Kącik filmowy #59

Kącik filmowy #59

Łukasz Kucharski | 17.09.2013, 20:05

Halo, jest tu kto? Dziś i tak wszystkim w głowach jedynie Grand Theft Auto V, więc Kącik filmowy pojawia się po cichu. Gdy już skończycie przygodę w Los Santos czekać na Was będzie recenzja Evil Dead. Zapraszam!

 

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Wiadomości ze świata filmu

 

 

 

Kolejny komiks w telewizji

 


 


Po opanowaniu ekranów kin, bohaterzy komiksów rozpoczynają szturm na telewizję. Szlak przetarł im serial Arrow – wkrótce wspomoże go Flash. Teraz, stacja Fox planuje ekranizację dzieła Boom! Studios pt. Unthinkable. Za scenariusz ma odpowiadać Howard Gordon, który pracował przy serialu 24 godziny. A papierowy oryginał dotyczy grupy osób „mającej myśleć o tym, co nie do pomyślenia”. Po 11 września pisarz Alan Ripley dołącza do specjalnego zespołu, którego zadaniem jest opracowywać najbardziej nieprawdopodobne scenariusze ataków terrorystycznych, by rząd mógł być przygotowanym na wszystko. Problem w tym, że ich „scenariusze” zaczynają mieć miejsce w świecie. Obsada nie została jeszcze ujawniona, ale miło, że kolejne komiksowe dzieło zostało dostrzeżone.

 


***

 


Szybcy nie zwalniają

 


 


Samochodowy tasiemiec z Vinem Dieslem ma się bardzo dobrze. Właśnie ruszyły zdjęcia do siódmej części i poniżej znajdziecie pierwszą fotografię z planu. Zapowiada się także, że to jeszcze nie koniec, ponieważ Lucas Black, który zagrał głównego bohatera w trzeciej odsłonie cyklu, otrzyma prawdopodobnie angaż do ósmej i dziewiątej części. A jak wiadomo - do dziesiątki będzie brakowało tylko jednego filmu, więc zapewne i ten powstanie. Potem wystarczy tylko zrobić nowy początek i jedziemy dalej. Efekty pracy mistrzów kierownicy poznamy w lipcu przyszłego roku.

 


 


***

 


Wehikuł czasu i magia

 

 


Harry Potter umarł...może nie do końca, ale jego historia w gruncie rzeczy zaliczyła koniec. Cóż więc pozostaje biednym włodarzom Hollywood? Nowy początek? Nie, na to trochę za wcześnie. Wystarczy cofnąć zegar – o jakieś 70 lat – i powołać na ekran nowego bohatera. Tak, tak. JK Rowling pracuje nad nowym cyklem w świecie magii, którego bohaterem będzie Newt Scamander – jego książka pt. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć była jednym z podręczników w filmach o Harrym. Możemy więc liczyć na szaleńcze poszukiwania różnych bestyjek i potężną dawkę czarów. Oby tylko nie powstało z tego „coś” na wzór Percy'ego Jacksona.

 


***

 


Fight!

 


 


Jak wiecie – drugi sezon Mortal Kombat: Legacy już wkrótce pogruchocze nam kości. Dowódca projektu - Kevin Tancharoen - w wywiadzie przyznał, że wraz z ekipą planują jeszcze kilka sezonów. Projekt jest nowym początkiem serii będącej na rynku od ponad dwudziestu lat i marzeniem twórców jest, by wzbogacić uniwersum na tyle, aby przetrwało drugie tyle. Poza tym, ich pragnieniem jest stworzenie kolejnego pełnometrażowego filmu. Wydaje się, że Kevin wie co robi i już nie mogę się doczekać debiutu kolejnych odcinków. Pierwszy ma trafić do internetu już 26 września. Dla przypomnienia zwiastun.

 


 

 

***

 

 

 

 

W rękach fanów

 

 

 

 


Grand Theft Auto 5 Live Action

 


 


W tak ważnym dniu dla graczy na całym świecie, wśród twórczości fanów nie mogło zabraknąć filmu na podstawie GTA.

 


 


***

 


The Dark Knight Legacy

 


 


Co zdarzyło się po ostatnich scenach The Dark Knight Rises? Poniżej możecie poznać jedną z możliwych wersji. John Blake wyrusza na ulice, bo Gotham potrzebuje Batmana.

 


 


***

 


Edward Kenway Vs Jack Sparrow

 


 


Dwóch najsławniejszych piratów skrzyżuje miecze w malowniczej scenerii, bo władca Karaibów może być tylko jeden...yo ho!

 


 


***

 


Evil Dead Fan Film

 


 


A na koniec tej sekcji w duchu recenzowanego niżej filmu czeka na Was fanowska produkcja osadzona w świecie Martwego zła.

 


 

 

 

Kino Świat prezentuje...

 

 


Najlepszy Aktor festiwalu w Gdyni o swojej roli, tabu i Kościele - wideo-wywiad z gwiazdą W IMIĘ... (w kinach od 20 września).

 


 


„Kościół w Polsce jest dzisiaj głównie siłą polityczną, nie religijną.” - mówi Andrzej Chyra, gwiazda „W imię…” Małgośki Szumowskiej. W nagrodzonym Srebrnymi Lwami i nagrodą za reżyserię obrazie zagrał księdza uwikłanego w intymny dramat, a jego kreacja została uznana najlepszą rolą męską zakończonego w sobotę 38. Gdynia - Festiwal Filmowy.

„Wchodzimy na grunt tabu, które w Polsce jest w dalszym ciągu bardzo silnie zakorzenione. Kościół w Polsce jest dzisiaj głównie siłą polityczną - nie religijną. Jeżeli pragnie zawłaszczyć dla siebie taką przestrzeń mentalną, to musi być przygotowany na to, że ludzie spoza Kościoła będą również zabierać głos w sprawach kościelnych.” - mówi Chyra.

 

Triumf „W imię…” na festiwalu w Gdyni poprzedziło pasmo zagranicznych sukcesów, zapoczątkowane w lutym bieżącego roku elitarnym konkursem głównym Berlinale. Już wtedy Chyra zwrócił uwagę mediów. Chwalony za „emocjonalność i charyzmę” otrzymał dwukrotnie dłuższe oklaski od tych, jakimi w ten sam wieczór publiczność uraczyła Matta Damona, promującego w Berlinie „Promised Land” van Santa.


Pół roku później aktor zdobył specjalne wyróżnienie jury jubileuszowej 20. edycji serbskiego European Palic Film Festival. Jego rola została określona „jedną z najlepszych i najodważniejszych kreacji w kinie europejskim ostatniej dekady”.

 


***

 


17 nagród dla filmów z oferty Kino Świat na 38. Gdynia Festiwal Filmowy

 


 


14 września zakończyła się 38. edycja Gdynia Festiwal Filmowy. Do prestiżowego Konkursu Głównego imprezy zakwalifikowano aż osiem tytułów z oferty Kino Świat, które zgromadziły łącznie imponującą pulę 10 nagród regulaminowych, w tym m.in. Srebrne Lwy dla „W imię...” i „Chce się żyć” oraz nagrody indywidualne: nagrodę za reżyserię dla Małgośki Szumowskiej, za scenariusz dla Jacka Bromskiego i nagrody aktorskie dla Andrzeja Chyry i Magdaleny Berus.
 
Wśród filmów Kino Świat, które zakwalifikowały się do Konkursu Głównego znalazły się dobrze znane widzom obrazy: „Bejbi blues”, „Nieulotne”, „Imagine”, „Dziewczyna z szafy” i „Układ zamknięty”, a także trzy premierowe tytuły: „W imię…” – najnowszy obraz Małgośki Szumowskiej, autorki wielokrotnie nagradzanych „33 scen z życia” i głośnego „Sponsoringu”, wzruszające „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy z brawurową rolą Dawida Ogrodnika, gwiazdy hitu „Jesteś Bogiem” oraz „Bilet na Księżyc” – nowa komedia Jacka Bromskiego z Mateuszem Kościukiewiczem i Anną Przybylską.
 


Obrazy te zdobyły łącznie 17 trofeów, w tym 10 nagród regulaminowych:

 


–  Srebrne Lwy dla filmu „Chce się żyć” w reżyserii Macieja Pieprzycy


– Srebrne Lwy dla filmu „W imię…” w reżyserii Małgośki Szumowskiej


– Nagrodę Specjalną Jury dla filmu „Bejbi blues” w reżyserii Kasi Rosłaniec


– najlepsza reżyseria – Małgośka Szumowska za „W imię...”


– najlepszy scenariusz – Jacek Bromski za „Bilet na księżyc”


– najlepsza pierwszoplanowa rola męska – Andrzej Chyra za „W imię…”


– profesjonalny debiut aktorski – Magdalena Berus za „Bejbi blues”


– najlepszy dźwięk – Jacek Hamela i Guillaume Le Braz za „Imagine”


– najlepsze kostiumy – Matylda Rosłaniec za „Bejbi blues”


– Nagroda publiczności dla filmu „Chce się żyć” w reżyserii Macieja Pieprzycy
oraz 7 nagród pozaregulaminowych


– Złoty Klakier – nagroda publiczności dla „Chce się żyć” w reżyserii Macieja Pieprzycy


– Kryształowa Gwiazda Elle dla Dawida Ogrodnika za rolę „Chce się żyć”


– Gwiazda Gwiazd Elle dla Małgorzaty Szumowskiej za film „W imię…”


– Bursztynowe Lwy – nagroda za największy sukces frekwencyjny polskiego kina dla filmu „Jesteś Bogiem”


– Nagroda Publiczności dla najlepszego filmu w Sekcji Panorama dla „Żywie Biełaruś” Krzysztofa  Łukaszewicza  


– Nagroda Specjalna Apart – Małgośka Szumowska za „W imię…”


– Nagroda Specjalna Apart – Dawid Ogrodnik za „Chce się żyć”
 


Był to kolejny z rzędu sukces filmów Kino Świat na gdyńskim festiwalu. Przypomnijmy, że przed rokiem pula nagród zdobytych przez obrazy z oferty dystrybutora wyniosła 24 trofea, w tym: Złote Lwy dla „W ciemności”, Srebrne Lwy dla „Obławy”, a także liczne nagrody indywidualne dla gwiazd takich produkcji jak „Sponsoring” i „Jesteś Bogiem”.
 
Firma Kino Świat to dwukrotny laureat Nagród PISF (2011, 2012), lider dystrybucji polskiego kina w 2012 roku (łącznie 3 765 723 sprzedanych biletów) i numer jeden krajowego rynku dystrybucji (7 991 600 biletów).

 


***

 


"Takich filmów nie ma dużo!" - legendarny generał o "Sierpniowym niebie. 63 dni chwały" - od jutra w kinach

 


 


Legendarny obrońca Pałacyku Michla, generał Janusz Brochwicz-Lewiński pseudonim „Gryf” opowiada o swoich wrażeniach po obejrzeniu pierwszego od wielu lat filmu fabularnego o Powstaniu Warszawskim pt.: „Sierpniowe niebo. 63 dni chwały”.
 
W filmie Irka Dobrowolskiego, syna walczącego w Powstaniu Warszawskim Leszka Dobrowolskiego pseudonim „Wrzos”, wzięli udział doświadczeni aktorzy, utalentowani debiutanci jak również autentyczni Powstańcy walczący w 1944 roku w Warszawie. Swoimi wrażeniami po projekcji „Sierpniowego nieba. 63 dni chwały” podzielił się legendarny żołnierz Armii Krajowej z Batalionu „Parasol”, obrońca Pałacyku Michla - generał Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf”. Jak mówi: „ten film ma nie tylko wartość historyczną, ale należy do najlepszych, które zrobiono o Powstaniu”. Legenda Powstania Warszawskiego dodaje również:  „jest dla nas dużą przyjemnością, żeby ktoś był nam wdzięczy za to, że próbowaliśmy oswobodzić stolicę”.
 
„Sierpniowe niebo. 63 dni chwały” okazało się dla generała „Gryfa” również niesamowitą podróżą we wspomnieniach do tego, co miało miejsce w 1944 roku. „Po obejrzeniu tego filmu miałem odczucie, że wracam do czasu Powstania, że biorę udział  w walkach, wrócił do mnie każdy fakt, który przeżyłem” - mówi „Gryf” i dodaje: „takich filmów nie ma dużo”.

 


***

 


KUMBA - nowa "wypasiona" komedia twórców "Króla Lwa" i "Zambezii" (w kinach od 11 października)

 


 


Twórcy hitów „Król Lew” i „Zambezia” zapraszają na najśmieszniejsze safari wszech czasów. Ich najnowszy przebój - „Kumba”, to niezwykła opowieść o zebrze, która ma ciśnienie… na wypasienie. W oryginalnej wersji filmu, typowanego przez The Hollywood Reporter do grona animowanych kandydatów do Oscara, swoich głosów użyczyli m.in. Liam Neeson, Steve Buscemi i Laurence Fishburne. Obsadę polskiego dubbingu poznamy wkrótce, ale już dziś zachęcamy do obejrzenia zwiastuna i galerii zdjęć z tej zjawiskowej komedii familijnej, która trafi na nasze ekrany 11 października.
 
Wszystkie zwierzęta w Afryce wiedzą, że zebra bez pasów jest jak słoń bez trąby i lew bez grzywy. Kiedy jesteś zebrą i rodzisz się pasiasty do połowy, życie potrafi być bardzo skomplikowane. Na własnej, mało wypasionej, skórze przekonuje się o tym Kumba.
 
Odtrącony przez rodzinne stado, Kumba wyrusza na poszukiwanie magicznego źródła, w którym - jak  głosi stara legenda - pierwsze zebry zyskały pasy. W wędrówce po Afryce towarzyszą mu nowi przyjaciele - nadopiekuńcza antylopa gnu oraz postrzelony struś. Wspólnie przeżyją mnóstwo przygód, spotkają wielu niezwykłych mieszkańców Afryki i zmierzą się z groźnym lampartem Fango, który poluje na Kumbę, wierząc, że schwytanie wyjątkowej zebry da mu ponadzwierzęcą moc.
 


***

 

 

 


Skarbiec zapowiedzi

 

 

 

 

 

Zwiastuny z minionego tygodnia już nie mogą się doczekać az je obejrzycie.

 

 

***

 


Robert de Niro jako ojciec nie do końca normalnej rodziny? Żaden problem. Brutalność i komedia w jednym

 


 


***

 


Herr Thor pragnie zaprezentować się Wam w nowym niemieckim zwiastunie.

 


 


***

 


Dork tu, dork tam, a dookoła szkolny koszmar i trudna miłość. Perypetie młodych ludzi w pierwszym od dwunastu lat filmie autorki Fast Sofa.

 


 


***

 


Kryminalna zagadka w Afryce, gdzie dwóch policjantów musi walczyć nie tylko z przestępczością, ale i przeszłością tego regionu.

 


 


***

 


Gdy domowe przedmioty zaczynają mordować Waszych bliskich, znak że coś jest nie tak. Problem w tym, że nikt nie uwierzy w blender o zabójczych zapędach.

 


 


***

 


Cztery lata Ameryka czekała na film Mr. Nobody z Jaredem Leto, ale w końcu się doczekała.

 


 


***

 


Udawanie innej narodowości tylko po to, by przypodobać się dziewczynie, wydaje się być durnym pomysłem na film, a jednak takie dzieło powstało.

 


 


***

 


Kryzys rodzinny połączy rodzinę Westonów i sprawi, że powrócą do dawnego domu, gdzie wiele rzeczy nie zostało jeszcze zapomnianych. Wszystko to w doborowej obsadzie.

 


 


***

 


Jason Statham kontra James Franco. Niestety nie w ekranizacji gry Homefront, a opowieści o narkotykach i tym podobnych mało przyjemnych sprawach.

 


 


***

 


Od zera do bohatera, a raczej od aspirującego piosenkarza do gwiazdy reality show.

 


 


***

 


Nelson Mandela, bohater wielu, tym razem o twarzy Idrisa Elby.

 


 


***

 


Walka tysiąclecia. W lewym narożniku Sylvester Stallone, a w prawym Robert de Niro.

 


 


***

 


Ostatnie dni na planecie Mars nie należą do szczególnie przyjemnych. Głównie za sprawą przerażającej siły ukrytej na czerwonej skale. Najpierw zapowiedź dla Wielkiej Brytanii, a potem taka podwójnie oficjalna.

 


 

 


***

 


Hiszpański zwiastun do nowego filmu w Elijah Woodem oraz Sashą Grey, gwiazdę...Saints Row III i IV oczywiście.

 


 


***

 


Budowanie mięśni w najczystszej formie, czyli film dokumentalny z narracją Mickeya Rourke'a.

 


 


***

 


Wikingowie = film akcji oraz szczątkowa fabuła okraszona brutalnością i mięśniami.

 

 


***

 


Księżna Monako o twarzy Nicole Kidman, czyli kolejna biografia sławnej osoby. Tym razem, aktorki Grace Kelly.

 


 

 

***

 

 

Alexander Payne - reżyser Spadkobierców - tym razem ukarze wyprawę dwóch mężczyzn z Montany do Nebraski w celu zdobycia nagrody w konkursie wynoszącej okrągły milion dolarów

 

 

 

***

 


Drugim okiem

 

 

 

 

 


W tym tygodniu Chris K staje naprzeciw Dolpha Lundgrena w filmie Uwięzieni. Oto jego werdykt.

 

 

 

 

 

 

Reżyseria: Eduardo Rodriguez

Scenariusz: Gary Spinelli

Produkcja: USA

Czas trwania: 95 minut

Obsada:

Briana Evigan - Emma Nash
Sean Faris - David Nash
Dolph Lundgren - Andy Spector
Jon Huertas - Ray Jaffe

 

 

„Nie ma to jak w domu... cudzym”

 


Dolph Lundgren jest postacią silnie kojarzoną z kinem akcji klasy B. Postawny Szwed zawsze miał słabość do produkcji budżetowych, racząc swoją twarzą takie hity złotych lat 80. i 90. jak „Czerwony skorpion” czy „Drzewo Jouzego” (o nielicznych wyjątkach nawet nie wspominam). Dopiero niedawno twardziel o aparycji greckiego boga z przerostem szczęki zaszczycił obecnością wielki ekran w serii „Niezniszczalni”. Najwyraźniej umięśniony magister chemii (taki bowiem zaszczytny tytuł Dolph uzyskał w latach młodości na uniwerku) zasmakował w zmianie wizerunku, zaliczając zaskakujący epizod w przewrotnej komedii kryminalnej „Sekrety małych mieszkań”. Ciągnie jednak wilka do lasu, jak mawiają mędrcy, zatem Lundgren nie kazał długo czekać fanom na kolejny film podpadający pod swoją ulubioną kategorię z drugą literą alfabetu na czele.

Emma (Briana Evigan) i David Nash (Sean Faris), młode i perspektywiczne małżeństwo, dopiero co wprowadziło się do świeżo zakupionego domu. David jako młody bankowiec znalazł okazję nie do przepuszczenia, nabywając wspomniane mieszkanie za bezcen. Naszpikowany nowoczesną technologią domostwo skrywa jednak pewną tajemnicę, mianowicie drobne pakunki z heroiną ukryte w ścianach budynku. Państwo Nash jeszcze tej samej nocy zostają odwiedzeni przez parę kryminalistów, Spectora (Lundgren) i Jaffego (Jon Huertas), żądających zwrotu zguby. Po wyrzuceniu narkotyków przez okno okazuje się jednak, iż przestępcom zależy na innym sekrecie skrywanym przez cztery ściany fortyfikowanego budynku. Małżeństwu nie pozostaje nic innego jak walczyć o przetrwanie z bezlitosnymi i niebezpiecznymi kryminalistami w domu stanowiącym bezpieczny azyl... do czasu.

Formuła filmu, oparta na akcji umieszczonej głównie w czterech ścianach, sprawdza się idealnie w przypadku produkcji o znikomym budżecie (tutaj nędzne $4mln.). Inna sprawa, iż scenariusz „Uwięzionych” to zlepek wyświechtanych motywów z filmów o dwie, trzy klasy lepszych („Azyl” od Finchera czy „Osaczeni” z Willisem) przywodzący bardziej na myśl zaskakująco porządną „Anatomię strachu” z Cagem i Kidman. Młoda para pozbawiona możliwości komunikacji zewnętrznej ze światem (OBYDWOJE zostawili swoje komórki w samochodzie, ciekawe...), dom-twierdza z nowoczesnym systemem kamer (na dłuższą metę bezużytecznym) czy zgraja złoczyńców dobijająca się drzwiami i oknami do wnętrza fortecy to motywy przerabiane wielokrotnie w kameralnych thrillerach. Pomimo schematyczności scenariusza, nowy film z Lundgrenem ogląda się dość dobrze pod warunkiem przymknięcia obu oczu na głupoty jakie próbuje nam wcisnąć scenarzysta. Skrypt wszak pochodzi od zupełnie zielonego debiutanta (Gary Spinelli), dla którego „Uwięzieni” stanowią przysłowiowe pierwsze koty za płoty.

W perspektywie całego seansu denerwują również wciskane „na siłę” ujęcia z kamer zamontowanych w różnych częściach domostwa. Parę ujęć ciekawie prezentuje zaawansowaną technologię (system rozpoznawania twarzy i śledzenia ruchu), jednak „co za dużo, to i świnia nie chce”, zatem gdy widz po raz kolejny raczony jest niebieskawym obrazem przywodzącym na myśl tryb „negatyw” z niskiej jakości aparatu fotograficznego, przyjemność z seansu maleje. Na szczęście w późniejszej części filmu akcja przenosi się do wnętrza twierdzy, gdzie irytujące ujęcia nie mają racji bytu. Złego słowa nie można za to powiedzieć o szacie muzycznej i dźwiękowej, które udanie budują nastrój i atmosferę napięcia w co żywszych scenach, atakując motywami typowymi dla gatunku.

Pod względem obsady, film „Uwięzieni” nie wypada tragicznie. Ekranowi debiutanci w roli nieszczęśliwego małżeństwa płacą frycowe, wywiązując się ze swego zadania dość porządnie. Najbardziej cieszy oczywiście obecność samego Lundgrena w roli głównego „bad guy'a”, starającego się do samego końca kontrolować sytuację. Ostatnie minuty filmu to szantaż w najczystszej postaci, brawurowo uskuteczniany przez Spectora. Wszak Bóg wybacza, Dolph nigdy.

Jak już zostało nadmienione, „Uwięzionych” ogląda się w miarę bezboleśnie pod warunkiem przyjęcia pewnej konwencji gatunku zrealizowanego w B-klasowym stylu. Dlaczego małżeństwo nie zadzwoni pod „911”? Bo zostawili komórki w wozie. Czemu ultra-nowoczesny system zabezpieczeń nie pozwala na komunikację ze światem zewnętrznym? Bo ktoś odciął kabel. Czemu sąsiedzi mieszkający parędziesiąt metrów obok nie powiadomili policji po serii wybuchów, strzałów i krzyków? Bo tak. Jeśli tego typu uproszczenia nie wadzą kinomanowi oraz jest on w stanie strawić wyraźnie mikry budżet produkcji, seans z filmem można będzie zaliczyć do tych z gatunku „na raz”. W innym przypadku nie radzę podchodzić do „Uwięzionych”, nawet zagorzałym fanom niezniszczalnego Lundgrena.

 


Ogółem: 5+/10

 


W telegraficznym skrócie: Bezwzględny Lundgren dobijający się do bram domu-twierdzy; typowy thriller rozgrywający się w jednej lokacji oparty na wyświechtanych cliche gatunku; wyraźnie niski budżet przedsięwzięcia w duecie ze skryptem pełnym głupot i uproszczeń; po zaakceptowaniu konwencji, film można obejrzeć bez większych zgrzytów.

 

 

***

 

 

 

 

 

***

 

 


 

Z nowości DVD/Blu-ray...

 

 

 

Martwe zło / Evil Dead (2013)

 

 

 

 


 



Reżyseria: Fede Alvarez

Scenariusz: Fede Alvarez, Rodo Sayagues

Produkcja: USA

Czas trwania: 91 minut

Obsada:

Jane Levy - Mia
Shiloh Fernandez - David
Lou Taylor Pucci - Eric
Jessica Lucas - Olivia



Wszyscy tu dzisiaj umrzecie! - Mia



Zło lubi czaić się w najdziwniejszych miejscach. Zamiast wybrać gęsto zaludniony teren, często swoją siedzibą czyni odludne lokacje, gdzie pojawiają się tylko nastolatkowie. Kolejny więc raz, jest w pewnym mglistym lesie chatka, w której niejaki Ash zmierzył się dwa razy z tytułowym Martwym złem, które powróciło do życia. Potem wylądował w innych czasach i słuch po nim zaginął. W Hollywood postanowiono postawić na innego konia, a raczej klacz. W nowym Evil Dead nie uświadczycie charakterystycznego bohatera, a nową protagonistkę Mię.

Zacznijmy jednak od tego co (w teorii) napędza film, czyli fabuły. Pięcioro młodych ludzi (trzy dziewczyny, dwóch chłopaków) ląduje w domu w głębi lasu. Tu pierwsza niespodzianka – nie po to, by uprawiać seks i dać się zabić. A pomóc jednej z nich...i dać i się zabić. Grupa stanowi wsparcie dla Mii, która podejmuje kolejną próbę  rzucenia narkotyków. Los chce, że to ona najpierw zobaczy zło, które ich otacza, ale przecież nikt nie uwierzy ćpunce z syndromem odstawienia. A gdy reszta zrozumie w co się wpakowała, będzie już krwawo i za późno. Kolejną niespodzianką - i to niemiłą dla fanów serii - jest zmiana stylu oraz nastoju filmu. Nie liczcie na groteskę i przerażająco zabawne sytuacje. Żarty ominęły ten film szerokim łukiem i ducha poprzednika podtrzymuje w sumie jedynie finał z krwawą fontanną. Sam Raimi oraz Bruce Campbell, czyli synonimy serii, również jakimś cudem zostały usunięte z listy płac. Ten pierwszy jednak sam wybrał Fede i bardzo dobrze się stało. A drugi może spać spokojnie, bo Mia nigdy nie będzie tak ikoniczną postacią. Wydawać by się mogło, że z miejsca można skreślić tę produkcję, ale na szczęście jest inaczej.

Najłatwiej byłoby rozpatrywać dzieło Alvareza jako zupełnie inny film, noszący ten sam tytuł, ale zbyt wiele tutaj powtarzanych elementów. Zobaczycie więc odcinaną rękę, paskudną księgę, kamerę „biegnącą” przez las i wiele więcej mini nawiązań. Poza tym, w jednym z wywiadów reżyser przyznał, że dla niego akcja osadzona jest jakieś 30 lat po drugiej części (za domem stoi zdezelowany Oldsmobille Ash'a). Może tego dowodzić także ostatnia króciutka scena po napisach, w której pojawia się ktoś dobrze Wam znany. W planach jest również kontynuacja tego dzieła, a także Armii Ciemności i dopiero wtedy do kin miałaby trafić produkcja łącząca obydwoje bohaterów. Mam nadzieję, że w takim wypadku, w tym tzw. crossoverze, twórcy zdecydują się na podejście towarzyszące serii z Brucem Campbellem. recenzowany tytuł jest więc zarazem kontynuacją i nowym początkiem.

Stylistyka filmu jest bardzo brudna, a błoto i krew wydają się być wszechobecne. Charakteryzatorzy mieli sporo roboty i wykonali ją znakomicie. Podobnie jak spece od efektów, bo Alvarez postawił na starą szkołę. Taką bez superkomputerów generujących nieistniejące przedmioty i postacie. Dzięki temu wszystko jest bardziej wiarygodne i po prostu lepsze niż w pierwszym z brzegu horrorze. Dłuższy czas czekałem na jatkę w starym stylu, która jest najzwyczajniej w świecie dobra i widać w niej miłość do kina, a nie chęć nabicia portfela dolarami od kinomanów. Jasne, znów mamy do czynienia z bandą durnych nastolatków, z których ten w okularach jest sprawcą całego zła – co za idiota odczytuje inkantacje w nieznanym języku, z książki, w której na czerwono zapisano „Zostaw tę książkę w spokoju”? Patrząc jednak z boku, nie jestem w stanie stwierdzić z pełnym przekonaniem, że w obliczu tego zła z księgi zachowywałbym się bardziej logicznie. Całość stanowi jednak solidne kino, które pozostawia widza usatysfakcjonowanego, a nie wkur...to jest nieszczęścliwego. Biorąc również pod uwagę, że zdjęcia trwały raptem siedemdziesiąt dni oraz presję na ekipie i Alvarezie – jestem pod wrażeniem efektu ich pracy.

Końcowy werdykt nie jest łatwy. Z jednej strony mógłby to być zupełnie inny film, zatytułowany np. Necromonicon lub Nie odstawiaj narkotyków w lesie. Z drugiej, zbyt wiele tutaj powtórzeń i nawiązań. Moja rada jest taka – nowe Martwe zło można obejrzeć o ile będziecie je rozpatrywać jako współczesne podejście do tematu, które nie ma za zadanie zbeszcześcić oryginał. Evil Dead Alvareza przyprawił mnie kilka razy o dreszcze – w szczególności scena z nogą i maczetą. Szczerze żałuję, iż nie wybrałem się do kina, by chłonąć tę mroczną atmosferę w dużym formacie, bo wtedy możliwe, iż wystawiłbym wyższą ocenę. Bardziej podobał mi się Dom w głębi lasu, ponieważ stawiał na nowe pomysły, ale i tak jestem zadowolony. Nawet mimo braku Bruce'a Campbella.

 

 

 

Ocena końcowa:

 

 

 

***



W tym tygodniu to wszystko. Do przeczytania za siedem dni!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper