Kącik filmowy #68

Kącik filmowy #68

Łukasz Kucharski | 19.11.2013, 20:25

Wiarę w kino potrafią odnowić niepozorne filmy. Od momentu pierwszych informacji o debiucie reżyserskim Josepha Gordona-Levitta, czekałem na efekt jego pracy. W końcu jest! Recenzja Don Jon w środku. Zapraszam!

 

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Wiadomości ze świata filmu

 

 

 

Need for Mustang

 

 


17 listopada - podczas wyścigu NASCAR, wchodzącego w skład Spring Cup Series - firma Ford zaprezentuje najnowszą odsłonę swego flagowego dziecka, czyli legendarnego Mustanga. Nie było , by w tym nic filmowego, gdyby nie fakt, że auto pojawi się w nadchodzącej adaptacji Need for Speed. Nowy Mustang zadebiutuje również w NFS: Rivals. Poniżej znajdziecie filmowe spojrzenie na tę maszynkę do pochłaniania kilometrów. Przypomnę jeszcze, że w obsadzie filmu znaleźli się Aaron Paul, Imogen Poots, Dominic Cooper, Michael Keaton, Ramon Rodriguez, Rami Malek, Harrison Gilbertson i Scott "Kid Cudi" Mescudi. Na premierę poczekamy do marca 2014 roku.

 


 


***

 


Wes Anderson i Prada

 


 


W zeszłym roku ludzie z Prady spróbowali kolaboracji z Romanem Polańskim, czego efektem był filmik pt. A Therapy. W tym roku luksusowa marka połączyła się z umysłem Wesa Andersona (Genialny klan, Kochankowie z księżyca). Dzięki temu powstało Castello Cavalcanti, czyli historia o kierowcy wyścigowym osadzona we Włoszech w latach pięćdzesiątych.

 


 


***

 


Asasyn się ukrywa

 


 


Ekranizacja Assassin's Creed - dzieła Ubisoft – jest jedną z tych pozycji o których wiadomo niewiele. Zwykle takie mgliste produkcje zostają stopniowo przesuwane i prace nie ruszają nawet o krok. Jak do tej pory dowiedzieliśmy się, że w główną rolę wcieli się Michael Fassbender, a na premierę poczekamy do 18 czerwca 2015 roku. Teraz okazuje się, że wizytę w kinie zaliczymy później, bo 7 sierpnia. Niby niewiele, ale czy może to oznaczać, iż produkcja zaczyna być trapiona przez pierwsze problemy? Quo Vadis Assassinio?

 


***

 


Minecraft The Movie

 


 


Fenomen Minecraft jest dla mnie niezrozumiały, ale nie mam z tym problemu. Dla takich umysłowych ślimaków jak ja powstał film dokumentalny, mający opowiedzieć historię tej produkcji i jej twórców. Co lepsze – dostępny jest w najsłynniejszej tubce na świecie. A jeśli obraz chwyci Was za serce, możecie sięgnąć po portfele i nabyć pełny produkt na DVD (20$) lub cyfrowo (8$).

 


 

 

***

 

 

 

 

W rękach fanów

 

 

 

 

 

White Ranger vs Scorpion

 


 


Oto i dwóch największych i najwspanialszych wojowników, z kompletnie odmiennych uniwersów. Starcie stulecia? Może. A na pewno niezła młócka. Kolejny odcinek Super Power Beatdown przed Wami.

 


 


***

 


fear.

 


 


Strach dopada każdego. Czasami jest mały, czasami duży. Kiedy indziej nosi na głowie worek i sznur wisielca na szyi.

 


 


***

 


Ex-Men Angel

 


 


Źle się dzieje w ekipie X-Men. Profesor Xavier usuwa kolejne -według niego – słabe ogniwo. W tym tempie, do końca roku, w zespole zostanie tylko garsteczka mutantów. Oto kolejny nieszczęśnik.

 


 


***

 


Dead Rising: Last Stand

 


 


Szalone Dead Rising 3 uczyni z nas masowych morderców zombie. W ramach treningu warto zerknąć na poniższy film fanowski od Seana Johnsona.

 


 


***

 


Watch_Dogs Real Life

 


 


Watch_Dogs, Watch_Dogs...kiedy nadejdziesz? Czy tak źle byłoby Ci wśród nas wcześniej? Nie chcesz zakręcić się w konsoli to nie. Obejrzę sobie fan film.

 


 


***

 


Batman vs Superman

 


 


Starcie dwóch gwiazd DC Comics jeszcze przed nami. Siłą rzeczy do sieci trafiają fanowskie wizualizacje tego pojedynku. Oto jedna z nich. Przed Wami Tim Daly oraz Kevin Conroy

 


 

 

***

 

 

 

Kino Świat prezentuje...

 

 

 


Piosenki Crystal Castles, Vitalic i M83 w "Młodej i pięknej" Ozona - w kinach od 22 listopada

 


 


„Młoda i piękna”, najnowsze dzieło François Ozona, to nie tylko uczta dla oka, ale i dla ucha. W najnowszym filmie sławnego francuskiego reżysera pięknej aktorce Marine Vacth towarzyszyć będzie legenda francuskiej muzyki pop oraz nowoczesne zespoły reprezentujące nurt muzyki elektronicznej.
 
François Ozon to twórca, który nie boi się eksperymentów. W nominowanym do Złotej Palmy filmie „Młoda i piękna” usłyszymy bardzo odważną mieszankę gatunków muzycznych. Na ścieżce dźwiękowej filmu znalazły się bowiem kompozycje jego stałego współpracownika Philippe Rombiego, utwory w wykonaniu legendy francuskiej muzyki pop Françoise Hardy, jak również piosenki nowoczesnych zespołów reprezentujących nurt muzyki elektronicznej. Wśród tych ostatnich warto wymienić Vitalic z utworem „Poison Lips” (http://www.youtube.com/watch?v=I2dfGC1oziE), M83 z kawałkiem „Midnight City” (http://www.youtube.com/watch?v=dX3k_QDnzHE) czy Crystal Castles i ich energetyczny „Baptism” (http://www.youtube.com/watch?v=vStjmYxetY0). To, obok niezwykle utalentowanej i obdarzonej niezwykłą urodą Marine Vactch, kolejny powód, dla którego „Młodej i pięknej” nie można przegapić w kinach. Poniżej prezentujemy pełną listę utworów znajdujących się na ścieżce dźwiękowej filmu.
 


1. Eté – Philippe Rombi
2. L’amour d’un garçon (Remastered – Les années Vogue 62-68) – Françoise Hardy
3. True Romance – The Citizens
4. Poison Lips – Vitalic
5. The Sense Of Me – Mud Flow
6. Chambre 6095 – Philippe Rombi
7. A quoi ça sert? – Françoise Hardy
8. Young Americans – Poni Hoax
9. Midnight City – M83
10. Baptism – Crystal Castles
11. Première rencontre – Françoise Hardy
12. Jeune et jolie – Philippe Rombi
13. Je suis moi – Françoise Hardy
 


„Młoda i piękna” w kinach od 22 listopada


Nominowane do Złotej Palmy, najnowsze dzieło François Ozona, reżysera „BASENU”, „8 KOBIET” i „U NIEJ W DOMU”. Film porównywany przez zagranicznych recenzentów do „OSTATNIEGO TANGA W PARYŻU”, „SPONSORINGU”, a nawet „EMMANUELLE”. W roli głównej wielkie odkrycie francuskiego kina - niezwykle atrakcyjna i utalentowana Marine Vacth, stawiana przez krytyków na równi z młodą Nastassją Kinski.
 
17-letnia Isabelle pochodzi z bogatej paryskiej rodziny. Podczas wakacyjnego wyjazdu z najbliższymi spotyka przystojnego Niemca, z którym przeżywa swój „pierwszy raz”. Po powrocie do domu nic już nie jest takie jak przedtem. W krótkim czasie Isabelle z nieśmiałej dziewicy przeobraża się w gotową na wszystko luksusową prostytutkę. Starannie dobiera partnerów i każe im słono płacić za swoje usługi. Prowadzi podwójne życie. Jest przykładną studentką i panną z dobrego domu, a równocześnie zarabia duże pieniądze jako ekskluzywna call-girl. Jednak, w wyniku splotu okoliczności, pewnego dnia matka Isabelle odkryje szokujący sekret córki…

 


***

 


Garść tajemnic zza kulis superprodukcji JA, FRANKENSTEIN (w kinach od 24 stycznia 2014)

 


 


Odwieczny konflikt ras starszych niż ludzkość, nieśmiertelne monstrum wytrenowane w sztukach walki, 666 upadłych aniołów i megakorporacja z centralą na dnie piekła. Wszystko to czeka na widzów w zrealizowanej w technologii IMAX superprodukcji „Ja, Frankenstein”. Reżyser widowiska Stuart Beattie w rozmowie z serwisem IGN zdecydował się ujawnić kilka szczegółów na temat fabuły i realizacji projektu. I wiele wskazuje na to, że fani „Van Helsing”, serii „Underworld” i miłośnicy epickich gier wideo mogą zacząć odliczać dni do 24 stycznia 2014 roku, kiedy „Ja, Frankenstein” zagości na polskich ekranach.

„Ja, Frankenstein” zaczyna się tam, gdzie kończy się książka Mary Shelley.” - wyjaśnia Beattie. „Doktor Frankenstein umiera, a Monstrum niesie jego zwłoki poprzez ośnieżone stoki. Szuka miejsca, by zapewnić im godny pochówek. Tak rozpoczyna się nowy rozdział znanej wszystkim historii.”
 
W tytułową istotę wcielił się nominowany do Złotego Globu Aaron Eckhart, czyli niezapomniany Harvey Dent z „Mrocznego Rycerza”. Jego bohater od ponad 200 lat żyje samotnie w cieniu ludzkiej cywilizacji. Obdarzony ogromną siłą i wytrzymałością, wytrenowany w sztukach walki, broni naszego gatunku przed zakusami istot rodem z najgorszych koszmarów. „Monstrum Frankensteina, w filmie noszące imię Adam, jest istotą nieco samolubną, a na pewno bardzo samotną. Od dekad żyje z obsesją towarzysza, bliskiej osoby, z którą mógłby spędzić wieczność. Obiecał mu ją zmarły „ojciec”, ale odszedł nie dotrzymawszy słowa.”
 
Nieoczekiwanie i wbrew swojej woli Adam zostaje uwikłany w odwieczną wojnę pomiędzy dwoma klanami nieśmiertelnych. Choć obie frakcje chcą odkryć sekret jego zmartwychwstania, mają skrajnie różną motywację. „Jest to epickie starcie pomiędzy Gargulcami i Demonami. Ci pierwsi reprezentują dobro. Zostali stworzeni przez Archaniołów, by strzec naszego gatunku. Istnieją od setek, setek lat.” - tłumaczy Beattie. „W naszej koncepcji wszystkie statuy, które zdobią wiekowe budynki są żywe i w dowolnej chwili mogą transformować się w ludzką formę. Trwają jednak w kamiennej postaci i wypatrują Demonów.”
 
„A tym przewodzi książę Naberius (Bill Nighy), który eksperymentując na duszach Demonów pragnie stworzyć w swojej fortecy armię nieumarłych. Naberius jest jednym z 666 aniołów, którzy u zarania dziejów podążyli za Szatanem, gdy ten został wygnany z Nieba.” - mówi reżyser. „Aby zabić Demona, potrzeba broni poświęconej sekretnymi symbolami Gargulców. Śmierć Demona wywołuje eksplozję, która wyrywa z jego ciała duszę i przenosi ją z powrotem do piekła, gdzie zostaje uwieziona na zawsze. Ten motyw jest w pewien sposób nawiązaniem do eksplodujących klatek piersiowych z serii „Obcy.” - uśmiecha się Beattie.
 
„Wybieranie broni dla Adama było interesującym zagadnieniem.” - rozwija temat twórca „Ja, Frankenstein”. „Szukałem nietypowych rozwiązań, zdolnych wyróżnić akcyjne sceny z naszego obrazu. Czegoś innego od oglądanych wszędzie strzelanin, pościgów samochodowych i bijatyk. To doprowadziło mnie do pomysłu na walkę bronią białą. Użycie oręża jest jednak trudne i wymaga dla aktorów sporego wysiłku. Aaron był jednak gotowy na poświecenie. Mając jego zgodę, postawiłem na filipińskie kije Kali. Uznałem, że właśnie taką broń wybrałoby Monstrum; prostą, ciężką i brutalną, na swój sposób odpowiadającą jego naturze. Aby należycie się przygotować, Eckhart trenował codziennie przez ponad pół roku.”

 


***

 


Nagroda Publiczności dla "Biegnij, chłopcze, biegnij" w Cottbus! - w kinach od 10 stycznia 2014

 


 


Film „Biegnij, chłopcze, biegnij” zachwycił widzów na festiwalu filmowym w Cottbus. Produkcja została uhonorowana Nagrodą Publiczności. W polskich kinach pojawi się 10 stycznia 2014 roku.
 
„Biegnij, chłopcze, biegnij” otwierał 23. edycję międzynarodowego festiwalu filmowego w Cottbus. Po zakończeniu pierwszej projekcji obraz został nagrodzony trwającą 15 minut owacją na stojąco. Werdykt  festiwalu przyniósł kolejne wyróżnienie - „Biegnij, chłopcze, biegnij” tak bardzo spodobało się widzom, że przyznali mu Nagrodę Publiczności.  W filmie zobaczymy Andrzeja Tkacza oraz jego brata-bliźniaka Kamila. Drugi z wymienionych chłopców ma już na swoim koncie udział w filmie, który zachwycił międzynarodową publiczność. Mowa tu o „Chce się żyć”, gorąco oklaskiwanym i nagrodzonym na festiwalu filmowym w Montrealu dziele Maćka Pieprzycy. Obu braciom życzymy dalszych sukcesów na świecie. Jak do tej pory obie produkcje, w których wzięli udział, zdobywają ogromne uznanie poza granicami naszego kraju.
 


„Biegni, chłopcze, biegnij” w kinach od 10 stycznia 2014 roku


Niesamowita i wzruszająca historia, która wydarzyła się naprawdę. Reżyserem filmu jest zdobywca Oscara Pepe Danquart. W międzynarodowej obsadzie plejada gwiazd polskiego kina. W roli głównej, zagranej wspólnie z bratem-bliźniakiem Andrzejem, Kamil Tkacz, którego debiut w głośnym i wielokrotnie nagrodzonym „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy zachwycił cały świat. „Biegnij, chłopcze, biegnij” to ekranizacja przetłumaczonego na 15 języków bestsellera Uriego Orleva.
 
Poruszające losy ośmioletniego uciekiniera z warszawskiego getta, który stracił całą rodzinę i zdany jest na pomoc ze strony obcych. Trafia do domu życzliwej Polki (Elizabeth Duda). Kobieta decyduje się go przygarnąć i namawia, by dla bezpieczeństwa przyjął nową tożsamość - osieroconego Polaka wyznania rzymskokatolickiego. Wskutek dramatycznego splotu wydarzeń, chłopiec musi opuścić gościnny dom i rusza w pełną przygód i niebezpieczeństw wędrówkę przez ogarnięty wojną kraj. Korzystając z pomocy polskich rodzin i przybranej tożsamości, próbuje przetrwać koszmar okupacji.
 
„Ciężkie losy małego chłopca pośród okropieństw wojny są tak nieprawdopodobne, że ciężko uwierzyć w to, że naprawdę miały miejsce. Jednak jest to prawda. Chłopiec przeżył, jest obecnie starszym panem i chętnie opowiada swoją historię.” - Pepe Danquart, reżyser
 
„Scenarzyście filmu udało się stworzyć wspaniałą adaptację książki, wydobył z niej to, co najważniejsze, nie tracąc ani odrobiny jej emocjonalnego oddziaływania. Z ogromną wrażliwością i intuicją wnikliwego obserwatora utkał przygodową historię relacjonowaną przez dziecko, która chwyta widza za gardło i nie puszcza, aż do ostatniej sceny. „Biegnij chłopcze, biegnij” jest odą na cześć życia, wiary i nadziei.” - Susanne Kusche i Uwe Spiller, producenci
 
„To autentyczna, przejmująca historia, która wcale nie jest pesymistyczna. Historia o sile, nadziei i odwadze.” - Pepe Danquart, reżyser

 


***

 


Gwiazda "High School Musical" elfią agentką w animacji RATUJMY MIKOŁAJA (22 listopada w kinach)

 


 


Znawcy kina rozpoznają w niej przemądrzałą prymuskę z „Donnie Darko”, a miłośnicy seriali zidentyfikują jako piękność z „Synów Anarchii”. Jednak dla milionów nastolatków Ashley Tisdale na zawsze pozostanie słodką i nieco rozpuszczoną Sharpay Evans z „High School Musical”. Dziś utalentowana piosenkarka, gwiazda Disneya i koleżanka Miley Cyrus powraca do kin w ponadczasowej komedii gwiazdkowej „Ratujmy Mikołaja”. Polska wersja rozśpiewanej animacji trafi na ekrany 22 listopada.

Swoją karierę Tisdale zaczęła w wieku trzech lat. Pięć lat później miała na koncie udział w ponad 100 reklamach i pierwszy występ na Broadwayu. Jako dwunastolatka zaśpiewała przed Billem Clintonem w Białym Domu. Dziś cieszy się gwiazdorskim statusem, a jej płyty sprzedają się milionowych nakładach. Dość powiedzieć, że w 2006 roku przeszła do historii jako pierwsza kobieta, która zadebiutowała na Billboard Hot 100 z dwiema piosenkami jednocześnie. 
 
Przez lata piosenkarka pojawiła się na okładkach wielu magazynów, m.in. Seventeen, Cosmopolitan i Shape, była twarzą takich marek jak Toys „R” Us i T-Mobile, a jej popularność trzykrotnie docenił magazyn Forbes umieszczając Tisdale na liście Celebrity 100 oraz rankingach Najlepiej Zarabiających Nastolatków Hollywood i Najlepiej Zarabiających Osób Poniżej 30 Lat.



Prywatnie Ashley to wielka miłośniczka tańca i ćwiczeń fizycznych. W Los Angeles jest zapisana do tej samej siłowni, w której na co dzień trenują takie sławy jak Ryan Gosling, Bradley Cooper czy Jodie Foster. Poza tym uwielbia zmieniać fryzury i odliczać dni do kolejnych Świąt Bożego Narodzenia, których jest zadeklarowaną fanką. „Święta kocham nie ze względu na prezenty, ale klimat, oprawę, światła i uczucie ciepła, jakie co roku wypełnia moje serce.”

Mocny wyraz swoim fascynacjom dała w 2006 roku nagrywając dla Warner Bros. Records świątecznego singla - cover „Last Christmas” zespołu Wham. Krążek okazał się wielkim przebojem w USA i zapewnił Tisdale stałe miejsce w świątecznej ramówce amerykańskiej telewizji. Za sprawą gwiazdkowej animacji „Ratujmy Mikołaja” artystka mogła jeszcze mocniej zasmakować atmosfery Świąt. Nie tylko użyczyła głosu rezolutnej elfce Truskawce, najskuteczniejszej i najdzielniejszej agentce wywiadu Mikołaja, ale ku uciesze fanów dała pokaz swojego talentu wokalnego, wykonując na potrzeby filmu urocze piosenki, których współautorem jest inna gwiazda - Mark Owen, jeden z liderów słynnego, wielokrotnie nagradzanego boysbandu Take That.

 


***

 


Zostań jedną z twarzy projektu MIASTO 44! Zagraj w klipie! Upamiętnij Powstanie Warszawskie!

 


 


Narodowe Centrum Kultury, Akson Studio oraz Kino Świat zapraszają do udziału w projekcie „Zagraj w klipie”, inicjatywie związanej z filmem „Miasto 44” Jana Komasy.
Akcja „Zagraj w klipie” jest ogólnopolskim castingiem na udział w klipie upamiętniającym 70. Rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
 
Dokładne informacje na temat akcji oraz jej regulamin można odnaleźć na oficjalnym profilu „Miasto 44” na Facebooku: https://www.facebook.com/Miasto44/app_197506877041602, który na 10 miesięcy przed premierą filmu zgromadził już blisko 50 tysięcy fanów oraz na profilu Narodowego Centrum Kultury.


W konkursie mogą wziąć udział osoby od 13 do 35 roku życia, które prześlą swoją fotografię wraz z wymaganymi danymi oraz zaakceptują regulamin. Termin zgłoszeń upływa 23 listopada 2013 roku.


„Miasto 44” to jedna z najważniejszych  i najbardziej wyczekiwanych polskich produkcji ostatnich lat. Nowy, wysokobudżetowy film Jana Komasy – twórcy wielokrotnie nagrodzonego kinowego przeboju „Sala samobójców” – to zrealizowana z rozmachem uniwersalna opowieść o odwadze, poświęceniu i miłości, rozgrywająca się w realiach powstańczej Warszawy. Za efekty specjalne odpowiada hollywoodzki specjalista Richard Bain, który pracował na planach takich hitów, jak „Casino Royale”, „Incepcja” i „Nędznicy”.


Zdjęcia do filmu trwały równo 63 dni – dokładnie tyle, ile Powstanie Warszawskie. Przez plan przewinęło ponad 3000 statystów. Budową imponujących dekoracji zajęło się 10 odrębnych ekip, które do zainscenizowania zniszczonego miasta użyły 5 tysięcy ton gruzu. Obsada filmu, opierająca się niemal w 100 procentach na młodych aktorach, została wybrana w serii ogólnopolskich castingów, w których wzięło udział ponad 7000 osób.


„Miasto 44” trafi do regularnej dystrybucji kinowej 19 września 2014 roku. Producentem filmu jest Akson Studio, dystrybutorem Kino Świat.


Narodowe Centrum Kultury jest koproducentem filmu.


Oficjalny profil „Miasto 44” na Facebooku: https://www.facebook.com/Miasto44 oraz profil Narodowego Centrum Kultury https://www.facebook.com/NarodoweCentrumKultury

 


***

 


Nie ma rady na owady! ROBACZKI Z ZAGINIONEJ DOLINY - komediowe skrzyżowanie „Mikrokosmosu” i „Avatara” w kinach od 17 stycznia 2014

 


 


Kinowa wersja uwielbianego serialu nareszcie w Polsce!



„Robaczki z Zaginionej Doliny” – komediowe skrzyżowanie „Mikrokosmosu” i „Avatara” w kinach od 17 stycznia 2014.
 
Nie ma rady na owady! Kinowa wersja serialu, który odniósł niebywały sukces w ponad 80 państwach świata. W samej tylko Francji pierwszy sezon serii rozszedł się w imponującym nakładzie blisko pół miliona płyt DVD, a łączna ilość obejrzeń pojedynczych epizodów w serwisie Youtube już dawno przekroczyła 100 milionów odsłon!
 
W malowniczych okolicznościach przyrody, wśród pozostałości po niedzielnym pikniku, wybucha wojna mrówek. Pracowite Czarne rywalizują z plemieniem Czerwonych o wielki skarb – pudełko pełne kostek cukru. Nieoczekiwanie, w ich zmagania o pyszne słodkości miesza się niesforna mała biedronka, która zgubiła rodziców. Waleczny robaczek przyłącza się do Czarnych i wspólnie z nimi broni skarbu przed czerwonymi łakomczuchami. To zaledwie początek niezwykłych przygód małej biedronki i jej przyjaciół w bajecznie kolorowej Zaginionej Dolinie.
 
„Robaczki z Zaginionej Doliny” to pierwsze na świecie połączenie realistycznych ujęć przyrody z generowaną komputerowo animacją 3D. Efekt pracy międzynarodowego zespołu grafików, kierowanych przez pomysłodawców serii – Thomasa Szabo i Hélène Giraud, urzeka zapierającymi dech w piersiach krajobrazami Prowansji i niespotykaną jakością trójwymiaru. Sympatyczni bohaterowie, ogromna dawka humoru i wartka akcja sprawiają, że to swoiste, komediowe skrzyżowanie „Mikrokosmosu” i „Avatara” z miejsca pokochają widzowie w wieku od lat 5 do 105. Te co brzęczą i fruwają, na swój film was zapraszają!

 


***

 


Oprah Winfrey i Lenny Kravitz w jednym filmie! Polski zwiastun wyczekiwanego obrazu KAMERDYNER (w kinach od 26 grudnia 2013)

 


 


26 grudnia na ekrany polskich kin trafi „Kamerdyner” -€“ zdumiewająca i oparta na faktach historia Cecila Gainesa, człowieka, który pracował dla ośmiu kolejnych prezydentów Ameryki. Uchodzący za jednego z najpoważniejszych kandydatów do Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej obraz podbił serca widzów w USA, a teraz bije rekordy frekwencji w kolejnych krajach europejskich!

Dwukrotnie nominowany do Oscara reżyser i producent Lee Daniels („Hej, Skarbie”, „Czekając na wyrok”) przedstawia opartą na prawdziwych wydarzeniach historię Cecila Gainesa (laureat Oscara i Złotego Globu - Forest Whitaker), który w latach 1957-1986 był kamerdynerem ośmiu kolejnych prezydentów Ameryki. Film, porównywany przez zagranicznych krytyków do przeboju „Jak zostać królem”, już teraz uchodzi z jednego faworytów Nagród Akademii, zaś grająca żonę tytułowego bohatera Oprah Winfrey typowana jest jako jedna z najmocniejszych kandydatek do Oscara. Danielsowi udało się zgromadzić prawdziwie imponującą obsadę, w której, poza Whitakerem, znalazło się czterech innych zdobywców Oscara - Robin Williams, Jane Fonda, Vanessa Redgrave i Cuba Gooding Jr, wspieranych przez takie osobowości świata show-biznesu, jak: Lenny Kravitz, Mariah Carey i nominowana do Oscara oraz Złotego Globu Oprah Winfrey. „Kamerdyner” przez blisko miesiąc był numerem jeden box office’u w USA, zwracając koszty produkcji już pierwszym tygodniu wyświetlania, a teraz bije rekordy frekwencji w kolejnych krajach europejskich.
 
W 1926 roku młody Cecil opuszcza skonfliktowane na tle rasowym południe USA, szukając szansy na lepsze życie. Wkrótce otrzyma niezwykły dar od losu. Zostanie kamerdynerem w Białym Domu, stając się naocznym świadkiem wydarzeń, które na zawsze zmienią oblicze współczesnego świata. Gdy kolejni prezydenci USA zmagają się ze skutkami zabójstwa Johna F. Kennedy'ego, Martina Luthera Kinga i kontrowersjami narosłymi wokół wojny w Wietnamie i afery Watergate, Cecil - wspierany przez kochającą żonę Glorię (Oprah Winfrey) - musi podjąć trudną walkę o dobro i szczęście rodziny, któremu na drodze stanie jego własne, bezgraniczne oddanie pracy.

 

***

 

 


Skarbiec zapowiedzi

 

 

 

 

 


Była sobie kiedyś II Wojna światowa oraz bitwa pod Staligradem. A teraz mamy film opowiadających o tamtych wydarzeniach i to w 3D.

 


 


***

 


Lesbijki i wampiry – to chyba najlepszy opis poniższego horroru.

 


 


***

 


Wywiad w formie filmu jest już ogranym sposobem opowiadania. Co jeśli rozmowy z Noamem Chomskym opatrzyć ręcznie tworzonymi animacjami? Wtedy powstaje film pt.  Is The Man Who Is Tall Happy?

 


 


***

 


Angelina Jolie jako wredna Maleficient, która poluje na Śpiącą Królewnę? To rozumiem. W szczególności, że poznamy tę historię z innej perspektywy.

 


 


***

 


Break dance dotarł do każdego zakątka świata. Nie wierzycie? Zerknijcie na zapowiedź do poniższego filmu dokumentalnego.

 


 


***

 


Kolejna adaptacja literatury młodzieżowej, która pochłonie nastolatków na całym świecie. Oby tylko poziom był wyższy niż w sadze Zmierzch.

 


 


***

 


Dokumentalna opowieść o koszmarze związanym z huraganem Sandy oraz pięknej inicjatywie gwiazd muzyki.

 


 


***

 


Rozszerzona wersja zapowiedzi do nowego filmu z Christanem Bale, w którym były Batman szuka sprawiedliwości. Brzmi znajomo?

 


 


***

 


Obsesję można mieć na punkcie wszystkiego - nawet kochanki.

 


 


***

 


Biblia powraca za sprawą Darrena Aronofsky'ego. Oto Noah o twarzy Russella Crowe.

 


 


 


***

 


Wizyta z Niebie zmieni życie małego chłopca i jego bliskich.

 


 


***

 


Zainteresowanie seksem w pewnym momencie naszego życia przybiera na sile. Oto poszukiwania młodej Gili.

 


 


***

 


Międzynarodowa zapowiedź do filmu uczącego, by nie zabierać autostopowiczów.

 


 


***

 


Kolejny film dokumentalny o magii kina. Nic dodać nic ująć. To trzeba zobaczyć.

 


 


***

 


Mark Mori ma dla Was dokumentalną opowieść o kobiecie, która była nie tylko symbolem seksu, ale i żywą istotą.

 


 


***

 


Nasza planeta skrywa jeszcze wiele tajemnic. National Geographic planuje odkryć kilka z nich.

 


 


***

 


Druga zapowiedź do świątecznej tragedii...to jest komedii od Tylera Perry.

 


 


***

 


Rzym oczami starzejącego się pisarza, który wspomina swe młode lata.

 


 


***

 


Wiewiórce w mieście nie jest łatwo. Zwłaszcza gdy jest uzależniona od orzechów.

 


 


***

 


Niemiecki zwiastun do nowej wersji przygód legendarnego Tarzana.

 


 


***

 


Gdy tylko widzę „Justin Bieber” od razu słyszę adekwatną piosenkę o nim z Hollywood Babble-On.

 


 


***

 


Amerykański zwiastun do ostatniego dzieła Mistrza Miyazakiego.

 


 


***

 


Nawet świat narkotyków ma swoje gwiazdy, o których kręcą filmy dokumentalne.

 


 


***

 


Osobom odpowiedzialnym za dobieranie obsady zwykle nie poświęca się zbyt wiele czasu. Ten dokument chce przełamać ten trend.

 


 


***

 


A na koniec drugi zwiastun do ekranizacji Need for Speed...nie zepsujcie tego filmu, nie zepsujcie...

 


 

 

***

 

 


Drugim okiem

 

 

 

 

 

 

Gangster Squad. Pogromcy mafii / Gangster Squad (2013)

 

 


 


 


Reżyseria: Ruben Fleischer

Scenariusz: Will Beall

Produkcja: USA

Obsada:

Josh Brolin - Sierżant John O'Mara
Ryan Gosling - Sierżant Jerry Wooters
Sean Penn - Mickey Cohen
Nick Nolte - Szef Parker

 


Pogromcy potencjału

 


Załóżmy, że zostaliśmy reżyserami w Hollywood. Mamy mocny pomysł na film gangsterski oparty na prawdziwych wydarzeniach, ogromne chęci i jeszcze większy apetyt na szeroko rozumiany sukces. Krok pierwszy: zlecamy napisanie scenariusza, ze skryptu wychodzi jednak przewidywalna opowiastka pozbawiona zapadających w pamięć dialogów i pełnokrwistych postaci. Krok drugi: do odegrania płaskich charakterów zatrudniamy aktorów doskonale znanych szerszej publiczności – przynajmniej o wpływy z kas biletowych nie trzeba się obawiać. Krok trzeci: kręcimy film o zwalczaniu jednego z najbezwzględniejszych gangsterów w dziejach Ameryki w miejscówkach udanie stylizowanych na lata 40. - coś nam się wreszcie udało. Krok czwarty: mocno ograniczamy sceny akcji część z nich prezentując w szybkim montażu, inne zaś w chaotyczny sposób z pożałowania godnymi efektami „specjalnymi” (cudzysłów zamierzony). Krok piąty: wypuszczamy gotowy film do kin i liczymy szmalec. Czy tylko mnie większość z kolejnych etapów przypomina drogę do kinematograficznego piekła?

Mickey Cohen (Sean Penn) jest prawdziwą legendą przestępczego światka lat 40. ubiegłego wieku. Bezwzględny gangster trzymał w ryzach całe Los Angeles, macki jego działalności obejmowały zaś sprzedaż alkoholu, narkotyków oraz ciała (na szczęście nie swojego). Wśród zastraszonych i/oraz skorumpowanych stróżów prawa, jeden uczciwy funkcjonariusz, John O'Mara (Josh Brolin) postanowił wypowiedzieć wojnę mafijnemu bossowi. Dzięki Parkerowi (Nick Nolte), nieustraszony sierżant otrzymał możliwość utworzenia tajnej jednostki „gangster squad” działającej poza granicami prawa. Po zwerbowaniu do wspomnianej grupy całej galerii osobistości, O'Mara wytoczył ciężkie działa przeciwko Cohenowi, mając na celu ukrócenie jego zbrodniczej działalności. Fakt, iż jeden z członków zespołu, Jerry Wooters (Ryan Gosling), zakochuje się ze wzajemnością w Grace Faraday (Emma Thompson), kochance narkotykowego bossa, bynajmniej nie ułatwi stróżom prawa zadania...

Ogromny potencjał filmu został, niestety, zaprzepaszczony w co najmniej paru aspektach. Produkcja, która miała szansę stać się swoistą kopią „Bękartów wojny” (kozacka ekipa + poważny temat ochrzczony szczyptą humoru + mocne dialogi), okazała się być stosunkowo przeciętną opowiastką o grupie nijakich postaci, w dodatku niebezpiecznie ocierającą się o (chyba) niezamierzony kicz. Jedyny element, który nie zawiódł, to scenografia i odwzorowanie „Miasta (upadłych) aniołów” z lat 40. ze stylizowanymi barami i autami z epoki oraz obowiązkowymi prochowcami i Tommy Gunami ukrytymi pod połami płaszcza.

Pierwszy grzech twórców to marnotrawstwo tak znanych nazwisk jak Brolin, Pean czy Gosling. Ekipa „Gangster squad” owszem, składa się z grupy zróżnicowanych osobników o „cojonez” wielkości piłek do footballu (amerykańskiego, oczywiście) , niemniej poza dwójką głównych sierżantów, tj. O' Marą i Wootersem, reszta brygady została potraktowana mocno po macoszemu. Z powierzchownych informacji dowiadujemy się jedynie, iż podstarzały kowboj jest strzelcem wyborowym, drugi członek to bodajże jedyny uczciwy czarnoskóry glina w LA, kolejny zaś po godzinach jest oddanym i przykładnym ojcem rodziny. Twórcom nie starczyło czasu na zajrzenie wgłąb postaci, nie ma zatem choćby pobieżnego przybliżenia ich (zapewne bogatej) przeszłości. To z kolei pozbawia przepakowaną testosteronem ekipę pazura i ikry (prochu?).

Jeszcze inaczej ma się sprawa z samym aktorstwem głównych gwiazd „Gangster Squad”. Josh Brolin w roli zdeterminowanego sierżanta wypadł poprawnie, Gosling z kolei po raz n-ty gra na jedną minę, jeszcze bardziej spłycając swoją postać. Taki styl sprawdzał się co prawda w „Drive” (gdzie bohater był pół-niemową), jednak w najnowszym filmie Fleischera wyraźnie gryzie się on z odgrywanym protagonistą. Wooters podrywający Grace z niemalże grobową miną (szczątkowa mimika), rzucający przy tym zaczepne teksty, wygląda dość komicznie. Równie zabawnie wypadł Sean Penn jako okrutny i porywczy Cohen. Owszem, sam design oprycha powala (odpowiednio przypakowana sylwetka, opalenizna a la „zamknęli mnie w solarium na noc”, groźny wyraz twarzy...), jednak prawdziwy dramat następuje w kwestiach mówionych (czyli przez jakieś 90% czasu, ghe, ghe), w których Penn wygląda jakby bawił się swoją rolą...w dość marny sposób. Przedobrzona artykulacja i wybuchy gniewu przypominające 10-latka któremu ukradli zabawki na podwórku budują komiczny obraz groźnego i mającego budzić trwogę gangstera.

„Gangster squad” wygląda również momentami jak niezamierzony pastisz, w którym granica między humorem a błazenadą została przekroczona. Czarnoskóry policjant rzucający nożem w rękę draba niczym lotką w tarczę czy żona pomagająca policjantowi w przeglądaniu ściśle tajnych akt (szkoda, że sama nie wyruszyła na polowanie) to tylko wybrane przykłady dziwnego połączenia poważnej historii z humorystycznymi/naiwnymi akcentami. Tarantino już nie raz pokazał, iż takie połączenie ma prawo działać, o ile wykonane jest z gustem i pomysłem. Niestety, Fleischerowi do wspomnianego reżysera daleko...

Oglądając „Gangster squad”, można poczuć niedosyt scen akcji sensu stricte. Większość działań praworządnej ekipy po owocnym skompletowaniu ukazana jest w szybkim montażu, później zaś otrzymujemy namiastkę pościgu samochodowego zrealizowanego przy użyciu kiepskiej jakości efektów specjalnych. Na szczęście pod koniec seansu film nabiera tempa, oferując wymianę ognia na otwartym terenie i creme de la creme w postaci strzelaniny w lobby przy próbie pojmania Cohena. W tej ostatniej sekwencji elementy otoczenia efektownie sypią się w drobny mak w takt kul opuszczających w zwolnionym tempie magazynki klasycznych Tommy Gunnów. Inna sprawa, iż bohaterowie potrafią niemalże bezkarnie stać w polu widzenia (i rażenia) karabinów bez choćby jednego zadraśnięcia...

Summa summarum, „Gangster squad” ogląda się dość dobrze pod warunkiem odrzucenia wygórowanych oczekiwań wobec filmu w niepamięć. Na plus zaliczyć można tytułową ekipę i jej kolejne akcje (zwłaszcza pierwszą, stanowiącą połowicznie udany „chrzest bojowy” i ostatnią, będącą istnym festiwalem prujących otoczenie kul), obsadę wypełnioną znanymi nazwiskami oraz stylistykę wiernie oddającą lata 40. W kategorii „duży minus” wpisać zaś można spłycenie sylwetek bohaterów, kulejące momentami aktorstwo (Penn i Gosling), niezbyt udany wątek romansu między Wootersem i lubą Cohena oraz osobliwe quasi-humorystyczne elementy. Pomimo dość negatywnego wydźwięku recenzji, poleciłbym seans z „Pogromcami mafii” osobom lubującym się w kinie gangsterskim z jedną przestrogą: porzucenia nadziei na dzieło wybitne, na które „Gangster squad” miał wszelkie zadatki. Strzał w słabe „6” (jednak rozrzut Tommy Gunna nie służy precyzji).

 


Ogółem: 6/10

 


W telegraficznym skrócie: Film mający zadatki na kino a la „Bękarty wojny” w latach 40. wypalił... kapiszonami; rewelacyjna na papierze obsada w praniu sprawdza się średnio; słabe dialogi i spłycenie mających potencjał postaci to jedne z licznych przewinień twórców filmu; akcja nabiera tempa dopiero pod koniec, czyli z blisko godzinnym opóźnieniem. Film lekko ponad przeciętną.

 

 

***

 

 

 

 

 

***

 



 

W kinach...

 

 

 

Don Jon (2013)

 



 





Reżyseria: Joseph Gordon-Levitt

Scenariusz: Joseph Gordon-Levitt

Produkcja: USA

Czas trwania: 92 minuty

Obsada:

Joseph Gordon-Levitt - Jon
Scarlett Johansson - Barbara
Julianne Moore - Esther
Tony Danza - Jon Sr.

 


Lubisz filmy? - Barbara

 

 

Mały Tommy Solomon z Trzeciej Planety od Słońca dorósł. Z małego chuderlaka stał się napakowanym przystojniakiem. Kiedyś kręciły go świerszczyki, dziś skupia się na filmach porno. Jest prawdziwym znawcą tematu. Wie co go kręci i w czym te produkcje są lepsze od prawdziwego seksu. Na brak zainteresowania płcią przeciwną bynajmniej nie cierpi. Każdego wieczora, gdy udaje się z dwoma kuplami do klubu, opuszcza go w towarzystwie tej jedynej...dziewczyny na jeden wieczór. W ramach cotygodniowego rytuału udaje się również na siłownię, do rodziców i do kościoła. W tym ostatnim miejscu dokonuje się prawdziwa magia – wystarczy wyznać grzechy (jakie by nie były) i wszystko zostaje wybaczone (pięknie oddana ironia sytuacji). Nasz współczesny Don Juan oberwie jednak strzałą kupidyna w pośladek, gdy los oświetli mu osobę Barbary. Kobiety, która wydaje się być tą jedyną, tą najwspanialszą, tą właściwą.

Z powyższego opisu można wywnioskować, że Don Jon to kolejna komedia romantyczna, która opiera się na wulgarnym humorze. Prawda jest taka, że debiut reżyserski Gordona-Levitta zawiera w sobie te elementy i o wiele więcej. Zwiastun jest zwodniczy. Ukazuje fragment opowieści, ale najlepsze całkowicie pomija. Czekałem na ten film od bardzo dawna i bałem się nawet, że nie trafi do naszych kin. Na szczęście stało się inaczej. Śmiało mogę Wam napisać, że to jeden z najlepszych filmów jakie widziałem w tym roku (liczę, że do końca grudnia jeszcze kilka ich zobaczę). Decydując się na ten seans zobaczycie opowieść o dorosłym mężczyźnie, który prowadzi bardzo płytkie i samotne życie. Gdy wreszcie spotyka najpiękniejszą istotę jaką widział – jest to kultowa kobieta w czerwieni - wszystko nabiera sensu, ale jak to często bywa - to czego pragniemy nie zawsze jest dla nas najlepsze. Brawa należą się za wkomponowanie w to wszystko pornografii, która jest tematem tabu w kinie głównego nurtu. A tutaj co i rusz jesteśmy raczeni "specjalistycznymi" obrazami. Znając filmowy dorobek aktora można też dostrzec, że czerpał od osób z którymi współpracował. Dla przykładu, sposób opowiadania przypomina ten z Loopera.

Od dawna nie obejrzałem tak dojrzałego, przemyślanego, zabawnego i wciągającego filmu. Nie jest to żadna rewolucja, ale bardzo dobry film, który powinny obejrzeć osoby samotne, ale i te w związkach. Kto wie może dostrzegą kilka elementów podobnych i wyciągną wnioski. Główny bohater wydaje się być królem życia, któremu nic nie brakuje. Im dalej jednak brniemy razem z nim, tym więcej bolączek trapiących jego los widzimy.  W głębi duszy ten notoryczny podrywacz - będący młodszą wersją swego ojca, z którym ciągle się kłóci  - jest bardzo samotny i zagubiony. Ma potencjał, ale zatracił się nie w tym co trzeba. Jego życie to nieustanna rutyna, która tylko z zewnątrz może się podobać. Takie bytowanie powoduje w nim coraz większe pokłady gniewu i frustracji, które najlepiej widać w scenach, gdy Jon prowadzi samochód. Jego ukochane porno to tylko sposób na odwrócenie uwagi od prawdziwych problemów. W końcu wszystko jedno w czym się zanurzamy, by znaleźć spokój. Filmy dla dorosłych, gry wideo, kino, książki, muzyka to tylko umysłozajmowacze, które są przyjemne i potrzebne, ale nie można żyć tylko nimi. Nawet jeśli wydaje się to bardzo kuszące. Dzięki ogromnym pokładom uroku Gordon-Levitt powoduje niemal automatyczną sympatię płynącą od widza względem jego osoby. Pozostałe kreacje również zostały bardzo dobrze napisane i zagrane. Na czoło peletonu wysuwa się Scarlett  Johansson – z myślą o niej Joseph pisał rolę Barbary. Na trzecim planie będziecie mogli również dostrzec Anne Hathaway, Channinga Tatuma i kilka innych znanych postaci.

Aspekty wizualne tego dzieła nie są zachwycające, ale stanowią standardowy zestaw zabiegów. Na początku wystraszyć może teledyskowy montaż, ale to zabieg celowy mający odwzorować stan umysłu bohatera. Z czasem, gdy wszystko zaczyna się układać, sposób opowiadania nabiera coraz większego spokoju i stonowania. Jedyny problem miałem podczas rozmowy dwójki bohaterów w mieszkaniu, gdy zdecydowano się na kamerę z ręki. Zapewne jednak gdybym miał okazję pogadać z Josephem wytłumaczyłby mi moje umysłowe ograniczenie. W strukturze spodziewajcie się wielu powtórzeń. Ma to na celu zobrazować rutynę dominującą w świecie Jona i pomóc dostrzec subtelne zmiany jakie w niej następują.

Jak mogliście przeczytać wyżej – jestem zachwycony Don Jonem. Film spełnił moje oczekiwania, a nawet je przerósł. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie wielozadaniowość Gordona-Levitta. Nie dość, że sam napisał scenariusz, zagrał główną rolę, zajął się reżyserią to jeszcze i produkcją – a dokładniej jego firma hitRECord. Powinien jeszcze zacząć śpiewać i występować na Broadwayu i przebiłby Hugh Jackmana. Od lat twierdzę, że to najlepszy aktor swojego pokolenia i to zdanie podtrzymuję. A Don Jon to świetny film. Koniec końców to opowieść o miłości i poszukiwaniu samego siebie we współczesnym świecie. Główny bohater przeżyje historię jak z komedii romantycznej - gatunku którego nie cierpi. Zastanawiam się jednak czy polecać Wam dzieło do obejrzenia w kinie. Z jednej strony tak, bo nie ma to jak udany seans na wielkim ekranie. Z drugiej, nie jest to bombastyczne widowisko wymagające takiego formatu. Jestem skonfliktowany. Wybieram więc trzecią opcję – wybór pozostawiam Wam i czekam na ewentualne wrażenia.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

W tym tygodniu to wszystko. Do przeczytania w następnym Kąciku filmowym!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper