohater niż w podstawowym uniwersum DC. Pomimo tego, że posiada wiele wad, a nader wszystko nie potrafi zyskać szacunku bliskich, w głębi duszy pozostaje dobrą istotą, która ślepo wierzy w słowa wielkiego wodza. Niczym chłopiec na posyłki, sumiennie wykonuje zadania Stalina, cały czas mając przekonanie o słuszności swojej sprawy. Jedyną osobą, która jest w stanie stawić mu opór, okazuje się anarchista w czerni, wierzący równie mocno we własne ideały co Superman – sowiecki Batman.
 
Poza wspomnianym Nietoperzem, na pierwszy plan wysuwają się inne nietuzinkowe postacie, takie jak ekscentryczny populista Lex Luthor czy przetrzymywany niegdyś w niewoli pilot Hal Jordan. Mamy tu więc do czynienia z historią stanowiącą idealną lekturę nie tylko dla fanów Supermana, ale także entuzjastów świata DC oraz komiksu w ogóle. Jeżeli jednak jakimś sposobem nie trzymaliście w dłoniach ani jednego zeszytu tego wydawnictwa, na pewno nie poczujecie się zagubieni, czytając tę powieść. Jest to zamknięta historia, którą można smakować bez znajomości meandrów uniwersum amerykańskich trykociarzy.

 
Rolę ojca super-bohaterów interpretowano na wiele sposobów – doszukiwano się w nim kogoś w rodzaju imigranta, przybywającego do Stanów, by rozpocząć nowe życie. Nazywano go jankeskim prorokiem z powodu, występujących w komiksach, aluzji do ksiąg Nowego Testamentu. Jednak Clark nigdy nie był prawdziwym Amerykaninem. To przypadek, kilka godzin przesądziło o jego przyszłości oraz obywatelstwie. Millar idealnie ukazał te niuanse w swoim dziele i postarał się spisać życiorys prawdziwego Supermana. Odbrązowionego, zniszczonego tyrana, który nie cofnie się przed niczym, by zaprowadzić idealny porządek na świecie.
 
Całość wieńczy nieszablonowa oprawa graficzna spod ołówków utalentowanych ilustratorów. Artyści na łamach zeszytów zaprezentowali dość zbliżony styl rysowania, choć najbardziej spodobały mi się prace Dave'a Johnsona, odpowiedzialnego za pierwszy oraz drugi odcinek serii. Jego ilustracje przywodzą na myśl najlepsze dokonania Darwyna Cooke'a czy Bruce'a Timma, choć sam sposób prowadzenia konturów to wypisz, wymaluj szkoła braci Kubert. Jednym z ciekawszych elementów prac są natomiast plakaty propagandowe z nieodłącznym wizerunkiem Supermana, które idealnie współgrają z atmosferą zimnowojennego ZSRR.


 
Utwór Millara okazał się majstersztykiem i, w moim przekonaniu, najlepszą wizją Człowieka ze Stali ostatnich kilkunastu lat. Możemy cenić kreację bohatera z dawnych historii Granta Morrisona, jednak to tylko „Red Sona” potrafię ze spokojem nazwać dziełem sztuki, a zarazem świeżym klasykiem na rynku obrazkowym. Tym bardziej smuci mnie fakt, iż komiksiarze zachwycają się serią Toma Taylora, „Injustice: Gods Among Us”, która garściami czerpie z opisywanej powieści. Zamiast lektury adaptacji gry, polecam sięgnąć po oryginalny, bardziej dojrzały fabularnie „Superman: Red Son”. Na pewno nie będziecie nim zawiedzeni, towarzysze.
 
Grafiki zamieszczone w artykule pochodzą z oficjalnej strony wydawnictwa DC Comics. Autorami prezentowanej historii są Mark Millar, Dave Johnson, Kilian Plunkett, Andrew Robinson oraz Walden Wong.
 
Tomek „Tommy Gun” Grodecki
 
Źródło: własne
Tomek Grodecki Strona autora
cropper