Kącik filmowy #65

Kącik filmowy #65

Łukasz Kucharski | 29.10.2013, 20:35

Piękny październik zachęca do spacerów, a nie wizyt w kinie czy seansów przed telewizorem/monitorem. Jeśli jednak tęsknicie za zielenią, wybór jest prosty - 1000 lat po Ziemi. Zapraszam!

 

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Wiadomości ze świata filmu

 

 

Powrót do piekła

 


 


Dawno, dawno temu była sobie magiczna kostka, która po właściwym ustawieniu uwalniała Cenobitów – istoty kochające ból. Ich twórca, Clive Barker, przyczynił się do powstania jednego z dłuższych horrorowych tasiemców. Cóż można więc zrobić, gdy od premiery ostatniej części minęły już całe...dwa lata (Hellraiser: Revelations jest oceniany baaaaaardzo nisko)? Oczywiście, wystarczy zaserwować widzom nowy początek. Plus sytuacji jest taki, że Barker sam zajmie się scenariuszem, więc chyba nie sprofanuje swego dzieła. Pytanie, kto zostanie reżyserem – osobiście widziałbym na tym miejscu Andresa Muschiettiego, autora Mamy. Za to w niezapomnianego Pinheada znów wcieli się Doug Bradley.

 


***

 


Wiking na planie Warcrafta

 


 


Jak wspominałem w jednym z poprzednich kącików Paula Patton i Colin Farrell negocjują swoją obecność w filmowej adaptacji Warcrafta. Plotka łosi, że obsadę zasili również Travis Fimmel, znany z serialu Wikingowie. Aktor ma wcielić się w jednego z głównych bohaterów. Zapewne jednak nie będzie tak główny jak Farrell.

 

 


***

 

 


Mortal Kombat bez przewodnika

 


 


Internetowy serial Mortal Kombat: Dziedzictwo natknął fanów nadzieją na kolejny film, który przywróci blask smoczemu turniejowi. Spora w tym zasługa Kevina Tancharoena. Teraz jednak Kevin opuścił projekt pt. Mortal Kombat wraca na duży ekran, bo już najwyższa pora na ten krok. Reżyser ogłosił smutną wiadomość poprzez twittera stwierdzając, iż rusza w kierunku innych kreatywnych szans. Szkoda, ale cóż poradzić. Fight! czeka chętnych na jego miejsce.

 

 


***

 

 


Kobiety w akcji

 


 


Po sukcesie dwóch części Niezniszczalnych, łaknące pieniędzy studia wpadły na pomysł, by stworzyć żeńską wersję serii. Pierwszymi gwiazdami jakie miałyby wystąpić w ExpendaBelles (kto to wymyślił zasługuje na przyśpieszony kurs wymyślania tytułów) mogą zostać Meryl Streep, Cameron Diaz oraz Milla Jovovich. Zdjęcia powstaną głównie w Bułgarii. A kogo Wy widzicie w obsadzie?

 

 

***

 

 

 

 

W rękach fanów

 

 

 


Ex-Men: Gambit

 


 


W zeszłym tygodniu to Wolverine musiał opuścić szeregi X-Men, teraz czas na Gambita. Zadziorny mutant podpadł samemu Profesorowi, a ten nie puszcza takich spraw płazem.

 


 

 


***

 

 


A Street Fighter Picnic

 


 


W alternatywnej rzeczywistości bohaterowie Street Fightera zamienili się płciami. Teraz dasmki skład wybrał się na piknik, ale ktoś ma z tym problem.

 


 


***

 


Assassin's Creed 4 Rock Anthem

 


 


Gdy świat Cię przytłacza, zacznij śpiewać i wyraź co czujesz. Tak jak nasi koledzy piraci z Assassin's Creed IV.

 


 


***

 


Batman Arkham Origins Fan Film

 


 


W świetle premiery nowych przygód Mrocznego Rycerza nie mogło zabraknąć filmu fanowskiego. A w nim mordercy i psychole.

 

 


***

 


Battlefield 4 - Short fan movie

 


 


Nowy wymiar wojny w postaci Battlefield 4 już tuż tuż. Czas na mały wyraz miłości do serii .

 


 

 

***

 

 

 

Kino Świat prezentuje...

 

 

 


"W końcu gram rolę komediową" - Mateusz Kościukiewicz jako playboy i podrywacz w komedii BILET NA KSIĘŻYC (w kinach od 8 listopada)

 


 


„Mój bohater to playboy i podrywacz.” - mówi Mateusz Kościukiewicz, który nareszcie otrzymał szansę na zagranie roli komediowej! W najnowszym filmie Jacka Bromskiego, „Bilet na Księżyc”, zdobywca Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego wcielił się w króla nocnych lokali i niepoprawnego podrywacza. Jak odnalazł się w tak zaskakującej kreacji, odkrywa wideo-wywiad, promujący nowy obraz twórcy kinowych przebojów „U Pana Boga za piecem” i „U Pana Boga w ogródku”. Uhonorowany w Gdyni Nagrodą za Najlepszy Scenariusz „Bilet na Księżyc” wejdzie na ekrany 8 listopada.

 




Nowy obraz twórcy kinowych przebojów „U Pana Boga za piecem” i „U Pana Boga w ogródku”, to pełna ciepła i humoru opowieść o młodości, przyjaźni i miłości w czasach, gdy człowiek stawiał pierwsze kroki na Księżycu, na ulicach stały saturatory, tranzystory pulsowały rock'n'rollem, a szczytem marzeń każdego krajowego fana motoryzacji był Fiat 125p. Filmowa podróż do lat sześćdziesiątych, barwnej epoki „dzieci kwiatów”, hipisów i bigbitu, uwodzi doborową obsadą, rozmachem scenograficznym oraz ścieżką dźwiękową, na której znalazło się ponad 40 przebojów takich wykonawców, jak The Animals, The Box Tops, The Turtles, The Fox, Mira Kubasińska i Breakout,  Skaldowie,  Alibababki, ABC i Halina Frąckowiak.

 



 


Rok 1969. Fascynujący się lotnictwem Adam (Filip Pławiak) zostaje powołany do wojska. Jednak, ku własnemu rozczarowaniu, dostaje przydział do służby w… Marynarce Wojennej. Z Antkiem (Mateusz Kościukiewicz), starszym bratem, wyruszają nad morze. Podczas kilkudniowej podróży przez Polskę odwiedzają starych znajomych i zawierają nowe znajomości. Antek - niepoprawny podrywacz i król nocnych lokali - chce przygotować nieśmiałego brata do życia. Jednak spotkanie z piękną i tajemniczą kobietą (Anna Przybylska) wywoła mnóstwo komplikacji w życiu Adama, inicjując serię zaskakujących wydarzeń.
 
„Bilet na Księżyc” pokazuje Polskę przełomu lat 60. i 70. w sposób, jakiego jeszcze na ekranach nie było. Jacek Bromski, który w komediach „U Pana Boga za piecem” i „U Pana Boga w ogródku” dowiódł swego talentu w humorystycznym portretowaniu niuansów naszej rzeczywistości, z rzadkim w polskim kinie rozmachem scenograficznym przywołuje świat studenckich potańcówek, autobusów „ogórków”, saturatorów, dancingów w modnych nocnych lokalach i wakacyjnych kurortów pełnych bananowej młodzieży. Równocześnie z przymrużeniem oka pokazuje absurdy rzeczywistości PRL. Wszystko to barwnie sfotografowane przez Michała Englerta, jednego z najzdolniejszych operatorów młodego pokolenia (nagroda festiwalu Sundance za „Nieulotne”) i okraszone potężną dawką kilkudziesięciu przebojów z końca lat 60. Podczas ostatniej edycji festiwalu filmowego w Gdyni „Bilet na Księżyc” znalazł się na drugim miejscu plebiscytu na najdłużej oklaskiwany obraz, a Jacek Bromski został uhonorowany Nagrodą za Najlepszy Scenariusz.
 
W obsadzie filmu: Anna Przybylska, która zaskakuje w odważnej roli pięknej striptizerki, laureat Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego i Polskiej Nagrody Filmowej Orzeł Mateusz Kościukiewicz oraz utalentowany reprezentant młodego pokolenia aktorów Filip Pławiak. Wspiera ich doborowa ekipa doświadczonych kolegów, między innymi Łukasz Simlat, Andrzej Grabowski, Piotr Głowacki, Krzysztof Stroiński, Andrzej Chyra oraz rzesza młodych debiutantów.
 
Producentem „Biletu na Księżyc” jest Jacek Bromski, koproducentami filmu: Telewizja Polska SA, Telekomunikacja Polska, Studio Filmowe „Zebra”, Lightcraft Advertising Sp. z o.o., Zachodniopomorski Fundusz Filmowy „Pomerania Film”.


Film powstał dzięki współfinansowaniu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
 
BILET NA KSIĘŻYC w kinach od 8 listopada 2013

 


***

 


Ponad PÓŁ MILIONA widzów "KOBIETY W KLATCE"! - w kinach 29 listopada

 


 


Donosiliśmy już o wielkich sukcesach frekwencyjnych ekranizacji międzynarodowego bestsellera „Kobieta w klatce”. Obraz ten w Danii zanotował rewelacyjne statystyki w weekend otwarcia, gdzie obejrzało go ponad 175 000 ludzi. Obecnie „Kobieta w klatce” ma na swoim koncie już ponad 500 000 widzów, co stawia ją przed szansą stania się najchętniej oglądanym filmem w Danii w 2013 roku. 29 listopada  „Kobieta w klatce” trafi do Polski, gdzie, jak do tej pory, widzowie bardzo chętnie przyjmowali adaptacje popularnych kryminałów. Za przykład mogą tu posłużyć bardzo satysfakcjonujące wyniki filmów „Łowców głów” na podstawie książki popularnego Jø Nesbo czy „Dziewczyna z tatuażem” będąca ekranizacją pierwszej części kultowej trylogii Stiega Larssona. „Kobieta w klatce” w polskich kinach pojawi się 29 listopada.

Mroczny thriller „Kobieta w klatce”, to ekranizacja światowego bestsellera autorstwa Jussiego Adlera-Olsena, duńskiego pisarza mającego na koncie wszystkie najważniejsze nagrody literackie Skandynawii, w tym prestiżowy Szklany Klucz - wyróżnienie, które w minionych latach zdobywali najwięksi mistrzowie skandynawskiego kryminału - Henning Mankell, Stieg Larsson i Jø Nesbo. Autorem scenariusza filmu jest Nikolaj Arcel, nominowany do nagrody BAFTA scenarzysta głośnego „Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”.
 
W tajemniczych okolicznościach, z pokładu promu, znika piękna parlamentarzystka - Merete Lynggaard (Sonja Richter - serial „The Killing”). Zakrojone na szeroką skalę śledztwo nie przynosi rezultatów. Pięć lat później duński parlament podejmuje decyzję o utworzeniu Departamentu Q, specjalnej jednostki badającej niewyjaśnione zbrodnie. Na jej czele staje detektyw Carl Mørck (Nikolaj Lie Kaas - „Anioły i demony”). Jego błyskotliwą karierę w wydziale zabójstw przekreśliły wydarzenia, w wyniku których śmierć poniosło dwóch policjantów. Mørck, wspierany przez nowego partnera Assada (Fares Fares, znany z oscarowego „Wroga numer jeden”), rzuca się w wir pracy. Kierowany przeczuciem, prześwietla sprawę Lynggaard i odkrywa, że zniknięcie kobiety nie było przypadkowe. Rezultaty śledztwa zaskoczą wszystkich…

 


***

 


Ona chce zrobić TO ponownie... w polskim zwiastunie "Młodej i pięknej" - w kinach od 22 listopada

 

 

 


Jest ładna, szczupła, seksowna i…gotowa na wszystko. Mowa oczywiście o Marine Vacth, zjawiskowej muzie François Ozona z jego najnowszego filmu pt.: „Młoda i piękna”. Przedstawiamy polski zwiastun tej nominowanej do Złotej Palmy na festiwalu w Cannes produkcji.
 
Fani François Ozona, bardzo utalentowanego francuskiego reżysera, nie musieli długo czekać na kolejny film tego twórcy. Po wysoko ocenianym i bardzo dobrze przyjętym „U niej w domu”, który mieliśmy okazję oglądać wiosną tego roku, tej jesieni widzowie będą mieli okazję poznać „Młodą i piękną”. To nominowana do Złotej Palmy na festiwalu w Cannes produkcja ze zjawiskową Marine Vacth w roli głównej. Czy aktorka grająca główną rolę jest faktycznie tak piękna jak głosi tytuł filmu? Zachęcamy do obejrzenia oficjalnego polskiego zwiastuna!

Nominowane do Złotej Palmy, najnowsze dzieło François Ozona, reżysera „BASENU”, „8 KOBIET” i „U NIEJ W DOMU”. Film porównywany przez zagranicznych recenzentów do „OSTATNIEGO TANGA W PARYŻU”, „SPONSORINGU”, a nawet „EMMANUELLE”. W roli głównej wielkie odkrycie francuskiego kina - niezwykle atrakcyjna i utalentowana Marine Vacth, stawiana przez krytyków na równi z młodą Nastassją Kinski.
 
17-letnia Isabelle pochodzi z bogatej paryskiej rodziny. Podczas wakacyjnego wyjazdu z najbliższymi spotyka przystojnego Niemca, z którym przeżywa swój „pierwszy raz”. Po powrocie do domu nic już nie jest takie jak przedtem. W krótkim czasie Isabelle z nieśmiałej dziewicy przeobraża się w gotową na wszystko luksusową prostytutkę. Starannie dobiera partnerów i każe im słono płacić za swoje usługi. Prowadzi podwójne życie. Jest przykładną studentką i panną z dobrego domu, a równocześnie zarabia duże pieniądze jako ekskluzywna call-girl. Jednak, w wyniku splotu okoliczności, pewnego dnia matka Isabelle odkryje szokujący sekret córki…

 


***

 


Gdy zniknie Święty, kto rozda prezenty?! Najnowszy zwiastun gwiazdkowej animacji RATUJMY MIKOŁAJA (22 listopada w kinach)

 


 


Gdy zimny drań Emil Złoczyński uwięzi Mikołaja, na Biegun Północny zawitają kłopoty, a Gwiazdka stanie pod znakiem zapytania, ostatnią nadzieją wszystkich dzieci na świecie zostanie sympatyczny elf Bernard. Jak poradzi sobie z największym wyzwaniem Świąt, przekonamy się 22 listopada, kiedy na nasze ekrany wejdzie ponadczasowa komedia gwiazdkowa - „Ratujmy Mikołaja”. W oryginalnej wersji filmu głosów użyczyli m.in. Martin Freeman, czyli Bilbo Baggins z megahitu „Hobbit: Niezwykła podróż” oraz legendy małego i dużego ekranu: Joan Collins - niezapomniana Alexis z „Dynastii” i Tim Curry - gwiazda musicalu „The Rocky Horror Picture Show”. W polskim dubbingu usłyszymy natomiast Annę Dereszowską i mistrza komedii Krzysztofa Kowalewskiego.
 
Zimny drań zakradł się na Biegun Północny, porwał Świętego Mikołaja i wziął do niewoli większość elfów. Złoczyńca pragnie poznać sekrety Mikołaja i zabrać magiczną kulę czasu, która umożliwia wręczenie prezentów dzieciom na całym świecie w jedną noc. Teraz losy Gwiazdki zależą od pechowego elfa Bernarda. Sposobem na powstrzymanie zła, naprawienie szkód, uratowanie Mikołaja i świąt Bożego Narodzenia jest ratunkowa misja w czasie, która wywoła całą masę zabawnych komplikacji. W pełnym przygód powrocie do przeszłości Bernardowi pomogą: dzielna elfka i wesoły renifer-łakomczuch z latającego zastępu Świętego Mikołaja.

 


***

 


"Filmowi "Chce się żyć" oddałem trzy i pół roku życia." - oficjalne oświadczenie Macieja Pieprzycy na publikację dziennika "Super Express"

 


 


W minionym tygodniu na łamach dziennika „Super Express” ukazał się artykuł Vanessy Grzybowskiej, poświęcony „Chce się żyć” i związkom filmu z osobą Pana Przemysława Chrzanowskiego. W odpowiedzi na publikację, specjalne oświadczenie wystosował reżyser obrazu, Maciej Pieprzyca. Oświadczenie, którego treść znajdziecie Państwo poniżej, upubliczniamy na prośbę reżysera.
 
„Filmowi „Chce się żyć” oddałem trzy i pół roku życia. Bardzo mocno przeżywam to, co się dzieje w związku z artykułem, który ukazał się w „Super Expressie”.
 
Kiedy wybuchła „afera”, nie mogłem skontaktować się z mamą Przemka i poznać jej wersji. Udało nam się porozmawiać dopiero po publikacji materiału. Pani Zofia powiedziała mi wtedy, że to nie ona - jak przedstawiła mi sytuację autorka, Vanessa Grzybowska - zwróciła się do „Super Expressu”, lecz to dziennikarka sama ją odnalazła. Później zaś przekręciła jej słowa, pisząc o rzekomych pretensjach i wrogim nastawieniu do filmowców. Wierzę, bo tak samo zmanipulowano moje odpowiedzi, wyrywając słowa z kontekstu i całkowicie pomijając to, co rzeczywiście istotne.
 
Pani Vanessa Grzybowska w telefonicznej rozmowie ze mną stwierdziła, że kieruje się wyłącznie dobrem Przemka. Gdyby tak było, to - biorąc pod uwagę, że to ona 12 lat temu napisała pierwszy o nim artykuł, a teraz my zrobiliśmy film inspirowany jego historią - można było porozumieć się np. co do wspólnej fundacji, która zbierałaby środki na sprzęt pomocny dla Przemka oraz innych podopiecznych Domu Pomocy Społecznej w Międzylesiu. Domu, który - pisząc o nim „bidul” -najzwyczajniej oszkalowała, podobnie jak pracujących tam, wspaniałych ludzi. Dlatego uważam, że autorce tekstu zależało wyłącznie na wywołaniu fałszywej afery tam, gdzie naprawdę jej nie ma. Ani pani Grzybowska, ani redakcja „Super Expressu” - od wielu lat doskonale znając sytuację Przemka - nie zrobili dla niego nic. Nie zrobili dokładnie tego, o co dziś tak ostro oskarżają innych.
 
Środowiska związane z osobami niepełnosprawnymi nie mają łatwego dostępu do mediów. Sukces filmu „Chce się żyć” dał im szansę, by publicznie rozmawiać o swoich problemach, kłopotach z leczeniem, integracją etc. Wiem, że uważają go za ważny, z powodów nie tylko artystycznych, ale i społecznych. Teraz, w internetowych wpisach po publikacji „Super Expressu”, czytam wielokrotnie: „Chciałem iść na ten film, ale wobec tego nie pójdę”. Szkoda. W mniejszym stopniu dla nas, twórców – bo wbrew temu, co się sądzi, nie czerpiemy z kinowej dystrybucji żadnych finansowych zysków. Wielka szkoda stała się przede wszystkim niepełnosprawnym.
 
To już wszystko, co mam do powiedzenia w tej niezwykle przykrej dla mnie sprawie. Nie zamierzam więcej komentować rewelacji, które powstały lub jeszcze na ten temat powstaną, w pismach i na portalach takich jak „Super Express”, „Pudelek” etc.”
 
Maciej Pieprzyca, reżyser filmu „Chce się żyć”
 
Ponieważ z treści wspomnianego artykułu można wywnioskować, że Pan Przemysław Chrzanowski nie był obecny na uroczystej premierze filmu, Kino Świat, dystrybutor filmu i organizator premiery, informuje, że 9 października Pan Przemysław Chrzanowski był Gościem Specjalnym premiery, a twórcy filmu wielokrotnie i publicznie deklarowali, jak ważna jest dla nich obecność Pana Przemka tego dnia, czemu dali dowód, wysyłając zaproszenia Panu Przemkowi i grupie innych osób z Domu Pomocy Społecznej „Na przedwiośniu” (można o tym przeczytać na stronie ośrodka http://www.naprzedwiosniu.waw.pl/index.php?id=1), nazwanego przez autorkę artykułu „bidulem”.
 

 

***

 

 


Skarbiec zapowiedzi

 

 

 

 

 


Piękności z Kapitolu pragną zaprezentować się Wam na krótkie j zapowiedzi do Igrzysk śmierci 2. A jeszcze niżej finałowa zapowiedź do filmu.

 


 


 


***

 


Zac Efron i film o związkach. Na temat śpiewania i tańczenia nic nie wiadomo.

 


 


***

 


A tutaj znów Zac Efron, ale jako zły chłopiec, który przewodzi bractwu.

 


 


***

 


X-Men pokazują dramatyzm kolejnego filmu raptem w 7 sekund, a potem w takim przyzwoitym dwuminutowym.

 


 


 


***

 


Kapitan Ameryka jest już prawie gotów, by zmierzyć się z nowym zagrożeniem i starym przyjacielem.

 


 


***

 


Huragan Katrina nie wie jeszcze, że nie sprosta szybkiemu i wściekłemu Paulowi Walkerowi.

 


 


***

 


Koszmar II Wojny światowej opowiedziany z perspektywy dziecka. W wersji krótszej i rozszerzonej.

 


 


 


***

 


Świat prowadzących wiadomości nie jest jeszcze gotowy na powrót legendy – Rona Burgundy.

 


 


 


***

 


Kto był zły niech się przyzna, bo może zależeć od tego Wasze życie.

 


 


***

 


Jean Reno chce zawstydzić 50 Centa, bo wciela się w pragnącego zemsty gangstera, który otrzymał w prezencie 22 kule w różne części ciała.

 


 


***

 


Podróże w czasie w animowanym wydaniu razy dwa.

 


 


 


***

 


Klocki LEGO planują ofensywę na sale kinowe pod postacią pełnometrażowego filmu. Oto dwa fragmenty.

 


 


 


***

 


Kontynuacja Samolotów Disneya nadleci już wkrótce, a na razie zwiastun.

 


 


***

 


Opowieść o mężczyźnie potrafiącym przeżywać wspomnienia innych . W roli głównej Mark Strong.

 


 


***

 


Liga broni, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi, a już na pewno nie pod wodzą Supermana.

 


 


***

 


A na koniec znów Keanu Reeves i 47 Roninów.

 


 

 

***

 


Drugim okiem

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Reżyseria: Scott Walker

Scenariusz: Scott Walker

Produkcja: USA

Czas trwania: 105 minut

Obsada:

 

Nicolas Cage - Jack Halcombe

John Cusack - Robert Hansen

Tim Lacatena - Policjant

Vanessa Hudgens - Cindy Paulson

 

 

Mroczna strona Alaski

 


W większości recenzji nowszych filmów z upadłą gwiazdą Hollywood o spojrzeniu zbitego spaniela, tj. samego Nicolasa Cage'a, pojawia się obowiązkowa notka dotycząca dawnych lat świetności gwiazdora i jego kolejnych ekranowych „wyczynach” stanowiących gwóźdź do aktorskiej trumny. Tym razem jednak, w ramach akcji „STOP rutynie”, tekst rozpocznie się od zaprzeczenia tezie jakoby Cage nie brał ostatnio udziału w żadnych znośnych produkcjach. Moim skromnym zdaniem, zarówno „Anatomia strachu” z Nicole Kidman jak i „12 godzin” to dobre, choć nieco wtórne pozycje. W pierwszym tytule niezłomny aktor zaliczył występ w przewrotnym thrillerze a la „Azyl”, w drugim zaś pobawił się w kserokopię Neesona z „Uprowadzonej”, z pozytywnym skutkiem. Cage jak widać kontynuuje eksperymenty z różnymi gatunkami filmowymi, w 2013r. uświetniając swym licem mroczny thriller/kryminał o tytule „Polowanie na łowcę” dzieląc czas ekranowy z równie zapomnianym Cusackiem. Czy starcie dwóch przebrzmiałych gwiazd w dość niszowej produkcji spłodzonej przez totalnego reżyserskiego debiutanta to zwykła strata czasu czy może jednak warto wspomnianemu filmowi poświęcić dłuższą chwilkę?

Anchorage, południowo-środkowa część Alaski. W latach 80. wspomnianym stanem wstrząsa fala morderstw dokonanych na młodych kobietach. Jednej z nich, nastoletniej Cindy Paulson (Vanessa Hudgens), udaje się cudem uciec z rąk niedoszłego oprawcy. Niestety, z powodu braku wystarczających dowodów, domniemany winowajca wymyka się z rąk sprawiedliwości. Śledztwo w sprawie serii zabójstw zostaje przekazane detektywowi Glennowi Flothe'owi (Nicolas Cage), dla którego będzie to ostatnia sprawa przed opuszczeniem mroźnej Alaski. Mężczyzna w trakcie zagłębiania się w meandry sprawy dociera do porwanej wcześniej Cindy, wierząc w wersję wydarzeń opowiedzianą przez dziewczynę. Zdeterminowany detektyw bierze na celownik głównego podejrzanego w osobie Roberta Hansena (John Cusack), cenionego członka społeczności Anchorage, który jednak skrywa pewne tajemnice z szemranej przeszłości. Niestety, w przypadku wspomnianej sprawy czas działa na niekorzyść Glenna, zaś z każdą minutą rośnie prawdopodobieństwo oczyszczenia Hansena z zarzutów...

„Polowanie na łowcę” charakteryzuje się dość powolną narracją, niemniej jednak film potrafi wbić widza w fotel paroma scenami. Twórca i scenarzysta obrazu, Scott Walker, nie unika kontrowersji, bez oporów ukazując syf, brud i przemoc rządzącą światkiem prostytucji w różowej dzielnicy Anchorage. Poza samym motywem przewodnim produkcji obejmującym serię autentycznych zabójstw i wiele niewyjaśnionych zaginięć młodych kobiet, warto zwrócić uwagę na główny wątek niepełnoletniej Cindy, od wielu lat świadczącej usługi seksualne na ulicach wspomnianego miasteczka. Walker w interesujący sposób ukazuje przeszłość zagubionej dziewczyny, która w mocno patologicznym środowisku nie miała szans skończyć inaczej niż w obskurnych klubach go-go, tańcząc na rurze dla śliniących się facetów.

Sam motyw śledztwa prowadzonego przez Flothe'a to seria coraz bardziej desperackich prób dorwania winowajcy na gorącym uczynku, włącznie z narażeniem się małomiasteczkowej społeczności przez sukcesywne odgrzebywanie grzechów z przeszłości. Walczący z czasem detektyw próbuje za wszelką cenę chronić Cindy, która bynajmniej nie ułatwia mu wspomnianego zadania. Reżyser w ciekawy sposób doprowadza do finałowej konfrontacji Glenna i Hansena, w której nie obejdzie się bez gry nerwów i igrania z ogniem. W wyżej wymienionej scenie błyszczy zwłaszcza Cusack, który w rewelacyjny sposób daje upust emocjom.

Nadmienione wcześniej kontrowersyjne sceny obejmują zarówno motyw przetrzymywania Cindy przez bezwzględnego Hansena, jak i sam światek zatęchłych przybytków uciechy, w których zdesperowane dziewczyny prężą swe ponętne ciałka. Walker nie patyczkował się z cenzurą, w naturalistyczny sposób ukazując codzienność zakazanych rejonów, wraz z brutalnymi alfonsami i wciąganiem kresek w zatęchłych toaletach. Brawa za odwagę.


„Polowanie na łowcę” zafrapować może także znaną i szeroko rozpoznawalną obsadą. Co prawda Cage nadal gra na jedną minę, w dodatku pod koniec seansu śmiga bodajże w tej samej kurtce co w „Next” sprzed paru ładnych lat, niemniej podejmowanie się udziału w różnych gatunkach to zmiana zdecydowanie na plus. Jakby nie było słynny członek familii Coppoli na swym zawodzie zjadł zęby, co procentuje dobrze odegraną rolą. Największe oklaski należą się zepchniętemu do kina klasy B Cusackowi, który po raz kolejny (patrz: „Pokusa”) świetnie wciela się w rolę psychopatycznego maniaka o podwójnej naturze. Hanses zakuwający swe ofiary w łańcuch z grobową miną czy przekonujący o swej niewinności i nawróceniu imponuje dzięki wysiłkom aktora. Również znana gwiazdka Disney'a, Vanessa Hudgins, mocno poeksperymentowała ze swoim dotychczasowym wizerunkiem, wcielając się w nastoletnią prostytutkę o ciężkim dzieciństwie. Najwyraźniej pozazdrościła swojemu „byłemu” z planu „High School Musical”, Zacowi Efronowi, który ostatnio także walczy z metką przylepioną mu przez Hollywood. Dla fanów ciemnoskórej aktoreczki znajdą się sceny, w których nie szczędzi ona widoku swej zgrabnej figury, zmysłowo tańcząc na przysłowiowej rurze. Co ciekawe, nawet krytykowany przez wszystkich muzyk 50 Cent dał się namówić na nietypową kreację alfonsa z kiczowatą fryzurą, zbierającego baty od grubszych ryb kryminalnego półświatka. Znana nazwiska, mimo iż w dużej części kojarzone z kinem niższej kategorii, stanowią mocny punkt filmu.

Pomimo mocnej tematyki, paru dosadnych scen, ciekawego doboru aktorów i klimatu mroźnej Alaski, „Polowanie na łowcę” może skutecznie zniechęcić co niecierpliwszych widzów stosunkowo wolnym rozwojem wypadków. W dodatku zachowanie głównej bohaterki mocno denerwuje swą bezsensownością (jaka część skryptu została naciągnięta na potrzeby filmu, wie tylko sam Walker), stanowiąc motor napędowy kolejnych wypadków. Nie zrozumcie mnie źle, najnowsza pozycja z Cagem i Cusackiem to dość porządne kino, jednak pozbawione elementów zachęcających do sięgnięcia poń po raz wtóry. Gdyby obedrzeć film z kontrowersji, dodać cenzurę i zamienić aktorów na mniej znanych kolegów po fachu, „Polowanie na łowcę” niechybnie skończyłoby na hipermarketowej półce ze szrotami za 5zł z cyklu „prawdziwe historie”. Niemniej dzięki wspomnianym wcześniej atutom, debiut Scotta Walkera broni się jako kino klasy B z aspiracjami. Największe wrażenie robi jednak końcówka przed napisami końcowymi, kiedy to ukazane zostają autentyczne zdjęcia kolejnych ofiar z wesołą muzyczką przygrywającą w tle. Ta jedna sekwencja momentalnie wrzuca ciarki na kark, zapadając w pamięć długo po zakończeniu seansu. Gdyby cały film potrafił tak mocno wryć się w pamięć, mielibyśmy hit. Dla fanów mocnych kryminałów pozycja warta rozważenia.

 


Ogółem: 6/10

 


W telegraficznym skrócie: oparta na prawdziwych wydarzeniach historia seryjnego mordercy z Alaski; dobra B klasowa obsada (Cage, Cusack, 50 Cent, Vanessa Hudgens) w debiutanckim filmie niejakiego Scotta Walkera; unikanie cenzury i bezpardonowe ukazanie brudu rządzącego ulicami grzesznych dzielnic Anchorage w mroźnej Alasce tworzą sugestywny klimat; dobre starcie postaci odgrywanych przez Cage'a i Cusacka; film irytować może dość powolnym tempem, bezsensownym zachowaniem głównej bohaterki oraz posmakiem kina niższej kategorii. Mimo wszystko ma parę momentów.

 

 

***

 

 

 

 

 

***

 



 

Z nowości DVD/Blu-ray...

 

 

 

1000 lat po Ziemi / After Earth (2013)

 

 


 


 



Reżyseria: M. Night Shyamalan

Scenariusz: Gary Whitta

Produkcja: USA

Czas trwania: 100 minut

Obsada:

Jaden Smith - Kitai Raige
Will Smith - Cypher Raige
Sophie Okonedo - Faia Raige
Zoë Kravitz - Senshi Raige

 


Strach nie istnieje – Cypher

 

 

Jesteśmy wspaniałym gatunkiem. Niszczymy systematycznie Ziemię i uważamy, że nic się nie dzieje. Pewnego dnia może nas jednak spotkać niespodzianka, która zmieni wszystko. Błękitna planeta latami ewoluowała, aż w końcu wykształciła mechanizmy przeciwko najgorszemu wirusowi – ludzkości. Zdesperowani homo sapiens, pod przewodnictwem Korpusu Straży, udali się w kosmos w poszukiwaniu nowego domu. Pecha miała Nova Prime, gdzie postanowiliśmy zapuścić korzenie. I co z tego, że żył tam już inny gatunek. Byliśmy zszokowani tym, że wykształcili specjalne istoty - Ursy - mające nas zabijać. Jak mogli? Oto my, najlepsi, najwspanialsi, najcudowniejsi, najdoskonalsi i w dodatku cywilizowani, lądujemy na ich terytorium, by je zająć, a oni mają pretensje. Straszne...

Wojna była niemal przesądzona dopóki nie pojawił się Raige, Cypher Raige. Od innych żołnierzy odróżniał go jeden istotny element – nie odczuwał strachu. Dla Urs był to spory problem, ponieważ wyczuwały nasze feromony, gdy moczyliśmy spodnie. Był więc jak duch na polu walki i tym samym, śmiertelnie skuteczny. Wiele lat później Cypher planuje ostatnią misję, gdy - jak to w kinie bywa - „coś” idzie nie tak. Tym "czymś" są planetoidy, które zmuszają załogę statku do awaryjnego lądowania. Przeżywa tylko dzielny generał i jego nastoletni syn, który wykazuje nadmiar lekkomyślności. Problem w tym, że to właśnie Kitai będzie musiał odnaleźć nadajnik mogący sprowadzić pomoc, bo jego ojciec jest poważnie ranny. Tak oto, młody gniewny ląduje w środowisku czekającym tylko na świeże mięsko.

Zerkając na listę płac ciężko nie wyjść ze zdziwienia, że za kamerą stanął M. Night Shyamalan. Może nie tak jak w przypadku jego ostatniego dzieła, czyli Ostatniego władcy wiatru, który był...po prostu był, bo wiele więcej dobrego nie można o nim napisać. Scenariusz również nie wyszedł spod jego klawisza. Jak czytaliście, sama historia to kolejna kalka. Widać w Hollywood skończyły się świeże pomysły. Idea wypłynęła od Willa Smitha, który podczas domowego seansu rozmyślał o historii ojca i syna ulegających wypadkowi samochodowemu. Był to oczywiście zbyt mały pomysł jak dla Fabryki Snów. Należało więc zastosować pewne usprawnienia. Po ich wprowadzeniu, uniwersum After Earth zostało poszerzone o nowelizację filmu, komiks i dziennik Kitaia. A w planach były jeszcze dwie kontynuacje. Widać ktoś liczył, że powstaną drugie Gwiezdne Wojny.

Stało się inaczej. 1000 lat po Ziemi otrzymał duże manto na całym świecie. I gdyby nie oprawa audiowizualna byłby to film do omijania szerokim łukiem – najlepiej międzygwiezdnym. Na pierwszy rzut oka zapowiadało się nad wyraz ciekawie, bo historia stwarzała pole do popisu. Tak by się stało, gdyby nie syndrom amerykańskości, trawiący kolejne sceny od początku do końca. Nie ma tutaj miejsca na przewrotność spod znaku Shyamalana. Ani nawet na jakąś zagadkę. Nie zostawiliśmy nikogo przed tysiącem lat na Ziemi, nie pojawił się nasz genetyczny następca, a główni bohaterowie  będą żyli długo i szczęśliwie.

Sprawę ratują piękne i majestatyczne plenery. Zieleń jaka bije z ekranu wprawia widza w zachwyt. Nawet jeśli jest wynikiem połączenia magii cyfrowej kamery Sony F65 oraz speców od efektów. Obraz Ziemi jaki nam zaserwowano nastraja nostalgicznie, bo tak mogłaby wyglądać gdybyśmy jej nie „cywilizowali”. Liczyłem na wielość wyewoluowanych gatunków, ale tutaj się nie postarano. Cyfrowe stworzenia mogłyby również wyglądać lepiej, ale o tragedii nie ma mowy. Może trzeba było zainwestować pieniądze z reklam w czas komputerowych czarodziejów. Właśnie dla gałek ocznych jest to odpowiednie dzieło. Myślenie możecie zamknąć w sejfie. Lepiej tak zrobić, bo inaczej kretynizm Kitaia wpędzi Was w rozpacz. Rozumiem chęć wystąpienia Jaydena Smitha u boku prawdziwego ojca,  ale czy obaj nie mają instynktu? Młody jest wkurzający przez cały film i aż miałem ochotę, by podwinęła mu się noga. Tak na zawsze. Will wypada tylko nieznacznie lepiej, ale gra jakby trapiło go ciągłe zatwardzenie. Jeśli tak wyglądają ludzie bez strachu to ja wolę lęk.


Film rozczarowuje, ale nie tak bardzo jak sugerują inni. Pewnego jesienno-zimowego wieczoru możecie go obejrzeć w telewizji, a przyniesie ulgę oraz ukojenie Waszym oczom. Aspekt wizualny to największy atut 1000 lat po Ziemi i właściwie jedyny, ale tak dobry, że zasługujący na szansę. Szkoda, że M. Night Shyamalan zaangażował się w ten projekt, bo zasługuje na więcej. Może w końcu odnajdzie drogę do dzieł bardziej ambitnych i oryginalnych.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

 

***



W tym tygodniu to wszystko. Do przeczytania wkrótce!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper