Graliśmy w Alien: Isolation! Czarny koń nadchodzących miesięcy?

Graliśmy w Alien: Isolation! Czarny koń nadchodzących miesięcy?

Roger Żochowski | 16.08.2014, 13:59

Uniwersum Aliena lubię i szanuję od lat, jednak ostatnia, growa adaptacja mocno nadszarpnęła wizerunek tej marki na naszym poletku. W przypadku Isolation również nie brakuje wielkich obietnic i wizji, ale po tym, co zobaczyłem, wiem jedno - jest już niemal pewne, że gra naprawi błędy poprzednika. 

Trochę smutno było patrzeć, jak do stanowisk z nowym Call of Duty czy Battlefieldem ustawiają się ogromne kolejki, podczas gdy w tym samym czasie boxy z Alienem świeciły pustkami. Nie trzeba było praktycznie w ogóle czekać - wchodziłeś i grałeś. Szybko zorientowałem się w czym tkwi problem. Zaprezentowane demo było po prostu trudne i nie prowadziło gracza za rączkę. Gdy po kilku próbach udało mi się osiągnąć cel, deweloper czuwający nad grającymi powiedział, że jestem trzecią osobą, która tego dnia ukończyła demo. 


 

Dalsza część tekstu pod wideo
Nie pamiętam już gry, przy której tak waliłoby mi serce. Alien: Isolation stawia gracza w roli ofiary, która musi za wszelką cenę przeżyć. Nie sądziłem też, że kiedykolwiek uda się jeszcze na naszym poletku odwzorować klimat pierwszych filmów z Obcym, ale wygląda na to, że w końcu się tego doczekamy. W demie zaprezentowanym na targach nie miałem okazji poznać rozdziałów fabularnych lecz tryb Challenge Mode. Moim zadaniem było uruchomienie generatora, dzięki któremu mogłem przywrócić zasilanie w windzie i przedostać się w głąb frachtowca Nostromo. Już pierwsze chwile spędzone w ciasnych i ciemnych korytarzach przerażają. Praktycznie co kilka chwil nerwowo sięgałem po detektor ruchu, bo Obcy potrafi przemieszczać się wentylatorami, a każde spotkanie z nim kończy się zazwyczaj śmiercią. Wprawdzie na planszy można znaleźć miotacz ognia z niewielką ilością paliwa, ale był on w stanie co najwyżej odstraszyć na chwilę naszego prześladowcę.
 
Tytuł idealnie łączy ze sobą poszczególne elementy, a mroczna grafika potęguje uczucie strachu. Migające tu i ówdzie światła oświetlają tylko niewielką część planszy, więc bardzo szybko zaczyna działać nasza wyobraźnia. W ciemnych lokacjach można wprawdzie użyć flary, ale to jeszcze bardziej zaostrza klimat zaszczucia. Gdy zauważymy cień Obcego automatycznie kucamy i próbujemy schować się w bezpieczne miejsce. Pod stół, za ścianę, do szafki - gdziekolwiek. Potem pozostaje już tylko nerwowe zerkanie na detektor ruchu, by ocenić, czy mamy jakieś szanse na przeżycie. Warto dodać, że Obcy został genialnie animowany. Ciężko przewidzieć jego ruchy - odniosłem wrażenie, że za każdym razem poruszał się innym torem. Raz "gad" pojawił się jak gdyby nigdy nic za moimi placami, pozbawiając mnie życia. Innym razem zauważyłem go dopiero w momencie, gdy biegł już w moją stronę. Najgorsze są jednak momenty, gdy skryci obserwujemy, co zrobi Ksenomorf. A ten potrafi się na chwilę zatrzymać, powęszyć, czy zajrzeć do szafki, w której się ukrywamy. Moc. Dodatkowo fajnym motywem w DualShocku 4 jest pulsująca dioda, gdy na trackerze pojawi się punkcik sugerujący zbliżanie się wroga.  

 
A przecież nie wspomniałem nic o dźwiękach - one również potrafią przyprawić o gęsią skórkę. Słyszymy, że Obcy przemieszcza się wentylatorami, ale nie wiemy dokładnie gdzie. Próbujemy więc nasłuchiwać. Podobnie zresztą gdy rozwala elementy otoczenia gdzieś w oddali. Wspomnianą misję można było ukończyć wykonując opcjonalne zadania - jedno z nich wymagało, byśmy ani razu nie użyli detektora ruchu. Zabawne prawda? Ponadto podczas gry zbieramy różnego rodzaju ekwipunek, dzięki któremu możemy tworzyć gadżety (prosty system craftingu) pozwalające nam dla przykładu zwabiać Obcego w wybrane miejsce. 
 
Gdy w końcu dotarłem do generatora musiałem kilka razy wcisnąć odpowiedni przycisk. W tym czasie narażony byłem oczywiście na wykrycie przez mojego kata. Po włączeniu zasilania uaktywnił się alarm, więc tym pędem ruszyłem przez kolejne korytarze do windy. Sęk w tym, że w pewnym momencie centralnie trafiłem na Obcego. Ucieczka w stronę windy była niesamowicie emocjonująca i gdy w końcu wpadłem do niej i wcisnąłem przycisk, zauważyłem, że serducho prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Nie wiem czy pełna wersja gdy zapewni nam takie emocje, ale jeśli deweloperowi uda się ta sztuka, będzie to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat. 
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper