Co się stało z tamtymi seriami - Bankructwo Szalonego Taksówkarza
Czy gra, której zadaniem gracza będzie dowożenie taryfą pasażerów tam, gdzie sobie tego zażyczą (i przy okazji rzucą groszem), mogła mieć szansę na sukces? Mogła, jeśli: po pierwsze było to Crazy Taxi i po drugie, za stworzenie gry wzięło się utalentowane studio Segi, AM3, odpowiedzialne m.in. za równie fenomenalny Virtua Tennis.
Tak w ogóle, „podwózka na czas” to w zasadzie jeden z wielu trybów, jaki oferowało Crazy Taxi. Ale to wokół niego kręcił się ten istny młynek, który porwał najpierw bywalców salonów arcade, gdzie Crazy Taxi pierwotnie zajechało, a potem posiadaczy Dreamcasta, na którego przeniesiono tę grę. O tym poniżej.
Crazy Taxi (1999)

Niby banalne, ale dzięki temu gra szybko się nie nudziła. A przede wszystkim skradła serca posiadaczom konsoli ze zwiniętym makaronem. Oprócz świetnej oprawy graficznej – świetnie wykonane i tętniące życiem miasto a’la San Francisco – i płynnej animacji, która zwalniała tylko na trawie – dziwne, co? – gra posiadała kapitalny soundtrack: The Offspring jak i Bad Religion można lubić lub nie, ale dynamiczne kawałki w wykonaniu obydwu kapel idealnie uzupełniały się z szybką jazdą na wariata, by na czas podrzucić pasażera, który za dobrze wykonane zadanie równie dobrze sypnął gotówką. Oceny CT nie spadały poniżej magicznej dziewiątki. Po prostu cud. Po jakimś czasie Szalona Taksówka „zajechała” na PS2, Gamecube, blaszaka, a także na IOS i Androida. Jednak na tych systemach nie była już taka dobra. Być może dlatego, że za konwersję odpowiadało dogorywające Acclaim. Automatowy pierwowzór i port na DeCka pozostają jednymi z najlepszych gier łączących wyścigi z akcją – interakcją.
Crazy Taxi 2 (2001)

Crazy Taxi 3: High Roller (2002)
Crazy Taxi: Catch a Ride (2003)
Crazy Taxi: Fare Wars/Double Punch (2007)
Na sam koniec ostatnia jak do tej pory odsłona Szalonej Taryfy, wydanej na PSP. Choć istnieją obawy, że to definitywny koniec serii, bo Fare Wars stanowiący kompilację części pierwszej i drugiej jest mocnym przeciętniakiem. Brakuje jej przede wszystkim elementu, który cechował „stacjonarną trylogię” – niesamowitej dynamiki. Obraz upadku marki CT dopełnia fatalne sterowanie – raz zbyt czułe, a za chwilę za mało sensytywne, co szczególnie odczuwalne jest przy próbie odpalenia specjalnego manewru. A jeśli do tego dodać nierówny framerate, usunięcie Offspring i Bad Religion i zastąpienie ich nędzną imitacją rocka, mamy obraz Crazy Taxi w wersji PSP, odzwierciedlający ogólną kondycję serii. Nie pomaga fakt, że autorzy dodali nowy tryb multi i możliwość odpalania zgranych na karcie pamięci piosenek. I tak oto dojechaliśmy do ostatniego przystanku Crazy Taxi. Pomysł nietuzinkowy, który spodobał się graczom. Zbierające bardzo wysokie i wysokie noty dwie pierwsze części, po których coś niedobrego zaczęło dziać się z serią, bo choć trzecia część „była do ugrania” – zdaniem graczy – to już wersje kieszonkowe chciałoby się przemilczeć, ale się nie da. Crazy Taxi to kolejny przykład świetnego konceptu, którego potencjał był marnowany przez samych twórców. A było ich kilku Hitmaker (CT, CT2, CT3), Acclaim (porty na PS2, GCN), THQ (Catch a Ride) i Sniper Studios (Fare Wars), co zdaje się potwierdzać starą mądrość, że gdzie kucharek sześć…Przeczytaj również
Komentarze (56)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych