Comix Zone : Biały Orzeł: Wielka draka w stolicy

Comix Zone : Biały Orzeł: Wielka draka w stolicy

Tomek Grodecki | 05.10.2013, 18:00

„Biały Orzeł” nadleciał niosąc ze sobą masę zmian. Zaczynał niewinnie od zeszytu wydanego własnym sumptem, by zdobyć popularność i zagościć w większej sieci saloników prasowych. Nowa historia autorstwa braci Kmiołków przekonała mnie, że na rodzimym rynku istnieje miejsce dla ojczystego bohatera. Innymi słowy - polska siła!

„Wielka draka w stolicy” to druga po „Pierwszym locie” opowieść o Aleksie Poniatowskim znanym również jako Biały Orzeł. Nie ukrywam, że poprzednie trzy zeszyty wydane później w formie integrala odebrałem jako próbę wprowadzenia polskiego herosa na karty komiksu. Pomimo sztampowości tytułu i chwilami nieco amatorskiego wykonania, produkcja wzbudziła moje zainteresowanie przed wydaniem powieści na rynku. Przygody bohatera zaliczyły dłuższą przerwę pomiędzy dwoma historiami, w której pesymiści upatrywali zakończenie serii. Nic bardziej mylnego, Biały Orzeł powrócił i ma się nad wyraz dobrze.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Historia przenosi nas do Warszawy, którą po raz kolejny ogarnął chaos. Na ulicach szaleją jaszczuropodobne gady, przy Moście Poniatowskiego grasuje gigantyczna ośmiornica, a do gry włącza się Obywatel, czyli antybohater uważający, że jedynym sposobem na obniżenie przestępczości w stolicy jest zabijanie złoczyńców. W tym wielkim zamieszaniu główną rolę odgrywają również Pan pyta i Pan odpowiada, czyli istoty spoza naszego świata. Czego chcieć więcej?

 
Pierwszy numer „Wielkiej draki w stolicy” był według mnie naprawdę dobry. To właśnie tu wprowadzono Obywatela - postać budzącą skojarzenia z  Jasonem z „Piątku 13-tego” oraz Red Hoodem z komiksów Batmana. Ponury mężczyzna wymachujący łomem w imię sprawiedliwości był  wrogiem jakiego seria „Biały Orzeł” potrzebowała od samego początku. Kolejny zeszyt przygód herosa rozczarował mnie brakiem tak charyzmatycznego bohatera. W tym miejscu wychodzi największa bolączka „Draki” – za dużo tutaj przeciwników i niedokończonych wątków. Tytuł nie przynosi nam odpowiedzi na prawie żadne z pytań postawionych w poprzednich numerach. Co więcej, tych rozpoczętych i niezakończonych tematów jest coraz więcej.
 
Za rysunki odpowiada Adam Kmiołek, który wciąż zaskakuje mnie swoim artystycznym kunsztem. Jego postęp pomiędzy „Pierwszym lotem”, a „Wielką draką w stolicy” jest nie do opisania. Wiele osób zarzucało rysownikowi, że jego prace są mało dynamiczne i niestety po części jest to prawda, ale komiks nadrabia ten mankament samymi pozytywnymi aspektami. Ilustracje w „Białym Orle” to świetna rzemieślnicza robota, która zadowoli fanów realistycznego rysunku.

 
Skoro już piszę o warstwie graficznej zeszytów, warto wspomnieć o kolorach, które nałożył sam Rex Lokus! Nie musicie kojarzyć jegomościa, ale jest to kolorysta pracujący dla DC Comics nad takimi tytułami jak papierowy „Deus Ex” czy „DC Universe Online Legends”. Jego mroczne, chwilami bijące po oczach barwy stoją na naprawdę wysokim poziomie i idealnie wkomponowują się w rysunki pana Kmiołka.
 
„Wielka draka w stolicy” okazała się naprawdę przyjemną lekturą, jednak początek był tu zdecydowanie lepszy niż zakończenie. Jeśli nie czytaliście przedtem „Pierwszego lotu” bez problemu odnajdziecie się w fabule, dzięki krótkiemu wyjaśnieniu przez samego bohatera co działo się w poprzednich numerach.

 
Komiks składa się z dwóch zeszytów wydanych w różnych wariantach okładkowych. Na szczególną uwagę zasługuje tu praca zdobiąca piąty numer autorstwa Anny Heleny Szymborskiej. Jeśli tak jak ja marzyliście kiedyś o ojczystym super-bohaterze, to łapcie śmiało „Białego Orła”. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.
 
Zamieszczone grafiki pochodzą z oficjalnej strony wydawnictwa Wizuale oraz fanpage'a Białego Orła.
 
Tomek „Tommy Gun” Grodecki
 
Źródło: własne
Tomek Grodecki Strona autora
cropper